Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

Komu bije Puls?

Powstała nowa, reklamowana jako uniwersalna ale też, w podtekście, jakoś katolicka i prawicowa Telewizja Puls, telewizja, która ma być bez seksu i przemocy, która ma być familijna i przyjazna człowiekowi. Przed emisją oficjalnego programu w jej paśmie pokazywano zwiastuny, w ramach których wypowiadało się na jej temat pochlebnie kilka znanych osób, w tym biskupów.

Już po kilku dniach „gołym okiem” można było jednak zobaczyć, że telewizja ta nie jest ani katolicka ani prawicowa ani nawet uniwersalna, że seks i przemoc tak naprawdę do końca nie są z niej wyrugowane. Przy okazji okazało się też, że nie jest to telewizja, którą można by nazwać polską.

Nie miałem i nie mam czasu, by siedzieć godzinami przed telewizorem i oglądać program po programie tygodniami, by zgromadzić pełny materiał „dowodowy” ukazujący prawdziwe oblicze Pulsu. Przyznaję oglądałem tę telewizję wyrywkowo, od okazji do okazji tym bardziej, że żadna z jej propozycji mnie nie zauroczyła, zachwyciła czy choćby zainteresowała. Jednak już po kilku dniach obcowania z jej ofertą programową stwierdziłem, że to skandal i próbowałem dać temu publicznie wyraz.

Wtedy, z kolei, okazało się ponadto, że Puls to jakaś „święta krowa” i nie wolno jej tykać. Niektóre katolickie mass media powołane do tego, by służyć prawdzie, piętnować zło i fałsz i promować dobro wyraźnie nabrały tu wody w usta. Powód? Jest dla mnie niejasny. Być może zadecydowały tu jakieś „kościelne” i polityczne powiązania Pulsu. Być może krytykowanie go to ugodzenie w kogoś w kogo lepiej nie godzić, w kogo nie powinno się godzić. O ile wiemy coś o tych, którzy dają na tę telewizję pieniądze (np. Orlen) to nie wiemy (przynajmniej ja nie wiem) kto jest w niej rzeczywistym decydentem. Ludzie dobrze poinformowani przebąkują coś o „pampersach” i niektórych środowiskach katolickich. Fakt jednak, że nic tu jasno i wprost nie jest powiedziane może również niepokoić.

Jeśli miałbym stawiać jakąś tezę powiedziałbym, że wszystko wskazuje na to, że z telewizją Puls jest tak jak z AWS-em. Wielu mówi w ten sposób: „No to co z tego, że weszli w koalicję z UW, że nabijają sobie kabzy kosztem całego społeczeństwa, że wyprzedają obcym majątek narodowy, że o interes tych obcych często dbają bardziej niż o interes polski, że zmierzają przez wprowadzanie jej do Unii Europejskiej do demontażu państwa i ubezwłasnowolnienia narodu ale to przecież nasi, to prawica, Polacy, katolicy, lepsi od tych z UW czy SLD i trzeba ich popierać.”

Czy AWS to naprawdę „nasi”? Czy można akceptować „mniejsze zło”? Czy sytuacja w Polsce nie była lepsza pod koniec PRL-u gdy społeczeństwo wiedziało przynajmniej, że czerwoni to nie są nasi i że trzeba ich się pozbyć i budować prawdziwą Polskę, niepodległą Polskę, taką żeby była Polską, domem Polaków, w którym będziemy mogli realizować siebie, swój interes, swoje ambicje i marzenia, w którym polska kultura, polski katolicyzm będą fundamentem i źródłem narodowych zasad i wartości.? Czy teraz (od 1989 r.) nie mamy do czynienia z jakąś narodową tragedią, która polega, między innymi, na tym, że znaczna część polskiego społeczeństwa uważa, że to jest faktycznie polskie, niepodległe państwo, że elity polityczne są polskie i robią to, co powinno się robić? Czy nie jest tragedią, że kiedyś ktoś powie; „Polacy sami zgotowali sobie taki los, co potwierdza tezę, że w dalszym ciągu nie dorośli do posiadania swojego państwa” Czy Puls to są „nasi”? Czy to są tacy „nasi” jak AWS?

Czy tacy nasi nie są gorsi niż „oni”?

