Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

Dlaczego "Prymas zamyka biura Radia Maryja"?

Słowa "Prymas zamyka biura radia Maryja"? są tu w cudzysłowie, bo jest to zacytowanie tytułu materiału, który zamieściła "Rzeczpospolita" w dniu 29.08.02 r. Słowa te znajdują się w cudzysłowie także dlatego ponieważ w cudzysłów ujmujemy nie tylko cytaty, ale również słowa, których wymowa jest nieco lub całkowicie inna niż by to wynikało z ich właściwych znaczeń.

Czy Prymas zamknie biura Radia Maryja? Nie wiadomo. To się okaże. Tekst dotyczący tych biur nie stanowi integralnej część dekretu, lecz jest jedynie swego rodzaju "komentarzem wykonawczym" do dekretu podpisanym przez bpa Jareckiego. Cóż to oznacza? Tego też nie wiadomo. Może Prymas nie chce brać tu na siebie pełnej odpowiedzialności? Może sugeruje, że była to inicjatywa bp Jareckiego? Może nie do końca się zgadza z treścią tego teksu i dlatego nie został on umieszczony nad jego podpisem? Może... Tak można by długo gdybać.

W pierwszym rzędzie dokonajmy analizy wspomnianego dekretu. Można go odnaleźć w na stronach internetowych KAI lub "Gazety Wyborczej", która dotąd Dekretami Prymasa nie za bardzo się interesowała.

Dekret Prymasa składa się, w sposób wyraźny, z pięciu części.

Część pierwsza to preambuła dotycząca wagi we współczesnym duszpasterstwie "teologii Słowa".

Cześć trzecia, najdłuższa to "Normy szczegółowe" dotyczące ustanowienia Instytutu Archidiecezjalnego Środków Przekazu i jego funkcjonowania, funkcjonowania Radia "Józef" oraz sposobów finansowania obu instytucji.

Część druga odwołuje się do "Kodeksu Prawa Kanonicznego" przytaczając urywki tych kanonów, które dotyczą obowiązków i praw biskupów związanych z głoszeniem słowa Bożego.

Prymas cytuje tu kanon 753 mówiący o tym, że, że biskupi diecezjalni są "w doniesieniu do wiernych powierzonych ich trosce autentycznymi nauczycielami i mistrzami wiary" i że "Temu autentycznemu przepowiadaniu swoich biskupów wierni zobowiązani są okazać religijne posłuszeństwo". Powołuje się również na kanon 772, paragraf I, który głosi, że "w wykonywaniu przepowiadania wszyscy powinni nadto zachować normy wydawane w tej sprawie przez biskupa diecezjalnego".

W związku z tym zauważa, że takie normy muszą być, a więc ordynariusz musi je ustanowić. Wreszcie zwraca uwagę na to, że, w związku z zaleceniami tych kanonów "biskupi nie głoszą nauk w sąsiednich diecezjach bez zgody biskupa tamtej diecezji", natomiast: "Listy Pasterskie Episkopatu czytane są we wszystkich diecezjach, ponieważ ich tekst najpierw zatwierdzili wszyscy biskupi czyli Konferencja Episkopatu."

Tekst podpisanyprzez bpa Jareckiego odwołuje się wprost tylko do tych fragmentów dekretu Prymasa, które przedstawione zostały powyżej jako jego część druga. Tekst podpisany przez bpa Jareckiego jest następujący:

"Zgodnie z normami Prawa Kanonicznego, przypomnianymi przez Dekret Jego Eminencji Arcybiskupa Warszawskiego, Prymasa Polski, funkcjonujące dotychczas Biura Radia Maryja itp., winny od l października br. zaprzestać swej działalności, chyba, że przełożeni tych instytucji poproszą i otrzymają zgodę Ordynariusza Warszawskiego na ich kontynuowanie."

Od razu zwróćmy uwagę na przedziwne, jak na dokument kościelny (którego przecież musi charakteryzować precyzja) sformułowanie następujące po słowach Biura Radia Maryja, a mianowicie sformułowanie itp.

