Stanisław Krajski
Dekret Prymasa - uderz w stół i nożyce się odezwą
Cały liberalno-lewicowy światek ucieszył się bardzo na wieść o dekrecie Prymasa dotyczącym biur Radia Maryja w diecezji warszawskiej. W pierwszym rzędzie wysunięto na scenę dyżurnego bpa Pieronka, którego wypowiedzi miały przeinaczyć wymowę dekretu i pogłębić wszystkie te jego akcenty, które można by odczytywać w kontekście negatywnym dla Radia Maryja oraz wyznaczyć pewną instrukcję postępowania dla wszystkich tych, których zadaniem jest "mieszać" i "jątrzyć".
Bp Pieronek w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" wydrukowanej w dniu 30.08.02 i zatytułowanej "Emanacja lepperyzmu w Kościele" wytoczył najcięższą możliwą artylerię. Oto pierwsze zdania jego wypowiedzi:
"Od samego początku Radio Maryja nie chciało się nikomu podporządkować. Problem jest bardzo poważny, bo ruch społeczny wokół tej rozgłośni przypomina sektę skupioną wokół guru. To swoista emanacja lepperyzmu w Kościele. Polega to na ignorowaniu prawnego porządku. Samoobrona blokuje drogi i sejmową mównicę, zaś Radio Maryja tupie na Episkopat Polski."
Co zdanie to nieprawda lub obraźliwa, pełna negatywnych emocji zniewaga.
Nieprawdą jest, że radio Maryja nie chciało się nikomu podporządkować. Działa ono zgodnie z prawem kanonicznym w strukturach Kościoła, i zgodnie z nim zachowuje zależności i podległości właściwe dla instytucji zakonnej pozostając też w faktycznej i formalnej więzi z Episkopatem Polski, więzi, którą określa podpisana 18.11.1994 r., zresztą właśnie przez bpa Pieronka jako ówczesnego sekretarza Episkopatu, umowa pomiędzy Episkopatem a prowincjałem warszawskiej prowincji redemptorystów.
Radio Maryja podpisało też stosowne umowy z tymi ordynariuszami, którzy tego sobie życzyli.
Radio Maryja nie podlegało natomiast tym naciskom niektórych środowisk kościelnych, które zmierzały do tego, by podporządkowało się ono im we wszystkich tych sprawach, w których miało prawo zachować autonomię. Chodziło tu zresztą, w istocie, wyłącznie o sprawy polityczne lub dotykające w taki czy inny sposób, polityki.
W Polskim Kościele występuje, po czasach PRL-u, prawomocna wtedy, a nie uprawniona dziś tendencja do takiego postępowania, które ma być podejmowane po szczegółowej konsultacji i po otrzymaniu dyrektyw. Funkcjonowanie tej tendencji powoduje ubezwłasnowolnienie wielu wspólnot i ruchów katolickich w takim stopniu, że stają się one tylko bezwolnymi mechanizmami poruszanymi z zewnątrz. Dobrym chyba przykładem może tu być większość struktur Akcji Katolickiej, która z założenia i w świetle nauki Kościoła miała być autonomicznym ruchem świeckich rozwiązującym problemy leżące w ich kompetencjach i pozostających w łączności z hierarchią poprzez asystentów kościelnych. Stała się zaś w wielu miejscach ruchem zarządzanym przez tych asystentów, ruchem, którego członkowie nie mogą nawet kiwnąć palcem bez zgody, a jeszcze lepiej ich polecenia. Dużą rolę w nadaniu Akcji Katolickiej takiego kształtu odegrał bp Jarecki.
Radio Maryja nie chciało i nie zgodziło się (do czego posiadało pełne prawo) funkcjonować tak jak Akcja Katolicka.
"Ruch społeczny tej rozgłośni - powiedział bp. Pieronek - przypomina sektę skupioną wokół guru". Interesujący jest tu fakt, że bp Pieronek nie widzi sekciarstwa pojawiającego się w wielu ruchach kościelnych, sekciarstwa, które rzuca się w oczy i które prowadzi do tego, że wspólnoty te opuszczają Kościół i rejestrują się jako odrębne "kościoły". Użycie słowa sekta jest w Polsce wielką obrazą. Zdarzały się procesy wygrane przez "organizacje religijne" odwołujące się do duchowości Wschodu , które czuły się obrażone użyciem w stosunku do nich tego słowa. Bp Pieronek nie widzi jednak powodu, by się tu hamować. Wali z grubej rury w sposób obraźliwy, oszczerczy, pozbawiony kultury. Oto przykład cywilizacyjnej pozycji euroentuzjastów.
