Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski
PiS przebił Prymasa - judasze zdejmują maski?


Na Kongresie Prawa i Sprawiedliwości ustalono, że formacja ta wezwie rząd do negocjacji z UE w sprawie klauzuli do traktatu akcesyjnego dotyczącej aborcji (o taką klauzulę Polska może ubiegać się jeszcze do połowy kwietnia). To dobra wiadomość. PiS okazał się tu być bardziej papieski niż sam...Prymas, który o klauzulę nie zabiegał, a nawet ją bagatelizował w omówionym na naszej stronie wywiadzie dla Radia ZET. Pytanie: czy ten fakt dobrze świadczy o PiS-ie czy źle o Prymasie?
Obok dobrej wiadomości jest tu również zła wiadomość. PiS wezwał Polaków do powiedzenia „tak" w referendum dotyczącym wejścia Polski do UE. Nie wszyscy członkowie PiS byli za („tylko" ponad dwustu). Przeciwko było trochę ponad dwudziestu delegatów, między innymi, Marek Jurek i Artur Zawisza. Byłem bardzo zdziwiony ich pojawieniem się na listach kandydatów PiS do sejmu. Będę jeszcze bardziej zdziwiony gdy pozostaną w szeregach PiS-u.
Motywacja PiS-u „za" jest pokrętna. Na Kongresie oświadczono, że warunki na jakich Polska ma wejść do UE są bardzo niedobre, ale sama idea jest dobra. Trzeba więc wejść, a potem te warunki poprawiać. Jakby nie można było przyjąć takiego stanowiska: głosujemy przeciwko doprowadzając w ten sposób do odrzucenia traktatu, renegocjujemy go i głosujemy za w następnym referendum Ani słowa tu również, choćby, o kwestii suwerenności Polski, tożsamości narodowej nie mówiąc już o sprawach fundamentalnych z ekonomicznego punktu widzenia.
I tu pytanie fundamentalne: Czy większość delegatów Prawa i Sprawiedliwości nie ma świadomości, że właśnie dokonuje się kolejny rozbiór Polski?
Kaczyńscy zawsze sugerowali, że są chrześcijańskimi demokratami. Tak było w PC. Tak sugeruje się dzisiaj. Zawsze zadawałem sobie pytanie o jaką postać chadecji tu chodzi. Dziś wiem, że Prawo i Sprawiedliwość zbliża się błyskawicznie do „nowoczesnej", „postępowej", „europejskiej" chadecji, takiej jaka rządziła przez lata w Niemczech i jaka wciąż obecna jest na scenie politycznej Włoch. Taka chadecja niewiele ma wspólnego tak z chrześcijaństwem jak i z demokracją. To raczej lewicująca skrycie oligarchiczna organizacja interesów odwołująca się do prawicowego elektoratu i z tego powodu akcentująca pewne elementy temu elektoratowi bliskie. Można tu jeszcze postawić pytanie; na ile PiS jest w ogóle prawicowy (podobne pytanie o jego polskość wydaje się być już bezzasadne)? Na to pytanie można odpowiedzieć tak: jest prawicowe w takim stopniu w jakim prawicowy jest George Bush i jego partia. Można by to określić tak: łyżka dziegciu w beczce miodu. Pytanie kolejne - co jest dziegciem, a co miodem? Chodzi tu z jednej strony o autentyczną prawicowość i wartości chrześcijańskie, z drugiej zaś o masońską, liberalną, globalistyczną wizję.
Prawo i Sprawiedliwość zachowuje się dziś tak jakby rozpoczęło już realizację programu międzynarodówki chadeckiej (Światowej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej), której podstawowe dokumenty wydało po polsku w 1990 r. wydawnictwo Pallotinum. Czytamy tam, między innymi o konieczności wprowadzenia „nowego międzynarodowego ładu gospodarczego" i wzmocnienia kompetencji władz międzynarodowych". Jednym z etapów realizacji tego zadania ma być integracja europejska jako jeden z elementów „nowej wspólnoty ludzkiej".
