Medytacja
Obserwujemy dzisiaj wzmożoną chęć wzbogacenia katolickiej medytacji o techniki i metody, a czasem także o rozumienia i treści pochodzące z religii Dalekiego Wschodu, zwłaszcza buddyzmu. Bł. Jan Paweł II napisał na ten temat: W tym momencie wypada chyba przestrzec tych chrześcijan, którzy z entuzjazmem otwierają się na rozmaite propozycje pochodzące z tradycji religijnych Dalekiego Wschodu, a dotyczące na przykład technik i metod medytacji oraz ascezy. W pewnych środowiskach stało się to wręcz rodzajem mody, którą przejmuje się dość bezkrytycznie1.
Polski Papież zwrócił uwagę, że według buddyzmu świat jest zły, a celem wszystkich praktyk ma być jedynie oderwanie od niego i osiągnięcie tzw. nirwany, czyli doskonałej obojętności względem świata. Nie ma tam mowy o Bogu zbawiającym człowieka, dla którego w takim systemie nie ma miejsca. Podkreślił przy tym, że nieuprawnione jest doszukiwanie się zgodności tej myśli z mistyką chrześcijańską nawet jeśli występują między nimi pewne podobieństwa. Napisał bowiem, że potrzeba oczyszczenia i oderwania się od świata zmysłowego występująca chociażby u św. Jana od Krzyża nie jest celem, ale jedynie środkiem do zjednoczenia z Bogiem. Stąd: Mistyka karmelitańska zaczyna się w tym miejscu, gdzie kończą się rozważania Buddy i jego wskazówki co do życia duchowego. (…) Tak więc przy całej zbieżności jest tu zasadnicza rozbieżność2.
W tym kontekście wielce niepokojąca jest specyficzna forma medytacji pod nazwą Medytacja Chrześcijańska rozwinięta przez benedyktyna Johna Maina i promowana przez ruch o nazwie: Światowa Wspólnota Medytacji Chrześcijańskiej (The World Community for Christian Meditation – w skrócie WCCM). Wątpliwości budzi już komentarz Johna Maina, przytoczony na polskiej stronie WCCM, do symbolu ruchu jakim są dwie gołębice siedzące na brzegu kielicha i mające ukazywać związek między tym, co aktywne i tym, co kontemplatywne w życiu każdego człowieka: Istnieje zasadnicza harmonia między Byciem i Działaniem. Bóg jest czystym działaniem. Czysty spokój nie jest biernością. Jest zharmonizowaną energią, która osiągnęła swój najwyższy i zamierzony cel. W tej harmoni zawarta jest siła i sens wszelakiego ruchu. Medytacja jest urzeczywistnianiem się Bycia, czystym działaniem. Nie może być jedynie pasywnością, bo to co jednocześnie napełnia życiem i pokojem jest energią - rozżarzoną świadomością3.
Św. Tomasz z Akwinu definiował Boga jako Samoistne Istnienie. Bł. Jan Paweł II wielokrotnie przytaczał tę definicję4. Tutaj Bóg jest określony jako czyste działanie. Jest to zupełnie inna, niekatolicka koncepcja Boga. Działanie to pewien proces, zmierzający do jakiegoś celu, który nie został jeszcze osiągnięty. Wskazuje zawsze na sprawcę, który działa. Twierdzenie, że Bóg jest czystym działaniem zakłada, że jest on jakąś bezosobową siłą, która jest nieracjonalna. Potwierdzałoby to także użycie terminu energia, który jest obcy katolickiej teologii, ale występuje w religiach Dalekiego Wschodu, gdzie związany jest ściśle z monistycznym rozumieniem Boga i świata. Nie jest on wyjaśniony, ale jeśli energia jest tym, co napełnia życiem i pokojem, to musi wskazywać na Boga. W naszej kulturze termin energia ma ściśle fizyczne znaczenie, które jednak także wskazuje na jakąś bezosobową siłę. Jeśli medytacja jest urzeczywistnianiem się Bycia, a nawet czystym działaniem, co jest przecież zaproponowaną definicją Boga, to znaczy, że medytacja prowadzi nas do boskości, do tego, że sami stajemy się bogami. Przedstawione tutaj rozumienie medytacji, Boga i człowieka jest całkowicie niekatolickie, ale zgodne z panteizmem, a więc poglądem, że wszystko jest bogiem. Niezrozumiałe jest także nazwanie medytacji czystym działaniem skoro symbol dwóch gołębic pokazujący związek życia aktywnego, czynnego, opartego na działaniu, z kontemplacją, jednoznacznie rozróżnia medytację od działania. Rozżarzona świadomość jest terminem niezrozumiałym i obcym mistrzom duchowości katolickiej jakimi są Doktorzy Kościoła.
