Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski
Od morza do Tatr
22 marca 2003 r.



Od lutego wykazuję bardzo małą aktywność na stronie. Przyczyna jest jedna. Praktycznie każdy dzień spędzam w innymi mieście. Od spotkania do spotkania na temat UE, tego, że wejście w jej struktury to nowy rozbiór Polski, zdrada narodowa, swego rodzaju zbiorowe samobójstwo. Niekiedy jednego dnia mam 2, a nawet 3 spotkania. W samym tylko marcu odwiedziłem Wejherowo, Pruszcz Gdański, Bielany w Warszawie, Anin, Toruń, Żnin, Górkę Klasztorną, Częstochowę, Jarocin, Koluszki, Łańcut, Rzeszów i kilka mniejszych miejscowości w tamtych okolicach, Warszawę-Śródmieście, Warszawę-Wolę. W tym miesiącu będę jeszcze w Kaliszu, Pabianicach, Kutnie, Wieluniu, Szczecinie i okolicznych miastach.
Przepraszam tych wszystkich, na których maile nie odpowiedziałem, ale wracam na krótko po wielu dniach podróży do domu i nie tylko jestem skonany, ale mam również tysiące spraw bieżących zaległych, palących, które muszę załatwić i które załatwiam gdzieś po nocy albo w przelocie. Kiedyś, pewnie w Wielkim Tygodniu, Wam odpowiem.
Polska się budzi. Budzi się jak zawsze w historii, powoli i w ostatnim momencie. Jednak się budzi coraz bardziej i coraz szybciej. Miejmy nadzieje, że nie zaśnie znowu zaraz po referendum.
Jeszcze w styczniu na spotkania przychodzili głównie przeciwnicy integracji. Teraz pojawia się coraz więcej niezdecydowanych. Ludzie dotąd spokojni i zdecydowani, że tak powinno być, że inaczej nie można zaczynają myśleć i mają coraz większe wątpliwości. Coraz większa liczba rozdartych, tych, którzy uwierzyli propagandzie, że Kościół, że Papież a zarazem coraz jaśniej widzą, że cos jest nie tak, że to jakaś równia pochyła, jakaś katastrofa.
Niestety pojawia się i daje o sobie znać to zjawisko, które towarzyszyło rozbiorom Polski w XVIII w. Wielu, bardzo wielu myśli tylko o sobie. Ich pytanie, pytanie, które często się powtarza, brzmi: Czy ja będę miał lepiej jak wejdziemy czy jak nie wejdziemy? Odpowiedź na to pytanie bywa różna. Jednak nie ma często tej świadomości, że myślenie tylko o sobie jest niemoralne i że ostatecznie zaprowadzi nie tylko do upadku Polski ale i do sytuacji, w której ten myślący o sobie znajdzie się w biedzie. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że Polska kupczyć nie można nawet wtedy gdy brakuje człowiekowi pracy i pieniędzy na chleb.
Świadomość patriotyczna i narodowa budzi się wolniej, ale również się budzi. Zdarzały się mi spotkania wielkich zapełnionych po brzegi salach, które kończyły się spontanicznym odśpiewaniem przez stojących na baczność ludzi pieśni „Nie rzucim ziemi".
Moje jazdy będą trwały aż do dnia referendum. Już dziś jednak w wolnych chwilach myślę o tym jakie działania trzeba będzie podjąć gdy Polska przegra i co trzeba by zrobić gdyby wygrała tę pierwszą bitwę. Bądźmy dobrej myśli. W żadnym wypadku nie pozbywajmy się nadziei. I tak nie dziś to jutro wygramy. Sami się budźmy, aktywizujmy. Budźmy i aktywizujmy innych. I módlmy się za Polskę.