Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

„Kapelani” Unii Europejskiej

Pod koniec października 2002 r. pojawiła się w internecie nowa strona – Serwis „Kościół – Europa”. Jest to: „Serwis realizowany pod patronatem Zespołu Doradców ds. Unii Europejskiej przy Konferencji Episkopatu Polski”. Ze strony tej dowiadujemy się, że: „Koordynatorem i konsultantem projektu jest o. Bogusław Trzeciak SI (...) Szef Zespołu Doradców ds. Unii Europejskiej przy Konferencji Episkopatu Polski, współautor programu informowania o integracji europejskiej w Kościele katolickim w Polsce”; „Nasz serwis ukazuje się w ramach programu informowania o integracji europejskiej w Kościele katolickim w Polsce przy wsparciu finansowym Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce ze środków celowych na informację o zasadach integracji europejskiej”.

Jej redaktorzy głoszą: „Uważamy, że: Kościół nie powinien być angażowany do akcji propagowania integracji Polski z Unią Europejską”.

Cóż więc takiego sami robią na swojej, finansowanej przez Unię Europejską, stronie internetowej?

Ono „tylko”, jak twierdzą, „uczestniczą w informowaniu o Unii i konsekwencjach jej poszerzenia” oraz „biorą udział w publicznej debacie o integracji europejskiej i przyszłości Unii Europejskiej oraz o miejscu Polski w jej strukturach”.

Robią to, bo Kościół „ma prawo” informować o UE i koniecznie powinien brać udział w takiej dyskusji.

Już powyższe informacje wskazują na to, że mamy tu do czynienia z manipulacją i na stronie będzie prezentowana prounijna propaganda. Już pobieżna lektura znajdujących się tam tekstów potwierdza tą tezę. Będziemy je na bieżąco analizować w kolejnych artykułach. Na razie tylko kilka przykładów.

Na stronie znajduje się wywiad z arcybiskupem JEAN-LOUIS TAURANEM,

„jednym z najwyższych watykańskich dyplomatów” Oto jego fragment:
„ - Czy zatem Stolica Apostolska popiera rozszerzenie Unii Europejskiej o Polskę i inne państwa Europy środkowej i Wschodniej?
- Zdecydowanie tak. Stolica Apostolska wspiera rozszerzenie. Pamiętamy chyba, co Papież powiedział podczas ceremonii pożegnania na krakowskim lotnisku przed kilkoma miesiącami, w sierpniu”.

Jest tu wsparcie dla integracji z UE? Zdecydowanie tak. Jest to manipulacja? Zdecydowanie tak. Czy Papież mówił w sierpniu o UE? Zdecydowanie nie. Mówił o integracji europejskiej. A to jednak co innego. Kto śledził sprawę wie, że zaraz po pielgrzymce zmanipulowano tekst wystąpienia Papieża wstawiając w jego tłumaczenia sformułowanie „Unia Europejska”.

Na stronie znajdujemy również artykuł autorstwa ks. Remigiusza Sobańskiego, profesora prawa kanonicznego i publicysty „Gościa Niedzielnego” pt. „Polityczne implikacje niepolitycznego orędzia Ewangelii” (poświęcimy mu oddzielna polemikę). W artykule zaprezentowane jest coś co można by nazwać „teologią integracji europejskiej”, a jeszcze lepiej „teologią Unii Europejskiej” (bardzo to przypomina w pewnych wymiarach potępiona przez Kościół teologię wyzwolenia). Następnie jego autor rozprawia się z przeciwnikami integracji z Unią Europejską wykazując, że ich argumenty są fałszywe, śmieszne i niepoważne (do tych jego wypowiedzi odniesiemy się, oczywiście, w następnym materiale).

Oto fragment tego artykułu:

„Nie istnieje abstrakcyjny "kosmopolityczny" Europejczyk, Europejczykiem jest się poprzez naród, który w swej zorganizowanej formie spełnia kryteria europejskości. Profilowanie się Europy dokonuje się przez profil wspólnoty narodów. Taką wspólnotę - w znaczeniu dosłownym, nie metaforycznym - tworzy (z niemałym zresztą wysiłkiem) Unia Europejska. Unia Europejska to w pierwszym rzędzie związek państw. Integracja europejska to nie rezygnacja z własnego dorobku kulturowego, tradycji, doświadczenia, lecz wkład własnego dorobku we wspólną budowlę. Zarzut, jakoby Unia Europejska dążyła do unifikacji kulturowej, jest niesłuszny...”

Jest tu wsparcie dla integracji z UE? Zdecydowanie tak. Jest to manipulacja? Zdecydowanie tak. Używanie Ewangelii, teologii do wykazania, że jakieś działanie polityczne jest słuszne to manipulacja. Ewangelia, poprawna teologia mówią o sprawach wiary i moralności, a nie o tym, co ma uwiarygodnić działania np. SLD.

