Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików


Jan Paweł Woronicz
Homilia na Nowy Rok 1824

Homilia, którą publikujemy została wygłoszona na Nowy Rok 1824 - równe 180 lat temu. Chcemy tym pobudzić naszych czytelników do refleksji na początek roku i jednocześnie pokazać kaznodziejstwo jednego z największych ludzi Kościoła w Polsce - Prymasa Jana Pawła Woronicza. Ta homilia została wygłoszona w kościele katedralnym w Krakowie, w czasie, gdy Woronicz był biskupem krakowskim.

Obchodziliśmy, najmilsi bracia! przez ten tydzień ze wszystkimi narodami chrześcijańskimi drogą rocznicę narodzin Zbawiciela naszego, w których on człowieczeństwo nasze z bóstwem swoim w jednej osobie Syna Bożego wiecznie sprawując, ród nasz grzechem pierworodnym zatracony, do godności przybranych synów Bożych wywyższył i prawem do dziedzictwa swojego obdarzył. W ciągu tych rozwag święcimy dzień dzisiejszy, w którym nasz współbrat i miłośnik plemienia naszego, w pierwszym niemowlęctwie swoim dopełniają prawo starego zakonu, względem przyjęcia bolesnej cechy potomka Abrahamowego; dał nam przykład posłuszeństwa i cierpienia, że tą drogą osiągnąć go nie zdołamy.

Zbiega się z tą uroczystością równie ważna okoliczność zaczęcia w tym dnu nowego roku, który każdemu z nas w dziennikach życia naszego zbiegłych lat, kreskę dopisał, a o liczbie następnych nie ręcząc, ważne dziś, szczęśliwe lub nieszczęśliwe, bliżej zapowiedział.

Był czas, kiedy ta starożytna świątynia i z niej rozszczepione po ziemi naszej ustronia czci Bożej, rozwagą tych świętych tajemnic rozczulały prawowierne serca ojców waszych, a rodząc w nich uczucia, prawdziwość pociechy, rozlewały po wszystkich rodzinach rzetelną radość i wesołość, których zabytek jeszcze się między nami kołysze, których niestety! starożytny owoc i korzeń, za dni naszych coraz widoczniej zamiera. Skądże przecie ta zmiana rzeczy! że te prawdy nigdy niezmienne, zawsze pocieszające, nieuchronne i konieczne, iż ledwie im kiedyś zimnego posłuchania, jako powieściom przegadanym udzielamy?

Cóż więc nada święcić tam i rozgłaszać dobrodziejstwa Zbawiciela, gdzie skutek ich, zbawienia dusz naszych, będzie gadką, życiem i postępkami zaprzeczoną?

Nie będzież godna rzecz, bracia katolicy! zastanowić się nad tym na progu nowo zaczętego roku, a pojrzawszy na siebie, ile już latek z płochym wiatrem marnie uleciało, zapytać szczerze: po coś my na ten świat przyszli? Gdzie dalej pójdziemy?

Jeżeli wierzymy szczerze temu wyrokowi Boga: co pomoże człowiekowi, choćby cały świat posiadł, jeżeli duszę zatraci, łatwo wzniesiecie jaką wam korzyść na żywot wieczny zbiegłe lata przyniosły i jak resztę ich z pośpiechem urządzić macie, aby was nagle nie okrzyczano: już nie masz czasu!

Nie uderzaj nas Panie, tym gromem ostatnim, póki się jeszcze dziś nie policzym, jak tego czasu na zbawienie nasze użyliśmy i jak tę nieprzepłakaną stratę nagrodzić należy.

Przypominając wam te prawdy, potomkowie Narodu! Który niegdyś również sławą jak i prawowiernością innym przewodził; nie potrzebuję zapewnę pierwiastkowych wywodów, jaki cel i koniec pobytu na ziemi. Jeszcze przy kolebkach chrześcijańskie matki ten zaród wielkości waszej w sercach niewinnych wszczepiły, a wiek dojrzały i z nim przyjęte różne obowiązki, stosunki, położenia, przekonały was, że wszystko próżność i udręczenie ducha! Że jedynym prawidłem dobrem jest Bóg! A pierwszą i konieczną powinnością człowieka, trafieniem do niego, co nazywamy zbawieniem.

Przebieżcie myślą pierwsze lata młodości waszej, owe związki, zabiegi i usterki po których was zapał namiętności w omamieniu miotał, a zapytajcie siebie: iżali ten szał i sytość upragnionych uciech i przyjemności, zawsze głodne i niesyte serca wasze nasycił! Cóż wam z tych przypomnień na żywot wieczny pozostało? Stańcie przed oczy, owe rozbłyśnione i razem za dni naszych pochłonione, burzliwego świata sceny i zjawiska! których świadkami, uczestnikami lub działaczami byliście. Gdzież się to wszystko podziało? Jak o tym wszystkim Bóg i wieczność sądzić będzie? Ile z tych świetnych i okazałych usług prawdziwej wielkości znajdziecie?