W innym miejscu na polskiej stronie tego ruchu znajdują się słowa, które już inaczej ujmują medytację i to one zdają się być jej najważniejszym, a przynajmniej najbardziej użytecznym, określeniem: „John Main opisuje medytację jako wyciszenie ciała i duszy i trwanie w Bożej obecności”. Opis ten wydaje się co najmniej nieprecyzyjny. Według św. Franciszka Salezego postawienie się w obecności Bożej związane także z pewnym wyciszeniem to jedynie przygotowanie do medytacji. Tutaj jest to przedstawione jako jej istota5 .
Na przytoczonej już stronie wyrażone zostało również przekonanie, że dzięki medytacji można osiągnąć jasność świadomości. Ma ona oznaczać oderwanie się od naszych idei, pojęć, słów, myśli, które zostały określone jako przyczyny zamieszania mającego rzekomo trwać w naszym umyśle przez prawie cały czas. Stwierdzenia te są również bardzo niedokładne. Jednym z owoców medytacji, według Doktorów Kościoła, jest bowiem pewne wewnętrzne oderwanie się, rozumiane jako pozbycie się zbędnych i niebezpiecznych przywiązań. Może się to wiązać z porzuceniem tych myśli, słów i pojęć, które źle ujmują Boga, zawierają w sobie fałsz i zło. Nie jest to jednak cel medytacji. Obecność zresztą dobrych myśli, jeśli nie są przypadkowe i nie odciągają nas od naszych obowiązków, ale wręcz je inspirują nie wprowadza zamieszania. Stan nazwany jasnością świadomości sugeruje doświadczenie buddyjskie, doświadczenie pustki pozbawionej wszelkich myśli i uczuć, który jest obcy chrześcijaństwu. Katolik ma zawsze myśleć o Bogu. Dla niego stan pustki, to coś właściwego dla dusz potępionych znajdujących się w piekle, pozbawionych Boga6.
Dalsze wyjaśnienia rodzą kolejne wątpliwości: Żeby medytować, trzeba nauczyć się, jak być wyciszonym. Medytacja jest doskonałym spokojem ciała i duszy. Poprzez ten spokój otwieramy nasze serca na wieczną ciszę Boga.... Nie myślcie o Bogu, nie wywołujcie w sobie żadnych podniosłych uczuć z Nim związanych. Medytacja chrześcijańska jest czymś więcej niż myśleniem o Bogu, lub przeżywaniem uczuć odnoszących się do Niego. Medytacja to bycie z Bogiem. Kierując się tymi uwagami można uznać, że nie dlatego należy podjąć medytację by przypodobać się Bogu, ale aby osiągnąć doskonały pokój duszy i ciała. Jest tu co prawda zawarta myśl o otwarciu serca, ale jest to otwarcie na wieczną ciszę Boga. To metaforyczne i nieprecyzyjne określenie zdaje się sugerować, że Bóg nie przemawia na modlitwie do człowieka, bo zawsze milczy. Za tą interpretacją przemawiają dalsze wezwania: Nie myślcie o Bogu, nie wywołujcie w sobie żadnych podniosłych uczuć z Nim związanych. Według Doktorów Kościoła medytacja jest właśnie myśleniem o Bogu, które ma także wzbudzać podniosłe uczucia. Św. Alfons Maria Liguori uważał: Wskutek ćwiczenia się w rozmyślaniu dusza zachowuje ciągłą pamięć na Boga. „Prawdziwie miłujący, mówi [św. Teresa – przyp. M. K.], ustawicznie myśli o umiłowanym”7 . . Św. Franciszek Salezy dodawał także: Rozmyślanie budzi dobre poruszenia w woli, czyli w afektywnej części naszej duszy, jak np. miłości do Boga i bliźniego, pragnienie nieba i chwały niebieskiej, gorliwość w zabieganiu o zbawienie dusz, chęć naśladowania życia Chrystusowego, współczucie, podziw, wesele, obawę niełaski Bożej, lęk sądu i piekła, nienawiść grzechu, ufność w dobroć i miłosierdzie Boże, wstyd za nasze złe życie przeszłe. Tymi zaś uczuciami dusza nasza powinna się przejmować jak najwięcej, ile tylko zdoła8.