O co i o kogo tu chodzi? Czy o Rodzinę Radia Maryja i Koła Przyjaciół Radia Maryja? A może o wszelkie koła, biura i wspólnoty, które mają cokolwiek wspólnego z Radiem Maryja? A może chodzi też o te biura, koła, wspólnoty, które nie mają żadnych odniesień do radia Maryja i powiązań z nim, ale odwołują się do tej samej formy katolicyzmu, do katolicyzmu polskiego i tradycyjnego?

Dopiero w kontekście tego tekstu w pełni zrozumiała jest część trzecia dekretu. Część ta brzmi: "Stąd też żadna instytucja kościelna, nawet znana, zasłużona, ceniona czy nawet charyzmatyczna, nie może bez zgody biskupa na terenie jego diecezji organizować nabożeństw, konferencji lub innych form nauczania religijnego. Podobnie proboszcz na terenie swojej parafii nie może bez zgody władzy diecezjalnej przyjmować zleceń innych instytucji kościelnych w zakresie nauczania religijnego i pozwalać na jakiekolwiek zbiórki pieniężne. W przeciwnym wypadku popada w konflikt z prawem kanonicznym i nadwyręża jedność Kościoła."

Z tych dwóch tekstów wynikałoby, po pierwsze, że biura Radia Maryja istniejące na terenie diecezji warszawskiej działają bez zgody ordynariusza (organizując bez niej nabożeństwa, konferencje lub "inne formy nauczania religijnego").

O co tu chodzi?

Przecież wszystkie biura Radia Maryja na terenie podległym Prymasowi cały czas działają w pełnej łączności ze swoim ordynariuszem i są mu całkowicie poddane i posłuszne. Gdyby było inaczej nigdy by nie powstały lub natychmiast uniemożliwiono by im funkcjonowanie.

Jak powstaje biuro Radia Maryja? Grupa osób po uzyskaniu w Radio Maryja zgody na założenie biura udaje się do swojego proboszcza i pyta go o to, czy wyraża on zgodę na to, by takie biuro powstało. Proboszcz wypytuje te osoby o wiele, często bardzo szczegółowych, personalnych i merytorycznych spraw i wyraża zgodę zastrzegając sobie, oczywiście, pełnię władzy duszpasterskiej nad takim biurem. Oznacza to, że wszelkie działania oraz inicjatywy biura, a w szczególności inicjatywy o charakterze religijnym nie mogą być podejmowane przez biuro bez zgody i aprobaty proboszcza.

"Proboszcz - jak głosi kanon 519 "Kodeksu prawa kanonicznego" - jest własnym pasterzem zleconej sobie parafii podejmującym pasterska troskę o powierzona mu wspólnotę pod władzą biskupa diecezjalnego. Powołany jest do uczestnictwa w posłudze Chrystusa, ażeby dla tejże wspólnoty wykonywał zadania nauczania, uświęcania i kierowania, przy współpracy także innych prezbiterów i diakonów oraz niosących pomoc wiernych świeckich, zgodnie z przepisami prawa".

Mogą tu zainteresować nas jeszcze trzy kanony.

Kanon. 515 § l: "Parafia jest określoną wspólnotą wiernych, utworzoną na sposób stały w Kościele partykularnym, nad którą pasterską pieczę, pod władzą biskupa diecezjalnego, powierza się proboszczowi jako jej własnemu pasterzowi."

Kanon 528, § l: "Proboszcz jest obowiązany zatroszczyć się o to, ażeby przebywającym w parafii głoszone było nieskażone słowo Boże. Stąd zabiega o to, by wierni byli właściwie o prawdach wiary pouczeni, zwłaszcza przez głoszenie homilii w niedziele i święta nakazane oraz przez nauczanie katechetyczne. Popiera też dzieła, poprzez które jest propagowany duch ewangeliczny, również w zakresie sprawiedliwości społecznej. W sposób szczególny troszczy się o katolickie wychowanie dzieci i młodzieży. Wszelkimi siłami zabiega, korzystając także z pomocy wiernych, ażeby ewangeliczne orędzie dotarło również do tych, którzy przestali praktykować albo nie wyznają prawdziwej wiary".