Mówiąc językiem bpa Pieronka Radio Maryja ma swojego "guru". Jest nim Matka Boża. To Jej starają się słuchać wszyscy ci, którzy związani są z Radiem. Może to tak denerwuje bpa Pieronka.
"To swoista emanacja lepperyzmu w Kościele". Cóż to za język? Jest to propagandowy język "Gazety Wyborczej", której liderzy pobierali nauki w najlepszych szkołach propagandowych komunistycznego PZPR. Jeśli wpadniesz między wrony musisz krakać tak jak one. Mówiąc tym językiem odbijmy piłeczkę nazywając bpa Pieronka niespełnionym Balcerowiczem katolicyzmu. Bp Pieronek nie powinien czuć się urażony, że przyrównuję go do Balcerowicza bo, o ile wiem bardzo go ceni. A cóż w istocie zrobił Balcerowicz?
Otworzył polską gospodarkę na liberalizm. Oddał ją we władanie jego "praw" i "wartości" i działając na rzecz obcych i wrogich Polsce sił doprowadził do tego, że zaczęła przemieniać się w pustynię, na której istnieją tylko oazy zachodnich koncernów.
Gdyby bp Pieronek miał taką władzę w Kościele jak Balcerowicz w gospodarce otworzył by, jak wszystko na to wskazuje, Kościół polski na liberalizm, oddał go we władanie jego "praw" i wartości" i działając, w istocie, na rzecz obcych i wrogich Kościołowi sił przekształcił, by go w Kościół typu zachodniego najbardziej, zapewne, podobny do holenderskiego.
Bp Pieronek twierdzi, że działanie Radia Maryja polega "na ignorowaniu prawnego porządku". Chyba opowiada tu swój sen, jakieś niespełnione marzenia. Pisze też: "Samoobrona blokuje drogi i sejmową mównicę, zaś Radio Maryja tupie na Episkopat Polski."
Kiepskie porównanie, całkowicie nieadekwatne. Porównanie "tupania" na Episkopat i blokad dróg to jak porównywanie piernika i wiatraka.
Czy Radio Maryja "tupie" na Episkopat? Cóż to za określenie? Cóż ono oznacza? Załóżmy, że bp Pieronkowi chodzi o jakąś formę krytyki, którą Radio Maryja miałoby odnosić do działań Episkopatu. Nigdy, ale to przenigdy taka krytyka nie miała miejsca. Nie można nawet mówić, aby wypowiedzi pojawiające się w Radio Maryja były w jakimś sensie sprzeczne z wypowiedziami Episkopatu. Weźmy choćby jako przykład list Episkopatu w sprawie integracji europejskiej. Są tam wyrażone pewne niepokoje i wskazane pewne zagrożenia. Radio Maryja mówi o tym tylko głośniej i wyraźniej.
Myśl wyrażona tu przez bpa Pieronka nie licuje z doktryną, którą on głosi, lub przynajmniej publicznie akceptuje, doktryną wolności i dialogu. W PRL-u prawomocne było, ze względu na sytuację, założenie, że katolicy nie krytykują niczego w Kościele. Kościół był przedmiotem nieustannego ataku i "krytyki" ze strony komunistów. Był jednolity, jednoznaczny i zwarty w obronie i realizacji swojej misji. Dziś czasy się zmieniły. Teraz są czasy dyskusji, dialogu, czasy również uwag krytycznych. Uwagi takie są zawsze na miejscu jeżeli przyświeca im idea służby Kościołowi. Są na miejscu tym bardziej wtedy, gdy w Kościele pojawiają się działania niezrozumiałe z punktu widzenia tej misji lub nawet sprzeczne z nią. Bp Pieronek krzycząc o wolności i wygłaszając swoje pochlebne uwagi o liberalizmie uznaje tę wolność i wszystkie te liberalne zasady tylko w odniesieniu do grupy, którą reprezentuje i w odniesieniu do tych, którzy traktują Kościół jako przeszkodę w budowaniu "nowego, wspaniałego świata".
