Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

Czy Polsce grozi liberalny katolicyzm?

Gdy przygotowywałem do Radiowego Kursu Samorządowego w Radio Maryja swoje wystąpienie pt. "Liberalizm jako zagrożenie dla wspólnoty państwowej i samorządowej" zwrócił moją uwagę tekst bł. Józefa Sebastiana Pelczara referujący stanowisko bł. Piusa IX wobec liberalizmu. Tekst ten uderzył mnie swoją szczególną aktualnością. Zadziwiał tu fakt, że niektóre jego partie mogłyby zostać użyte jako opis dzisiejszej sytuacji również w Polsce. Oto pierwsza część tego tekstu:

"Szkodliwszym jeszcze jest dzisiejszy liberalizm, bo pod złudnym hasłem wolności i postępu zdziera ze społeczeństwa cechę chrześcijańską. Można by go nazwać apostazją wolności na koszta prawa i obowiązku, a pod względem religijnym, wypowiedzeniem posłuszeństwa Bogu i Kościołowi. Konsekwentnie liberalizm ruguje wpływ religii z prawodawstwa, z wychowania, z życia publicznego, z rodziny i z polityki, a jako najświetniejsze zdobycze wieku ogłasza: państwo bezwyznaniowe, prawo bezwyznaniowe, szkołę bezwyznaniową, wolność wyznań, wolność opinii, wolność prasy, moralność wyzwoloną, cywilne małżeństwo, emancypację kobiet, powszechne głosowanie i zasadę faktów dokonanych. Co do środków, liberalizm skrajny czyli radykalizm, który jest właściwie rewolucją, ujętą w pewne karby, wypowiada Kościołowi katolickiemu walkę na zabój i nie cofa się przed żadnym bezprawiem; podczas gdy liberalizm umiarkowany, trzymając się drogi rzekomo legalnej, uchwałami parlamentu ogranicza swobodę Kościoła i paraliżuje jego działanie; jeden i drugi, gdy jest u władzy, znosi chętnie klasztory, likwiduje majątek kościelny, sekularyzuje szkołę i małżeństwo. Nienawidząc wszelkiej religii, a zwłaszcza katolickiej, stara się zastąpić ją humanitaryzmem i cywilizacją, i w imię wolności narzuca Kościołowi kajdany, prześladuje jego sługi, znosi jego zakony, grabi jego mienie."

Dziś w Polsce liberalizm "pod złudnym hasłem wolności i postępu zdziera ze społeczeństwa cechę chrześcijańską", "ruguje wpływ religii z prawodawstwa, z wychowania, z życia publicznego, z rodziny i z polityki", tworzy państwo bezwyznaniowe, prawo bezwyznaniowe, szkołę bezwyznaniową. Obecnie w Polsce głosi się i wprowadza taką wolność wyznań, wolność opinii, wolność prasy, moralność wyzwoloną, które stanowią promocję fałszu i grzechu.

Czy jest to "liberalizm skrajny", który jest "właściwie rewolucją, ujętą w pewne karby", który wypowiada Kościołowi katolickiemu walkę na zabój? Tak i nie. Dzisiejszy liberalizm realizuje ten sam program, co liberalizm dziewiętnastowieczny. Stosuje jednak inne metody. Jego podstawowa metoda to nieustanna, wielopłaszczyznowa bardzo silna presja na Kościół, na księży i biskupów skłaniająca ich do bierności, pójścia na ugodę, rezygnacji z pewnych zachowań, zachowań właściwych dla Kościoła i przynależnych do jego misji. Liberalizm współczesny skłania ich też do podejmowania działań idących mu "na rękę".

Kościół (choć oczywiście nie wszyscy jego przedstawiciele) coraz bardziej wyraźnie pod tą presją się ugina, powoli zaczyna "tańczyć" tak jak liberalizm mu "zagra".

W 1996 r. wyszła moja książka pt. "Polska, Kościół, święta demokracja" będąca, między innymi, opisem ataków na Kościół jakie miały miejsce ze strony współczesnego liberalizmu w latach 1989-1996. Ataki te niekiedy całościowe, niekiedy personalne pojawiały się dosłownie każdego dnia i to z wielu stron (prasa, radio, telewizja). Przedmiotem tych ataków wprost lub pośrednio był bardzo często prymas Glemp. Oskarżano go nawet o to, że zakulisowo rządzi Polską Na przykład. Marek Ryszard Groński napisał w "Polityce", że "zdumiewają ostentacyjne wyznania wiary urzędników państwowych kontaktujących się bezpośrednio z Duchem Świętym (via Miodowa)" (Polityka nr 33/95). Obrażano go i wyśmiewano posuwając się nawet do publikacji fotomontażu, na którym Prymas został przedstawiony w towarzystwie nagiej kobiety. Gdy katolicy protestowali wyszydzano ich. Tak więc np. we "Wprost" (nr 38/95) zamieszczono następującą wypowiedź Tadeusza Hanauska: "Nie sądzę aby zestawienie czyjegoś wizerunku z postacią nagiej kobiety mogło naruszyć czyjeś prawo osobiste lub być dla kogoś obraźliwe (chyba, że chodziłoby o notorycznych erotomanów)".

