Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski
Abp Józef Michalik o UE


Niedawno referowałem za KAI, które przytoczyło fragmenty wystąpienia abpa Józefa Michalika na sympozjum bodajże w Płocku przeprowadzoną przez Arcybiskupa, dosyć ostrą krytykę „Gazety Wyborczej" i Forum św. Wojciecha (za popieranie integracji). Napisałem wtedy, że temu wystąpieniu Arcybiskupa poświęcę cały materiał. Nie poświęcę jednak, bo całego tekstu jego wystąpienia nigdzie nie mogę znaleźć. Na to miejsce pojawił się za to i to w „Gazecie Wyborczej"( 13 stycznia 2003) wywiad udzielony przez Księdza Arcybiskupa KAI przeprowadzony przez Dyrektora tej instytucji Marcina Przeciszewskiego. Odnoszę wrażenie, że Marcin Przeciszewski zawarł jakieś tajne porozumienie z Adamem Michnikiem. Przeprowadza bowiem wywiady z różnymi biskupami, a potem można je odnaleźć tylko na łamach GW (są na tej stronie KAI, na którą trzeba wykupić abonament; nie są więc dla większości zwykłych czytelników dostępne).
Wywiad ten zadziwił mnie, zaskoczył i zaszokował. Są tam cztery ważne wątki: doktryny katolicko-narodowej (Arcybiskup odrzuca ją jako niekatolicką), Radia Maryja (krytykuje je, przyrównuje do „Tygodnika Powszechnego" i każe mu natychmiast podporządkować się biskupom), tradycjonalizmu ( krytykuje go i przeciwstawia mu jako jedyne dobre rozwiązanie ruchy „ewangeliczne", takie jak neokatechumenat i Odnowa w Duchu Świętym) i integracji Polski z UE. Wszystkie te wątki podejmiemy wchodząc z Księdzem Arcybiskupem w polemikę. W tym materiale pozwolę sobie na komentarz do wypowiedzi Księdza Arcybiskupa na temat UE. Nim do niego jednak przejdę chciałby podzielić się z czytelnikami jedną uwagą sformułowaną delikatnie w formie pytania: jak silna jest presja „tego świata" na Kościół polski jeżeli nawet tacy jego reprezentanci jak abp Józef Michalik zaczynają wypowiadać się w duchu pełnej poprawności politycznej?
A oto wypowiedź Księdza Arcybiskupa na temat integracji Polski z UE, wypowiedź, która wśród innych jego wypowiedzi znajdujących się w omawianym wywiadzie budzi najmniej zastrzeżeń oraz zawiera zdania i opinie, pod którymi większość z nas by się podpisało:
„Nie uważam się za wyrocznię w sprawach politycznych, chociaż moje przekonania obywatelskie kształtuje przywiązanie do Kościoła i do Polski, do narodu, z którego wyszedłem i z którym się utożsamiam. Rok 2003 da okazję do bardzo ważnych dziejowych wyborów dotyczących form uczestniczenia w życiu Europy. Wybierając Unię, strukturalnie wejdziemy do określonej rodziny państw. Są tam kraje, gdzie wolność jest relatywna, np. Francja, gdzie według mego rozeznania w wielu sektorach życia społecznego obowiązuje prawo rewolucji francuskiej (1791) i wolność dla wszystkich z wyjątkiem Kościoła, który od czasów Napoleona nie ma pełnych praw publicznych. Niemniej nie można zapomnieć, że to przecież Francja przyjmowała emigrantów z Polski, domagających się wolności dla naszej ojczyzny. Są racje przemawiające za integracją z Unią Europejską, bo świat funkcjonuje dziś na zasadzie naczyń połączonych. Tragiczne są doświadczenia tych państw afrykańskich czy latynoamerykańskich, które pominięto w procesie globalizacji.
To ważna przestroga dla nas.

