Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Maria K. Kominek OPs

Lenin, Stalin i sprawa WTC

Jeszcze parę lat temu obchodziliśmy w listopadzie pewną rocznicę. Miasta i wioski były udekorowane czerwonymi flagami, tzw. szturmówkami. Gdzie niegdzie pojawiały się między nimi i pojedyncze flagi narodowe. Miało to sugestywnie oznajmiać, że obchodzona rocznica ma znaczenie dla wszystkich dla tych, którym bliska jest flaga narodowa i dla tych , którzy identyfikują się z czerwoną szturmówką. Rządy ówczesne wykazywały jakieś poczucie przyzwoitości - nie kazano wieszać flag państwa, którego święto obchodzono, zadowalano się wspomnianymi szturmówkami. Chodzi oczywiście o dzień 7 listopada, kiedy wszystkie państwa wasalskie w stosunku do ZSRR, obchodziły rocznicę Rewolucji Październikowej.

Starsi wiekiem może sobie przypomną: 7 listopada obowiązywały nadzwyczajne środki bezpieczeństwa, jeszcze od popołudnia poprzedniego dnia był zakaz sprzedaży alkoholu, zwiększona liczba patroli krążyła po ulicach. Ciężarówki, pełne szturmówek docierały do każdego miejsca i każdy słup był udekorowany należycie. Oficjalne obchody rozpoczynały się na parę dni wcześniej, były wieczornice, uroczyste akademie, koncerty. Wiele mówiono o zwycięstwie proletariatu, o konieczności walki o pokój, o rewolucji światowej. Przyjeżdżali zasłużeni goście, wszyscy z państwa, którego rocznicę pokornie obchodziliśmy. Tym gościom należało się oddanie czci i honorów.

A teraz proszę sobie porównać zapowiedzi z prasy codziennej. Podaję kilka cytatów: „Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa będą towarzyszyć w Warszawie obchodom rocznicy zamachu terrorystycznego na Amerykę.” „Wieczór zadumy pod stołecznym ratuszem.” „ Do Warszawy przyjadą strażacy i policjanci z Nowego Jorku.” „ O 20:30 pod ratuszem będzie można posłuchać przesłania burmistrza Nowego Jorku.” O 14: 46 zebrani pod ambasadą amerykańską uczczą minutą ciszy pamięć nowojorczyków, potem odezwą się syreny.”

Nie znalazłam nic o udekorowaniu flagami amerykańskimi, ale podejrzewam, że nie zabraknie ich pod ratuszem i w innych miejscach.

Ale to nie koniec obłędu! Mają być odsłonięte dwa pomniki! Obelisk na rondzie Waszyngtona, drugi - w postaci rzeźby - przed wejściem do ambasady amerykańskiej. Przed wejściem oznacza od strony ulicy. Bo ostatecznie ambasada amerykańska na swoim terenie może robić wszelki pomniki, ale na zewnątrz?

Czy starczy porównania z opisanymi wyżej obchodami rocznicy obcego mocarstwa? Chyba wyraźnie widać, że schemat jest ten sam - obce władze narzucają służalczemu rządowi obchody własnej rocznicy, a rząd spełnia wszystko i na dodatek jeszcze coś od siebie dołoży, by się lepiej spodobać.

Jest jednak pewna różnica. Taka mianowicie, że w obchody rocznicy zamachu na WTC włączają się aktywnie niektórzy hierarchowie Kościoła. Można mieć nadzieje, że z własnej woli, bez przymusu władzy państwowej. Choć można się mocno dziwić i zadawać pytanie - dlaczego w tym wtórują władzom. Nie jest to nasza rocznica i nie musimy jej obchodzić. Mamy swoje rocznice, o których często ci sami hierarchowie trochę zapominają. I tak w ramach uroczystości z okazji 11 września Prymas Polski (Interrex) odprawi Mszę świętą w Archikatedrze Warszawskiej. W wigilię rocznicy zamachu Prowincjał polskich dominikanów o. Maciej Zięba odprawi uroczystą mszę w swoim kościele na ul. Freta. Modlić się za zmarłych jest dziełem chwalebnym i wielce pożądanym.

Jednak celebracja uroczystej mszy z okazji pewnych rocznic ma wymowę polityczną, w tym przypadku - bardzo niepokojącą. Takich uroczystych mszy oczekujemy w rocznicach polskich. Zamiast tego możemy się spotkać z brakiem udekorowania niektórych kościołów flagami narodowymi w dniu 1 sierpnia i w innych. Często musimy się zadowolić jedynie krótką wzmianką o poległych, dodaną do modlitwy wiernych. A tu co najmniej dwie uroczyste Msze!

Specjalnie podkreśliłam wyżej, że Prymas Polski jest Interrexem. Czyli na czas braku króla, Prymas zawsze zajmował jego miejsce. Czy interesy Ameryki to nasze interesy, że Interrex tak mocno podkreśla tę rocznicę? Czy chodzi o coś innego? Zostawmy to pytanie bez odpowiedzi.

