Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

Liberalizm jako zagrożenie dla wspólnoty państwowej i samorządowej
(jest to pełny tekst wykładu wygłoszonego w ramach Radiowego Kursu Samorządowego na antenie Radia Maryja w dniu 29.08.02 r.)

Co to jest liberalizm? Gdy zajrzymy do „Przewodnika po współczesnej filozofii politycznej” (Książka i Wiedza, Warszawa 1998) znajdujemy tam na początku rozdziału pt. „Liberalizm” następujące zdanie: „Ktokolwiek próbuje dać charakterystykę liberalizmu, od razu staje przed kłopotliwym pytaniem: czy zajmujemy się liberalizmem czy liberalizmami?” Oto jest problem. Z hasłem liberalizm wiąże się wiele różnych ideologii i doktryn. Wspomniany przewodnik wymienia trzy prądy polityczne funkcjonujące obecnie, które politolodzy wiążą z liberalizmem: liberalizm klasyczny, liberalizm nowoczesny i libertarianizm.

Liberalizm klasyczny głosi idę ograniczonego rządu, opowiada się za rządami prawa, unikaniem arbitralności i samowoli władzy. Głosi świętość własności prywatnej i swobodę zawierania umów oraz odpowiedzialność jednostek za ich własne losy.

Czy kompetencje rządu powinny być ograniczone? Oczywiście, że tak. Jeśli nie są ograniczone jest to totalitaryzm. Jeśli jednak są za bardzo ograniczone albo rodzi się anarchia albo państwo przestaje realizować niektóre swojej zadania, co odbija się negatywnie na nim samym, na poszczególnych obywatelach na całym społeczeństwie.

Czy w państwie powinny być rządy prawa. Oczywiście. Należy jednak pamiętać, że prawo ma swojego ducha i swoją literę. W cywilizacji chrześcijańskiej, europejskiej duchem prawa jest sprawiedliwość. Prawo stanowione jest przecież tylko zapisem prawa naturalnego. Państwo prawa w tej perspektywie byłoby państwem, w którym buduje się sprawiedliwość i się jej strzeże. Sprawiedliwość zaś określa też pola wolności dla wspólnot i jednostek, pola w które nie wkracza. Dzisiejsze państwa prawa kreują prawo, które jest pozbawione takiego ducha. Ich duch jest inny. Prawo tak skonstruowane może godzić w sprawiedliwość i w tej perspektywie staje się w ujęciu chrześcijańskim bezprawiem.

Czy władza powinna unikać samowoli i arbitralności? Samowola jest czymś, co każdy potępi. Jednak dyskusyjna jest tu kwestia arbitralności. W ujęciu chrześcijańskim państwo powinno rozstrzygać w sposób arbitralny we wszystkich tych przypadkach, w których następuje drastyczne naruszenie sprawiedliwości, w których zagrożone jest dobro wspólne, dobro jednostek lub prawda.

Czy własność prywatna jest święta? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Z jednej bowiem strony nikt nie ma prawa naruszać własności drugiego człowieka. Z drugiej jednak w pewnych wypadkach powstrzymanie się od naruszenia własności prywatnej może godzić w interesy państwa i społeczeństwa. Należy więc tu odnaleźć złoty środek, co wcale nie jest takie łatwe.

Czy powinna być swoboda umów? Ten problem przypomina poprzedni. Z jakiej racji ktoś, nawet samo państwo ma ingerować w umowy zawierane pomiędzy jednostkami czy innymi podmiotami prawa? Z drugiej strony jednak mogą pojawić się umowy wymuszone. (ktoś kto nie ma od lat pracy może być przymuszony swoją sytuacją do podpisania takiej umowy z proponującym mu pracę, która będzie przekreślać jego podstawowe prawa pracownicze). Można też wyobrazić sobie umowy, które będą godzić w dobro wspólne. Na przykład jakieś polskie przedsiębiorstwo podpisze umowę z zagranicznym koncernem, że będzie zatrudniać tylko cudzoziemców lub kupować tylko zagraniczne surowce.