Kanon 533,§ 2: "Proboszcz uznaje i popiera własny udział wiernych świeckich w misji Kościoła, udzielając również poparcia ich stowarzyszeniom o celach religijnych. Współpracuje z własnym biskupem i diecezjalnym prezbiterium, zabiegając także o to, by wierni troszczyli się o parafialną wspólnotę, czuli się członkami zarówno diecezji, jak i Kościoła powszechnego, oraz uczestniczyli w rozwijaniu lub podtrzymywaniu tej wspólnoty."

Wszystko to więc co robi proboszcz i na co wyraża zgodę jest tym o czym wie i na co wyraża zgodę biskup ordynariusz, w tym wypadku Prymas. W każdej diecezji funkcjonują, z reguły takie same, mechanizmy powodujące pełna łączność pomiędzy proboszczem i ordynariuszem. Jeżeli one są zakłócone lub ordynariusz uzna je za niewystarczające może wprowadzić nowe mechanizmy lub, sporadycznie, wezwać do siebie proboszcza i zapoznać się podczas tego spotkania z sytuacją w parafii oraz przekazać proboszczowi jakieś szczegółowe dyrektywy.

Jak, w tym świetle, interpretować dekret i stanowiący dodatek do niego "komentarz wykonawczy"? Interpretacji może tu być kilka.

Jedni proboszczowie wyrazili zgodę na to, by w ich parafii było biuro Radia Maryja inni nie. Ci, którzy zgody nie wyrazili zamanifestowali tym samym swój negatywny stosunek do Radia Maryja lub lęk przed różnego rodzaju kłopotami, które mogli by mieć przez fakt istnienia biura Radia Maryja w ich parafii. Ci, którzy wyrazili zgodę na powstanie czy funkcjonowanie biura Radia Maryja mogli to zrobić pod presją parafian albo dlatego, że uznali, iż takie biuro w żaden sposób nie szkodzi wspólnocie parafialnej (a co za tym idzie i diecezji) albo dlatego, że sami są zwolennikami Radia Maryja.

Jeżeli przyjęlibyśmy, że wielu proboszczów w diecezji warszawskiej, w których parafia istnieją biura Radia Maryja jest zwolennikami Radia Maryja to w takiej sytuacji należałoby uznać, że dekret Prymasa godzi przede wszystkim w tych proboszczów, że w ten sposób Prymas chce ich spacyfikować. Wynikałoby z tego, że pomiędzy Prymasem a tymi proboszczami występowałaby znaczna różnica poglądów, a Prymas, z jakiś względów nie może lub nie chce tych proboszczów z tego względu odwołać. Upublicznia więc sprawę i stawia ich w ten sposób przed pewnym faktem dokonanym.

Jeżeli, z kolei, przyjęlibyśmy, że większość proboszczów zgadza się na funkcjonowanie w ich parafiach biur Radia Maryja niejako wbrew swojej woli, ale pod presją znacznej części parafian (tylko znaczna część parafian mogłaby wywrzeć taka presję na proboszcza) to wynikałoby z tego, że dekret Prymasa wymierzony jest w tych wiernych i ma pomóc proboszczom w rozwiązaniu tego problem tak jak by oni i Prymas chcieli.

Można jednak też założyć, że powyższe hipotezy są fałszywe i że chodzi zupełnie o co innego. Można tu postawić pytania: Dlaczego sprawa została upubliczniona? Takie upublicznienie na pewno nie służy Kościołowi, jest źródłem zgorszenia, jakiegoś rozłamu, będzie z pewnością owocować różnego typu negatywnymi skutkami duszpasterskimi.

Fakt upublicznienia tej sprawy może świadczyć o tym, że proboszczowie będący zwolennikami Radia Maryja stanowią w diecezji warszawskiej wielką siłę lub że wielką siłę stanowią tu parafianie będący zwolennikami Radia Maryja. Może być też tak, że jest wielu takich proboszczów i wielu takich parafian. Czy jednak, w takiej sytuacji Prymas decydowałby się na tak drastyczne kroki? Chyba tylko w takim przypadku gdy widziałby w Radiu Maryja jakieś istotne zagrożenie dla Kościoła czy swojej diecezji. Takiego zagrożenia jednak, przecież, obiektywnie rzecz biorąc, nie ma.

