Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

„Choćby sam diabeł siedział w tej Unii”

18 września 2002 r. ukazał się w „Gazecie Wyborczej” wywiad z ks. prof. Remigiuszem Sobańskim, profesorem prawa kanonicznego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W ramach tego wywiadu pojawiło się kilka bardzo interesujących wypowiedzi.

Tak więc ks. Sobański stwierdził np.: „Katolicy sprzeciwiający się integracji Polski z Europą uprawiają grę podwójnie szkodliwą - dla Polski, gdyż skazują ją na osamotnienie wraz z wszystkimi wynikającymi stąd stratami, i dla wiary, gdyż rezygnują z wpływu na Europę. Jest to postawa kapitulancka, niezależnie od stosowanej retoryki. Antyunijne postawy katolików uważam za wewnętrznie sprzeczne. Kto jest przekonany do swej wiary, nie powinien się bać, lecz iść do Europy jak na rozstaje dróg. Nie apostołuje się, siedząc w domu i izolując się od tych niedobrych.”

Zadziwiające. Gdzie ks. Sobański spotkał katolików sprzeciwiających się integracji Polski z Europą? Ja o takich nie słyszałem. Jest natomiast wielu katolików sprzeciwiających się integracji Polski z Unią Europejską i to przede wszystkim w takim jej kształcie jaki jest obecnie. Czyżby ks. Sobański zakładał, że nie ma innej możliwości integracji Polski z Europą jak tylko lewicowa i liberalna, w istocie pogańska Unia Traktatu z Maastricht? Sam przecież i to w tym samym wywiadzie mówi: „wychodzę z założenia, że żyjąc w Europie, każdy ma prawo do własnej wizji Europy. Może o niej mówić, domagać się jej realizacji”. Dla niego jednak, jak wynika to wyraźnie z całego wywiadu te różne wizje można próbować realizować tylko po wstąpieniu do UE i przyjęciu tym samym wszystkich obowiązujących tam zasad i praw.

Ks. Sobański w sposób wyraźny nie zgadza się z opiniami JE ks. bp Antoniego Dydycza, ordynariusza drohiczyńskiego i ks. prof. Andrzej Szostka, rektora KUL. Przypomnijmy, że bp Antoni Dydycz stwierdził w wypowiedzi dla „Naszego Dziennika”: „Co więcej, kiedy mówimy o Unii Europejskiej, to warto pamiętać o tym, co powiedział tydzień temu, na spotkaniu z rektorami wszystkich seminariów diecezjalnych i zakonnych w Polsce. Przypomniał, że nie można się spierać o to, czy Ojciec Święty jest za czy przeciw Unii Europejskiej, bo tej Unii, o której mówi Ojciec Święty, jeszcze nie ma. Tę Unię trzeba tworzyć. Dlatego każdy głos, który dotyczy Unii, powinien być brany szczerze pod uwagę. Głosy krytyczne są nieraz znacznie ważniejsze aniżeli głosy tzw. euroentuzjastów”. (ND 11.09.2002 r)

W jaki sposób bp Antoni Dydycz ocenia takie opinie jakie wyraża ks. Sobański? Oto jego ocena: „Sądzę, że tu trzeba wyjaśnić kilka spraw. Pierwsza to ta, iż nie po to walczyliśmy przez wiele lat, żeby teraz znowu zawsze wszystko jednomyślnie i jednogłośnie przyjmować, zwłaszcza w dziedzinie społecznej czy gospodarczej. Jeżeli przyjmujemy demokrację, jeżeli akceptujemy wolność, nie możemy się dziwić, że ktoś ma inne podejście i że to wyraża. I wtedy nie dyskutujemy z podejściem, ale z argumentami, jakie są przeciw. Wiemy, że niektórzy Polacy mogą mieć pewne zastrzeżenia i obawy. Mówią sobie tak: 40 lat temu mówiono nam o historycznej roli RWPG i głoszono, że nie ma alternatywy dla Polski, jak tylko przyjaźń ze Związkiem Sowieckim. I wielu w to uwierzyło. Nie mieli zresztą możliwości poznania innej strony, więc nie można ich za to oskarżać. Natomiast teraz ci sami, którzy wtedy to głosili, mówią teraz o Zachodzie”.