Czy państwo powinno promować „odpowiedzialność jednostek za ich własne losy”? Oczywiście, że tak, ale... Musi tu być pewne „ale”. Jeżeli jednostka ginie i sama nie może sobie w żaden sposób poradzić państwo, które przecież z założenia ma służyć swoim obywatelom musi jej pomóc.

Zobaczmy więc, że najmniej radykalny, klasyczny liberalizm ma dla nas wiele różnych „ale” i nie może być zaakceptowany bez zastrzeżeń.

Klasycznego liberalizmu nie interesuje porządek moralny i kulturalny. To dla nas jest nie do przyjęcie. Te porządki są przecież najważniejsze dla człowieka i powinny wyznaczać charakter i działania państwa.

Celem liberalizmu nowoczesnego jest z jednej strony uwalnianie człowieka od jego materialnych bolączek, z drugiej zaś „próba stworzenia warunków” dla „człowieka nowoczesnego” będącego „istotą postępową”, całkowicie wolną i w żaden sposób nieskrępowaną, która sama decyduje o wszystkim. Liberalizm nowoczesny uznając, że najważniejsza dla człowieka jest wolność zakłada, że państwo ma dać jednostkom tę wolność likwidując wszystko to, co uznaje za zniewolenia. Pierwszym zniewoleniem, według liberalizmu nowoczesnego ma być niedostatek materialny. Liberalizm ten zatem postuluje stworzenie swego rodzaju państwa opiekuńczego – nową wersję socjalizmu, socjalizmu „z ludzka twarzą”. Głosząc wolność tę wolność zaczyna ograniczać. Kolejnymi zniewoleniami dla niego są wszelkie ograniczenia moralne i obyczajowe. Stąd wypowiada im wojnę proponując, w istocie, niewolę grzechu.

Libertarianizm to najbardziej radykalna forma liberalizmu. Chce on maksymalnie poszerzać „pola wolności”. W pierwszym rzędzie więc opowiada się za legalizacją tzw. „przestępstw bez ofiar” czyli prostytucji, „nietypowych zachowań seksualnymi” (czytaj: zboczeń), zażywania narkotyków itp. Absolutyzuje on prawa człowieka głosząc, że nikt i nic nie może w żaden sposób ich ograniczać.

Tak więc liberalizm jako formacja polityczna to, najogólniej rzecz biorąc, próba promocji w porządku społecznym ludzkiej wolności. Problem jest tutaj jednak z jej rozumieniem. Wszystkie scharakteryzowane wyżej odmiany liberalizmu politycznego rozumieją wolność za szeroko. Trzeba by więc odpowiedzieć na następujące pytania: Cóż to jest wolność?; Kto jest twórcą jej fałszywych rozumień?; Dlaczego liberalizmy polityczne rozumieją wolność za szeroko? Jakie rozumienia wolności zostały przez nie przyjęte?

Jeżeli mamy problem ze zdefiniowaniem jakiegoś zjawiska możemy rozwiązać go w prosty sposób odnosząc go do Boga. Ten zabieg jest prawomocny nie tylko na płaszczyźnie chrześcijańskiej, ale również na płaszczyźnie klasycznej filozofii, a więc filozofii, która zajmując się poznaniem rzeczywistości prędzej czy później dochodzi do stwierdzenia istnienia Boga i poznania Jego podstawowych atrybutów.

