Stanisław Krajski
Co głosi dokument Episkopatu z 2 maja 2003 r.?
Dokument wydany przez Episkopat Polski 2 maja 2003 budzi sprzeczne uczucia. Daje otuchę, ale i powoduje niepokój. Zdania prezentujące stanowisko Episkopatu wobec integracji Polski z Unia Europejską są jednoznaczne. Jednak wymowa niektórych innych zdań tego dokumentu, można by powiedzieć zdań kontekstu, już taka jasna niekiedy nie jest. Dokument nie jest jednolity. Jego zasadnicze przesłanie osłabione jest przez niektóre jego partie. Dokument jest wyraźnie owocem konsensusu pomiędzy euroentuzjastami, umiarkowanymi zwolennikami integracji oraz biskupami, którzy nie chcieliby zajmować politycznego stanowiska, a tylko zrobić to, co do biskupów należy - podkreślić moralne i duchowe wymiary zjawiska. Ci ostatni wyraźnie w Episkopacie dominują (choć chyba nie są w miażdżącej przewadze), co napawa optymizmem na przyszłość i o czym trzeba wciąż pamiętać, szczególnie gdy znów dowiemy się z mediów o jakimś prounijnym ekscesie tego czy tamtego hierarchy.
Poddajmy analizie wpierw te zdanie, które nakreślają zasadnicze stanowisko Episkopatu. Oto one:
Biskupi mają świadomość, że z samej wiary katolickiej nie można bezpośrednio wyprowadzić stanowiska w sprawie referendum akcesyjnego.
Człowiek wierzący powinien oddać głos zgodnie z możliwie pełnym rozeznaniem i sumieniem uformowanym przez wiarę oraz przez wypływające z niej obiektywne moralne kryteria.
Jak już stwierdziłem wymowa tych zdań jest jasna. Kościół nie może tu zajmować żadnego stanowiska. Jeśli zajmują je jacyś biskupi jest to ich prywatna opinia, opinia sensu stricte polityczna. Zwróćmy uwagę na słowo “bezpośrednio”. Zawarta jest tutaj sugestia, że jednak pośrednio można wyprowadzić z nauki Kościoła takie przesłanki, które mogą mieć wpływ na naszą decyzję. Jakie to przesłanki? Znaleźć je można w nauczaniu, przede wszystkim społecznym, Kościoła. Jednak przesłanki te mają taki charakter, że mogą tylko stanowić elementy pomocnicze w formowaniu naszego sumienia, sumienia, w którym sami musimy rozstrzygnąć problem.
Kwestia UE rozgrywa się więc w naszym sumieniu.
Warto dodać, że to sumienie ma kilka wymiarów. Można tu mówić o sumieniu katolickim, które funkcjonować będzie przynajmniej w kilku płaszczyznach.
Po pierwsze, byłaby to płaszczyzna sensu stricte moralna. Nasze sumienie musi odpowiedzieć na pytanie - czy moja decyzja nie będzie sprzyjać pojawieniu się jakiegoś moralnego zła?
Po drugie, byłaby to płaszczyzna duszpasterska. Nasze sumienie musi odpowiedzieć na pytanie - czy moja decyzja nie będzie sprzyjać pojawieniu się takich warunków, które prowadziłyby do utraty wiary przez wielu katolików i podejmowanie przez nich takich działań (przyjmowanie takiego modelu życia), które sprzeczne byłyby z katolickimi zasadami moralnymi?
Po trzecie byłaby to płaszczyzna funkcjonowania Kościoła. Nasze sumienie musi odpowiedzieć na pytanie - czy moja decyzja nie doprowadzi do powstania warunków, które utrudniałyby lub nawet uniemożliwiały prawidłowe funkcjonowanie Kościoła jako instytucji i spełnianie przez niego jego “statutowych” zadań?
Pytanie powyższe sformułowane są negatywnie. Czy można by sformułować je pozytywnie? Czy można by zapytać: czy moja decyzja będzie sprzyjać pojawieniu się jakiegoś moralnego dobra?; czy moja decyzja będzie sprzyjać pojawieniu się takich warunków, które prowadziłyby do pogłębienia wiary przez wielu katolików i podejmowanie przez nich takich działań (przyjmowanie takiego modelu życia), które byłyby zgodne z katolickimi zasadami moralnymi?; czy moja decyzja doprowadzi do powstania warunków, które ułatwiałyby prawidłowe funkcjonowanie Kościoła jako instytucji i spełnianie przez niego jego “statutowych” zadań?