Kiedy śledzi się to, co prezentowane jest przez tę telewizję można faktycznie odnieść wrażenie, że jej program kształtuje środowisko nazywane niedawno lewą stroną AWS, a dawniej prawą stroną Unii Wolności, a teraz rozproszone po AWS-bis, i Platformie Obywatelskiej.

Ktoś broniąc Telewizji Puls powie: „No tak ale trzeba być przecież realistą. Puls bierze pieniądze od instytucji, które w znacznej mierze są państwowe i jak będzie zbyt polski, prawicowy i katolicki to nie przejdzie, a poza tym niedługo będzie rządzić SLD i gdyby się Puls zbyt wychylał to odetną go od „źródełka”. A poza tym ta telewizja aby przeżyć musi mieć reklamy. Wiadomo, że wielcy reklamodawcy nie będą chcieli (a nawet mogli) finansować czegoś, co wyraźnie służy Polsce i Kościołowi. Lepiej mieć mało niż nic.”

Czy jednak, w istocie, jest w Pulsie to jakieś „mało”. Dziennik Pulsu jest na pewno lepszy (bardziej „nasz”) niż dzienniki innych stacji telewizyjnych. Pojawiają się też w nim, niekiedy, jakieś niezłe, z naszego punktu widzenia, programy. Czy to jednak wystarczy? Czy nie przypomina to trochę działania sekty, która by zniewolić ludzi, wcisnąć im swój „kit” prowadzi działalność charytatywną lub nawet, w początkach, mówi o tym, że jest chrześcijańska?

Można by zrobić taką nie wadzącą (prawie) nikomu telewizję familijną gdzie pokazywało by się dobre filmy bez seksu i przemocy za to z jakimś pozytywnym zbliżonym do katolickiego (do zaakceptowania przez katolików) przesłaniem. Można by robić programy promujące rodzinę, zapraszać wielodzietne rodziny, by dawały świadectwo, prezentować i promować polską (nie polskojęzyczną) kulturę, dawać (choćby drobne) akcenty patriotyczne, lansować nowych ludzi nie związanych ani z SLD ani UW ludzi o faktycznie polskich, katolickich, prawicowych, narodowych poglądach – po prostu Polaków. Tacy ludzie mogliby też prowadzić programy wciąż dając świadectwo swoim poglądom i wartościom. Można by robić programy prezentujące i promujące w popularny sposób katolicyzm (nie katolewicę i nie tzw. katolicyzm liberalny), jego teologię, naukę Kościoła, Doktorów Kościoła i świętych, wielkie (i mniejsze) postaci katolicyzmu (przede wszystkim polskiego). Można by (ostrożnie) rozmawiać w tej telewizji o życiu, Polsce i świecie w taki sposób w jaki rozmawiają ludzie, dla których prawda, dobro, honor i Ojczyzna, polskość i wiara są wyznacznikami myślenia i działania.

Można by zapraszać tych prawicowych polityków i tych polskich działaczy społecznych, kulturalnych, religijnych, których żadna telewizja nie chce zaprosić, których wszystkie pozostałe wielkie mass media chcą skazać na śmierć medialną.

Czy takie minimum jest w Telewizji Puls? NIE MA.

Roi się tam za to (wśród gospodarzy i gości) od tych, których ceni i hołubi Unia Wolności czy nawet SLD. Wciąż pojawiają się posłowie tych ugrupowań i występują w roli politycznych ekspertów i (w domyśle) moralnych autorytetów. Wygłaszane przez nich poglądy i opinie pozostawiane są, najczęściej, przez dziennikarzy Pulsu bez żadnego komentarza tak że niewyrobiony telewidz ( a takich jest dużo) mógłby odnieść wrażenie, że to jest właśnie to, że tak powinien myśleć albo przynajmniej, że jest to jakiś zespół poglądów i sposób myślenia „normalny”, jakoś do zaakceptowania.

