Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski
Miejsce Radia Maryja w Kościele polskim


Powracam po raz drugi do wywiadu udzielonego przez Arcybiskupa Józefa Michalika KAI, a wydrukowanego 13.01.03 w „Gazecie Wyborczej". Ksiądz Arcybiskup powiedział tam, między innymi:
Jedność jest największą siłą Kościoła. Jeśli jakieś środowisko powołuje stowarzyszenie katolickich lekarzy, dziennikarzy czy prawników, to nie mogą oni mieć wątpliwości w zasadniczych sprawach wiary czy nauki Kościoła. Niektóre środowiska, zarówno z "prawa", jak i z "lewa" twierdzą, że wystarczy im to, że są środowiskiem "katolików", a nie "katolickim" czy "kościelnym". Przykładów jest wiele, znają je ci, co znać powinni. Oczywiście, mają oni pełne prawo do takiego wyboru, ale czy to wspiera ewangelizację, czy pomaga w tworzeniu obrazu jedności Kościoła, mam poważne wątpliwości. Nawet najbardziej zasłużona gazeta, radio, zakonnik, zakon, parafia nie mogą wyłamywać się spod posłuszeństwa wiary tym, którym powierzona jest troska o poprawność nauki, o wyznaczenie linii duszpasterskich, o jedność działań, także w konkretnych sytuacjach życia Kościoła.
Żaden ksiądz albo zakonnik ani zakon nie może być antykościelny. Jedność wymaga wyrzeczeń, także w Kościele. Jestem przekonany, że powoli wszyscy dojrzewamy do tego, że każde pismo, książka, dom wydawniczy, radio czy telewizja katolicko-świecka czy zakonna stawać się będzie nie tylko głosem katolików, ale głosem i słowem, i myślą katolickiego Kościoła.
Radio Maryja i "Tygodnik Powszechny" powinni także stawać się w pełni, bez najmniejszych wątpliwości głosem Kościoła.
Inaczej nie mają racji bytu jako instytucje Kościoła.
Problemy tych środowisk rodzą się - w moim odczuciu - z niewłaściwego zarządzania otrzymanymi możliwościami lub dowodzą braku uświadomionej własnej tożsamości, a to może prowadzić do jakiejś formy "samozachwytu" i niesubordynacji wobec Kościoła. I tygodniki, i miesięczniki, i radia katolickie są potrzebne, ale powtarzam moje przekonanie: muszą dojrzeć do tego, aby działać w pełnej jedności z Kościołem.
(...)Zmiany powinny nastąpić, gdyż obecna sytuacja jest kompromitująca, a duszpastersko już dzisiaj niepełna, wątpliwa, a z czasem może się okazać szkodliwa.
Gdy czytam po raz kolejny powyższy tekst dochodzę do jednego wniosku - jego autorem kierowały względy pozamerytoryczne. Nie chodzi tu ani o prawdę ani o argumenty, ale o coś, co znajduje się bardzo daleko od poruszanych zagadnień. Nasuwa mi się tu tylko jedna hipoteza związana z opinią, która od dawna krąży wśród duchownych w różnych zresztą diecezjach - Ksiądz Arcybiskup myśli (jeżeli nie powiedzieć - marzy) o kapeluszu kardynalskim i o tym, by otrzymać go w momencie obejmowania miejsca, które zwolnione zostanie niebawem, w myśl prawa kanonicznego, przez Kardynała Macharskiego. Takie wypowiedzi, jak powyższa, mogłyby tu coś Arcybiskupowi ułatwić.
Jeśli zaś chodzi o sprawy merytoryczne. Nie do przyjęcia jest postawienie w jednym rzędzie radia Maryja i „Tygodnika Powszechnego". To niezasłużona, podyktowana jedynie względami „politycznymi" nobilitacja krakowskiego pisma. To zarazem niesprawiedliwa, niezasłużona obraza Radia Maryja. Zajrzyjmy tylko do obszernej pracy prof. Jerzego Roberta Nowaka pt. „Obłudnik Powszechny", która ukazała się drukiem i była również dostępna na łamach „Naszego Dziennika".
Oczywiste dla katolika jest to, że każda instytucja katolicka nie może wyłamywać się spod posłuszeństwa wiary i musi działać w pełnej jedności z Kościołem. Cóż to jednak oznacza w praktyce? Można by tu pobawić się w szczegółową analizę wskazań Kościoła w tej mierze, odpowiednich paragrafów Kodeksu Prawa kanonicznego. Czy taka analiza nie doprowadziłaby nas do wniosku, że w Kościele jest miejsce na różne drogi i punkty widzenia, na znaczną autonomię instytucji kościelnych i katolickich? Czy Ksiądz Arcybiskup nie zakłada przypadkiem w nieuprawniony sposób rozszerzonego zakresu „posłuszeństwa" i „jedności"? Jaki jest zakres autonomii instytucji kościelnych i katolickich? Czy ksiądz Arcybiskup zbytnio jej nie zawęża? A może próbuje faktycznie ją znieść? Co by się stało z Kościołem gdyby obowiązywał w nim tak szeroki zakres „posłuszeństwa" i „jedności". Powstawaniu i działaniu wielu zakonów towarzyszyło wiele „zgrzytów" i ostrych polemik na styku z biskupami a nawet papieżem. Zakony i wielcy święci pozostając w posłuszeństwie wiary i w jedności z Kościołem zmierzało często pod prąd, swoimi, oryginalnymi, często, wydawałoby się, kontrowersyjnymi drogami. Co robił w tej mierze choćby św. Dominik, Św. Franciszek z Asyżu, św. Maksymilian Maria Kolbe? Co robiła św. Katarzyna ze Sieny czy św. Joanna d`Arc? Czy Ksiądz Arcybiskup Michalik ich też próbowałby przywołać do porządku?