No właśnie ks. Sobański ma już swoje lata i w PRL-u był między innymi rektorem Akademii Teologii Katolickiej. Ówczesne jego kontakty służbowe z komunistami wywarły zapewne znaczne piętno na jego umysłowości.

Warto tu jeszcze dodać, że bardzo to oryginalna, stworzona zresztą chyba przez bpa Pieronka, koncepcja ewangelizacji, która zakłada, że ewangelizacja jest możliwa tylko wtedy gdy misjonarze zintegrują swoje państwo z państwem na terenie którego chcą prowadzić ewangelizację i to zintegrują w taki sposób, że będą podlegać prawu i dyrektywom tych, których chcą ewangelizować. Gdyby Kościół wdrożył taką koncepcję już dawno Watykan byłby integralna częścią np. Kamerunu.

W jaki sposób ks. Sobański wyobraża sobie funkcjonowanie społeczeństwa katolickiego w niekatolickiej Unii? Czy widzi jakieś zagrożenia?

Zdaniem Księdza Profesora zagrożeń nie ma żadnych, a katolicy powinni pójść na wszelkie ustępstwa bo Unia i tak jest „słuszna i dobra”.

I tak ks. Sobański mówi np.: „Za pańskim pytaniem czai się obawa, że otwarcie na Zachód spowoduje przenikanie do nas kultury zsekularyzowanej. Po pierwsze - moje doświadczenie każe mi wątpić, by różnice w stopniu sekularyzacji były rzeczywiście tak duże, jak zwykło się u nas przestawiać. Po wtóre - to zsekularyzowane otoczenie nie jest jako takie wrogie chrześcijaństwu, to raczej pusta forma, którą warto wypełnić treścią chrześcijańską. Wiemy przecież z historii, że może się to udać. Wiele zjawisk i zachowań, ongiś srodze ganionych, z czasem niepostrzeżenie harmonizowało z wiarą bez żadnego dla niej uszczerbku”.

Ręce opadają. Ks. Sobański który od już kilkudziesięciu lat bywa stale w wielu krajach Unii, w tym w Niemczech zakłada chyba, że te jego słowa będą czytać ludzie, którzy tam nie byli i o Zachodzie nie wiedzą praktycznie nic. Czyżby próbował nam wmówić, że Kościoły Niemiec czy np. Francji nie świecą pustkami, a liczba powołań kapłańskich nie zbliża się do zera?

Jego sugestia, że „zsekularyzowane otoczenie” Kościoła w Unii Europejskiej „nie jest jako takie wrogie chrześcijaństwu” przeczy oczywistym faktom, o których informacje docierają do Polski każdego praktycznie dnia.

Swojemu twierdzeniu , że unijna sekularyzacja to „pusta forma, którą warto wypełnić treścią chrześcijańską” sam przeczy mówiąc o tym, że Unia upiera się aby w jej konstytucji nie było invocatio Dei i o tym, że Parlament Europejski zalecił „aborcje na życzenie”.

Kreśląc swoją wizję katolickiej taktyki wobec Unii promuje, jak zresztą za czasów PRL-u, politykę ustępstw i zgody na fakty kreowane przez tych, którzy chcą zepchnąć Kościół i katolików poza margines życia wspólnotowego.

Między innymi mówi więc: „Nie ma, jak sądzę, katolika, który nie chciałby, by konstytucja europejska zaczynała się od invocatio Dei - bo chrześcijanin, cokolwiek czyni, czyni w imię Boże, pod warunkiem, że czyni dobro. Stąd pierwszorzędne znaczenie ma owo dobro, czyli treść ustaleń w owej konstytucji. (...) Są ważkie argumenty za umieszczeniem invocatio Dei na czele konstytucji Europy i należy do tego przekonywać. Gdyby jednak okazało się to bezskuteczne, nie dawałoby to podstaw do rezygnacji z uchwalenia konstytucji, o ile byłaby ona w swych dyspozycjach słuszna i dobra oraz rzeczywiście potrzebna”.