Wejście do Unii stworzy jednak sporo trudności i to różnorodnych, i trzeba to mieć na uwadze, zachęcając do Unii. Ale i negatywny wynik referendum, czyli pozostanie poza Unią Europejską, będzie wymagał ofiar, pokonywania barier i trudności. Powinniśmy je poznać, wiedzieć, co nas czeka zarówno w jednej, jak i drugiej alternatywie. Unia Europejska to nowy styl życia, nowe zasady, nowe prawa, a nie tylko nadzieje na rozwiązanie naszych trudności lub aspiracji finansowych. I szanse, i trudności można do pewnego stopnia przewidzieć. Uczciwość każe o nich mówić, budząc poczucie odpowiedzialności i wolę działania. Jeśli analizuje się nauczanie Ojca Świętego, to wobec Unii Europejskiej jest ono na "TAK - ALE". Papież akceptuje Unię Europejską, ale pod określonymi warunkami. Przede wszystkim pod warunkiem uznania tożsamości narodów, szacunku do wartości chrześcijańskich i ogólnoludzkich, z których sama Europa wyrosła. Bez Boga i etyki nie będzie trwałej i sprawiedliwej Europy.
Uważam jednak, że pasterze przede wszystkim powinni być ze swoim ludem. Dlatego jestem przeciwny postawie tych biskupów i księży, którzy jawią się jako entuzjaści integracji. Ale równie przeciwny jestem postawie tych, którzy publicznie deklarują się jako przeciwnicy. To nie nasza funkcja. Naszą rolą jest mówić, że powinniśmy myśleć nie tylko o trudnościach finansowo-bytowych w Unii czy poza nią, ale pamiętać o wolności religii, o prawach sumienia, o moralności publicznie chronionej lub publicznie burzonej w Europie. Istotnym pytaniem przy głosowaniu będzie dla mnie to, czy jest miejsce dla Pana Boga i jego praw w nowej Europie, czy nowe prawa będą chronić (poczęte) życie, promować sprawiedliwość, a nie przywileje jakiejś partii oraz czy prostego człowieka będą bronić przed przemocą etc.
Są dla mnie dwa pryncypia, do których biskupi muszą się odnieść: zabezpieczenie tożsamości kulturowej i uszanowanie praw Bożych, które są uniwersalne. Jeśli dojdę do rozeznania, że to jest zagrożone, będę głosował na "nie". I to uważam za nadrzędne zadanie w okresie przedreferendalnym: rozeznać sytuację i pomagać ludziom w dokonaniu wyboru na tak albo na nie. To powinien być wybór rozumu, ale i sumienia. Historia uczy, że tam gdzie w życiu publicznym usunęło się Boga, tam gdzie ginie prawdziwa religia, nie pojawia się pustka, ale wchodzi antyreligia, przesąd, uprzedzenie. Gdzie ginie szeroki humanizm religijny, jawi się dehumanizacja. Liberalizm bez religii skutecznie przygotowuje wejście totalitaryzmu. Tak było przecież w Republice Weimarskiej w Niemczech i we Włoszech przed wejściem faszyzmu, gdzie panowała liberalna demokracja".

Należy przyznać, że jest to najostrzejsza, najbardziej negatywna wypowiedź polskiego biskupa na temat integracji Polski z Unia Europejska jaka została upowszechniona publicznie w ostatnim półroczu, a może jeszcze dłuższym okresie.
Jednak jedna sprawa budzi tu moje zaniepokojenie, a kilka przerażenie.
Moje zaniepokojenie związane jest z charakterem wypowiedzi Księdza Arcybiskupa. Nie jest to mowa „Tak, tak. Nie, nie.." Trochę to wygląda na dawanie Panu Bogu świeczki a diabłu ogarka. Za dużo tu gładkich słówek, niedopowiedzeń, przemilczeń, niuansów, dyplomacji, ukłonów w stronę zwolenników integracji itp.
Moje przerażenie budzą zdania przeze, mnie wytłuszczone. Przyjrzyjmy się im.

Pierwszy fragment to:
Są racje przemawiające za integracją z Unią Europejską, bo świat funkcjonuje dziś na zasadzie naczyń połączonych. Tragiczne są doświadczenia tych państw afrykańskich czy latynoamerykańskich, które pominięto w procesie globalizacji.
To ważna przestroga dla nas.

Trochę to wygląda na argumentację typu „jeżeli nie UE to Białoruś" Ksiądz Arcybiskup mówi w pierwszych zdaniach o swoim przywiązaniu do Polski, do narodu. W wytłuszczonych zdaniach do tego wątku nie powraca. Czy nie widzi analogii pomiędzy naszym czasem a końcem XVIII w., czasami, gdy Polska podlegała rozbiorom. Wtedy przytaczano podobne argumentacje, powoływano się na wewnętrzną i zewnętrzną sytuację gospodarczą i polityczną. Trzeba sprostać globalizmowi, obronić się przed jego zakusami, ale czy jedyną drogą jest integracja z UE? UE to bardzo wyraźnie coś więcej niż tylko mechanizm dostosowywania się do globalizmu. Czy naprawdę odmowa przez Polskę wejścia w struktury UE równa się wejściu naszego kraju do rodziny...państw afrykańskich? Czy można z jakiegokolwiek powodu akceptować nowy rozbiór Polski? Czy te argumenty Arcybiskupa nie są, przypadkiem, pokrętne?