Powyższe zalecenia pokazują, że mamy tu do czynienia z przeciwieństwem katolickiej medytacji. Autor przytaczanych słów powołując się na nauki Johna Maina twierdzi jednak, że proponuje nie coś innego, ale niejako coś bardziej zawansowanego, a więc bardziej wartościowego: Medytacja chrześcijańska jest czymś więcej niż myśleniem o Bogu, lub przeżywaniem uczuć odnoszących się do Niego. Nie wspomina jednak ani słowem o tym, żeby należało przejść jakieś wcześniejsze stopnie. Nie jest to zresztą raczej potrzebne skoro Medytacja to bycie z Bogiem. To niejednoznaczne sformułowanie rodzi kolejne pytanie. Chrześcijanin odnajduje bowiem Boga w modlitwie myśląc o Nim. Jak inaczej może być z Bogiem skoro Bóg jest duchem i nie może Go zobaczyć? Tym bardziej, że dla każdego katolika powinno być jasne, że aby być z Bogiem, jakby tego wyrażenia nie rozumieć, to trzeba pełnić Jego wolę, którą poznajemy na modlitwie, rozważając Jego słowo. Cały przytoczony fragment zdaje się zakładać, że wszelka pomoc Boża jest niepotrzebna, jeśli w ogóle nie niemożliwa. Wszystko, co musimy uczynić to osiągnąć stan wyciszenia, bo wtedy stajemy się cisi, jak Bóg i na skutek podobieństwa możemy być z Bogiem.9.
Przytoczone dotychczas refleksje na temat medytacji pełne są niejasności i wieloznaczności, a także zdają się nie rozróżniać celu medytacji od towarzyszących jej owoców, mieszając przez to przyczynę i skutki, to, co pierwszorzędne z tym, co drugorzędne w medytacji. Można dostrzec w nich także próbę zmienienia katolickiego rozumienia medytacji pod wpływem myśli zaczerpniętych z religii Dalekiego Wschodu. Opis przebiegu samej medytacji znajdujący się na polskiej stronie WCCM wydaje się to potwierdzać.
Tzw. Medytacja Chrześcijańska proponowana przez Johna Maina składa się z kilku części. Pierwszą z nich jest zajęcie odpowiedniej pozycji. Zalecane jest siedzenie w pozycji wyprostowanej. Nigdzie nie ma nawet wzmianki o pozycji klęczącej, która jest postawą największej czci. Chrystus właśnie w tej postawie modlił się w ogrójcu (zob. Łk 22, 41). Medytacja nie musi odbywać się na klęcząco, ale stwierdzenie, że pozycja siedząca jest najodpowiedniejsza wskazuje na to, że najważniejszy jest tutaj człowiek, jego komfort i skupienie10.
Na polskiej stronie WCCM są także umieszczone wskazówki ks. Josepha Pereira, który doradza przyjmowanie klasycznej pozycji lotosu. Jest to siad skrzyżny typowy dla medytacji buddyjskiej. Zalecany jest ze względu na to, że pozwala przez długi czas trwać w bezruchu i umiejętnie stosowany zapewnia swobodę11.
Ten sam ksiądz we Wprowadzeniu do medytacji siedzącej napisał, że właściwa postawa ciała jest niezwykle ważna, bo pozwala skupić energię życiową w sercu. Powołał się przy tym na rozumienie energii zawarte w jodze i wschodnich dyscyplinach duchowości. Wynika z tego, że propozycja stosowania klasycznej pozycji lotosu to coś więcej niż tylko chęć znalezienia wygodnej pozycji ciała, ale wiąże się to także z przyjęciem treści religijnych całkowicie obcych chrześcijaństwu o zabarwieniu panteistycznym 12.
Kolejną częścią medytacji jest powtarzanie mantry. Praktyka mantry jest właściwa dla buddyzmu i hinduizmu. Jej definicja podana jest na polskiej stronie WCCM: słowo lub krótka fraza z pism sakralnych wielokrotnie powtarzane w celu skupienia uwagi 13. Nie ma tam jednak informacji, którą zamieszcza wiele słowników i opracowań wedle, których mantra jest formułą magiczną. Katechizm Kościoła Katolickiego potępił wszystkie praktyki związane z magią14.