Pierwszym filmem jaki pokazano w Pulsie był słynny „hit” kinowy pt. „Głębia”, w którym, nie powiem, krew momentami sikała po ścianach, a sceny tzw. „mordobicia” były szczególnie drastyczne. Potem zaczęto pokazywać ograne i „sprawdzone” seriale. I tak w Poniedziałek Wielkanocny zaczęto emitować pokazywany już w wielu stacjach telewizyjnych serial „Ali Alo”. Serial ten jest przesycony wulgarnym erotyzmem. Przedmiotem kpiny jest w nim starość. Ludzie wiekowi przedstawieni są w nim tylko jako zdziecinniali idioci. Akcja serialu toczy się pod hitlerowska okupacją. Oficerowie niemieccy ( w tym jeden homoseksualista) przedstawieni są w nim jako sympatyczni bardzo ludzcy i nieszkodliwi osobnicy. Gestapowca z serialu wszyscy jego bohaterowie się boją ale u widza wywołuje on tylko uśmiech albo i nawet sympatię. Młodzi ludzie, którzy wyrabiają sobie dziś pogląd na temat II wojny światowej na podstawie tego, co widzą w telewizji mogliby dojść do wniosku, że to nie było takie straszne jak starsi próbują to im „wmówić”. To wszystko jednak to nic w porównaniu z jednym z najbardziej „uciesznych” motywów serialu, który pojawia się chyba w każdym jego odcinku.

Jest to motyw kradzionego wciąż, znikającego i pojawiającego się na nowo obrazu ....”upadłej Madonny z wielkim cycem”. Mamy tu więc do czynienia w sposób wyraźny z bluźnierstwem i to wymierzonym w Matkę Bożą. Ma to miejsce, na dodatek, w kraju, którego jest Ona przecież Królową.

Powinniśmy sobie tu jeszcze uświadomić, że Telewizja Puls jest związana z franciszkanami i ma finansować ich satelitarny, religijny, maryjny kanał telewizyjny – Telewizję Niepokalanów. Gdy oglądamy program Pulsu w lewym, górnym rogu telewizora widzimy logo Telewizji Niepokalanów – „TN” bo Puls nadaje na pasmach tej telewizji. Przypomnijmy, że nazwa Niepokalanów jest od imienia Niepokalanej, jest związana z wielką katolicka ideą św. Maksymiliana Ojca Kolbe. Jakby się zachował gdyby dowiedział się, że dzięki założonego przez niego Niepokalanowi, który miał służyć Matce Bożej i prowadzić do tego, by jej imię było wypowiadane w Polsce z czcią i miłością idzie w całą Polskę i jest w kółko powtarzane i wbijane do polskich, również młodych i również dziecięcych, głów hasło „upadła Madonna z wielkim cycem”.

Jakie są główne postaci tej nowej stacji? To więc po pierwsze niejaki Ogiński produkujący się dotąd w swego rodzaju dźwiękowej „Gazecie Wyborczej” jaką jest radio TOK FM i używający tam najbardziej niecenzuralnych i wulgarnych słów jakie funkcjonują w języku polskim, między innymi określający też ludzi z Jedwabnego jako „bydło, normalne ludzkie bydło”. W jednym ze swoich wystąpień w Pulsie do będącego gościem programu księdza mówił cały czas „proszę pana”. Stały codzienny program maja też w Pulsie Mann i Materna, dowcipni, profesjonalni ludzie telewizji ale reprezentujący w sposób słabo skrywany opcję tzw. „udecką” i reprezentujący tzw. hollywoodzki styl życia (dobre małżeństwo to krótkie i piąte małżeństwo). Do jednego ze swoich programów zaprosili panią psycholog, która nie tylko broniła tzw. pokemonów ale również twierdziła, że dzieci, które się nimi bawią lepiej się rozwijają psychicznie i umysłowo. Mann i Materna stawiali przez całą rozmowę te (niektóre) zarzuty wobec pokemonów jakie stawiają psycholodzy i pedagodzy ale na koniec dali się przekonać gościowi i oświadczyli, że swoim dzieciom będą dawali pokemony do zabawy. Dla niezorientowanych pokemony to zabawki wciągające dzieci w sferę New Age i budzące agresję, zabronione z tego drugiego powodu w wielu polskich szkołach.

Codziennie gości przyjmuje w salonach Pulsu Krzystof Skowroński surowo traktujący tam posła Kamińskiego jako inicjatora Komitetu Obrony Dobrego Imienia Jedwabna i łagodny dla goszczącego w tej telewizji już w pierwszych dniach posła SLD.