W podobnym duchu proponuje rozwiązanie wszelkich innych problemów. Można i należy, według niego, wszystko co niechrześcijańskie czy nawet antychrześcijańskie tak potraktować żeby było chrześcijańskie. W jaki sposób można tego dokonać? Oto przykład: „Kiedyś takim tematem była np. moda, dziś mamy problem z supermarketami otwartymi w niedziele. Pomijam problem społeczny, natomiast co do aspektu religijnego, to sądzę, że warto się zastanowić, czy toczące się w nich życie towarzyskie nie otwiera jakiejś duszpasterskiej szansy. Czy nie da się ukształtować takiego ich i w nich stylu, który nie kłóciłby się z charakterem niedzieli?”

Propozycja bardzo oryginalna i nowatorska. Niech katolicy spędzają niedziele w supermarketach pracując lub robiąc zakupy tylko aby robili to „po chrześcijańsku”.

Oto mamy wspaniały przykład tzw. katolivcyzmu liberalnego, który potępił w swoich dokumentach bł. Pius IX i o którym bł. Pelczar pisał w sposób następujący: „Katolicki liberalizm albo liberalny katolicyzm nie idzie tak daleko (jak sam liberalizm – dop. S. K.), żąda jednak kompromisu z duchem czasu, a odtrącając zasady liberalizmu godzi się na niektóre ich następstwa, mianowicie w kwestiach politycznych i społecznych; to znowu z przesadnej czci dla wolności domaga się zastosowania jej tam, gdzie ono jest niemożliwe lub szkodliwe. Tak np. we Włoszech liberalni katolicy nie pochwalali wprawdzie zaboru Rzymu, ale przyjmowali go jako fakt dokonany i doradzali pojednanie się z rządem włoskim. W Niemczech, ojczyźnie febronianizmu, pewna część duchownych szturmowała o zniesienie celibatu, oczyszczenie liturgii, wyswobodzenie nauki, i zbliżenie się do protestantyzmu. (...) We Francji, gdzie niechęć do Stolicy Apostolskiej zaszczepił nurtujący skrycie gallikanizm i jansenianizm, obóz liberalnych katolików głosił najpierw rozbrat Kościoła i państwa i zdemokratyzowanie Kościoła (...), następnie zaś domagał się zerwania z ultramontanizmem i uznania idei r. 1789 ( Rewolucji Francuskiej – dop. S. K.). Wobec tylu wrogów nawet ludzie dobrze myślący (...) zachwiali się na chwilę, a widząc srożącą się burzę, gotowi byli wyrzucić z okrętu Kościoła mniej cenne towary, byle uratować resztę. Inni, zbyt zakochani w nabytkach XIX wieku, nie pochwalali kierunku rzymskiego, jako zanadto wstecznego”.

W tym samym numerze „Gazety Wyborczej” można znaleźć materiał pt. „Kościół katolicki w procesie integracji europejskiej”. Dowiadujemy się z niego: „Od dawna mówię, że choćby sam diabeł siedział w tej Unii, to jest naszym obowiązkiem jako chrześcijan, żeby tam wejść - powiedział Gazecie bp Tadeusz Pieronek po zakończonej w sobotę w Krakowie konferencji Modernizacja i Wiara”.

Czy ks. Sobański nie reprezentuje w omawianym wywiadzie po prostu tej samej opinii co bp Pieronek? Czy taka opinia nie powoduje zachowań, których efektem jest postępowanie odwracające proporcję znanego przysłowia i powodujące, że świeczkę daje się diabłu, a Panu Bogu ogarek.