Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski
Moim zdaniem to arcydzieło


Obejrzałem właśnie obsypany nagrodami na Festiwalu w Gdyni film Dariusza Gajewskiego pt. “Warszawa”. Elitarna publiczność festiwalowa (przedstawiciele środowiska filmowego i dziennikarze) wygwizdała go. Krytycy nazwali go “obrazem kontrowersyjnym”.
Moim zdaniem to arcydzieło, bardzo polska i bardzo prawdziwa, pełna znaczącej symboliki, opowieść. Film jest ciężki, nasycony wulgarnością i złem w takim stopniu w jakim wulgarność i zło dotykają dzisiaj Polski. Jest opowieścią o Polsce ostatnich lat. Bohaterem filmu jest Warszawa, która, jak powiedział reżyser w jednym z wywiadów, “odbija całą Polskę”. To opowieść tragiczna, pesymistyczna, pełna rozpaczy, w której dzisiejsza małość zestawiona jest z wczorajszą wielkością.
Film posiada dwa wątki.
Podstawowy jest wątek współczesny, który stanowią opowieści o różnych ludziach, którzy tego samego dnia trafili do stolicy. Są to ludzie dotknięci przez los, skrzywdzeni i nieszczęśliwi, jakoś duchowo poranieni, a nawet skażeni, ale z gruntu dobrzy, prawi, gotowi poświęcić bardzo wiele, by zachować godność i honor. Ludzie ci przyjechali do Warszawy, by rozwiązać swoje problemy i znaleźli tu tylko bezlitosną, duchową pustynię, beznadzieję i rozpacz. Sytuacja ta jednak ich nie załamała, nie osłabiła moralnie, nie spowodowała, że zaprzestali walki o swoje szczęście.
Obok nich pojawiają się Warszawiacy: człowiek, który nie poznaje już swojego miasta i nie może odnaleźć ulicy Długiej, bo gubi się wśród potworków betonowej i szklanej architektury ostatnich lat; bezrobotny obarczony piątką dzieci, który z rozpaczy w sposób nieudolny i nieskuteczny dokonuje rabunkowych napadów; staruszek, były powstaniec, który zapomniał swojego adresu i błąka się cały dzień po mieście nie poznając ulic.
Drugi wątek to wątek heroiczny. Film rozpoczyna się sceną, gdy człowiek z biało-czerwoną opaska na rękawie przechodzący przez tory zostaje zatrzymany niemieckim okrzykiem nakazującym mu podniesienie rąk do góry, kończy się pod Grobem Nieznanego Żołnierza. W jego trakcie wciąż mówi się o Powstaniu Warszawskim i jego ofiarach, jakby przypadkiem pojawiają się zdjęcia spalonej Warszawy. Wciąż pokazywany jest pomnik Powstania Warszawskiego.
Ktoś w filmie mówi: “Chciałbym zrobić coś wielkiego”. Ktoś mu odpowiada “Dziś nie robi się rzeczy wielkich”.
Warszawa to w filmie miasto tragiczne, miasto, które nie pamięta o swojej historii, swoista wieża Babel, która wali się pod ciężarem grzechu. W końcowych scenach ulice miasta przemierza żyrafa, by zatrzymać się pod Pomnikiem Nieznanego Żołnierza. Paranoja, absurd, bezsens? Tak. Film jest pełnym goryczy świadectwem i wielkim oskarżeniem świata, w którym żyjemy. Dlatego, ci, którzy w tym świecie czują się dobrze określili go jako “kontrowersyjny”.
Trzeba ten film zobaczyć. To dobry punkt wyjścia do rozrachunku, który musimy dokonać, by podnieść się z upadku, który jest udziałem naszego pokolenia.
W jednym z wystąpień radiowych reżyser filmu powiedział: “Jeśli pod Grobem Nieznanego Żołnierza może pojawić się żyrafa to i wszystko może się zdarzyć”.
Być może wierzy on w to, w co ja wierzę głęboko, że dożyjemy czasu, w którym Warszawa będzie znowu Warszawą, a Polska znowu będzie Polską.