Powinniśmy dyskutować o Kościele, szczególnie o tym, co jest kontrowersyjne w świetle Ewangelii, o tym, co nas boli, gorszy, przeraża, czego nie rozumiemy.
Bp Pieronek proponuje tuby katolewicy i liberalnemu katolicyzmowi, a kneble wszystkim pozostałym. I to niestety ma miejsce. "Tygodnik Powszechny" może sobie pozwolić na wszystko. "Gość Niedzielny" nie jest w żaden sposób ograniczany. Wolno krytykować "polski katolicyzm", kpić sobie z ortodoksji, a nie wolno powiedzieć złego słowa o faktycznych błędach w Kościele, katolewicy, katolicyzmowi "ale...", modernizmowi, liberalnemu katolicyzmowi, ruchom kościelnym, których praktyki przeczą ortodoksji itd. Tak być nie może. To musi się zmienić. Nasza strona internetowa powstała między innymi po to, by można było na niej wyrazić takie myśli i podjąć refleksję nad wszystkimi tymi zjawiskami w Kościele, które były dotąd tabu, tabu niezrozumiałym, bezzasadnym i umożliwiającym pojawianie się i trwanie w Kościele wielu błędów, wypaczeń, zaniedbań czy zjawisk, na które wielu polskich katolików się nie zgadza.
Druga część wypowiedzi bpa Pieronka dla "Gazety Wyborczej" jest następująca: "Dekret Prymasa to krok w dobrym kierunku, ale nie rozwiąże całego problemu. Być może należałoby doprowadzić do zmiany kierownictwa Radia Maryja i umieścić na tym stanowisku kogoś, kto będzie respektował kościelną hierarchię".
Znowu to samo. To "respektowanie hierarchii kościelnej" to dla bpa Pieronka posłuszeństwo, wręcz poddaństwo wizjom, które on reprezentuje, posłuszeństwo w tym, co wygodne dla katolickiego liberalizmu. Katolik ma być posłuszny Kościołowi w perspektywie wiary i moralności, we wszystkich tych sprawach, gdzie interes Kościoła jest jednoznaczny, gdzie jest to określone przez naukę Kościoła i "Kodeks prawa kanonicznego". Reszta to pole wolności, gdzie decydują sumienia i wybory. Katolewica i katolicyzm liberalny wywracają kota ogonem. Proponują, aby wolność była w porządku wiary i moralności, a ograniczenia w pozostałych perspektywach.
Co do propozycji bpa Pieronka związanej ze zmianą dyrektora Radia Maryja można tylko westchnąć i ubolewać. Śmieszne to i smutne. Od tego, proszę Księdza Biskupa, są jak Ksiądz Biskup powinien wiedzieć, odpowiednie zakonne instancje. Pouczanie ich, czy nawet zakamuflowane groźby pod ich adresem to w tym wypadku przekroczenie kompetencji, to nadużycie i skandal. Postępując w tym duchu mógłbym zgłosić, w sposób równie prawomocny, postulat, aby wreszcie zmieniono rektora krakowskiej Papieskiej Akademii Teologicznej. Spełnianie tej funkcji przez bpa Pieronka niepokoi i przeraża wielu ludzi w Kościele.
Tego samego dnia bp Pieronek wypowiedział się również na ten sam temat dla "Rzeczypospolitej". W tej wypowiedzi odpowiadając na pytanie "Czy działalność Radia Maryja doprowadzi do rozłamu w Kociele w Polsce?" stwierdził: " Do rozłamu - nie, ale podział istnieje. Jego powodem nie są różnice wiary, lecz różnice ocen. Wynikają one z przypisywania sobie monopolu na interpretację wiary i w jej świetle odbywa się ocenianie różnych zjawisk, zwłaszcza społecznych i politycznych, ale także - co wydaje mi się o wiele groźniejsze - ludzi." Powiedziałbym, ze to dobra odpowiedź. Do Radia Maryja pasuje co prawda jak pięść do nosa. Jest zaś świetną charakterystyką postępowania samego bpa Pieronka i skutków jakie on i jemu podobni próbują wywołać w Kościele.
Następnie bp Pieronek wysuwa swoje zarzuty przeciwko Radiu.
