Rzecz o sumieniu
"Jakby mi ktoś pół roku temu powiedział, że będzie
katastrofa smoleńska, to nawet bym nie słuchała, takie bzdury.
Jakby
mi ktoś pół roku temu powiedział jakie będzie "śledztwo"
po katastrofie to bym się popukała w głowę.
Jakby
mi ktoś pół roku temu powiedział, że na krzyż pod Pałacem Prezydenckim szczać będą przywiezione nyskami
naćpane szmaty, bijąc, klnąc i plując na staruszki, a policja będzie nękała
modlących się ludzi, a media pokazywały jakieś pierdoły, albo wręcz zwoływały
te "pokojowe manifestacje na rzecz świeckiego państwa", to bym powiedziała,
że ma niezłą fantazję, wariat.
Czuję
się winna, że mnie nie ma przy krzyżu. Mam wrażenie jakby ta grupka
sprawiedliwych nieugiętych trzymała Bożą rękę, która powinna już Polsce
wymierzać sprawiedliwość.
I
co, ja mam teraz żyć "normalnie", śmiać się, iść na imprezę, zakupy z
koleżankami i udawać że to normalny kraj?
Tak
mi wygodnie, bezpiecznie w moim domu. Robię sobie herbatę i oglądam serial.
A
tam, w ulewie, opluwani, popychani, przeklinani stoją i modlą się prawdziwi
uczniowie Chrystusa.
Kim
jestem, chrześcijanką? Mądrującą w Internecie i na wygodnej kanapie o tym, że
trzeba być odważnym i poświęcać się dla wiary?
Hipokryzja.
Wygodnictwo. Grzech.
Czuję
się koszmarnie. "
Podpisano: młoda matka