Fakt upublicznienia tej sprawy może jednak, co chyba jest bardziej prawdopodobne, świadczyć o tym, że chodzi tu tylko i wyłącznie o tzw. wielką politykę.

W takim wypadku faktycznym adresatem dekretu byliby lewicowi i liberalni politycy, mass media i Unia Europejska.

Gdyby tak było postępowanie Prymasa byłoby albo postępowaniem, które pojawiło się w wyniku politycznej presji albo postępowaniem związanym z pewnymi pertraktacjami prowadzonymi przez niego z lewicą i Unią Europejską.

To, że Kościół podlega olbrzymiej politycznej presji zmierzającej do tego aby poparł wejście Polski do Unii Europejskiej jest oczywiste. Oczywiste jest jednak również to, że pod taką presją nie powinien się uginać.

Czy możliwe jest aby Kościół prowadził jakieś pertraktacje z lewicą i Unią Europejską? Oczywiście, że możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne. Skąd te pertraktacje? Co może być ich przedmiotem?

Mogą być dwa powody ich podjęcia.

Po pierwsze sytuacja Kościoła katolickiego w Unii Europejskiej. Ta sytuacja tak w perspektywie prawnej jak i każdej innej nie jest dobra. Kościół walczy tam o przetrwanie, zabiega o minimalne przynajmniej warunki umożliwiające jego instytucjonalne trwanie i wypełnianie przez niego jego misji. W związku z tym prowadzi pertraktacje z Unią Europejską. Przedstawiciele Unii mogą mówić: "Coś wam damy, ale tylko wtedy, gdy Kościół w Polsce postąpi tak, a tak, zrobi to a to."

Po drugie, Prymas, jak i wielu innych biskupów może być głęboko przekonanych, że klamka już zapadła, że wejście Polski do Unii Europejskiej jest niezaprzeczalnym faktem, który musi nastąpić. Wyciąga z tego wniosek, że należy się do tego faktu przygotować zyskując dla Kościoła jak najbardziej sprzyjające warunki. Może tu chodzić o funkcjonowanie w strukturach Unii polskiego Kościoła jako instytucji. Może też chodzić o sprawy moralne. Kościół może iść na pewne ustępstwa i podejmować kroki, których życzy sobie Unia uzyskując w zamian od Unii i lewicy polskiej obietnicę, że kwestie np. aborcji i eutanazji zostaną w Polsce rozwiązane po jego myśli. Czy takie postępowanie, które nie pojawia się przecież w perspektywie wiary i moralności, a więc może być omylne, jest słuszne? Czy to, co mógłby w ten sposób osiągnąć Kościół równoważyłoby straty moralne i duszpasterskie jakie by poniósł? Kościół, jak wskazuje na to jego historia, przegrywa zawsze wtedy gdy nie myśli Ewangelią lecz podejmuje postępowanie z istoty pragmatyczne, podyktowane tylko ludzkim zdrowym rozsądkiem i logiką tego świata.

Czy Prymas wydając ten dekret nie zdawał sobie sprawy jak zrozumie go, zinterpretuje i nagłośni lewica i liberałowie, jakie skutki polityczne będzie on miał? Czy nie zdaje sobie sprawy z tego, że musiał on być wykorzystany jako instrument pacyfikacji przeciwników Unii Europejskiej, jako instrument ułatwiający przekonanie niezdecydowanych, że ideę integracji warto poprzeć?

Odpowiedź na te pytania wydaje się być oczywista. Niezależnie od intencji Prymas musiał zdawać sobie sprawę z tego, że wydając taki dekret idzie na rękę lewicy, liberałom i Unii Europejskiej i to w wielu różnych porządkach.

Powróćmy do treści dekretu. Jego część czwarta brzmi: "Wydając niniejsze normy dla Archidiecezji Warszawskiej pragnę, aby głoszenie słowa Bożego zyskało zorganizowane wsparcie i dynamizm w nowym Ewangelizowaniu".

Zdanie to w kontekście drugiej i trzeciej części dekretu i w kontekście tekstu podpisanego przez bpa Jareckiego mówi, że normy te mają być przestrzegane również przez biura Radia Maryja i inne związane z nim wspólnoty oraz, być może, w jakiś sposób czy w jakimś sensie przez samo Radio Jakie są to normy?

