Maria K. Kominek OPs
Unia i co dalej?
3. Testament pierwszego wieku.
W poprzednich rozważaniach podkreśliłam, że dzieje Polski są jakby zakotwiczone w trzech pierwszych męczeństwach: św. Wojciecha (†997), Pięciu Braci Polskich (†1003) i św. Stanisława Biskupa (†1079).
Podkreśliłam, że św. Wojciech został zamordowany za głoszenie Ewangelii, Bracia Polscy - za niezrozumiałe przez pogan prowadzenie życia w modlitwie, a św. Stanisław - za wierność Kościołowi.
Jeśli tak, jeśli jeszcze jesteśmy na tyle katolikami, że potrafimy odnaleźć mistyczny związek dziejów Polski z ofiarą pierwszych męczenników, to w chwili, gdy rozpoczyna się kolejny rozbiór, powinniśmy oprzeć się właśnie na tym dziedzictwie. Spójrzmy więc na to, co przekazali nam Męczennicy z dzisiejszej perspektywy i zastanówmy się nad konkretnymi możliwościami “spełnienia ich testamentu”.
Św. Wojciech i głoszenie Ewangelii:
Wbrew całemu szerzącemu się obecnie pogaństwu musimy szerzyć Ewangelię. Głosić “w porę i nie w porę” i nie ustawać w tym głoszeniu. Jak to praktycznie realizować?
Nikogo nie nawołuję do wyjścia na ulicy, ani do chodzenia po domach na wzór jehowitów. Nie nawołuje każdego do wyjazdu na misję, w konkretnym przypadku chodzi mi o głoszenie w Polsce, jest to bowiem koniecznie, bo zalewa nas fala pogaństwa.
Spójrzmy na obecną rzeczywistość religijną w naszym kraju. Deklarujemy chętnie w ankietach swój katolicyzm, ale praktyka odbiega daleko od słownych deklaracji. Na papierze jest prawie 90% katolików, jednak średnia obecność na niedzielnych mszach waha się w granicach 30%. A i z tych 30% wielu nie uznaje nauki katolickiej. Dzieci i młodzież prawie w całości objęci są katechizacją, jednak efekty tego nauczania są bardzo mierne. Moralność młodszego pokolenia jest bardzo niska, a wiara - daleko odbiega od katolickiej. Rośnie pokolenie, wychowane przez rodziców, którzy dorastali w czasach komunizmu lub postkomunistycznego liberalizmu. Są to ludzie zainteresowani głównie sobą i swoim dobrobytem materialnym. Wartości duchowe, jeśli w ogóle są uznawane przez młodych, najczęściej widziane są jako kolejny “towar konsumpcyjny”. Duszpasterze dwoją się i troją by przypodobać się młodzieży i namówić na uczestnictwo w różnych wycieczkach, imprezach religijnych i czego tylko się da. Efekty są jednak mierne. Mijają lata i ci sami wychowankowie potrafią prowadzić życie dalekie od nauki Kościoła, nieraz jednocześnie uczestnicząc w “radosnych spotkaniach z Bogiem”. Sytuacja się komplikuje jeszcze bardziej, ponieważ i młodzi duszpasterze wychowani są w rodzinach “postkomunistycznych” i mają podobne zapatrywania, jak i garnąca się do nich młodzież. Seminaria już nie potrafią wyrównać braków. Nie chcąc być gołosłowną muszę przytoczyć choć kilka faktów, choć nie ma sensu mnożyć je w nieskończoność. Wystarczy przyjrzeć się z bliska rozpowszechnionym ostatnio duszpasterstwom “małżeństw niesakramentalnych”. Jak wiele w nich osób, którzy choć przeszli przez różne formację parafialne lub młodzieżowe i wstąpili w katolicki związek małżeński, rozwiedli się po paru latach. Czas spędzony w duszpasterstwach nie przyczynił się do ich trwałej katolickiej formacji.
Prawdopodobnie proboszczowie mogliby zrobić ciekawe statystyki. Niewątpliwie pouczający byłby wykaz ile par małżeńskich na ogólną ilość zawieranych małżeństw podchodzi do ołtarza “w trójkę”. Wszyscy karnie chodzą na nauki przedmałżeńskie, po czym wracają często do wspólnego mieszkania lub idą kupować ubranka dla niemowlęcia.
Taka jest mniej więcej nasza moralność, a jeśli chodzi o wiarę - warto się zainteresować w co wierzą młodzi, ilu z nich bardziej polega na horoskopach niż na Panu Bogu, ilu z nich wierzy w zmartwychwstanie, ilu wierzy w istnienie duchów czystych. Przykładów można mnoży, lecz nie to jest naszym tematem. My chcemy w jakiś sposób pomóc zaradzić temu.