Poza tym, gdzie jest to posłuszeństwo wiary w polskim Kościele? Jak potraktować tych kapłanów, którzy na oczach całego społeczeństwa, często w środkach masowego przekazu robią i głoszą rzeczy, których nie da się pogodzić z wiarą i moralnością? Czy nie trzeba by się nimi zająć w pierwszym rzędzie, usunąć przyczynę zgorszenia?
Gdzie ta jedność? Dlaczego nie udało się Kościołowi powołać do życia swojego dziennika, radiostacji, stacji telewizyjnej? Ktoś kiedyś wymyślił, że wystarczy, by każda parafia w Polsce zebrała 500 zł i Kościół miałby wielki, ogólnopolski, profesjonalny dziennik. Pomysł ten podjęto. Dlaczego nic z niego nie wyszło?
Czy przypadkiem biskupi eurentuzjaści i reprezentanci tzw. katolicyzmu otwartego nie burzą tego „posłuszeństwa" i tej „jedności", nie destabilizują polskiego Kościoła?
Czy bp Pieronek wypowiada się w środkach masowego przekazu w „posłuszeństwie wiary" i jedności z całym polskim Kościołem? Czy, gdy bp Zimoń mówi, że będzie głosował w referendum za integracją Polski z Unią Europejską to wypowiada się w jedności z Kościołem? Czy wszystkie wypowiedzi i działania biskupów Gocłowskiego, Życińskiego, Muszyńskiego były w „posłuszeństwie" i „jedności"? Czego mamy się trzymać? Kogo mamy się słuchać? Episkopatu? On przeważnie milczy.
Coraz bardziej odnoszę takie wrażenie, że to „posłuszeństwo" i „jedność" rozumiane są przez wielu kapłanów i niektórych biskupów jako bierność, chowanie głowy w piasek, unikanie wszystkiego tego, co mogłoby spowodować krytykę w liberalnych, pogańskich mediach, flirt z lewicą i innymi wielkimi tego świata, którzy z Kościołem nie mają nic wspólnego, a zmierzają tam, gdzie katolik w żadnym wypadku nie może się znaleźć.
Naszym obowiązkiem jest kierowanie się naszymi własnymi ukształtowanymi przez objawienie, tradycję i naukę oraz nauczanie Kościoła sumieniami. Na tej drodze nie wolno nam oczywiście w żaden sposób negować porządku wiary i moralności i naruszać jedności Kościoła. Jednak klucz do właściwych postaw nie tkwi w bierności, słabości i zagubieniu niektórych biskupów. To nie liberalne media czy opinia ukształtowanych przez nie letnich katolików mają stanowić kryteria dla naszych działań. Wszystko to, oczywiście, jest bardzo trudne i skomplikowane. Nie oznacza to jednak, że mamy wzorować się na Synagodze, gdzie najdrobniejsza sprawa jest odgórnie rozstrzygnięta czy stosować technikę właściwą dla faryzeuszy.
Kościół jest najbardziej pluralistyczną instytucją w dziejach i w żaden sposób nie przypomina w swej strukturze i działaniu partii komunistycznej, gdzie obowiązuje całkowita jednomyślność. Ten pluralizm Kościoła gdy występuje tam gdzie trzeba, a więc w ramach zakreślonych porządkiem wiary i moralności i w perspektywach, które nie naruszają jedności Kościoła jest jego siłą. W ramach tego pluralizmu powstawały zakony, działali święci, świeccy katolicy wspierani przez duchownych na własną odpowiedzialność zwalczali zło i rozszerzali królestwo Chrystusowe w płaszczyznach będących domeną świeckich.
W ramach takiego właśnie pluralizmu, w świetle wszystkich danych, które posiadam, w ocenie mojego sumienia, które kształtuję odwołując się do objawienia, tradycji, nauki i nauczania Kościoła, działa Radio Maryja. „Tygodnik Powszechny" dawno już ten obszar opuścił podążając z prądem tej „rzeki Babilonu", którą spływa „Gazeta Wyborcza", Fundacja Batorego i wszyscy ci, dla których Unia Wolności reprezentowała jedyną właściwą opcję.
Radio Maryja posiada własne należne mu miejsce w Kościele realizując zadania, których inni nie podejmują. Nikt nikomu nie każe iść tą samą drogą. Nikt jednak również nie powinien tej drogi kwestionować.