John Main tworząc swoją naukę o medytacji wiele zaczerpnął od swojego przyjaciela, mnicha buddyjskiego swami Satyanandy, co tłumaczy centralne znaczenie mantry w Medytacji Chrześcijańskiej. Miał jednak także nawiązywać do dzieł Jana Kasjana żyjącego na przełomie IV i V w. i XIV-wiecznej pracy o kontemplacji pt. Chmura niewiedzy (w innym tłumaczeniu Obłok niewiedzy) anonimowego autora, które mają dowodzić, że mantra występowała zawsze także w chrześcijaństwie, chociaż nie nosiła tam tej nazwy. Jan Kasjan mówił bowiem o powtarzaniu krótkiego słowa z Pisma Świętego, a w Chmurze niewiedzy znajduje się rada by używać pojedynczego słowa w modlitwie. Postępując w ten sposób John Main z dalekowzrocznym wyczuciem nazwał to święte słowo mantrą, łącząc w ten sposób rdzennie chrześcijańską tradycję z mądrością uniwersalną. Słowa te sugerują, że chrześcijaństwo jest jakąś mądrością partykularną w porównaniu z hinduizmem i buddyzmem, które stanowią dopiero mądrość uniwersalną15.
Dopatrywanie się u Jana Kasjana czegoś, co można nazwać mantrą jest nadinterpretacją. Powtarzanie sformułowań z Pisma Świętego można bowiem zaliczyć do aktów strzelistych. Powoływanie się na jego dzieła, jak także na Chmurę niewiedzy sprawia wrażenie tendencyjnego wyrywania z kontekstu pewnych myśli, aby uzasadnić z góry powziętą tezę. W tym traktacie o kontemplacji poza uwagami o pojedynczym słowie napisane jest także, że medytacja to także szczegółowe rozmyślanie o swojej nędzy i dobroci Bożej. Te podstawowe wskazania zostały odrzucone w Medytacji Chrześcijańskiej. Gdyby nawet założyć, że można w jakiś sposób doszukać się tam podobieństw do mantry to i tak nie stanowiłoby to wystarczających przesłanek, aby uznać, że mantra była obecna zawsze w chrześcijaństwie. Jan Kasjan nie został nigdy uznany ani za Ojca Kościoła, ani za Doktora Kościoła, co wskazuje na to, że Magisterium Kościoła nigdy nie zaliczyło go do największych autorytetów katolickich. Tym bardziej nie można zaliczyć do nich anonimowego autora z XIV w., który napisał Obłok niewiedzy. Wskazywanie na dzieła, które nie zaliczają się do trzonu tradycji katolickiej, ale są raczej na jej obrzeżach po to by uzasadnić, że praktyka mantry jest katolicka jest nieuczciwe. Jest to albo naiwna próba obronienia wątpliwej tezy, albo świadoma manipulacja16.
Mantrą w Medytacji Chrześcijańskiej może być teoretycznie dowolnie dobrane słowo, byle miało jakieś chrześcijańskie znaczenie. Może to więc być słowo Bóg, może być to świętość. Można także wziąć jakieś słowo z Pisma Świętego. Zaleca się jednak powtarzanie słowa Maranatha. Najważniejszym uzasadnieniem tego jest fakt, że to John Main zalecał to słowo. Dla podkreślenia znaczenia tego wyboru na polskiej stronie WCCM znalazła się odpowiednia uwaga, która jednak nie została wyjaśniona: Oczywiście można samemu wybrać sobie wezwanie, najlepiej jednak, gdy osoba medytująca otrzymuje je od swego nauczyciela17.
Z punktu widzenia wiary katolickiej jest to zupełnie niezrozumiałe. Wyjaśnia się to dopiero jeśli zwróci się uwagę, że w buddyzmie, człowiek, który osiągnął oświecenie, specyficznie pojętą doskonałość, może dawać oświecenie innym. Przekazywanie mantry uczniowi przez nauczyciela wiąże się z przekazywaniem jego mocy. Skuteczność mantry nie bierze się więc od Boga. Nie jest to modlitwa, w której nawiązujemy kontakt z Bogiem. Jest to jedynie technika, której skuteczność zależy od wypełnienia poleceń mistrza, których zachowywanie powoduje, że powtarzane słowo nabiera jakiejś magicznej mocy zdolnej przemienić nasze życie.
