Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski
Czy Mieszko I był Polakiem?


List, który przyszedł do naszej redakcji w sprawie artykułu Marii K. Kominek OPs pt. “Dlaczego szatan atakuje Polskę?” jest o tyle godny aż dwóch polemik ponieważ porusza problem zawsze ważny, a dziś bezpośrednio przed wejściem Polski w struktury UE szczególnie ważny. Przypomnijmy jeszcze raz tylko ten jeden cytowany przez Marię K. Kominek OPs jego fragment:
Nieprawdą jest, że Polska była ZAWSZE państwem chrześcijańskim. Przecież chrzest Polski był decyzją dworu książęcego, a więc ośrodka władzy państwowej. Jeżeli mówi się o chrzcie (umownie) PAŃSTWA, to oczywiste jest, że PRZED chrztem owo państwo chrześcijańskie nie było. Zgodne jest to zresztą z opinią wszystkich historyków. a i ze zdrowym rozsądkiem. Podkreślanie katolickości państwa jest ahistoryczne: innych państw niż katolickie w roku 966 po prostu nie było.
Oto przykład niezrozumienia do końca polskości, niezrozumienia takiego, które dziś jest coraz bardziej powszechne wśród Polaków i które jest znakiem, że nowe wynarodowienie zatacza coraz szersze kręgi i jest coraz głębsze. Słowa “Polska”, “Polak”, “polski” nie maja dowolnego, niejasnego znaczenia. Nie oznaczają też tylko jakiejś ziemi ze wszystkimi, którzy się na niej znajdują ani nawet tych, którzy mówią w jakiejś historycznej wersji języka polskiego i słów “Polska”, “polskość”, “polski” używają w odniesieniu do siebie i swoich wyobrażeń Ojczyzny. Słowa te wskazują na bardzo konkretną rzeczywistość, którą można bardzo precyzyjnie określić. Polskość to pewna bardzo bogata w treści, wielowątkowa, wielopoziomowa i wieloaspektowa rzeczywistość. Używając słowa “rzeczywistość” nie mam, oczywiście, na myśli jego filozoficznego, metafizycznego znaczenia. Polska i polskość to pewien twór wielopokoleniowej grupy ludzi. Jednak tworu tego nie można nazwać tworem sztucznym. Stanowi on bowiem realizację i przedłużenie pewnej natury - realnej wspólnoty osób, która w sposób w znacznej mierze świadomy budowała swoją tożsamość, odrębność, etos, kulturę, obyczajowość, wizję życia człowieka tak w jej indywidualnym jak i społecznym aspekcie, budowała przedłużając, kontynuując tę naturę. Polskość jest czymś wypływającym wprost ze stworzenia, pozostającym z nim w relacji zgodności i uzupełnienia. Polskość to jedna z tych odpowiedzi na wezwanie Boga, które Bóg może zaakceptować i akceptuje tak jak w jedności Kościoła akceptuje dominikanów, jezuitów, redemptorystów itd. Polska i polskość powstawały pomiędzy 966 r. a mniej więcej XVI, a nawet XVII w. O dojrzałej polskości, o Polsce, która w pełni była już Polską można mówić dopiero w XVII w. Przedtem Polska się rodziła. Mieszko I nie był Polakiem w pełnym tego słowa znaczeniu. On był jednym z Ojców polskości. Wszystko to, co było przed 966 r. w tym jakaś, powiedzmy, forma państwowości to było coś, co Polskę i polskość poprzedzało, a być może w niektórych (raczej nielicznych) aspektach przygotowywało. Polskość i Polska zostały w swej istocie, można powiedzieć w tym, co jest ich sercem i duszą (ale również umysłem i wolą) wyznaczone przez katolicyzm. Z tym katolicyzmem były nierozerwalnie zawsze związane. To on leżał u podłoża ostatecznego ustalenia osobowości i tożsamości polskiej. Na nim wsparła się polska mentalność, obyczajowość, kultura, filozofia, etyka, etos itd. Polskość wzrastała w taki sposób, że przyswajano sobie z zewnątrz i tworzono coś niejako od nowa tylko w tych perspektywach, które wyznaczał czy zakreślał katolicyzm. Nie może być Polski bez katolicyzmu. Bez niego pozostają tylko puste formy, narodowe zagubienie, powolne unicestwienie.
