Stanisław Krajski
Moskwa: zginęli bo świat już nie ma sumienia
W dniu 26.10. 2002 r. zginęło w jednym z moskiewskich teatrów ponad 100 niewinnych ludzi, w tym kobiety i starcy. Byli to Rosjanie. W ostatnich dniach w Czeczenii zginęło tyle samo niewinnych ludzi, w tym kobiety i starcy. Byli to Czeczeńcy. Jednych i drugich zabili Rosjanie. Tych drugich zabili bez żadnego sensownego powodu. Tych pierwszych zabili po to, by móc dalej zabijać tych drugich.
W Czeczenii w ciągu ostatnich lat zamordowano, jak twierdzą źródła niezależne, ponad 100 tys. ludzi. Bombardowano ich domy. Ostrzeliwano z dział. Rozstrzeliwano. Palono ich żywcem. Niektórym kazano kopać doły i kłaść się do nich. Potem wrzucano tam granaty. Innych torturowano przed śmiercią prądem oddziałując nim na ich narządy płciowe. Dzieci gwałcono na oczach rodziców, a potem rodziców gwałcono na oczach tych, zgwałconych już dzieci, a potem jednych i drugich zabijano.
Świat o tym wiedział i milczał, albo nieśmiało i cicho potępiał tak żeby przypadkiem zbytnio nie narazić się Rosji. Jeżeli coś było to tylko słowa, słowa, które Rosja traktowała z przymrużeniem oka i dalej robiła swoje. A oni handlowali z Rosją i dawali jej zarabiać na nowe bomby, pociski, nowe, kosztowne przecież bardzo, akty ludobójstwa.
Gdy w Moskwie ginęli ludzie świat podniósł krzyk, świat potępił „zbrodniarzy”, świat litował się i żałował. O Czeczeńskich ofiarach dalej milczano.
W Moskwie zginęło ponad 150 osób licząc w to czeczeńskich bojowników, bo świat, w tym USA i Unia Europejska dały Rosjanom wolną rękę. Nikt nie powiedział: „Opuśćcie Czeczenię”. Nikt nie powiedział: „Zróbcie to tak, żeby się nie polała krew”.
Świat potępił „terrorystów”. Nikt ich nie pożałował. Młode, ładne dziewczyny i młodzi inteligentni chłopcy. Mogli być studentami, chodzić do kina i na randki. Mogli jak ich rówieśnicy w Europie prowadzić beztroskie życie i cieszyć się młodością. Im jednak Rosjanie zabrali dzieciństwo i młodość, wolność i Ojczyznę, zabili ich rodziny, zgwałcili i splugawili ich koleżanki, okaleczyli i zabili kolegów . W tym samym czasie ich rówieśnicy żyjąc beztrosko nie pamiętali, a często nie wiedzieli o tragedii ich narodu i ich osobistych tragediach. Świat o nich zapomniał lub poświęcił ich na swoich ołtarzykach sytości, spokoju i dobrobytu.
Ogarnęła ich rozpacz. Ich ból stał się nie do zniesienia. I pojechali do Moskwy, by zginąć i poprzez swoją śmierć i śmierć przypadkowych, niewinnych Rosjan przypomnieć o sobie, o swojej tragedii i zbrodni, ludobójstwie Rosji.
Myślę, że ich śmierć nie poszła na marne, że przypomniała coś, uświadomiła, obudziła czyjeś sumienia. Na pewno ja będę już pamiętał o Czeczenii, o ludobójstwie jakie tam ma miejsce, o tragedii tego narodu, o tym, że cały ten świat i jego politycy, których usta pełne są humanitarnych komunałów są współodpowiedzialni za tę wielką zbrodnię, o tym, że moje państwo też na swój sposób ponosi za to współodpowiedzialność.
Nie można zwalić odpowiedzialności za to zło tylko na polityków. Ich bierność, fałsz, cicha akceptacja dla ludobójstwa w imię państwowych i prywatnych interesów, w imię zachowania spokoju i dobrobytu była i jest możliwa ze względu na bierność i lenistwo ich społeczeństw, brak protestów, wyraźnych i silnych głosów potępienia.
Wszyscy jesteśmy jakoś odpowiedzialni za to ludobójstwo.
Trzeba mówić o nim, krzyczeć i protestować. Trzeba dziś objąć modlitwą dusze wszystkich zmarłych w moskiewskim teatrze, zmarłych tam Rosjan i Czeczenów, a jutro modlić się za dusze mordowanych wciąż, dziś, jutro i pojutrze Czeczenów i o to, by zatwardziałe serca Rosji i Zachodu zaczęły bić tak jak powinno bić ludzkie serce, żeby przynajmniej w Czeczenii skończyła się wojna i żeby młodzi ludzie tego narodu nie musieli ginąć na obcej ziemi podczas spełniania aktów rozpaczy tylko mogli żyć tak jak wszysc
y inni, po prostu żyć, ciesząc się wolnością, pokojem, miłością i samym życiem.
PS. Świadectwo z Czeczenii znalezione w internecie.
Wielu ludzi zginęło. Miedzy innymi także dzieci. W większości były to kobiety, dzieci i starcy, ponieważ głównie te osoby pozostały w mieście. Bojownicy nigdy nie cierpią, tylko pokojowo nastawieni cywile. Tak wielu ludzi zginęło i tak wielu było takich, jak ja. Jestem tylko kroplą w morzu. Ale nawet bez nogi i ręki, przetrwałam. A tak wielu nie przetrwało.
Relacja Leili Migiewej z bombardowania bazaru w Groźnym 21 października 1999r.