Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

Prymas chowa głowę w piasek

W „Życzeniach na Boże Narodzenie” wygłoszonych za pośrednictwem telewizji polskiej w dniu 24 grudnia 2002 r. Prymasa Polski powiedział:

Głównym wydarzeniem budzącym teraz emocje jest wejście do Unii Europejskiej. Ta sprawa rzutuje na nasze zachowanie, wzbudza emocje i nawet wdziera się do naszych modlitw. U jednych przyszłość w integrującej się Europie budzi nadzieje, u innych wywołuje lęk i sprzeciw. Może to zakłócać spokój płynący ze stajenki. Dlatego też chciałbym pobudzić do refleksji nad pytaniem: jak my patrzymy na wydarzenia bieżące w świetle prawdy o Opatrzności Bożej? Czy możemy poddać się lękom, jeżeli wierzymy, że Bóg - jako najwyższa Mądrość i miłosierny - czyni wszystko dla udoskonalania naszej godności ludzkiej? On daje siły do naprawiania błędów; przecież prowadzi nas do zbawienia! Idziemy w przyszłość z wiarą, że Bóg będzie oświetlał drogę. Idziemy ze sztandarami, na których mamy wypisane hasło „Bóg, honor, ojczyzna”. Z takim hasłem wchodzimy w nowe dzieje Europy. Gorąco życzę wszystkim rodakom, aby to hasło było nie tylko na sztandarze, ale i w praktyce życia. (...) Bracia i Siostry, nie uciekniemy z Europy, a jeżeli mamy ściślej wejść w jej struktury, wejdźmy z Bogiem i ojczyzną, i koniecznie z honorem.

Do czego to już doszło. Prymas Polski w ramach swojego orędzia na Boże Narodzenie uprawia prounijną propagandę. Mówi nie bójcie się Unii Europejskiej. „Nie bójcie się” – to znaczy: „Głosujcie w referendum za wejściem Polski do UE” Co to ma wspólnego z Bożym Narodzeniem? Co to ma wspólnego z posłannictwem Kościoła? Co ma piernik do wiatraka?

Dlaczego nie mamy się bać UE? Bo, mówi Prymas, „Bóg nas ochroni”.

Gdyby Prymas żył pod koniec XVIII w. powiedziałby zapewne: „Nie bójcie się rozbiorów. Podpiszcie traktat rozbiorowy. Nie ma się czego bać. Bóg nas obroni”.

Trochę przypomina to sytuację jak w tym starym żydowskim dowcipie, gdzie Żyd prosił wciąż w modlitwie Boga o to, by dał mu wygrać w totolotka. Wreszcie zniecierpliwiony Bóg powiedział do tego Żyda: „Dobrze Aron, ale ty wypełnij kupon”.

Mamy iść sami jak te barany, dobrowolnie, na rzeź, a....Bóg nas obroni. Doskonała recepta. Cóż za wspaniały pomysł.

Ja wierzę, że Bóg nas obroni, ale tylko wtedy, gdy jak ten Żyd z anegdoty, wypełnimy kupon, zaczniemy działać w obronie Polski i Kościoła.

Prymas mówi: Idziemy ze sztandarami, na których mamy wypisane hasło „Bóg, honor, ojczyzna”.

Kto idzie z tymi sztandarami?

Ci, co rozkradają Polskę?
Ci, co przygotowali nowe traktaty rozbiorowe i sprzedali ją obcym za judaszową garść srebra?
Ci, co robią wszystko, by Polaków maksymalnie ogłupić i zdemoralizować?
Ci, co takich ludzi popierają?
Ci, co na to wszystko, poprzez bicie piany i mydlenie oczu, poprzez milczenie i bierność, wyrażają zgodę?

Musimy iść pod tymi sztandarami, na których wypisane jest „Bóg, honor i Ojczyzna”. Powinniśmy zrobić wszystko, by pod nimi iść? Ale czy teraz wielu Polaków ich nie porzuciło? Czy nie nurzają ich w błocie?

Prymas mówi: „Nie uciekniemy z Europy.” A co teraz robimy jako państwo? Uciekamy z Europy. Dokąd? Do pogańskiej, chamskiej, amoralnej, czczącej tylko złotego cielca i traktującej człowieka tak jakby sam był bożkiem, lewackiej Unii Europejskiej. Europa to nie tylko szmat ziemi. Ona nie jest tym, co jest wyznaczone przez jakieś widzimisię jakiegoś współczesnego barbarzyńcy, który zamieszkuje tę ziemię. Ona jest czymś duchowym, kulturowym, cywilizacyjnym, czymś, co wyrasta z chrześcijaństwa i wciąż się do niego odwołuje funkcjonując w jego ramach.