Bóg stworzył świat. Świat jako skutek Bożego działania wskazuje na swoją przyczynę, a więc odzwierciedla ją na swoją, niedoskonałą miarę. Wszystkie te doskonałości, które pojawiają się w świecie uprzednio istnieją w Bogu w najwyższym stopniu. Bóg jest zatem istotą, która w najwyższym stopniu posiada wolność. Bóg jest więc wolny. Cóż to oznacza? Czy wolność Boga, a mianowicie prawdziwa najwyższa wolność jest niczym nie ograniczona? Czy Bóg, mówiąc inaczej, wszystko może? Czy Bóg np. może uczynić jakieś zło, zrobić jakąś głupotę? Oczywiście, że nie. Bóg nie może robić tego, co jest sprzeczne z Jego doskonałą, Bożą naturą. Gdyby Bóg działał niezgodnie ze swoja naturą przestał by być sobą. Ktoś przestaje być sobą tylko wtedy gdy traci wolność. Bóg nie może utracić wolności bo jest doskonały. Wolność Boga, najwyższa, najdoskonalsza wolność polega więc na tym, że jest On zawsze doskonały i dobry.

Człowiek jako istota stworzona, niedoskonała wciąż traci wolność. Tracąc wolność popełnia błędy, czyni zło i robi głupoty. Człowiek, któremu się wydaje, że wolność polega na tym, że można robić cokolwiek robiąc to cokolwiek przekreśla w swoim życiu perspektywę doskonałości i dobra tym samym zamykając najważniejsze pola działania, a więc w istocie przekreślając swoją wolność.

Kto jest twórcą fałszywych rozumień wolności?

Po pierwsze błądzący człowiek, który błądzi, gdy nie potrafi odróżnić wolności od swobody wyboru. Są to zupełnie inne zjawiska. Swoboda wyboru, władza z natury przynależna człowiekowi nazywana przez filozofów liberum arbitrium jest władzą, która powoduje, że człowiek może wciąż wybierać. Może wciąż wybierać wolność. Może wciąż wybierać niewolę. Może raz wybierać wolność raz niewolę.

Po drugie twórcą fałszywych rozumień wolności jest szatan. Szatan jest małpą Pana Boga. Próbuje Go naśladować tak dalece, że próbuje sam zostać Bogiem i zachowywać się dokładnie jak Bóg. Szatan jednak nie jest Bogiem i takie zachowanie jest po prostu niemożliwe. Gdy szatan próbuje być wolny tak jak Bóg przyjmuje takie pole swobody, które ze względu na jego niedoskonałość, pychę i głupotę wykracza poza wolność przekreślając ją tym samym. Szatan nie rozumie, że wolność stworzeń jest możliwa tylko wtedy gdy powiąże się z wolnością Boga, a więc wtedy gdy stworzenie powie do Boga: „Naucz mnie Panie wolności” i będzie posłuszne wszystkim Bożym wskazaniom. Szatan zaraża człowieka swoimi błędami gdy ten odrywa się od Bożej wolności, gdy traci swoją prawdziwą wolność.

Dlaczego liberalizmy polityczne rozumieją wolność za szeroko?

Liberalizm klasyczny jest efektem błędów człowieka. Jego twórcy i reprezentanci chcieli i chcą dobrze, ale się gubią i popełniają błędy, które, niestety, owocują złem.

Liberalizm nowoczesny i libertarianizm przekroczyły granice doktryn i działań politycznych wkraczając w dziedzinę religijną i przyjmując naukę szatana o wolności, naukę, która jest teologiczna, bo dotyka spraw Bożych próbując przekreślić to, co proponuje Bóg. Liberalizm nowoczesny i libertarianizm to po prostu praktyczny, polityczny satanizm.

Ich prawdziwe oblicze, oblicze, z którego, jak sądzę, wielu ich reprezentantów zdaje sobie sprawę jest dziś nie do końca ujawniane ze względu na uwarunkowania społeczne i cywilizacyjne. Oni nie mogą po prostu powiedzieć całej prawdy, bo stracili by przez to władzę lub wpływy polityczne.