Oczywistą jest rzeczą, że od bezpośredniego głoszenia są kapłani. Każdy jednak wierny powinien głosić swoim życiem i postawą, swoim pomocnym słowem i ostrym sprzeciwem, gdy taki jest konieczny. Inaczej rzecz biorąc - stawać po stronie Chrystusa. Nie chcemy tu wyręczać Kościoła Hierarchicznego w jego pracy. Chcemy po prostu tak żyć, by na Sądzie stanąć po stronie zbawionych. Na to jednak konieczna jest własna praca. Praca nad sobą. Zacznijmy więc od siebie, od samowychowania, od powrócenia do prawdziwej nauki katolickiej, ostrej i wymagającej, a nie rozwodnionej i przyjemnej “dla ducha i dla ucha”. Nie jest to niewykonalne i nie potrzeba w tym celu kończyć studiów teologii. Potrzeba tylko i zwyczajnie przypomnieć sobie podstawowe prawdy wiary. Wystarczy nieraz otworzyć jakiś stary katechizm dla dzieci i młodzieży i przeczytać pouczenia. Przypomnieć sobie nauki naszych babć i dziadków. To może uregulować całe nasze życie.
Bóg nie od każdego żąda świadectwa krwi. Ale chcę by każdy wierny świadczył o Nim.
Jeśli w tym potwornym konglomeracie, jaki ma być Unia mamy głosić Chrystusa, to przez zwykłe chrześcijańskie życie. Przez to, że zobaczą nas bez rozwodów, ale za to z dziećmi, że się zdziwią, gdy przeżegnamy się przechodząc obok kościoła lub przed rozpoczęciem posiłku. Będziemy głosić, jeśli w piątki nie będziemy urządzać przyjęć i dyskotek, a na dodatek nie zjemy mięsa, jeśli zakażemy swoim dzieciom uczestnictwa w pogańskich zabawach, a gdy będzie kolejny film lub sztuka obrażająca Chrystusa - zbojkotujemy.
Będziemy świadczyć, gdy uszanujemy osoby starsze, gdy przestaniemy się kłaniać wszelkim dewiacjom i mówić o tolerancji dla inności. Gdy zaczniemy nazywać rzeczy po imieniu i nie będziemy się chować przed innymi ze swoją wiarą w obawie o utratę pracy lub wyśmianie przez otoczenie. I wiele jeszcze innych rzeczy i spraw, które były codziennością naszych dziadków, a obecnie nazywane są przeżytkami. Wreszcie, będziemy świadkami Chrystusa i będziemy głosić Ewangelię wtedy, gdy będziemy gotowi ponosić za to koszty. I wtedy, gdy przyjdzie na nas próba i wyjdziemy z niej zwycięsko, bo nie jesteśmy sami, a Chrystus zapewnił nas, że Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie.
Pięciu Braci Polskich i modlitwa:
Dlaczego zabito Pięciu Braci Polskich? Być może chodziły jakieś słuchy o posiadanym skarbie. Być może zazdroszczono im opieki króla. Ale w gruncie rzeczy zabito ich, bo byli ludźmi modlitwy. W ciszy lasu modlili się nieustannie. Tymi swoimi modlitwami przeszkadzali pogańskim bożkom i ich czcicielom. Należało ich usunąć, by nie wzywali opieki “nowego” Boga. Ich ofiara jednak nie poszła na daremnie. Na ziemiach polskich rozkwitło życie modlitewne. Szybko powstały klasztory, mnożyły się kościoły i kaplice. Krzyż wrósł w krajobraz i co ważniejsze w życie ludzi.
Czy w Polsce brakuje modlitwy? Na pewno nie. Gdyby brakowało, nie było by tak wściekłych szatańskich ataków. Czasy są jednak ekstremalne. By ratować Polskę należy modlić się wspólnie, należy ogarnąć Kraj jedną wielką modlitwą. Są dwie sprawy jakby zostawione trochę na bok. Pierwsza to Intronizacja Serca Jezusowego:
Nie wszystkim znane jest orędzie przekazane Służebnicy Bożej Rozalii Celakównej. Dlatego poświęcimy mu kilka słów.
Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, Rozalia otrzymała orędzie od Pana Jezusa, dotyczące Intronizacji Najświętszego Serca. Oto słowa samego Pana:
Za grzechy i zbrodnie (wymieniając zabójstwa i rozpustę), popełniane przez ludzkość na całym świecie, ześle Pan Bóg straszną karę. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację Najświętszego Serca Jezusa we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek...
Pamiętaj, dziecko, by sprawa tak bardzo ważna nie była przeoczona i nie poszła w zapomnienie... Intronizacja w Polsce musi być przeprowadzona.
Na pytanie Rozalii: Czy Polska się ostoi?
Chrystus odpowiedział:
Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu: jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje dziecko, nie ostoi się.
Oto ratunek dla Polski. Nie ma żadnych wątpliwości, że należy starać się wszelkimi siłami o doprowadzenie do Intronizacji. Jednak, podobnie, jak w sprawach głoszenia, które senso stricto należy do hierarchii, tak i Intronizacja Serca Jezusowego w Polsce jest zadaniem i przywilejem biskupów. My, zwykli wierni, możemy o to się dopominać. Ale nie tylko!
Jest bardzo wyraźne zadanie dla rodzin. Każda rodzina może i powinna doprowadzić do tego, by w niej królował Chrystus. Należy tylko sobie uświadomić, że nie jest to akt czczy. Jest to oficjalne i społeczne uznanie królewskiej władzy Serca Jezusowego nad rodziną chrześcijańską, uznanie potwierdzone, uzewnętrznione i utrwalone przez uroczyste akty duchowe i zewnętrzne.
Na marginesie można zaznaczyć, że jest przewidziane specjalne przygotowanie i rytuał dla rodziny, chcącej intronizować Serce Jezusa.
Otóż jeśli każda rodzina chrześcijańska uzna Chrystusa za swego Króla i uświadomi sobie jaka jest wartość i wielkość tego aktu, niechybnie dojdzie do uroczystej Intronizacji w Polsce i Polska się ostanie.
I druga sprawa, o której była mowa: Bogu należy dziękować, że w Polsce odmawia się różaniec. Odmawiają ludzie indywidualnie, są kółka różańcowe, odmawiaj dzieci i dorośli. Gdyby jednak wspólnie zacząć odmawiać różaniec w jednej intencji, gdyby zwołać Krucjatę Różańcową dla ratowania Polski przed zgubnym wpływem Unii, przed zalewem pogaństwa, przed wszystkimi zagrożeniami - niewątpliwie Polska będzie uratowana. Nie wątpię, że znajdą się biskupi, którzy poprą taką inicjatywę i ogłoszą Krucjatę w swoich diecezjach. Znajdą się przełożeni zakonni, którzy przyłączą się ze swoimi zgromadzeniami, wreszcie proboszczowie przyłączą się ze swoimi parafiami. A do tego czasu my musimy odmawiać różaniec i prosić hierarchię o zwołanie takiej Krucjaty.
Św. Stanisław Biskup i wierność Kościołowi:
Św. Stanisław jest jednym z głównych patronów Polski. Wiedzą o tym wszyscy. Mało kto jednak pamięta, że jest On patronem również ładu moralnego. Ład moralny wymaga, by dbać najpierw o dobro Kościoła, a potem słuchać królów. Nawet wtedy, gdy trzeba złożyć ofiarę życia.
Jak to przekłada się na obecne czasy? Otóż Unia jest tworem ponadpaństwowym, w którym brak wszelkiego ładu moralnego. Szerzy się aborcja, szykuje się wprowadzenie eutanazji na wielką skalę, nadaje się normy prawne dla związków homoseksualistów. To jest jakby tylko wierzchołek góry lodowej. Zmiany w myśleniu ludzi są zastraszające. Nastąpiła i wprowadza się cały czas zmiana pojęć. Jest to zjawisko wyjątkowo niebezpieczne, bo wprowadza się fałsz. A ojcem wszelkiego kłamstwa jest szatan.
Należy więc dbać o ład moralny. Wyjaśnić co jest białym, a co czarnym. Nie ustawać w pracy dla odnowienia moralnego Narodu. I nie uspokajać się, że u nas jeszcze “nie jest tak źle, jak na Zachodzie”.
Ład moralny wymaga poznania prawdziwej nauki Kościoła w tym zakresie. Niewątpliwie wymaga to wiele wysiłku i wiele pracy, ale nie wolno ustawać i upadać na duchu. Musimy wychować nowe pokolenie, pokolenie zdolne do ofiar. By to osiągnąć musimy pracować nad wychowaniem pokolenia, zdolnego do myślenia.
Do tego ostatniego zagadnienia warto powrócić w osobnych rozważaniach.