W takiej, tej prawdziwej, tej jedynej Europie jesteśmy wtedy, gdy w myślach i w działaniach zachowujemy wierność tej tradycji, która stanowi serce i duszę Europy.

Na Zachodzie jest dzisiaj współczesny Babilon, który nas mami, kusi, oplata swoimi mackami. Jeśli zdrajcy wepchną nas w jego ramiona tak dalece, że nasze państwo wtopi się w jego struktury musimy wejść do niego z tymi sztandarami, ba który jest napisane „Bóg, Honor i Ojczyzna”. Musimy zrobić wszystko, by zniszczyć ten nowy Babilon, by od niego się uwolnić, by odbudować z gruzów prawdziwą Europę, Europę, w której Bóg, Honor i Ojczyzna wyznaczają myślenie, działania i życie.

W „Życzeniach na Boże Narodzenie i Nowy Rok 2003” Prymas Polski powiedział:

Rozpoczynając budowę świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie, pragniemy przypomnieć sobie Boga, który im bardziej darzy nas wolnością - tym bardziej nad nami czuwa. Bóg wspomagał nas na drogach do odzyskania utraconej wolności. Po długich latach odzyskaliśmy wolność walką, kulturą, modlitwą i pracą oraz cierpieniem. Teraz przyszedł czas, aby trwając w wolności, pracować nad zdobywaniem owoców. Te treści może przybliżyć następujący wiersz:

Oręż, nauka, życie, modły
Do wolności Polskę wiodły.
Teraz pokój, prawo, wiara
Troskliwego Boga miara.

To prawda. Bóg obdarzył nas wolnością. Co jednak, jako społeczeństwo, z nią zrobiliśmy?

Rozmieniliśmy ją na drobne srebrniki. Kierowani egoizmem zaczęliśmy się jej pozbywać w imię „świętego” spokoju i pełnych brzuchów, z zagubienia, bezmyślności i głupoty.

Czy tę sytuacje, która obecnie ma miejsce w Polsce można scharakteryzować w ten sposób:

Teraz pokój, prawo, wiara

Troskliwego Boga miara.

Cóż to dziś za pokój?
Czy nie jest to ten typ pokoju jaki tworzy okupacja, niewola?
Cóż to za prawo?

Czyż nie jest to prawo bez Boga i przeciwko Bogu, prawo, w ramach którego człowiek uzurpuje sobie pozycje pana życia i śmierci, miary wszechrzeczy?

Cóż to dzisiaj za wiara? W co? W złotego cielca? W demokrację? W siebie?

To nie jest ”troskliwego Boga miara”. To jest miara Księcia Tego Świata.

Pod koniec 2002 r. Prymas Polski udzielił wywiadu Monice Olejnik dla Radia ZET (z wywiadem tym można się zapoznać na internetowej stronie Radia ZET).

W wywiadzie tym podejmując wątek UE Prymas mówi:

I to, co się mówi o Invocatio Dei, jest dotknięciem jakiegoś wielkiego tematu. Ja sam nie jestem takim entuzjastą, żeby za wszelką cenę było Invocatio Dei, bo „nie będziesz wzywał Pana Boga twego nadaremno” to jest przykazanie.

To jest dopiero majstersztyk. Nowa, bardzo oryginalna, interpretacja.

Czy określanie w konstytucji Boga jako kogoś najważniejszego w życiu ludzkim można uznać za „wzywanie Pana Boga nadaremno”?

Z jakich jeszcze tekstów mamy usunąć słowo „Bóg”, by móc z ręką na sercu powiedzieć: „Nie wzywałem Pana Boga nadaremno”?

W tym samym wywiadzie Prymas stwierdza:

Stąd też uważam, że nasza obecność, czyli obecność Kościoła i myśli związanych z wiarą, jest potrzebna w tym procesie (integracji – dop. S. K.), który jest procesem poprawnym, bo to jest zbliżanie się państwa do państwa.

No tak po rozbiorach bardzo zbliżyliśmy się do Rosji, Prus i Austrii.

Monika Olejnik porusza problem klauzuli chroniącej życie nienarodzonych i przestrzeganie podstawowych norm chrześcijańskich, klauzuli, którą wywalczyła sobie Irlandia i Malta. Oto komentarz Prymasa:

To powoływanie się na Irlandię czy na Maltę... Ja nie wiem, czy w ogóle Unia Europejska ma prawo do stanowienia o tym, żebyśmy żądali klauzuli. To jest wejście wielu narodów we wspólnotę, i potrzeba, by była respektowana tożsamość. Jeżeli tożsamość jest respektowana, to klauzula jest jakimś uznaniem nadrzędności, która nie ma fundamentu. (...) Nie widzę jednak poprawności takiej klauzuli ze względu na przywłaszczenie sobie prawa jakiejś nadrzędności ze strony istniejącej faktycznie Unii.