Wezwanie Maranatha ma być także odpowiednie ze względu na to, że znaczy: Przyjdź Panie Jezu lub Pan przychodzi i jest w języku aramejskim w którym przemawiał Pan Jezus. Ostatni argument z punktu widzenia katolickiego nie ma żadnego znaczenia. Chodzi jednak przede wszystkim o to, że jest to słowo z obcego języka, co pozwala wypowiadać je mechanicznie, sylabizując je i nie myśleć o jego znaczeniu. Mantra ma w ten sposób dopomóc nam nie myśleć o niczym, łącznie z Bogiem. Jej powtarzanie ma dla nas jednocześnie wyrażać wiarę w Chrystusa, a także pozwolić nam osiągnąć skupienie i prostotę. Nie ma tu jednak mowy o poznaniu woli Boga, wzbudzeniu w sobie odpowiednich postanowień i uczuć. List do Biskupów Kościoła katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, Orationis formas wydany w 1989 r. i podpisany przez ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Josepha Ratzingera stwierdza jednoznacznie: Każda chrześcijańska modlitwa kontemplacyjna prowadzi do miłości bliźniego, do działania i cierpienia, i właśnie w ten sposób najbardziej przybliża do Boga. Medytacja Chrześcijańska w takim kształcie w żaden sposób nie może prowadzić nas do działania, wręcz przeciwnie, zachęca ona raczej do bierności, bo wymaga odcięcia się od wszelkich myśli, także tych, które nakazują działanie. Potwierdza to także uwaga odnosząca się do mantry: Gdy jakieś myśli lub obrazy zakłócą jej bieg, delikatnie i czule wróć do jej recytacji 18.
Prostota, do której mantra ma prowadzić, jest także czymś niejasnym. Ma wyrażać słowa Pisma Świętego: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18, 3) i ma się wiązać z porzuceniem pytań o znaczenie medytacji. Nakaz bycia jako dziecko jest tu więc tłumaczony, jako odrzucenie myślenia. Zgodnie z taką interpretacją nie należałoby w ogóle nabywać wiedzy religijnej, a cała wiara byłaby oparta na fideizmie, poglądzie odrzuconym przez Kościół, a sprowadzającym się do tego, że wiara nie ma żadnego uzasadnienia racjonalnego. Taka interpretacja słów Zbawiciela jest także niezgodna z nauczaniem św. Pawła, który traktował te słowa jako wezwanie do bycia bez grzechu: Bracia, nie bądźcie dziećmi w swoim myśleniu, lecz bądźcie jak niemowlęta, gdy chodzi o rzeczy złe. W myślach waszych bądźcie dojrzali! (1 Kor 14, 20). Mamy tu więc do czynienia z błędnym i tendencyjnym odczytaniem Pisma Świętego. Sam termin prostota jest tu rozumiany w specyficzny sposób bliższy tradycji religii Dalekiego Wchodu niż chrześcijaństwu19.
Niekatolicka jest także myśl mająca nam pomóc w ocenie naszej modlitwy: Nigdy nie osądzaj swojej medytacji po ilości rozproszeń ani jakichkolwiek innych doznań. O. Jacek Woroniecki, zgodnie z całą tradycją katolicką, zwrócił uwagę, że rozproszenia, które nazywał roztargnieniami należy podzielić na niedobrowolne i dobrowolne. Pierwsze są tymi, które pojawiają się wbrew nam i których się pozbywamy, gdy je zauważamy. Są one bez wpływu na wartość modlitwy i są bezgrzeszne. Drugie jednak są już grzeszne, bo świadomie na nie przyzwalamy i myślą za nimi dobrowolnie postępujemy. Słowa: jakichkolwiek innych doznań są tak niejasne, że trudno się do nich ustosunkować, ale brzmią niepokojąco, bo przecież np. niektóre doznania uczuciowe wynikające choćby z rozmarzenia mogą stanowić zagrożenie dla modlitwy i całego życia duchowego20.
Dotychczasowe rozważania zdają się wskazywać na to, że mamy tu do czynienia z zagrożeniem związanym z niekontrolowanym rozpowszechnianiem się wschodnich metod medytacji, o których mówi cytowany już „List do biskupów”: nie wahają się [te medytacje – dop. M. K.] umieszczać proponowany przez teorię buddyjską absolut bez obrazów i pojęć na tym samym poziomie, co majestat Boga objawionego w Chrystusie, który jest większy niż cała rzeczywistość stworzona. W tym celu posługują się "teologią negatywną", która idzie dalej aniżeli jakiekolwiek pozytywne twierdzenia o Bogu, utrzymując, że nic z tego, co jest na świecie, nie może być śladem wskazującym na nieskończoność Boga. Owe metody proponują nie tylko porzucenie medytacji zbawczych dzieł Boga Starego i Nowego Przymierza dokonanych w historii, ale także samej idei Trójjedynego Boga, który jest miłością, na rzecz zanurzenia się w "nieokreślonej otchłani Boskości"21.