O tym ich prawdziwym obliczu wspomina bł. Józef Sebastian Pelczar referując naukę bł. Piusa IX o liberalizmie: „Szkodliwszym jeszcze jest dzisiejszy liberalizm, bo pod złudnym hasłem wolności i postępu zdziera ze społeczeństwa cechę chrześcijańską. Można by go nazwać apostazją wolności na koszta prawa i obowiązku, a pod względem religijnym, wypowiedzeniem posłuszeństwa Bogu i Kościołowi. Konsekwentnie liberalizm ruguje wpływ religii z prawodawstwa, z wychowania, z życia publicznego, z rodziny i z polityki, a jako najświetniejsze zdobycze wieku ogłasza: państwo bezwyznaniowe, prawo bezwyznaniowe, szkołę bezwyznaniową, wolność wyznań, wolność opinii, wolność prasy, moralność wyzwoloną, cywilne małżeństwo, emancypację kobiet, powszechne głosowanie i zasadę faktów dokonanych. Co do środków, liberalizm skrajny czyli radykalizm, który jest właściwie rewolucją, ujętą w pewne karby, wypowiada Kościołowi katolickiemu walkę na zabój i nie cofa się przed żadnym bezprawiem; podczas gdy liberalizm umiarkowany, trzymając się drogi rzekomo legalnej, uchwałami parlamentu ogranicza swobodę Kościoła i paraliżuje jego działanie; jeden i drugi, gdy jest u władzy, znosi chętnie klasztory, likwiduje majątek kościelny, sekularyzuje szkołę i małżeństwo. Nienawidząc wszelkiej religii, a zwłaszcza katolickiej, stara się zastąpić ją humanitaryzmem i cywilizacją, i w imię wolności narzuca Kościołowi kajdany, prześladuje jego sługi, znosi jego zakony, grabi jego mienie”.

Niczym nie skrępowany liberalizm zacząłby więc po prostu demontować Kościół delegalizując stopniowo jego struktury.

Tam gdzie liberalizm jest agresywny pojawia się też liberalny katolicyzm, który jest efektem ugięcia się środowisk katolickich pod presją, w tym presja polityczną liberalizmu.

Tak o nim pisał bł. Pelczar: „Katolicki liberalizm albo liberalny katolicyzm nie idzie tak daleko, żąda jednak kompromisu z duchem czasu, a odtrącając zasady liberalizmu godzi się na niektóre ich następstwa, mianowicie w kwestiach politycznych i społecznych; to znowu z przesadnej czci dla wolności domaga się zastosowania jej tam, gdzie ono jest niemożliwe lub szkodliwe. Tak np. we Włoszech liberalni katolicy nie pochwalali wprawdzie zaboru Rzymu, ale przyjmowali go jako fakt dokonany i doradzali pojednanie się z rządem włoskim. W Niemczech, ojczyźnie febronianizmu, pewna część duchownych szturmowała o zniesienie celibatu, oczyszczenie liturgii, wyswobodzenie nauki, i zbliżenie się do protestantyzmu. (...) We Francji, gdzie niechęć do Stolicy Apostolskiej zaszczepił nurtujący skrycie gallikanizm i jansenianizm, obóz liberalnych katolików głosił najpierw rozbrat Kościoła i państwa i zdemokratyzowanie Kościoła (...), następnie zaś domagał się zerwania z ultramontanizmem i uznania idei r. 1789 ( Rewolucji Francuskiej – dop. S. K.). Wobec tylu wrogów nawet ludzie dobrze myślący (...) zachwiali się na chwilę, a widząc srożącą się burzę, gotowi byli wyrzucić z okrętu Kościoła mniej cenne towary, byle uratować resztę. Inni, zbyt zakochani w nabytkach XIX wieku, nie pochwalali kierunku rzymskiego, jako zanadto wstecznego; a byli też tacy, co radzili opuścić społeczeństwo spoganiałe, by szło drogami zatracenia. Ale Pius IX nie stracił nadziei, że Kościół prędzej czy później odzyska swój wpływ na społeczeństwo; jakoż rozbratu Kościoła z państwem nie pochwalił, a roszczenia liberalnych katolików po kilkakroć skarcił.