Zawierająca je część piątą dekretu mówi, przypomnijmy, o powołaniu Instytutu Archidiecezjalnego Środków przekazu, o Radiu "Józef" i sposobach finansowania tych instytucji. Które z tych norm mogą dotyczyć w jakikolwiek sposób biur Radia Maryja? Wydaje się, że jest tu, i to między wierszami, sugestia, że biura Radia Maryja mają podlegać temu Instytutowi, którego zdaniem jest: "promowanie i głoszenie nauki Kościoła w dostępnych środkach przekazu, zgodnie z Prawem kanonicznym oraz wskazaniami Synodu Plenarnego i Archidiecezjalnego". Instytut ten będzie też "zbierał informacje" oraz tworzył "stosowne materiały" i "przekazywał" je nie tylko Radiu Józef, ale też "innym ośrodkom religijnego i kulturalnego życia Kościoła".

Mogłoby z tego wynikać, że biura Radia Maryja podporządkowując się w jakiejś (niewiadomo tylko w jakiej) mierze Instytutowi będą musiały prowadzić taką "politykę informacyjną" jaka narzuci im Instytut, posługiwać się "materiałami" od niego otrzymanymi, a co za tym idzie działać w duchu tego Instytutu. Instytut ten, dodajmy "będzie podlegał bezpośrednio Arcybiskupowi Warszawskiemu pozostając w ściślej współpracy z Wydziałem Duszpasterstwa i Wydziałem nauki Katolickiej".

Jeżeli powyższa hipoteza byłaby prawdziwa oznaczałoby to pewną unifikację w Kościele i byłoby próbą takiej pacyfikacji świeckich, która miałaby prowadzić do podporządkowania ich pewnym strukturom kościelnym nie tyle w perspektywie wiary i moralności, ale w innych perspektywach, perspektywach, w których świeccy posiadają autonomię. W ten sposób można by narzucić wszystkim wspólnotom i ruchom kościelnym formację np. Ruchu Światło-Życie.

Kościół ma strzec porządku wiary i moralności. I tylko w tym porządku, gdy następuje jego ewidentne naruszenie może ingerować w różne dziedziny i sprawy. Nie wolno tu jednak dokonywać żadnych nadinterpretacji szczególnie wtedy, gdy w wielu wypadkach, jak np. "Tygodnika Powszechnego" czy udziału katolików w Unii Wolności, przymyka się oko na wypowiedzi i zachowania, które, w istocie godzą w ten podstawowy porządek. Takie nadinterpretacje stanowiące swego rodzaju naśladowanie prawosławia mogą owocować tylko negatywnie nie wywołując nawet efektów, które zamierzono osiągnąć.

Powróćmy tu jeszcze do 753 kanonu "Kodeksu prawa kanonicznego", na który powołuje się Prymas w dekrecie. Prymas cytuje tam tylko następujący fragment tego kanonu: "...są jednak w odniesieniu do wiernych powierzonych ich trosce autentycznymi nauczycielami i mistrzami wiary. Temu autentycznemu przepowiadaniu swoich biskupów wierni zobowiązani są okazać religijne posłuszeństwo".

Przytoczmy ten kanon w całości: "Chociaż biskupi, pozostający we wspólnocie z głową Kolegium i członkami, czy to pojedynczy, czy też zebrani na Konferencjach Episkopatu lub na synodach partykularnych nie posiadają nieomylności w nauczaniu, są jednak w odniesieniu do wiernych powierzonych ich trosce autentycznymi nauczycielami i mistrzami wiary. Temu autentycznemu przepowiadaniu swoich biskupów wierni obowiązani są okazać religijne posłuszeństwo".

Cóż oznacza tu to sformułowanie, że biskupi "nie posiadają nieomylności w nauczaniu"?

Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć choćby w "Katechizmie Kościoła katolickiego" w jego punktach 891 i 892 oraz w dokumentach Soboru Watykańskiego II (choćby: Lumen gentium, 25). Czytając dekret można by odnieść wrażenie, że wierni są zobowiązani do "religijnego posłuszeństwa" ordynariuszowi we wszystkich sprawach. Z dokumentów Kościoła wynika jednak, że to "religijne posłuszeństwo" wierni mają okazać biskupowi tylko wtedy, gdy wykłada on prawdy wiary, a nie wtedy gdy dokonuje posiadających zabarwienie polityczne ocen i interpretacji pewnych zjawisk i faktów.

Interesująca jest ta cześć dekretu, która dotyczy Radia "Józef". Jest tu mowa o strukturze, którą nazywa się Kołami Przyjaciół Radia "Józef". Jest to, jak łatwo zauważyć, dosłowna kalka Kół Przyjaciół Radia Maryja.

Koła Przyjaciół Radia Maryja powstawały spontanicznie rodząc się często w bólach. Niejednokrotnie świeccy, którzy je zakładali napotykali na sprzeciw proboszczów, na takie działania z ich strony, które całkowicie paraliżowały działalność tych kół. Wiele z nich potrafiło poprzez swe świadectwo, przez swe działanie przekonać przeciwnych sobie proboszczów co do tego, że warto takie koło zakładać i wspierać je.

Koła Radia "Józef" nie powstają spontanicznie. Dekret zaleca ich powoływanie, stwarza formalne ramy dla ich funkcjonowania, zobowiązuje proboszczów do ich wspierania. Efekt tego może być taki, że w całej diecezji warszawskiej powstaną setki takich kół na...papierze. Pieniądze na "Radio Józef" mają być brane, między innymi z tacy. Świadczy to, że nikt nie kwapi się do finansowania tego radia. Przez tę część dekretu przebija, chyba, frustracja Prymasa. Jest coś takiego w Radiu Maryja, co powoduje frustrację wielu biskupów i księży. Jeden kapłan zrobił w perspektywie środków masowego przekazu kilkadziesiąt razy więcej niż cała instytucja kościelna. Co z tego jednak wynika? Trzeba uderzyć się w piersi i spróbować naprawić swe zaniedbania i błędy w taki sposób, by w Polsce katolickie mass media stanowiły poważną jeśli nie dominującą siłę. Ogólnopolski dziennik kościelny upadł. Radio nie wyszło. Telewizja nie wyszła. Może trzeba nauczyć się czegoś od Ojca Rydzyka. To boli. Jednak, przecież, pokora nie jest grzechem lecz jedną z czołowych katolickich cnót.

Jeszcze jedna uwagą. Czytając dekret Prymasa można odnieść wrażenie, że sugeruje on, iż, w związku z tym, że Radio Maryja jest odbierane w diecezji warszawskiej, powinno ono uzyskać na to zgodę i podporządkować się Prymasowi w "kwestii nauczania". Wrażenie to należy uznać za fałszywe.

Po pierwsze, już zdrowy rozsądek by na to wskazywał. Przecież w takim razie Ojciec Rydzyk powinien również udać się do Gwatemali i tam uzyskać podobną zgodę od miejscowych biskupów bo przecież tam Radio Maryja jest również odbierane.

Po drugie, ten zdrowy rozsądek wsparty jest przez "Kodeks prawa Kanonicznego", który w kanonie 772, paragraf 1 głosi: "Gdy idzie o przekazywanie nauki chrześcijańskiej przez radio lub telewizję, należy zachować przepisy wydane przez Konferencję Episkopatu" Przypomnijmy, że przepisy takie zawarte są w umowie, którą z jednej strony, podpisał w dniu 18.11.1994 r. w imieniu Episkopatu Polski bp Tadeusz Pieronek z drugiej zaś prowincjał warszawskiej prowincji redemptorystów o. Leszek Gajda.

Dekret Prymasa jest w wielu momentach niejasny, nieprecyzyjny, wieloznaczny i mglisty.

Co będzie z biurami Radia Maryja w diecezji warszawskiej?

To pokaże czas. Oby zwyciężył rozsądek, dobro Kościoła i Polski. Wszyscy się o to módlmy.


P.S. Uzupełnieniem powyższego artykułu jest materiał pt. "Czy Polsce grozi liberalny katolicyzm?" oraz tekst pt. "Dekret Prymasa - uderz w stół i nożyce się odezwą"