Jednocześnie liberalne media prezentowały swoją wizję Kościoła, tego jak powinien się zachowywać odwołując się do przykładów z zachodniej Europy, szczególnie Holandii. Nagonka na Kościół po pewnym czasie zaczęła się zmniejszać aż w pewnym momencie zanikła. Na jej miejsce pojawiły się początkowo skąpe, a potem coraz bardziej entuzjastyczne komplementy i pochwały. Ostatnio takie komplementy i pochwały pojawiły się po dekrecie Prymasa w sprawie, między innymi, funkcjonowania biur Radia Maryja na terenie diecezji warszawskiej.

Tam gdzie liberalizm jest konsekwentny i agresywny pojawia się też liberalny katolicyzm, który jest efektem ugięcia się środowisk katolickich pod jego presją, w tym presją polityczną.

Tak o tym pisał bł. Pelczar: "Katolicki liberalizm albo liberalny katolicyzm nie idzie tak daleko, żąda jednak kompromisu z duchem czasu, a odtrącając zasady liberalizmu godzi się na niektóre ich następstwa, mianowicie w kwestiach politycznych i społecznych; to znowu z przesadnej czci dla wolności domaga się zastosowania jej tam, gdzie ono jest niemożliwe lub szkodliwe. Tak np. we Włoszech liberalni katolicy nie pochwalali wprawdzie zaboru Rzymu, ale przyjmowali go jako fakt dokonany i doradzali pojednanie się z rządem włoskim. W Niemczech, ojczyźnie febronianizmu, pewna część duchownych szturmowała o zniesienie celibatu, oczyszczenie liturgii, wyswobodzenie nauki, i zbliżenie się do protestantyzmu. (...) We Francji, gdzie niechęć do Stolicy Apostolskiej zaszczepił nurtujący skrycie gallikanizm i jansenianizm, obóz liberalnych katolików głosił najpierw rozbrat Kościoła i państwa i zdemokratyzowanie Kościoła (...), następnie zaś domagał się zerwania z ultramontanizmem i uznania idei r. 1789 ( Rewolucji Francuskiej - dop. S. K.). Wobec tylu wrogów nawet ludzie dobrze myślący (...) zachwiali się na chwilę, a widząc srożącą się burzę, gotowi byli wyrzucić z okrętu Kościoła mniej cenne towary, byle uratować resztę. Inni, zbyt zakochani w nabytkach XIX wieku, nie pochwalali kierunku rzymskiego, jako zanadto wstecznego; a byli też tacy, co radzili opuścić społeczeństwo spoganiałe, by szło drogami zatracenia. Ale Pius IX nie stracił nadziei, że Kościół prędzej czy później odzyska swój wpływ na społeczeństwo; jakoż rozbratu Kościoła z państwem nie pochwalił, a roszczenia liberalnych katolików po kilkakroć skarcił".

Jakby nie interpretować dekretu Prymasa jest on, i to w bardzo poważnej mierze, owocem zwyciężania liberalnego katolicyzmu w Kościele polskim, a przynajmniej w niektórych jego strukturach. Dekret ten, i nie może być chyba co do tego wątpliwości, jest efektem "kompromisu z duchem czasu", "zgodą na następstwa liberalizmu". Być może Prymas jest osamotniony i podlega nie tylko zewnętrznej, liberalnej presji, ale również presji z najbliższego otoczenia. Być może otoczony jest przez ludzi, którzy nie tylko nie wspierają go, ale naciskają by uległ. Być może w jakimś sensie jest więźniem i zakładnikiem w pałacu na Miodowej. Czy to jednak może go tłumaczyć? Faktem pozostaje, że wydał taki dekret jakiego życzył sobie współczesny liberalizm.

Można brać pod uwagę ten przedziwny fakt, że dotyczący biur Radia Maryja tekst nie jest podpisany przez Prymasa, że podpisał go bp Jarecki, który został biskupem jako człowiek silny w ortodoksji, by wesprzeć Prymasa i szybko przeszedł zdumiewająca metamorfozę, która spowodowała, że stał się jednym z tych, którzy starają się zbudować polski Kościół "o nowym, bardziej nowoczesnym obliczu".

Można też brać pod uwagę ten fakt, że wszystko rozstrzygnie się dopiero po sześciu tygodniach od daty wydania dekretu. Być może Prymas czeka na reakcję wiernych. Być może się waha. Bada co jest silniejsze liberalizm i liberalny katolicyzm czy katolicyzm ortodoksyjny. Takie wahanie byłoby jednak znakiem, że Prymas nie ma już siły, że będzie płynął z prądem, a nie pod prąd, z tym prądem, który będzie najsilniejszy.