Jednym z największych zarzutów, jakie można skierować pod adresem Medytacji Chrześcijańskiej było już wyrażone przekonanie, że mamy tu do czynienia jedynie z techniką, bo: Prawdziwa mistyka chrześcijańska nie ma nic wspólnego z techniką: zawsze jest darem Bożym, którego otrzymujący go czuje się niegodny22.
Zwolennicy Medytacji Chrześcijańskiej próbują się bronić przed tym zarzutem: Żyjemy dziś w społeczeństwie, które jest zorientowane na technikę, więc myślimy, że medytacja jest świetną techniką, którą można odkryć. Myślimy sobie: „zastosuję ją i zobaczę, co mogę przez nią uzyskać, jak mogę się przez nią zmienić, zwiększyć swoją efektywność. Jeśli ona w niczym nie pomoże, to ją porzucę”. Jeśli natomiast traktujemy medytację jako rodzaj modlitwy, wnosimy do medytacji wymiar wiary i uczymy się wytrwałości. Prawdopodobnie musimy medytować przez jakiś czas, zanim autentycznie zrozumiemy, czym jest wiara. Z tego też względu jest bardzo ważne, by medytacja była nauczana jako forma dyscypliny duchowej, a nie jako technika. Mówiąc wprost: więcej na niej skorzystasz, kiedy będziesz traktować ją jako formę dyscypliny duchowej, ponieważ po prostu w ten sposób staniesz się bardziej wytrwały. Jeśli wiara stanowi siłę motywacyjną, to że wytrwasz w medytacji jest dużo bardziej prawdopodobne. Tym, co sprawia, że medytacja jest chrześcijańska, jest twoja chrześcijańska wiara. To nie technika sprawia, że ona jest chrześcijańska, buddyjska czy hinduistyczna, tylko wiara, którą do niej wnosisz. Oto dlaczego jest ona tak cudownym sposobem dla każdej osoby bez względu na jej wiarę - ubogaca naszą duchową podróż i konfrontuje nasze życie z prawdami wiary, a jednocześnie umożliwia dzielenie duchowego doświadczenia z osobami innych wyznań23.
Zastosowana tutaj argumentacja jest bardzo specyficzna i prowadzi znów do wniosku, że mamy tu do czynienia z czymś niekatolickim. Autor tych słów nie zaprzecza bowiem temu, że Medytacja Chrześcijańska opiera się na technice. Wskazuje jedynie na to, że można ją traktować jako rodzaj modlitwy i lepiej nauczać ją jako dyscyplinę duchową, a nie jako zwykłą technikę. Dalsze wyjaśnienia pokazują, że medytacja odprawiana jako technika, nawet bez wiary, przynosi te same skutki, co medytacja jako rodzaj modlitwy. Dowodzi to tego, że wszelkie pozytywne owoce są jedynie wynikiem zastosowanie określonej techniki, czyli wykonanie pewnych określonych czynności. Wszystko zawdzięczamy tu sobie. Wniesienie wiary do medytacji zapewnia jedynie większą wytrwałość, bo jest to pewna siła motywacyjna, ale w żaden sposób jej istotnie nie zmienia.