Podczas IX pielgrzymki do Ojczyzny Jan Paweł II poświęcił na chwile uwagę liberalizmowi mówiąc: „Kiedy hałaśliwa propaganda liberalizmu, wolności bez prawdy i odpowiedzialności nasila się również w naszym kraju, pasterze Kościoła nie mogą nie głosić jednej i niezawodnej filozofii wolności, jaką jest prawda krzyża Chrystusowego. Taka filozofia wolności jest istotowo związana z dziejami naszego narodu.”

Na słowa te zareagowali nerwowo polscy zwolennicy liberalizmu. Tak więc np. Rafał Ziemkiewicz w tygodniku „Wprost” z 27.08.02. próbuje udowodnić w obszernym materiale, że Papież wygłaszając te słowa nie potępił ani kapitalizmu ani politycznego liberalizmu klasycznego. Przytoczmy jedno zdanie z tego artykułu: „Potępiając oddzielenie wolności od odpowiedzialności, jasno wskazuje na liberalizm obyczajowy, a nie gospodarczy.” W podobnym duchu tylko ostrzej skomentował słowa Papieża Paweł Śpiewak w „Rzeczpospolitej” z dnia 24.08.02 w materiale pt.: „Liberalizm mimo wszystko”. Napisał tam, między innymi: „Nie rozumiem z pewnością jednego: dlaczego krytyczne słowa zostały skierowane pod adresem jednej tylko ideologii, a mianowicie liberalizmu. Nie padły zastrzeżenia wobec nacjonalizmu, populizmu, marksizmu, ale właśnie wobec ideologii, która głosi, jak czytamy, wolność bez prawdy i odpowiedzialności”.

To akurat łatwo można zrozumieć. Papież mówił tylko o liberalizmie, bo to właśnie liberalizm, według Papieża, dziś Polsce najbardziej zagraża.

Śpiewak napisał także: „Chodzi o pytanie, czym jest liberalizm i jakiego liberalizmu warto z pewnością w Polsce bronić. Cenimy dzisiaj cnoty kompromisu, tolerancji. Czymś wstrętnym jest cenzura, ograniczenie wolności wypowiedzi, stowarzyszania, wyznania. Nikt nie może mieć wątpliwości, że nie ma nauki, a więc dążenia do prawdy, bez swobody życia akademickiego i poszukiwań. Te zasady są na tyle już oczywiste, że nikt ich nie kwestionuje. Nie mam jednak wątpliwości, że zostały one właśnie bronione, wywalczane przez liberałów. Dzisiaj nikt już nie podważa idei praw człowieka i obywatela”.

W jaki sposób liberalizm zagraża wspólnocie państwowej?

Zagraża jej w perspektywie gospodarczej. Twierdzenie Ziemkiewicza jest „pobożnym” życzeniem liberała. Kościół nigdy nie odrywał gospodarki od sprawiedliwości, dobra wspólnego, dobra jednostek oraz pozostałych perspektyw moralnych i duchowych. Nie robi tego, oczywiście, i Papież.

Liberalizm zagraża każdej gospodarce narodowej, a więc i polskiej gospodarce. To, co liberałowie nazywają wolnością gospodarczą powoduje, że obcy działający bez skrupułów i moralności zawłaszczają gospodarkę, podporządkowują jej wszystko przekształcając ja w złotego cielca, dla którego odrzuca się wartości moralne i duchowe i wokół którego wszystko ma się kręcić.

W wyniku tak działań, które umożliwia liberalizm Polacy mieliby stać się zdemoralizowanymi niewolnikami skupionymi wyłącznie na wartościach i przyjemnościach materialnych.

Czy to o czym mówi Śpiewak należy bronić? Czy nie mówi on o tym, co, w istocie, stanowi zagrożenie dla wspólnoty państwowej i każdego człowieka? Czy nie prezentuje on tego samego katalogu spraw, które potępił Pius IX o czym pisze bł. Pelczar?