W „Manifeście Chrześcijańskich demokratów Europy" czytamy ponadto: „Rząd europejski powinien posiadać niezależne kompetencje w stosunku do rządów narodowych i być odpowiedzialnym przed Parlamentem Europejskim powoływanym w wyniku bezpośrednich wyborów powszechnych i pełniącym rzeczywistą funkcje ustawodawczą"; „Zjednoczeniu Europy stoją na przeszkodzie przestarzałe nacjonalizmy. Jesteśmy zdecydowani pokonywać bariery narodowości".
W dniu 18 stycznia 2003 r. Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło, de facto, na swoim Kongresie akces do wielkiej rodziny „prawdziwie europejskich" partii politycznych ogłaszając tym samym, że nie należy go traktować jako formacji polskiej.
Coraz więc jaśniej pod latarnią -czy to jednak „tylko" scudzoziemczenie duszy, ewentualnie egoizm, głupota, bezmyślność czy, po prostu judasze zdejmują maski? Sądzę, że zagrały tu wszystkie te czynniki razem. W jednych wypadkach była to bezmyślność, w innych konformizm, w jeszcze innych wprost zdrada.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie. Dlaczego Kaczyńscy zdecydowali się właśnie w tym momencie na podjęcie takiego kroku. Czy nie byłoby bardziej rozsądnie i politycznie (z ich punktu widzenia) wstrzymać się od zajęcia stanowiska, pozostawić rozstrzygnięcie sumieniu członków PiS i i sumieniu tych, którzy stanowią jego elektorat? Czy PiS na tym nie straci? Czy nie straci poparcia? Czy nie odejdą z jego szeregów wartościowi dla partii ludzie?
Można postawić tu wiele hipotez.
Najbardziej prawdopodobna jest, moim zdaniem, następująca: Kaczyńscy dokonali wprost jakiegoś handlu wymiennego albo z SLD albo wprost z UE. Przed transakcją policzyli możliwe zyski i straty. Uznali, że zyski dla PiS lub dla nich osobiście będą większe. Może wzięli tu pod uwagę wyniki ostatnich sondaży głoszących, że za wejściem Polski do UE jest 87% Polaków. Może pragmatycznie uznają, że „dla dobra sprawy" warto tak postąpić, bo Polska i tak znajdzie się w UE i w tej perspektywie każda strata zostanie wyrównana, bo UE wynagrodzi i pozycja PiS w jej strukturach będzie przez to silniejsza. Może po prostu zapłacono im dobrze obietnicą wielu stanowisk w administracji UE.
A może to wszystko wymyślili jako „dobry biznes" sami Kaczyńcy krytykując publicznie warunki, które wynegocjowało w Kopenhadze SLD i głosząc, że PiS będzie się w takiej sytuacji zastanawiał czy powiedzieć „tak" czy powiedzieć „nie". Zmiana frontu była tu przecież chyba zbyt błyskawiczna i radykalna.
Czy Prawo i Sprawiedliwość idzie w ślady osiemnastowiecznego stronnictwa biskupa Kossakowskiego, tego, który doradzał posłom podpisanie traktatu rozbiorowego zapewniając ich, że wygłaszane przez nich patriotyczne deklaracje wystarczą dla usprawiedliwienia ich w oczach potomności i że uległością wobec Rosji Polacy będą mogli zaskarbić sobie obronę carycy Katarzyny przed zakusami dworu berlińskiego?
Wszystko wskazuje na to, że historia się powtarza. W ostatnim sejmie I Rzeczypospolitej, sejmie zdrady narodowej było tylko trochę ponad 20 zelantów (posłów patriotycznych), którzy w sprzedaży Polski zaborcom nie wzięli udziału. Czyżby w obecnym sejmie proporcje zaczęły kształtować się podobnie?