Zdanie: To nie technika sprawia, że ona jest chrześcijańska, buddyjska czy hinduistyczna, tylko wiara, którą do niej wnosisz jeszcze raz potwierdza, może nawet wbrew zamierzeniom autora, że mamy tu do czynienia przede wszystkich z techniką, jeśli nie tylko z techniką. Jeśli bowiem wyznawanie określonej wiary nic nie zmienia w medytacji to znaczy, że mamy tu do czynienia tylko z formą. Wiara jako jej treść jest drugorzędna, jest tak naprawdę tylko czymś zewnętrznym wobec zastosowanej techniki. Stąd też bierze się ekumenizm Medytacji Chrześcijańskiej, który ma stanowić jej wartość. Medytacja członków różnych wyznań jest możliwa dzięki temu, że wyznawane przez nich prawdy nie liczą się. Powoduje to możliwość modlitwy także z członkami innych religii. Jest tak, bo jak napisane jest na polskiej stronie WCCM: Wielką pomyłką jest powiedzieć: „Tylko moja wiara jest prawdziwa, zatem wiara kogoś innego jest fałszywa”. Logicznie rzecz biorąc, jest to punkt, w który zamykamy się i nie posuwamy naprzód. Jedności bowiem doświadczamy na poziomie ducha. Jedność jest właśnie tym, do czego prowadzi medytacja. Dla osób, które medytują w grupie, jest to doświadczenie dość namacalne. Kiedy medytujemy, nie porozumiewamy się ze sobą za pomocą języka lub ciała, porozumiewamy się na głębszym poziomie. Doświadczysz tego również i Ty, że kiedy medytujesz z innymi, Twoje relacje z innymi osobami staną się głębsze i prostsze, wychodzące z głębszego poziomu jedności osobowej24.
Przytoczony wywód nie ma nie tylko nic wspólnego z katolicyzmem, ale jest także wyrazem myślenia właściwego dla pogańskiego ruchu New Age. Jeśli nie ma czegoś takiego, jak prawdziwa i fałszywa wiara to nie ma znaczenia, czy wierzymy w to, że Chrystus jest Mesjaszem, czy też w to, że był On tylko człowiekiem i to może o złych intencjach. Nie ma w katolicyzmie czegoś takiego, jak jedność doświadczana na poziomie ducha, która byłaby ponad prawdą. Z przemyśleń tych wynika, że każda religia jest tylko zewnętrznym wyrazem tego samego doświadczenia duchowego. Takie myślenie musi prowadzić do wniosku, że można porozumieć się z członkami innych religii wtedy jeśli nie przywiązuje się znaczenia do nauczania Kościoła.
Medytacja Chrześcijańska zalecana jest także dla więźniów w ramach resocjalizacji. Nie jest przy tym ważne, czy są to osoby wierzące. Ateiści mogą skupiać się tylko na oddechu lub powtarzać dowolne słowo takie, jak miłość, wolność, czy po prostu jestem. Proponowana medytacja nie tylko więc nie jest zależna od jakiejkolwiek wiary, ale może obejść się bez niej. Skoro zaś tak jest to medytacja ta nie ma nic wspólnego z modlitwą, ani z duchowością w ogóle. W związku z tym niesie ze sobą zagrożenia nazwane w Liście do biskupów zamknięciem się w sobie. Prawdziwa medytacja choć bowiem jest pewnym skoncentrowaniem w sobie to jest także przekroczeniem siebie aby spotkać się z Bogiem 25.
Medytacja Chrześcijańska oparta na pewnej technice w której liczy się odpowiednia pozycja ciała, oddech, koncentracja, samodyscyplina i powtarzanie określonego słowa może przynieść pewne efekty, np. w postaci zrelaksowania, czy wyciszenia, które mogą przysparzać jej zwolenników. Nie można jednak zapominać, że: Niektóre ćwiczenia fizyczne automatycznie wywołują wrażenia spokoju i odprężenia, uczucia błogości, a nawet światła i ciepła, przypominające radości duchowe. Branie ich za autentyczne pociechy Ducha Świętego oznaczałoby całkowicie błędne pojmowanie drogi duchowej. Nadawanie im znaczeń symbolicznych, typowych dla doświadczenia mistycznego, gdy nie odpowiada im postawa moralna zainteresowanego, ujawniałoby pewien rodzaj schizofrenii umysłowej, która może prowadzić nawet do zaburzeń psychicznych, a niekiedy do odchyleń moralnych 26.
Życie kontemplacyjne jest źródłem życia Kościoła. Zdanie to zamieszczone na polskiej stronie WCCM wyraża prawdę. Trudno jednak zgodzić się z wyrażoną tam myślą, że Kościół Katolicki zapomniał o medytacji, a jej odnowicielem jest John Main. Proponuje on bowiem coś niekatolickiego próbując przedstawić to jako istotę duchowości katolickiej. Popularność Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej bierze się jednak stąd, że katolicy często cierpiąc głód głębszej modlitwy i nie znając skarbów swojej wiary sięgają po propozycje, które mogą ich zwodzić i zamiast duchowo rozwijać mogą ich ograniczać27.