W świetle pierwszego, oceny dokonywane przez Radio Maryja sprawiają, "że nawet w rodzinach, wśród przyjaciół jedni obracają się przeciwko drugim, chociaż istotnego powodu nie ma." Czy aby na pewno tak jest do końca? Czy faktycznie chodzi o sprawy nieistotne? Może taka sprawa jak np. katolickość Polski to sprawa nieistotna, ale tylko dla bpa Pieronka. Czy Ksiądz Biskup zapomniał, co napisane jest w Ewangelii: "Nie sądźcie, ze przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matka, synową z teściową..." (Mt 10-34-35). O maja oznaczać te słowa. Czy katolicy nie powinni spierać się o prawdę, bronić jej, przekonywać do niej najbliższych?
Drugi zarzut: "Rodzina Radia Maryja nie jest zalegalizowana w strukturach kościelnych". To nie tak. Każda wspólnota parafialna Rodziny Radia Maryja otrzymuje zgodę na swoje działanie od proboszcza. Działa więc legalnie. To prawda, że Rodzina Radia Maryja nie ma statutu, ale nie ma go również np. neokatechumenat. Dlaczego bp Pieronek nie podnosi tego problemu?
Trzeci zarzut: "powoływanie się, że radio jest katolickim głosem w twoim domu nie jest prawdziwe. Nie można powiedzieć, że nie jest to radio w duchu katolickim, ale powoływanie się, że jest to radio katolickie jest nadużyciem. Kodeks prawa kanonicznego przewiduje konieczność autoryzacji nazwy katolicki przez władzę kościelną".
Bp Pieronek ma tu zapewne na myśli dotyczące stowarzyszeń kanony 300 i 312. Mówią one o tym, że, stowarzyszenie może przyjąć nazwę "katolicki" za zgodą kompetentnej władzy kościelne, którą w wypadku stowarzyszenia ogólnokrajowego jest Episkopat. Bp. Pieronek strzela tutaj wyraźnie kulą w płot. Po pierwsze Radio Maryja nie jest stowarzyszeniem. Po drugie stanowi własność katolickiego zgromadzenia zakonnego. Po trzecie nie ma nawet w nazwie słowa "katolicki" Na antenie radia Maryja pojawia się natomiast określenie "katolicki glos w twoim domu". I to jest bezprawne? To w takim razie również ja, gdy napiszę w jakiejś książce "moje katolickie sumienie" to muszę biec do biskupa ordynariusza i to zatwierdzać?
Czwarty zarzut: "Natomiast opinia publiczna w Kościele, jeżeli nie jest wspólna z biskupami, nie jest czynnikiem eklezjotwórczym. To jest partyzantka." Z tego wynikałoby, że wyrażenie jakiejkolwiek opinii przez przedstawiciela katolickiego radia powinno być konsultowane. Z kim? Może z bp Pieronkiem? Czy zadaniem i prawem biskupów jest określanie wszystkiego tego, co wchodzi w skład katolickiej opinii publicznej? Czy nikt nie może tu mieć własnego zdania? Czy w tej perspektywie nie można kierować się własnym rozeznaniem i sumieniem? Na ile stanowisko całego Kościoła powinno być identyczne? W jakich sprawach nie wolno nikomu mieć własnego zdania? O ile wiem jest tylko jedna taka dziedzina - dziedzina wiary i moralności, kwestii fundamentalnych i dogmatycznych. Tak więc nie może być różnic w kwestii aborcji, eutanazji, pornografii, inżynierii genetycznej, klonowania ludzi itp. Jednak ocena sytuacji w Polsce, ocena kondycji polskiego katolicyzmu, ocena zagrożeń dla wiary i Kościoła to kwestie, które mogą nas w Kościele różnić, bo nie pojawiają się w perspektywie jego nieomylności.
Bp Pieronek kończy swoja wypowiedź w sposób następujący:
"Nie sądzę, by z powodu działania Radia Maryja mogło dojść do jakiegoś rozłamu Kościoła. Odejście środowiska radia z Kościoła raczej nie grozi."
Szczególnie irytujące jest tu to pieronkowe "raczej". Radio Maryja jest w samym sercu Kościoła. Przecież jego Mistrzynią, Matką i Patronką jest Matka Boża. Radio Maryja trwa przy Kościele tak jak Matka przy Synu. Z Kościoła odchodzą zawsze różni jego poprawiacze i reformatorzy, którzy poddają się przemijającemu duchowi czasu. Módlmy się więc raczej za bpa Pieronka żeby nie odszedł i żeby nie podjął działań, które spowodują, że znajdzie się poza Kościołem.