Na stronie pada słowo „Episkopat”. Z lektury zdań, w których to słowo się pojawia wynikałoby wprost, że strona ta jest nie tylko za wiedza i zgodą Episkopatu, ale i z jego inicjatywy? Co na to Księża Biskupi? (nie mówię o Pieronku czy Gocłowskim) Sądzę, że dalsze ich milczenie w tej sprawie i w innych podobnych sprawach doprowadziłoby wiernych do przekonania, że są jak Piłat. Nic nie robiąc, nic nie mówiąc umywają ręce i maja czyste sumienia. Czy na pewno w takiej sytuacji ich sumienia można by uznać za czyste? Czy nie powinniśmy poznać ich stanowiska z ich wypowiedzi? Czy dalszego ich milczenia nie będzie trzeba interpretować jako zgody na działanie eurobiskupów i jako, w efekcie, wsparcia takiego działania?

Czy Kościół ma prawo „uczestniczyć w informowaniu o Unii i konsekwencjach jej poszerzenia”? Nie ma takiego prawa. Ujmijmy to inaczej. Czy Kościół ma prawo uczestniczyć w informowaniu o programie SLD? Czy Kościół ma prawo uczestniczyć w informowaniu np. o aktywności słońca? Kościół ma swoje „statutowe” zadania w porządku wiary i moralności i tylko w tych porządkach powinien się wypowiadać. W tych porządkach nie można mówić pozytywnie o Unii Europejskiej. Jeżeliby nawet pojawiły się w przyszłości jakieś pozytywne moralne skutki integracji Polski z Unią Europejską to ich pojawienie nie jest i nigdy nie będzie, dopóki się nie pojawią, jakimś pewnikiem. Kościół nie może więc o nich mówić. Jego zadaniem nie jest polityczne „gdybanie”. Jego obowiązkiem jest natomiast przestrzeganie przed wszystkimi, także możliwymi, zagrożeniami moralnymi i duchowymi.

Unia Europejska to fakt polityczny, to w tej perspektywie domena świeckich, którzy mogą opowiadać się za lub przeciw. Unia Europejska to fakt ewidentnie rzutujący na suwerenność i niepodległość Polski. Kościół, nie ma prawa namawiać Polaków do rezygnacji z suwerenności i niepodległości (nawet częściowej) Polski.

W swojej książce „Czarne karty Kościoła” wielki katolicki publicysta Vittorio Messori pokazuje, że to, co wrogowie Kościoła określali jako czarne karty Kościoła nie było wcale takie czarne, że najczęściej było białe jak śnieg. Niejako przy okazji ujawnia on prawdziwie czarne karty Kościoła. Pisze między innymi: „Historia uczy, że zawsze znajdą się „kapelani” jakiejś osoby lub ruchu społeczno-politycznego, którzy dochodzą do władzy albo też w inny sposób osiągają prestiż. Wracając jednak do naszego wieku, to byli w nim księża, którzy w celu dobrego usadowienia się w szeregach mieszczaństwa przed Wielka Wojną proponowali pewna nowoczesność religijną jako odpowiedz zgodną z liberalizmem politycznym. Potem przyszli księża faszyści, którzy defilowali przed Mussolinim po drogach imperium, podnosząc rękę w rzymskim pozdrowieniu i błyszcząc medalami na sutannie. Nawet umierający faszyzm republiki Salo miał swoich duchowych asystentów, fanatycznych i antysemickich, chociażby takich jak Calcagno ze swoją Crociata italica, który został rozstrzelany na jednym z placów Mediolanu. Potem przyszedł czas na księży komunistów, albo przynajmniej zwolenników i wyborców komunistów, jeśli już nie wybieranych. Dziś wieją inne wiatry i pojawiają się nowi kapelani nowych gwiazd: socjalistów wyciskających ostatnie soki ze społeczeństwa i hedonistów we własnym życiu prywatnym albo demokratycznych liberałów, którzy powrócili z wielką mocą i chwałą.”

Ta wypowiedź Messoriego pochodzi z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Niby to było tak niedawno. Wiele jednak się zmieniło. Świat poszedł....do tyłu. Jego spis „kapelanów” osób i ideologii nie mających nic wspólnego z chrześcijaństwem trzeba by dzisiaj koniecznie poszerzyć o „kapelanów” Unii Europejskiej, kapłanów, nawet biskupów.

Jednak nie dziwmy się i nie trwóżmy. „Tak było już od czasów Konstantyna – pisze dalej Messori - (a może jeszcze wcześniej), i tak będzie zawsze: trzeba mieć tego świadomość i nie dać się urzec wirowaniu sutann — chodzi oczywiście o przenośnię, ponieważ ci ludzie sami pozbawili się katolickich habitów — pod wpływem ludzi i ideologii – ulegając fortunie, sile lub po prostu modzie.”

My zaś, trzeba by dopowiedzieć właśnie w ten sposób włoskiego myśliciela, róbmy swoje . „Krzyż trwa chociaż zmienia się świat”. Krzyż trwa chociaż wielu spośród tych, którzy pod nim stali zapatrzyło się na takiego czy innego złotego cielca.