Telewizja Puls ma też swoje programy tzw. katolickie. Jeden z nich był programem teoretycznie o Wielkim Poście. Poświęcono go przede wszystkim udowodnieniu, że głodówka ma cudowne właściwości lecznicze i dlatego warto pościć. Była to ewidentnie próba sprowadzenia chrześcijaństwa tylko do swego rodzaju terapii. Stały program katolicki pt. „Czarno-biały” prowadzi tam również osoba duchowna. Wbrew tytułowi nie dzieli się tam świata na dobre i złe tylko wszystko dokładnie rozmywa i rozmydla. I tak gościem pewnego wieczoru była znana feministka, która „dawała świadectwo” mówiąc o swoim umiłowaniu wierności małżeńskiej. Gdy już dała to „świadectwo” dodała na koniec, że była wierna wszystkim swoim mężom, z którymi musiała brać rozwody bo to „nie było to”. To oryginalne rozumienie wierności (wierność jest wtedy gdy przechodzi się z łóżka do łóżka i śpiąc z jednym „partnerem” nie śpi się w tym samym czasie z drugim „partnerem”) nie zostało skomentowane przez prowadzącego księdza. Wyraził on (delikatnie) swój sprzeciw w słowach mniej więcej takich: „A ja się z tym nie zgadzam” gdy „miłośniczka wierności” stwierdziła, że ślub katolicki nic nie daje i nie warto go brać, bo gdyby go wzięła z pierwszym mężem to i tak nic by to nie dało, a teraz z którymś tam z kolei żyje się jej dobrze bez tego ślubu. Protest księdza był słaby (jakby ze „służbowego obowiązku”) i nie poparty żadnym uzasadnieniem.

W telewizja Puls wciąż w różnych, często w najmniej spodziewanych momentach, sączy się pewien trujący jad, ten sam jad co w Polsacie czy TVN czy choćby w telewizji publicznej. W telewizji Puls ten jad jest często jednak bardziej „śmiertelny”, sprytniej dawkowany, ładniej i bardziej zwodniczo zapakowany, ukryty, a tym samym niejednokrotnie skuteczniejszy. Jeden przykład. 30 maja br. gościem programu była Angelika Korszyńska z katolickiego zespołu „Tymoteusz” („2TM2,3”), z którego, między innymi, powstała „Arka” - najpopularniejszy dziś zespół katolicki. W trakcie programu opowiadała ona o prześladowaniu wiary w ZSRR (pochodzi z Ukrainy, w jej żyłach płynie, między innymi krew węgierska), o tym jak została katoliczką, o miłości do swoich dzieci ( w tym do syna, który się nie narodził, a o którym wie, że jest synem bo dowiedziała się o tym z lektury Pisma Świętego; ksiądz tego nie skomentował, a więc uznał, że to „normalna” dla katolika, i bezpieczna, droga pozyskiwania różnego typu informacji), o tym, że bardziej należy cenić rodzinę niż pieniądze niż karierę. W pewnym momencie powiedziała, cytuję (nagrałem to na video): ”Przecież ja jestem Węgierką. Bardzo mi zależało na tym, by dzieci mówiły po węgiersku. Też chciałam, by mówiły po ukraińsku. Jak mam wychowywać te dzieci, że kim one będą w przyszłości. Przecież nie mogą być tylko Polakami. Przecież w moich żyłach jest też krew inna i tak bardzo to przeżywałam. Teraz to już zupełnie inaczej myślę bo wierzę w to, że jedna ojczyzna prawdziwa jest jednak w niebie, że to jest tak naprawdę nieważne w jakim języku mówią. Najważniejsze żeby mówiły w języku miłości.”

Ksiądz nie skomentował w ogóle tej wypowiedzi tak jakby się z nią całkowicie zgodził. Czyż nie jest to swego rodzaju kosmopolityzm, do którego dorobiono uzasadnienie chrześcijańskie? Czyż nie jest to doktryna głosząca, że prawdziwy katolik nie ceni swojej Ojczyzny, nie kocha swego narodu, nie jest patriotą bo jest „obywatelem nieba”, a więc może i powinien zrezygnować z tożsamości narodowej? Czy takie poglądy można w Polsce pozostawić bez komentarza, a tym bardziej lansować?

Optymizm budzić tu mogą więc tylko ujawnione przez „Gazetę Wyborczą” fakty, że Puls ma pieniędzy tylko na półtora roku i bardzo kiepską oglądalność.

Tym, którzy mówią, że coś należy zapisać Pulsowi na plus powiedzmy: „Tak, ale tylko w takiej perspektywie w jakiej mówi się GSM Plus albo Radio Plus”.

Na koniec postawmy ważne tu chyba pytanie: komu bije puls tej telewizji jeśli nie bije on dla Polaków, prawicy i polskich katolików?