Czy należy cenić liberalne cnoty kompromisu i tolerancji? Każdy normalny chrześcijanin i każdy człowiek dobrej woli wie, że nie może być kompromisu ze złem i tolerancji dla zła. Taki kompromis i taka tolerancja niszczą człowieka i państwo moralnie i duchowo owocując różnego typu złem.

Czy, w istocie, „czymś wstrętnym jest cenzura, ograniczenie wolności wypowiedzi, stowarzyszania, wyznania”? I kto i w czyim imieniu to mówi? Czyż liberalizm nie wprowadza własnej cenzury? Czy nie ogranicza drastycznie wolności wypowiedzi? Czy nie stawia wielu barier ograniczających możliwość stowarzyszania się i realizacji chrześcijaństwa?

Z drugiej strony nie wolno w ogóle likwidować cenzury. Nie może być tak, by z powodu jej braku zalewała nas zewsząd pornografia i by sataniści mieli swobodę wypowiedzi i namawiali głośno do zła. Nie może być też nieograniczonej wolności stowarzyszania i wyznania, wolności dla wszelkich sekt i innych godzących w prawdę i dobro stowarzyszeń i „wyznań”.

Czy na prawdę chcemy nieograniczonej swobody życia akademickiego i poszukiwań? Czy ma to owocować tak jak np. we Włoszech gdzie na uniwersytetach uczą byli ideolodzy Czerwonych Brygad upowszechniając ich ideologię nienawiści. Czy cieszyć nas będą takie „poszukiwania”, które będą prowadzić np. do klonowania ludzi?

Czy „dzisiaj nikt już nie podważa idei praw człowieka i obywatela”? Czy możemy tutaj wszystko zaakceptować?

Sama idea jest do odrzucenia. Pisał o tym wielokrotnie Messori. W jego książce pt. „Przemyśleć historię” czytamy: „Deklaracja Praw Człowieka nim została proklamowana przez francuskie Zgromadzenie Narodowe, była opracowana w lożach i w stowarzyszeniach myśli, gdzie szermując fartuchami, kielniami i trójkątami – zbierała się europejska oświecona burżuazja.” Messori przypomina, że chrześcijański punkt widzenia mówi wyłącznie o powinnościach i obowiązkach. O tym mówią przykazania Boże i prawo naturalne. Kto spełnia powinności i obowiązki nie zagraża dobru drugiego, tworzy pole dla jego praw. Dla chrześcijanina prawa człowieka i obywatela oderwane od powinności i obowiązków, od sumienia nie są do przyjęcia. Messori zauważa, że akcentowanie praw wiąże się z propozycją szatana „non serviam” – nie będziesz służył. Związków z szatanem jest tu więcej. Prawa człowieka i obywatela tak sformułowane i traktowane powodują, że człowieka uznaje się za najwyższą istotę, za równego Bogu, za nowego Boga i powodują, że pozwala mu się teoretycznie na wszystko, a praktycznie na każde zło.

To, co Śpiewak prezentuje jako plusy liberalizmu stanowi katalog zagrożeń dla wspólnoty państwowej.

Wspólnota państwowa zniszczona, przeżarta przez liberalizm nie jest wspólnotą, w ramach której mogą normalnie funkcjonować wspólnoty samorządowe. Te liberalne zasady obowiązują przecież wtedy także w nich powodując, że są sparaliżowane w dobru, a otwarte na zło.

Liberalizm nam zagraża. Skąd się bierze? Źródła są różne. Przede wszystkim to jednak Unia Europejska niesie nam liberalizm w najgorszym wydaniu. Chce nas nim zalać i utopić w nim nasze ciała i dusze. Moje sumienie mówi mi głośno i dobitnie: To jest agresja szatana. Unia Europejska to Państwo Szatana. Obyśmy pozostali wierni Chrystusowi. Amen.