Drugi fragment:
Jeśli analizuje się nauczanie Ojca Świętego, to wobec Unii Europejskiej jest ono na "TAK - ALE".
Czy można mówić o" nauczaniu Ojca Świętego o UE"? Absolutnie nie. Można mówić o nauczaniu Ojca Świętego o integracji europejskiej. Mówi wtedy o Europie Ducha, Chrystusa, integracji na tym poziomie i poziomie moralnym oraz wyznaczonym przez te poziomy poziomie kultury. Można też mówić o wypowiedziach Papieża na temat UE. Nie jest to jednak jego nauczanie, ale działalność dyplomatyczna prowadzona w ramach polityki Państwa Watykańskiego reprezentującego interesy Kościoła. Kościół dogadywał się w swoim czasie nawet z Cesarstwem Rzymskim a później z ZSRR, chroniąc w ten sposób wiernych i zapewniając funkcjonowanie swoich struktur i działanie duszpasterzy. Nie zmieniało to jednak nauczania Kościoła. Przeciętny katolik może tego, niestety, nie odróżniać, ale Ksiądz Arcybiskup nie jest przeciętnym katolikiem. Kwestia integracji Polski z UE nie jest przedmiotem nauczania Kościoła i stanowi dziedzinę autonomii świeckich. Kościół może tu, co najwyżej odradzać tę integracje jeśli znajdzie jakieś zagrożenia duchowe czy moralne. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie natomiast, że UE stanowi jakieś narzędzie (potrzebne? niezbędne?) do zbawienia.

Trzeci fragment:
Ale równie przeciwny jestem postawie tych, którzy publicznie deklarują się jako przeciwnicy. To nie nasza funkcja.
To może być właśnie ( i powinna być funkcja Kościoła - przestrzeganie przed zagrożeniami duchowymi i moralnymi aż do zanegowania w tej perspektywie takiej integracji. Duchowni, którzy na podstawie swojej wiedzy i rozumień ocenią w swoim sumieniu, że integracja z UE jest szkodliwa duchowo i moralnie dla ich wiernych powinni zdecydowanie przeciwko niej wystąpić. Sam Arcybiskup zresztą rozważa taką ewentualność.

Czwarty fragment:
Jeśli dojdę do rozeznania, że to jest zagrożone, będę głosował na "nie".
Jest to chyba bardzo zakamuflowana uwaga dotycząca klauzuli moralnej do traktatu akcesyjnego. Jednak wypowiedź ta jest tak niejasna, że może powodować nieporozumienia, z których mogłoby wynikać np. takie pytanie: To Ksiądz Arcybiskup jeszcze nie zdążył się rozeznać? To w jaki sposób mają rozeznać się przeciętni katolicy? Dlaczego nie powiedzieć wprost o co tu chodzi, nie podać jasnych, precyzyjnych kryteriów i nie rozstrzygnąć już teraz. Czy jednak takie rozstrzygnięcie w wypadku Księdza Arcybiskupa nie miałoby następującej postaci: „Jeśli będzie klauzula to będę „za", jeśli jej nie będzie to będę „przeciw"? Takie rozstrzygnięcie by mnie przerażało. Klauzula może polepszyć naszą sytuację jako katolików, ale nie spowoduje powstania warunków, które można by zaakceptować tak w perspektywie katolickiej jak i, przede wszystkim polskiej. Wejście Polski do UE z klauzulą to byłoby tylko mniejsze zło.

Piąty fragment:
I to uważam za nadrzędne zadanie w okresie przedreferendalnym: rozeznać sytuację i pomagać ludziom w dokonaniu wyboru na tak albo na nie.
Tu mi już włosy stają na głowie. Może to jest tylko figura retoryczna, ale bardzo niebezpieczna. Tak to wygląda jakby Arcybiskup zakładał, że może jeszcze namawiać ludzi do powiedzenia „tak" lub dopuszczał, że inni biskupi i kapłani będą do tego namawiać. Ta wypowiedź, jak zresztą i cześć poprzednich, bardzo relatywizuje problem. "Może tak a może tak". „Albo, albo". Powinno być: Tak, tak. Nie, nie. Mogłoby to być milczenie Kościoła, co byłoby jednak znakiem opuszczenia przez niego zajmowanej od wieków pozycji - Kościół zawsze z Polską i z narodem (a to nie oznacza wcale z wolą zagubionej, oszukanej większości tylko z interesem narodowym, polską, narodową racją stanu, zawsze w obronie niepodległości i suwerenności).
Powinien to być, jak wszystko na to wskazuje, zdecydowany sprzeciw przeciwko integracji, podyktowany względami duchowymi, moralnymi, ale i polskimi, co oczywiście pociagnęłoby za sobą zmasowane ataki na Kościół ze strony „tego świata" i pojawienie się jakichś materialnych strat Kościoła. Takie straty jednak najczęściej szybko przynoszą Kościołowi prawdziwe „zyski", te zyski w perspektywie duchowej i moralnej.