Gdy przeanalizujemy tak postawione pytania od razu rzuca się w oczy, że są one, w znanym nam kontekście, absurdalne. UE, to z pewnością wiadomo, nie może wpływać dodatnio na kwestie wiary, moralności i funkcjonowania Kościoła. Może tylko, i to teoretycznie, dać nam coś w perspektywie gospodarczej, społecznej i politycznej.
Naszym katolickim sumieniu musi więc pojawiać się pytanie - czy wpłynie negatywnie? Jeżeli nie wpłynie mogę być za. Jeżeli wpłynie muszę być, jako katolik, przeciw.
Stanowisko Episkopatu jako Episkopatu dotyczy (i może dotyczyć tylko i wyłącznie) tej kwestii.
Skupmy jeszcze naszą uwagę na “po pierwsze”. Jakie to mogłyby być kwestie moralne?
Mogłyby to być fundamentalne kwestie takie jaki te, które wiążą się z życiem nienarodzonych, eutanazją, zboczeniami seksualnymi, traktowaniem rodziny i małżeństwa, demoralizacją dzieci, młodzieży i dorosłych, skłanianiem do postępowania niezgodnego z katolickimi zasadami moralnymi itp. Jest to sprawa naszego katolickiego sumienia. Jest to jednak już też sprawa samego Kościoła (powinien więc głośno rozważyć tę kwestię, przestrzec przed zagrożeniami).
Mogłyby to być jednak również inne kwestie. I tu pojawiają się te inne wymiary naszego sumienia. Możemy, w tej perspektywie mówić o sumieniu polskim i o sumieniu społecznym.
W sumieniu polskim muszą pojawić się pytania: czy moja decyzja nie będzie godzić w Polskę, w polski interes narodowy, w polską rację stanu, w tożsamość narodową, w polskie państwo, w naszą kulturę itp.?
Na takie pytania musimy już odpowiedzieć sami, odpowiedzieć nie jako katolicy, ale jako Polacy. Musimy tylko pamiętać, że Kościół zawsze głosił i głosi dziś, że czwarte przykazanie dotyczy również Ojczyzny. Tak to ujmuje np. “Katechizm Kościoła katolickiego”: “Miłość ojczyzny i służba dla niej wynikają z obowiązku wdzięczności i porządku miłości” (KKK 2239). Nasze więc sumienie katolickie będzie tu wspierać nasze sumienie polskie.
W sumieniu społecznym musimy zadać sobie pytanie - czy nasza decyzja nie spowoduje powstania warunków, które będą wpływały negatywnie na życie innych obywateli naszego państwa? Tu również nasze katolickie sumienie kierowane przykazanie miłości bliźniego będzie się budzić i ingerować.
Przejdźmy teraz do analizy “zdań kontekstu”. Oto jedna z najważniejszych tu wypowiedzi Episkopatu:
Dla człowieka wierzącego ale także dla ludzi dobrej woli, którzy cenią doświadczenie Kościoła w sprawach ludzkich, niezawodnym drogowskazem jest nauczanie Ojca Świętego Jana Pawła II, który upominając się o prawa wiary, religii i moralności chrześcijańskiej w zjednoczonej Europie wyraźnie dostrzega miejsce Polski w strukturach europejskich. Papież przypomina: "Słuszne jest dążenie do tego, aby Polska miała swe należne miejsce w ramach politycznych i ekonomicznych struktur zjednoczonej Europy. Trzeba jednak, aby zaistniała w nich jako państwo, które ma swoje oblicze duchowe i kulturalne, swoją niezbywalną tradycję historyczną, związaną od zarania dziejów z chrześcijaństwem. Tej tradycji, tej narodowej tożsamości Polska nie może się wyzbyć. Stając się członkiem Wspólnoty Europejskiej Rzeczpospolita Polska nie może tracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków" (Jan Paweł II, Przemówienie do Ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej, 3.XII.2001). W dużym stopniu od nas samych zależy w jakim wymiarze słowa te staną się rzeczywistością.
Ks. Boniecki występując w programie “kropka nad i” w TVN w dniu 5 maja 2003 r. powołując się na tej fragment dokumentu stwierdził, że Episkopat Polski jest za wejściem Polski do UE ( przy okazji stwierdził też autorytatywnie, że sam papież jest za wejściem Polski do UE).