Grupy medytacyjne WCCM powstały już w kilku miastach w Polsce w tym w Katowicach, Krakowie, Warszawie, Cieszynie, czy Białymstoku, najczęściej w parafiach. Zapewne ze względu na to, że John Main był benedyktynem Medytację Chrześcijańską propaguje się także w opactwach benedyktyńskich w Lubiniu i Tyńcu. Najbardziej niepokoi jednak utworzenie grupy w Archidiecezjalnym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego w Katowicach. WCCM próbuje docierać do ludzi młodych, szczególnie do dzieci. Już w kilku krajach Medytacja Chrześcijańska praktykowana jest w szkołach. Istnieje prawdopodobieństwo, że grupy medytacyjne obecne w Polsce, z czasem, również dotrą do dzieci, a zmiany w ich religijności mogą być nieodwracalne28.
Dostrzegając zagrożenia duchowe, jakie niesie ze sobą Medytacja Chrześcijańska i chcąc im przeciwdziałać należy w pierwszej kolejności wyjaśniać czym jest prawdziwa medytacja katolicka i ją propagować. Trzeba też wskazywać na stałą obecność medytacji w Kościele Katolickim wbrew wysuwanym oskarżeniom. Dobrze jest przy tym podkreślać, że różaniec jest także modlitwą medytacyjną. Jest nią również medytacja biblijna oparta na czytaniu i rozważaniu Pisma Świętego. Jest nią w końcu medytacja opisywana przez wielu Doktorów Kościoła, chociażby przez przytaczanych już autorów takich, jak św. Franciszek Salezy, czy św. Alfons Maria Liguori. Istnieje wiele dzieł ją opisujących do których wystarczy sięgnąć. Trzeba przy tym zawsze pamiętać, że: Miłości Boga, będącej jedynym przedmiotem kontemplacji chrześcijańskiej, nie można osiągnąć za pomocą jakiejkolwiek metody czy techniki; musimy raczej zawsze mieć wzrok utkwiony w Jezusa Chrystusa, w którym miłość Boga do nas osiągnęła taki wymiar, że na krzyżu przeżył On poczucie oddalenia od Ojca (por. Mk 15, 34) 29.
Michał Krajski
10 października 2011
Przypisy:
1 Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, 92.
2 Tamże, 89-90.
3 http://www.wccm.pl/index.php?id=27.
4 Zob. choćby Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Warszawa 2007, 14.
5 http://www.wccm.pl/index.php?id=394.
Medytacja dla wstępujących pod górę według św. Franciszka Salezego, Warszawa 1994, 7.
6http://www.wccm.pl/index.php?id=300
7 Za: Medytacje według Doktorów Kościoła, opracowanie ks. J. Węgrzecki, S. Krajski, Warszawa 1994, 15.
8Za: Medytacje dla wstępujących pod górę według św. Franciszka Salezego, Warszawa 1994, 14.
9http://www.wccm.pl/index.php?id=300.
10 Tamże.
11 http://www.wccm.pl/index.php?id=404.
12 http://www.wccm.pl/index.php?id=395.
13 http://www.wccm.pl/index.php?id=4.
14 O mantrze jako formule magicznej zob. choćby popularny słownik pod redakcją Władysława Kopalińskiego:
http://www.slownik-online.pl/kopalinski/626D1385A7F6DC28C12565D9004F3E2F.php.
Katechizm Kościoła Katolickiego, 2117.
15 http://www.wccm.pl/index.php?id=4.
16Chmura niewiedzy, tł. P. Rostworowski, Kraków 2003, 78.
17 http://www.wccm.pl/index.php?id=4
18 http://www.wccm.pl/index.php?id=4.
List do Biskupów Kościoła katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, Orationis formas, 14.
19 http://www.wccm.pl/index.php?id=4.
20 Tamże.
J. Woroniecki, Pełnia modlitwy, Poznań 1984, 136-137
21 List do Biskupów Kościoła katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, Orationis formas, 12.
22Tamże, 23.
23 http://www.wccm.pl/index.php?id=4.
24 http://www.wccm.pl/index.php?id=4.
25 http://www.wccm.pl/index.php?id=486.
List do Biskupów Kościoła katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, Orationis formas, 19.
26 Tamże, 28.
27 http://www.wccm.pl/index.php?id=4.
28 Informacje na temat grup medytacyjnych w Polsce znajdują się na stronie
http://www.wccm.pl/index.php?id=68.
29 List do Biskupów Kościoła katolickiego o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, Orationis formas, 31.