Czyżby Ksiądz Prymas dotąd jeszcze nie nabył podstawowej wiedzy o kompetencjach UE? Czy nie wie, że prawo unijne stanowi, iż jest nadrzędne w stosunku do prawa państw członkowskich? Dlaczego Irlandia i Malta wywalczyły klauzulę? Czy Prymas sugeruje, że te państwa poprzez tę klauzulę będą zależne prawnie od Unii, a Polska przez to, że jej nie będzie posiadać będzie niezależna?

Prymas w sprawie UE chowa wyraźnie głowę w piasek choć może nie do końca, bo w sposób wyraźny pochwala i akceptuje, z pewnymi drobnymi zastrzeżeniami, tak UE jak i integrację Polski z jej strukturami.

W wywiadzie udzielonym przez niego KAI 2.01.2003 r. pada następujące pytanie:

Księże Prymasie, czy Polska w Unii Europejskiej straci duszę? Inaczej mówiąc: czy i na ile uzasadnione wydają się Księdzu Prymasowi obawy wyrażane przez część katolików w Polsce, że wchodząc do Unii skazujemy Polskę na utratę wiary i chrześcijańskiej tożsamości?

Oto najważniejsze fragmenty odpowiedzi Prymasa:

W Unii Europejskiej nie ma prześladowania wiary. (...)Wchodząc do Unii powinniśmy pamiętać o postawie ewangelizacyjnej. Najlepiej ewangelizuje się dzieląc się wartościami z innymi.

Prymas nie obawia się też SLD:

Rzeczywiście, do UE wprowadzają nas w przewadze dawni "towarzysze". Patrzę na to z dobrotliwym pobłażaniem, a nawet z nadzieją. Pokolenie ludzi obecnej lewicy miało możność lepszego kształcenia się niż ludzie prawicy. Mieli też spryt i łatwo przeszli z kolektywizmu na system wolnego rynku. Człowiek więc może się zmieniać, dojrzewać. Wielu ludzi lewicy to także ci, którzy autentycznie odzyskali wiarę.

Czy wszystko w dzisiejszej rzeczywistości podoba się Prymasowi? Czy niczego się nie lęka?

Otóż nie. W Radio ZET gdy Monika Olejnik zadaje następujące pytanie -

A co jest złego w Radiu Maryja? Prymas stwierdza:

To jest, bym powiedział to, że radio ma jakby bardzo samodzielną i pod hasłem katolickim swoją linię postępowania.

W wywiadzie udzielonym w styczniu 2003 r. KAI mówi zaś:

Wiemy, że Radio Maryja ma kilka milionów słuchaczy, z których część bardzo emocjonalnie podąża za ideą kierownictwa Radia. Tam, gdzie są emocje, tam może rodzić się dobro, ale także poczucie zagrożenia. Boję się takich uproszczeń, jak to np., że kto krytykuje o. Dyrektora, jest wrogiem Kościoła. Słuchaczom Radia Maryja życzę, aby nie szerzyli lęków i poczucia zagrożenia, ale aby przypomnieli sobie słowa Chrystusa, o głoszeniu Dobrej Nowiny całemu stworzeniu.

W jaki sposób należy głosić Dobrą Nowinę całemu stworzeniu? Przypomnijmy, że Ksiądz Prymas mówi: Najlepiej ewangelizuje się dzieląc się wartościami z innymi.

Jak to zrobić?

W tej mierze poucza nas już cały Episkopat w liście pasterskim pt. „Dialog warunkiem pokoju” wydanym na święto Trzech Króli 2003 r.:

Wiele sporów i walk pomiędzy ludźmi wynika bowiem z braku wzajemnej znajomości, który rodzi uprzedzenia i lęk. Kto pragnie żyć w pokoju, ten będzie dążył do poznania prawdy o sobie i drugim człowieku. W dialogu chodzi zatem o wzajemne poznanie się, wzbogacenie się na drodze obdarowania, współpracę z innymi i wspólne poszukiwanie prawdy, tworzenie dobra i piękna w duchu pokoju, o uczenie się także od innych, korzystanie z ich przemyśleń i osiągnięć. W nim przedstawiamy nasze bogactwa - w tym to największe, jakim jest Jezus Chrystus; ale ich nie narzucamy. Nikogo nie zmuszamy do ich przyjęcia, szanując godność i wolność drugiego człowieka. (...) Ostra konkurencja niszczy solidarność, coraz trudniej o czas na wyciszenie i kontemplację. Postawa dialogu przeciwstawia się temu. Ona zbliża nas do wszystkich ludzi, dlatego - jako katolicy - jesteśmy gotowi na przyjazne spotkanie wyznawców Chrystusa należących do innych Kościołów i wspólnot religijnych, oraz ludzi niewierzących. Nie bójmy się tych spotkań. Każdy chrześcijanin ma swoje doświadczenia religijne i może się nimi dzielić z innymi. W kontekście nacisku, by żyć jakby Boga nie było, lub nawet stawać na miejscu Boga, wspólny wysiłek dialogu chrześcijan, wyznawców religii mojżeszowej, muzułmanów i wyznawców innych religii będzie skuteczniejszym świadectwem o Bogu. Gdy jako katolicy rozwijamy współpracę z innymi ludźmi, których dotknęły biedy czy nieszczęścia, wówczas czynem dajemy świadectwo naszej wierze, a zarazem przybliżamy ich do Chrystusa. Nasza Ojczyzna słusznie chlubi się tradycją tolerancji. Wolna Polska jest znowu krajem otwartym dla wszystkich. W duchu wspaniałego dziedzictwa Rzeczypospolitej uczyńmy i dzisiaj naszą Ojczyznę bezpiecznym domem dla ludzi różnych kultur, wyznań i narodowości.

Jeszcze kilka lat temu kilku biskupów euroentuzjastów mówiło nam o tym, że jak wejdziemy do UE to będziemy ewangelizować ludzi Zachodu. Teraz Episkopat mówi nam o tym, że mamy „szanować ich godność i wolność”, „wspólnie z nimi poszukiwać prawdy”, „korzystać z ich przemyśleń i osiągnięć”, ugościć ich w Polsce (gdy zajmą nasza ziemie i nasze domy?) oraz prowadzić z nimi dialog.

Czyżby już nie tylko Prymas chował głowę w piasek? Czyżby to było zaraźliwe?

Musimy podjąć ewangelizację Polski i Europy. To zaś oznacza, że mamy głosić Ewangelię wszystkim, którzy ją zamieszkują, ukazać im miłość jaką darzy ich Bóg, przekonać ich, że zbawienie jest możliwe tylko przez Chrystusa, na drodze, którą jest ustanowiony przez Niego, jedyny dysponujący wszelkimi środkami potrzebnymi do zbawienia Kościół katolicki.

W cytowanym dokumencie Episkopatu czytamy również: Mędrcy ze Wschodu opuścili swoje miejsce zamieszkania. Rozpoczęli daleką, długotrwałą i mozolną drogę, prowadzeni światłem owej gwiazdy, ciekawi poznania Prawdy, odnaleźli w końcu Chrystusa i złożyli mu hołd. Była w nich owa gotowość na szczere spotkanie z Kimś, kogo nie znali. Dzisiaj ich postawę nazwalibyśmy postawą otwartości i dialogu .W Jerozolimie Mędrcy podjęli rozmowę z Herodem, ale jej nie kontynuowali, ponieważ nie był on człowiekiem dobrej woli, kierującym się czystymi intencjami. Z tego powodu inną drogą udali się do ojczyzny (Mt 2,12).

Bardzo to ciekawe ujęcie. Mam nadzieję, że dzisiejsi zachodni Mędrcy okażą postawę tak rozumianej otwartości oraz dialogu i będą chcieli poznać Chrystusa i gdy Go poznają upadną przed Nim na kolana. Nie bardzo tylko rozumiem, w takim kontekście, na czym ma polegać nasza katolicka postawa otwartości i dialogu. Na jaką „prawdę” oprócz Chrystusowej mamy być otwarci? Przed kim, poza Chrystusem, mamy upaść na kolana? I wreszcie. Kto dziś jest Herodem? Wychodzi mi, jakby nie ujmować tego zagadnienia, że dziś Europa zamieszkała jest przez miliony „Herodów”, że to ci „Herodowie” utworzyli Unię Europejską. Są to więc ludzie, których prawda i Chrystus nie interesują, dla których postawa dialogu jest czymś niezrozumiałym. Sądzę jednak, że należy wprost ewangelizować tak „Mędrców” jak i „Herodów” i doprowadzić do tego, by uznali Chrystusa i upadli przed Nim na kolana. Nie można ich ranić i obrażać. Nie można też jednak ich wychwalać, „głaskać”, traktować zbyt poważnie, bo to może tylko umocnić ich w błędzie.

Te moje ostatnie lektury, które stały się przedmiotem analizy w niniejszym materiale doprowadzają mnie do wniosku, że my słuchacze Radia Maryja musimy, realizując zalecenie Prymasa, podjąć się dzieła głoszenia Dobrej Nowiny całemu stworzeniu, a więc również tym wszystkim braciom w wierze, którzy przestali już rozumieć na czym, w istocie, to głoszenie polega i do czego ma doprowadzić.