Obliczcie się między sobą; wieluż to rówieśnników wieku waszego, towarzyszów i uczestników waszej przyjaźni, zawodów i urzędowań, w księdze żyjących nie widzicie! Gdzież oni są? Jakimi ich zgon ostatni wyświęcił? Za jakich w oczach nieba i ziemi, przy owym ostatnim popisie, naszym, otrąbieni zostaną?

A to wszystko zgromadziwszy, nie wartoż pomyśleć: za co nam jeszcze czasu pozwolono, którego tylu innym odmówiono? Mamyż lepiej przygotowanie rachunki nasze z tych darów i dobrodziejstw Opatrzności, jedynie na zarobek życia wiecznego udzielonych? Ileż okażą na tej roli zbawienia wyplenionych nałogów, poskromionych namiętności, zaprzysiężonych a nigdy nie dotrzymanych obietnic? Cóż dopiero postąpiwszy głębiej z pochodnią prawdy w niedostępne tajniki sumienia! O, ileż tam może okropnych smoków w ukrytych norach zaległych! Ile krzywd do nagrodzenia, zgorszeń do naprawienia, ile zabójczych skutków na przyszłe pokolenia szeroko rozlanych! Byliż byśmy w stanie, dziś na przykład, stanąć przed obliczem tego wiecznego sędziego, który nie uczynki tylko, ale same ich zapragnienia, same pomysły, same skłonności serca nieukrócone, podług księgi wyroków swoich rozsądzać będzie.

A jeżeli żyje w nas jeszcze nasionko jakie bojaźni Bożej, możemyż się nie ocknąć z tego letargu i zamoru, którym poprzednie lata znaczyliśmy? Lecz będą niestety! i następne takie same, jeśli jednakiem okiem na dzieło zbawienia waszego spoglądać będziecie. Ostrzega was o tem sam Bóg i Zbawca nasz: królestwo niebieskie gwałt cierpi i mocą porywa je! Nierozumcie bracia! aby dostojność i powołanie chrześcijanina duszom nikczemnym i samą ziemskością ziewającym do smaku były. Ich to rzemiosło poniżać i zacierać znamiona tej heroicznej wielkości, do której się podnieść ani serca, ani upodobania nie mają. Większy to bohater co siebie pokonał, niż ten, co świat pokonawszy przed soją nikczemnością upadł. A następnie, jeżeli dziś pomyśleć chcecie o dziele zbawienia waszego, umiecie mu naprzód nadać cechę pierwszeństwa szacunku, któremu wszystko ustąpić powinno.

Zapowiada wam to mistrz i Zbawiciel wasz: porro unum est necessarium, jedno jest koniecznie potrzebnym, to jest zbawienie, a w tym jednym jestże cokolwiek małym i drobnym, skoro się dotyczy Boga, skoro od niego do wieńca nagrobnego wieczności jest zapisanem?

Jeżeli w ludzkim pożyciu nie ma nic zmierźlejszego nad przyjaciela w szczerości i obłudzie połowicznego; jakże ten niepodzielny miłośnik dusz naszych ścierpi ofiarę tych, którym zapowiedział: o, gdybyś był zimnym lub gorącym - ale, żeś jest obojga mieszańcem, to jest oziębłym, wymiatam cię z ust moich!

O, Boże! Cóż już okropniejszego, jak być wymiecionym z twoich ust i serca ojcowskiego!

A jeżeli ta gróżka zapala was do wiernej, szczerej i ochoczej pracy około zbawienia, nagrodę jej zapewnić może sama tylko stałość i wytrwałość pociskami świata całego niepokonana. Stoi ta prawda na wyroku Zbawiciela naszego; kto się ima roboty wiecznej, a wstecz się obraca, nie jest nawet sposobny do królestwa niebieskiego. Któż więc, Panie?

Który wytrwa do końca, odpowiadasz, ten będzie zbawiony!

Qui perseveraverit in finem, hic salvus erit!

O, bracia, jeżeli was nie ocuca, jeżeli to wszystko, coście słyszeli przeleci mimo uszu waszych jako gadka nudów i zmierżenia, zadrżyjcie na pogrom tego Zbawiciela, w którym on owych starej synagogi licemierników, przemądrzałością nadętych, a w ponurej złości skamieniałych, przed odchodem swoim napiętnował: Vado queretis me, et in pecato vestra moriemini. Idę, i będziecie mnie szukać i w grzechu waszym pomrzecie, tak jest w grzechu ślepoty i zatwardziałości.

Ale nie potoś mnie, Panie, z księgą twojej Ewangelii na tę ziemię w apostolstwie wysłał. Zguba i jednej duszy w tej mojej owczarence i mnie nędznika za sobą pociągnie, jeżeli w drobniutkie możliwości mojej czegokolwiek dla jej ocalenia zaniedbam.

Ale ty jesteś dobry i miłościwy, jeśli dotąd jak nieużyteczne drzewo wyciąć nie kazałeś. Jeszcze nam nowy rok łaski i miłosierdzia podrzucasz!

Zgoła pobłogosław Panie, wieńcowi tego roku, a może ten dopiero będzie posłannikiem tego wszystkiego, co dla na widzisz potrzebnym. Amen