Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

Oni sobie kpią z Polski

11 listopada to święto podniosłe, w którym czci się pamięć tych wszystkich, którzy walczyli o Polskę, cierpieli dla niej, wreszcie za nią polegli. Przypominamy sobie w tym dniu ich poświęcenie, bohaterstwo, samozaparcie, honor, miłość do Ojczyzny, ich wielkość. Przypominamy sobie w tym dniu wielkość Polski, to, że ją kochamy, jak wielką wartość dla Polaków, dla nas ma jej suwerenny, niezawisły byt państwowy.

Uczestniczyłem tego dnia w obchodach święta utrzymanych w takim właśnie duchu. Potem byłem na patriotycznym przedstawieniu, na którym śpiewano stare polskie żołnierskie i powstaniowe pieśni, i recytowano wiersze i fragmenty tekstów wielkich Polaków. Na sali było ponad pięćset osób. Ludzie słuchali w podniosłym nastroju, momentami płakali, trzy razy wstawali, by wysłuchać pieśni na baczność. Polska była obecna na tej sali. Odczuwało się przywiązanie do niej, miłość i niepokój o jej dalszą niepodległość, przyszły los (wiele starych tekstów poświeconych upadkowi Polski budziło u wszystkich wyraźne skojarzenia z dniem dzisiejszym).

Tego samego dnia odbył się w Teatrze Polskim galowy koncert z okazji Święta 11 Listopada. Był na nim obecny prezydent i wielu przedstawicieli władz państwowych i wojska. Koncert składał się z dwóch części. Pierwszej nie udało mi się obejrzeć. Wiem z relacji, że była „uroczysta”, ale „przeplatana żartami”, że jednym z głównych akcentów była recytacja wiersza Wisławy Szymborskiej o... 11 września (tak o 11 września, o ataku na Amerykę), że recytowano też wiersze ...Majakowskiego.

Widziałem drugą część tego koncertu. To był spektakl „na wesoło”, żenujący, prymitywny, momentami wulgarny. Cały czas niewybredne, niesmaczne żarty z wojska z licznymi podtekstami erotycznymi. Mały przykład. Na scenie pojawiło sie dwóch żołnierzy trzymających między sobą na rękach młodą dziewczynę. Ona rozchylając nogi mówiła, że jest armatą i, że to jest miejsce na nabój. Oni wpatrywali się w to miejsce i robili miny mające manifestować ich podniecenie seksualne. Kamera w tym momencie zatrzymała się na roześmianej twarzy Prezydenta RP. Bawił się świetnie. Wprost zanosił się ze śmiechu.

Ten koncert to był znak pogardy i lekceważenia, to była profanacja wielkiego narodowego święta.

Telewizja TVN tego dnia nie przemilczała święta jak to było w ostatnich latach. Obchodziła je na swój sposób. W pierwszym rzędzie pokazano więc obchody Święta Niepodległości w USA. Komentator mówił: „Tak powinniśmy obchodzić to święto. Według niego powinniśmy pić, tańczyć, śmiać się i wygłupiać. „Dlaczego to święto jest u nas takie smutne?” – zastanawiał się komentator – „No, ale w przyszłym roku na pewno już będzie na wesoło. Postaramy się o to. Z jego dalszych wypowiedzi wynikało wprost i w sposób jasny dla każdego kto go słuchał choćby jednym uchem, że to święto jest takie smutne, bo nie mamy być z czego dumni, bo nasza historia to pasmo głupoty, egoizmu, warcholstwa i nietolerancji to jego prawie dosłowne sformułowania.

Zobaczmy jak TVN współgra i współbrzmi z oficjalną polityką najwyższych czynników rządowym wobec tego święta. Znowu pogarda, profanacja, lekceważenie, niechęć.

11 listopada, jak donosi KAI, spotkali się w Zamku Królewskim na Wawelu „intelektualisci”, którzy „zaapelowali do wszystkich Polaków” o „poparcie idei zjednoczonej Europy i o głosowanie za wejściem Polski do Unii Europejskiej”.

Inicjatorami ‘Apelu wawelskiego” są bp Tadeusz Pieronek, prof. Jacek Woźniakowski, prof. Franciszek Ziejka oraz prof. Andrzej Zoll.

„Apelujemy do wszystkich Polaków, zwłaszcza tych, którzy są niezdecydowani. Obawiam się, że ci, którzy z patriotycznych sloganów uczynili swój sztandar, nie usłuchają, ale trzeba podjąć tę trudną pracę” - mówił prof. Franciszek Ziejka.

Apel podpisali, między innymi (zapamiętajmy te nazwiska): Czesław Miłosz i Wisława Szymborska, ks. Adam Boniecki, Kazimierz Chrzanowski (poseł SLD), Anna Dymna i Jerzy Trela, Józefa Hennelowa i Krzysztof Kozłowski (zastępcy redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”), Stanisław Lem, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Zbigniew Preisner, Jan Rokita (poseł PO), Tadeusz Syryjczyk, Jerzy Stuhr, Grzegorz Turnau, Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz, Zbigniew Iwański - dyrektor wydawniczy WAM, Jan Andrzej Kłoczowski - dominikanin, profesor PAT, Zygmunt Kolenda - prof., członek PAU, prezes Wspólnoty Polskiej, Zygmunt Konieczny - kompozytor, Andrzej Mleczko - rysownik, Jan Nowicki – aktor, Stanisław Obirek - jezuita, profesor, Władysław Stróżewski - profesor UJ, Sobiesław Zasada

Chciałoby się jeszcze raz powtórzyć za Bernardem Kalickim: „To już nie błąd polityczny, nie warcholstwo, nie zdrada zwyczajna, to już nikczemność bez granic, wynaturzenie, wyparcie się najszlachetniejszych uczuć, jakie Stwórca w serce ludzi włożył”.

Dlaczego ten apel wystosowano w dniu 11 listopada? Czy nie lepszy byłby np. dzień 13 grudnia? To jawna prowokacja, znak pogardy i pokazanie „Polaczkom”: „To my będziemy górą”.

Nie będziecie górą. Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy.