Strona główna
Internetowej Gazety Katolików

Esss – jak wąż

Wśród bagnistych zarośli
Powiła mnie moja podłużna matka

Nie umiem mówić
Bo znam tylko jedna literę
Podobną kształtem do mego ciała
Gdy ją wypowiadam
Ssssssieję dokoła ssssstrach i przerażenie

Nie mam rąk ani nóg
Tylko głowę i ogon
I choć podobno (jak twierdzą niektórzy)
Jestem już tylko karykaturą dawnego smoka
Wszystko
Od najmniejszego owada
Po grubego zwierza z rogami
Ustępuje mi z drogi
Nie dlatego abym był silny i wielki
Raczej ze względu na obrzydliwość mych ruchów
I złe skojarzenia

A zło jako takie
Nie jest mi całkiem obce.
Jako sprzedawca tanich owoców
Mam porachunki z pewną Kobietą i jej Potomssssstwem

Ja
Dla ich dobra
Staram się ugryźć ich w piętę
Lecz Oni
Od samego początku
Planują odciąć mi głowę

A że już się to stało
Został mi tylko ogon
Który w zwodniczym wdzięku
Będzie się wił i skręcał
Aż do zachodu czasu

Ze wstrętu do prawdy
Niechętnie przyjmuję do wiadomości
Że w tej sytuacji
Już nie essss jest mym wizerunkiem
Co raczej znak ? (zapytania)
Czy warty był
Bunt ten pradawny
U początku utraconej Miłości