Powróćmy do historii. Zimą 1942 roku wojska niemieckie stanęły pod Leningradem. Miasto oblężone, zostało pozbawione wszelkich dostaw. Mieszkańcy umierali z głodu i zimna. Po wielu latach historycy dowiedli, że Stalin z zimnym wyrachowaniem wykorzystał oblężenie Leningradu. Okazało się, że można było dostarczać żywności. Ale Stalinowi potrzebne było miasto - bohater. Potrzebne było, by wzbudzić nienawiść do wroga i rozbudzić chęć walki. Po wojnie Leningrad został oznaczony najwyższym orderem państwa. Z ludźmi nikt się nie liczył. Ich ofiara była potrzebna Generalissimusowi. Była to ofiara bardzo przydatna politycznie. Tak samo jak śmierć tych, co zginęli pod walącymi się budynkami WTC.

Gdy w Jałcie decydowano o przyszłości narodów, Stalin miał w ręku mnóstwo argumentów. Być może zyskałby wszystko, co chciał i bez miasta - bohatera, ale zawsze to mu było pomocne, było pewnym zabezpieczeniem. Szczególnie, że miał pełną świadomość, że nie ma czystych rąk. Czy może być lepsza obrona niż wystąpienie z żądaniem naprawienia krzywd? I wskazania winnego za wszelkie zbrodnie. Najlepiej jeśli znaleźć takiego winnego, co do którego nikt nie ma wątpliwości, że popełnił już nie jedno przestępstwo. Weźmy jeszcze jeden przykład - sprawa Katynia. Stalin wskazuje na Niemców. Jest to bardzo prawdopodobne, bo Niemcy dokonali wiele straszliwych zbrodni. Obciążenie ich jeszcze jedną jest wyjątkowo wygodne politycznie. Dwie sprawy załatwiono za jednym razem - zlikwidowano znienawidzonych Polaków i obciążono Niemców. Zyskano wiele – prawo domagania się otrzymania rządów nad połową Europy.

Gdy wieże w Nowym Jorku runęły, natychmiast znaleziono winnego - organizację

Al - Kaida z jej przywódcą Osamą bin Ladenem. Oskarżenie rzucono natychmiast, wskazano z całą pewnością kto zorganizował zamach i dlaczego. Podobnie jak w sprawie Katynia wskazano na sprawcę, który był bardzo prawdopodobny . Opinia publiczna, gotowa wierzyć we wszystko, co pokazuje TV, łatwo się dała przekonać. Przecież Al - Kaida już nieraz organizowała różne zamachy.

Dlaczego ten nie miałby być również jej dziełem. Dowody się znalazły natychmiast - egzemplarz Koranu, instrukcja pilotażu samolotów pasażerskich w języku arabskim - to było rozstrzygające. Kto się odważy powiedzieć, że to nie wystarcza? Kto się odważy, jeśli już gotowe są samoloty i rakiety, jeśli już zaczyna się napaść na wolny kraj.

Ameryka ma wszystkie argumenty w ręku - Nowy Jork na już status miasta - bohatera, kryjówkę winnych określono z dokładnością do jednego państwa - wojnę można zacząć. Akurat rozpoczyna się zima, ciężki okres dla Afgańczyków Muszą ponieść ofiary. Ale w imię walki o pokój, można zabijać bezkarnie.

Walka o pokój - od kogo się wywodzi to sformułowanie? Nie jestem znawcą dzieł Lenina, ale zawsze, jak pamiętam, powoływano się na niego. Walka o pokój i o rozpowszechnienie rewolucji proletariackiej przyświecało uczniom Lenina i Stalina przez wiele lat. Teraz też będziemy walczyć o pokój. Bo jeśli nie będziemy walczyć z terroryzmem, nie będzie pokoju. A terrorystów należy odnaleźć. Niech nie liczą na to, że uda im się uciec przed karzącą ręką sprawiedliwości. Nie udało się to różnym kułakom, wrogom, reakcjonistom. Dla opornych znajdzie się miejsce resocjalizacji. Może być na Syberii, ale również dobrze jest na Guantanamo. Tam, gdzie prawo amerykańskie nie działa i można zamknąć w łagrach Arabów.

A potem przychodzi czas na budowanie pomników. Na razie będziemy mieli dwa amerykańskie w Warszawie. Po woli może być ich więcej. Było dużo pomników Lenina i Stalina, dla czego nie ma być symboli WTC. Były czołgi, które pełniły rolę pomników, dlaczego nie miałyby być pomniki w formie buldożerów, burzących domy "terrorystów". Uczcimy w ten sposób innego „walczącego z terroryzmem”. Były pomniki różnych utrwalaczy, dlaczego nie miałoby być pomników nowych "wyzwalaczy". Przecież oni mają takie szczytne cele: walczą o pokój z terrorystami i chcą obdarować cały świat zorganizowanym przez siebie „dobrobytem”!

Wobec tego - co się z nami dzieje? Władze bez skrupułów gotowi są wysłać naszych chłopców na brudną wojnę z "terroryzmem". Czy za mało tego wstydu, a jeszcze musimy budować nie swoje pomniki i obchodzić nie swoje rocznice? Czy musimy popierać duchowo tych, którzy zabijają niewinnych? Czy mało krwi przelano w imię "walki o pokój"?

Nie ma błogosławieństwa dla walczących o pokój. Jest inne: „ Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani”.

Wprowadzać pokój - to zupełnie coś innego niż o niego walczyć!