Oto przykład szytej grubymi nićmi ideologicznej, lewicowej manipulacji. Powyższy tekst nie jest, co prawda, tak czytelny jak poprzednio przytoczone. Jest jednak również jednoznaczny i nie można go interpretować na różne sposoby. Interpretowanie go jako przyjęcie stanowiska “za” jest niczym nieusprawiedliwioną nadinterpretacją.
Cóż takiego stwierdza bowiem Episkopat na początku tej wypowiedzi?
Czytamy, po pierwsze: niezawodnym drogowskazem jest nauczanie Ojca Świętego Jana Pawła II, który upominając się o prawa wiary, religii i moralności chrześcijańskiej w zjednoczonej Europie wyraźnie dostrzega miejsce Polski w strukturach europejskich.
Każdy przeciwnik integracji Polski z UE podpisze się pod tym zdaniem. Polska musi znaleźć swoje miejsce w struktura europejskich. Pytanie tylko - jakie to ma być miejsce? Jako katolicy wiemy, że to miejsce ma być takie by respektowane w nim były prawa wiary, religii i moralności chrześcijańskiej. Jako Polacy będziemy określać inne warunki jakie to miejsce ma spełniać. Na swój sposób Norwegia jest w strukturach europejskich. Podpisała część umów konstytuujących UE czy obowiązujących w niej. Być może Polska powinna zając w strukturach europejskich miejsce takie jak Norwegia. Sądzę jednak, że ze względu na różnice i religijne i kulturowe, cywilizacyjne i gospodarcze nasze miejsce w strukturach europejskich powinno być bardzkiej dostosowane do naszej specyfiki. Być może więc powinniśmy być w mniejszym stopniu w strukturach europejskich niż Norwegia. To już powinni określić specjaliści.
Teraz co do samej wypowiedzi Papieża. Wypowiedź ta składa się z trzech części. Pierwszą z nich już omówiliśmy. Druga brzmi: Trzeba jednak, aby zaistniała w nich jako państwo, które ma swoje oblicze duchowe i kulturalne, swoją niezbywalną tradycję historyczną, związaną od zarania dziejów z chrześcijaństwem.
Cóż z niej wynika? Wchodzimy w takiej mierze i na takich warunkach w struktury europejskie, że gwarantuje nam to zachowanie państwowości, własnego oblicza duchowego i kulturalnego, tradycji historycznej i to w tych wymiarach duchowości, kultury i tradycji, które wyznaczyło chrześcijaństwo.
Każdy przeciwnik integracji Polski z UE pod tym się podpisze. Trzeba tylko to wszystko jeszcze uszczegółowić, ująć w umowy, przepisy, precyzyjne formalne ramy. To należy już do specjalistów.
Część trzecia wypowiedzi papieża jest następująca: Tej tradycji, tej narodowej tożsamości Polska nie może się wyzbyć. Stając się członkiem Wspólnoty Europejskiej Rzeczpospolita Polska nie może tracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków".
Cóż oznacza to podwójne “nie może”? Czy nie jest to swego rodzaju “non possumus” Prymasa Tysiąclecia? Czy nie wynika z tego, że nie należy wchodzić jeśli będzie to groziło utratą tych dóbr i wartości?
Czyż każdy przeciwnik integracji Polski z UE nie podpisze się (i to obiema rękoma) pod tą wypowiedzią Papieża?
Cóż jeszcze mówi dokument Episkopatu?
Ważne jest jeszcze zdanie następujące:
Wraz z Kościołami ewangelickimi oraz Komisją ds. Dialogu między Episkopatem Polski a Radą Ekumeniczną wyrażamy nadzieję, że w procesie integracji zostanie uszanowana zarówno tożsamość narodowa i wyznaniowa, jak i odmienność oraz różnorodność.
Zdanie to wyraźnie abstrahuje od ostatecznego stanowiska Polskiej Rady Ekumenicznej. Podkreślone tu zaś jest słowo “nadzieja”. W jakiej sytuacji mamy do czynienia z nadzieją w naszym życiu? Wtedy, gdy nie ma pewności, ale jest oczekiwanie dobra, wiara w to, że to dobro się pojawi. Mówię jadąc samochodem do Krakowa: “Mam nadzieje, że dojadę do Krakowa”. Wiem jednak, że mogę nie dojechać, bo samochód może się np. popsuć, bo kierowca nie chce mnie np. wcale dowieźć do Krakowa (tylko tak mówi) i zawiezie mnie do Katowic itp., itd.