Powyższe słowa wcale jednak nie musza oznaczać, że każdy Polak to katolik. Być katolikiem to znaczy pozostawać w realnej relacji miłości, wiary i nadziei z Chrystusem, a co za tym idzie z jego Kościołem i zastępującym Go na ziemi Papieżem. Ktoś mógł nie pokochać Boga, mógł Go nie spotkać na swojej drodze, bezwiednie zignorować. Taki człowiek jest jakoś zagubiony, ale może on pozostawać Polakiem. Polakiem będzie ze względu na swoje zanurzenie w polskości, polskości, powtórzmy i podkreślmy, z istoty katolickiej. Taki człowiek choć nie będący katolikiem będzie więc jednak zanurzony w pewnej (polskiej) wersji kultury katolickiej, zanurzony to znaczy ją reprezentujący, myślący nią i żyjący. Będzie zatem myślał i żył w znacznej mierze jako katolik według pewnych podstawowych katolickich (bo polskich) wyznaczników i wartości. Jeśli będzie więc niewierzący będzie jakoś niespójny wewnętrznie, rozdarty, jakoś zagubiony (również jako Polak).
Nie można być Polakiem kwestionując, odrzucając katolicyzm, walcząc z nim. Nie można przecież być Polakiem, jeśli zwalcza się to, co należy do istoty polskości.
Z powyższego wynika więc też np., że Polak, który jest za aborcją nie jest Polakiem w pełni, jest Polakiem w jakiejś mierze już wynarodowionym.
Kiedy Polak przestaje być Polakiem? Bardzo trudno jest to określić. Można próbować charakteryzować kogoś w ten sposób: jest jeszcze Polakiem w 50% czy nie jest już Polakiem w 60%. Sytuacja ta przypomina sytuację charakterystyki katolicyzmu. Kiedyś w jednej z radiostacji lokalnych poproszono mnie bym odpowiedział słuchaczom na pytanie - czy “Tygodnik Powszechny” jest pismem katolickim? Przeczytałem wtedy na antenie charakterystykę katolicyzmu zawartą w jednym z dokumentów Soboru watykańskiego II, charakterystykę, która zaczyna się od słów: “Do społeczności Kościoła wcieleni są w pełni ci, którzy...” (tu wymieniony został cały szereg warunków). Zastanawiając się głośno nad tym, które z tych warunków spełnia TP doszedłem do wniosku, że pismo to jest katolickie w...5%.
Jest dziś wielu Polaków pozostających Polakami w 5, 10, 25, czy 50 procentach. Dlatego wejdziemy wkrótce w struktury UE.
Myślę, że mamy teraz czas, w którym należy precyzyjnie określić (przypomnieć sobie) istotę polskości, wszystkie te elementy, które na nią się składają. Musimy zastanawiać się czy Polska jest jeszcze Polską czy tylko jakimś eurolandem, w którym polskość się kołacze, w którym Polska trwa gdzieś na marginesie, by w przyszłości, w sprzyjających warunkach, znowu wybuchnąć, zalać serca tych, którzy tylko nominalnie są Polakami.
Polska była, jest i będzie póki ją kochamy. Nieważne ile nas jest. Ona czeka i trwa i jest wielka i silna i tę wielkość i siłę jeszcze pokaże. Znowu będzie sobą w pełni i do końca. Wierzę, że to będzie niedługo, że ja tego dożyję. Na razie będzie w Was, we mnie, w naszych dzieciach. Musimy o to zadbać. Musimy ją pielęgnować. Musimy być razem. Spotykać się i umacniać, umacniać Polskę.
Myślę, że zaczniemy na naszej stronie między innymi, tworzenie takiej “mapy polskości” Czekamy tu na głosy, na pomoc, na dyskusję.
Ostatnio bywam w Kazimierzu nad Wisła, a to w znacznej mierze za sprawa Kuncewiczowej i jej “Dwóch księżyców” (o czym już na naszej stronie pisałem). Tam Polska wciąż żyje, jawi się, wprost narzuca. “Wpadam do Kaziemierza (w oryginale było, oczywiście Soplicowa) jak w centrum polszczyzny. Tam się człowiek napije, nadysze Ojczyzny”. Znalazłem w Kazimierzu piękne i w miarę tanie lokum na 40 osób, z ogrodem i wielkim salonem gdzie można pogadać. Tam możemy się też spotykać, razem oddychać Polską, razem o niej myśleć, planować jej odrodzenie.