Wszyscy możemy i powinniśmy mieć nadzieję, że w procesie integracji zostanie uszanowana zarówno tożsamość narodowa i wyznaniowa, jak i odmienność oraz różnorodność. Każdy chory na raka powinien mieć nadzieję, że wyzdrowieje. Chory na raka ma nadzieję, ale wie też, gdy choroba jest bardzo zaawansowana, że prawdopodobieństwo rychłej śmierci jest rzędu 99%.
Każdy przeciwnik integracji Polski z UE podpisze się pod tym zdaniem Episkopatu.
Tylko dwa zdania omawianego dokumentu Episkopatu mogą budzić niepokój.
Oto pierwsze z nich:
Przypominamy jednocześnie, aby nie ulegać w tak ważnej sprawie propagandzie, z którejkolwiek strony by ona pochodziła.
To zdanie jest niejasne, dwuznaczne.
Słowo propaganda zostało tu użyte wyraźnie na określenie czegoś złego. Tylko przecież złu nie można ulegać.
Można zinterpretować je w ten sposób. Są wśród zwolenników integracji Polski z UE różni ludzie. Jest tam przecież SLD i PiS. Niektórzy z nich nie prezentują żadnych argumentów, a tylko prezentują propagandę (w domyśle: kłamliwą). Nie bierzmy tej propagandy pod uwagę.
Można je jednak zinterpretować je również w sposób następujący. Propaganda pochodzi od tych “za” i od tych “przeciw”. Można by odczytać je w ten sposób, że zrównuje się zwolenników i przeciwników integracji, że przeciwnicy kłamią tak jak zwolennicy.
Łatwo udowodnić, że zwolennicy integracji stosują negatywnie pojętą propagandę. Czy można to udowodnić w odniesieniu do przeciwników? Ci pierwsi kłamią bo mają w tym wyraźny interes polityczny lub wprost finansowy. Z jakiego powodu mieliby kłamać przeciwnicy integracji Polski z UE? Oni wyraźnie głoszą to w co wierzą, co dyktuje im sumienie. Za to płacą mniejszą lub większą cenę. Są wyśmiewani, odpychani, niekiedy wyrzucani z pracy. Utrudnia się im życie. Zamyka się przed nimi wiele możliwości i różnych “drzwi”.
Przyjmijmy więc, że taka interpretacja tego zdania jest fałszywa, niezgodna z intencją Episkopatu.
Zaniepokojenie może budzić też następujące zdanie:
Odpowiedź na pytanie referendalne nie powinna być traktowana w kategorii grzechu, lecz w kategorii cnoty roztropności oraz obywatelskiej odpowiedzialności i troski za dziś i jutro naszej Ojczyzny.
Zdanie to nie jest, dla mnie, zrozumiałe do końca, a nawet nie jest do końca logiczne. Rozumiem, że ktoś nie posiada cnoty roztropności, bo jej np. jeszcze nie nabył lub, ze względu na swój przyrodzony stan umysłowy, nie jest w stanie nabyć. Czy jednak nie ma takich ludzi, którzy jej nie posiadają ponieważ o nią nie zabiegali? Czy tacy ludzie nie popełnili grzechu zaniedbania? Czy jeżeli ktoś nie wykazuje odpowiedzialności i troski za dziś i jutro naszej Ojczyzny to jest moralnie czysty? Czy nie można jego postawy nazwać grzechem?
Wreszcie. Możemy łatwo wyobrazić sobie taką sytuację. Jakiś katolik w swoim sumieniu przyjmie bez wątpliwości, że integracja Polski z UE jest szkodliwa tak w perspektywie moralnej jak i duchowej oraz narodowej, jest szkodliwa tak dla Kościoła jak i Polski, a zarazem będzie głosował za z egoistycznych pobudek, z chęci zysku lub ze strachu. Czy to nie byłby grzech?
Na koniec, zamiast podsumowania, jeszcze dwa cytaty z “Katechizmu Kościoła Katolickiego”.
Kościół...szanuje...i popiera polityczną wolność i odpowiedzialność obywateli” (2245)
Obywatel jest zobowiązany w sumieniu do nieprzestrzegania zarządzeń władz cywilnych, gdy te przepisy są sprzeczne z wymaganiami ładu moralnego. (2256)