Maria K. Kominek OPs
Co się z nami stało ?
Od kilku dni w całej Polsce rolnicy odzywają się o swoje prawa. Nie mają innego sposobu niż blokowanie dróg. Odbywa się to zresztą w wielkim porządku i bez żadnych dokuczliwych zakłóceń ruchu. A jednak władza wpadła w panikę i kazała strzelać do rolników.
Doniesienia prasowe są niejasne. Mówi się o tym, że użyto tylko broni o gładkich lufach, jednak w bezpośredniej rozmowie, którą Radio Maryja przeprowadziło z rolnikami, obecnymi w czasie zajścia, była wyraźnie mowa o dwóch strzałach, które padły z broni ostrej. Niezależnie od tego czy jej użyto (jeśli nie użyto, to zapewne będzie użyta następnym razem) kilka osób poniosło bardzo poważne uszczerbki na zdrowiu. Jak wiemy jeden rolnik stracił oko. Nie wiele wiemy o zdrowiu innych poszkodowanych. Jedyne medium, które stara się o kontakty z protestującymi rolnikami, to Radio Maryja. Inne nabrały wodę w usta i jeśli podają jakieś informacje na ten temat, to, ograniczają się do bardzo skrótowych wiadomości. Bezczelność władzy przekracza wszelkie granice i normy - minister twierdzi, że rolnicy są winni, bo sprowokowali policję. W telewizji pokazuje się film, na którym widać jak policjanci celują do uciekających ludzi, ale minister twierdzi, że te właśnie ujęcia go przekonały, że rolnicy sprowokowali zajście. Tak w skrócie wygląda sytuacja. Jakie są nasze media, wszyscy wiemy. Nie spodziewam się po nich, że będą obiektywnie relacjonować przebieg protestu i napaści policyjnej na rolników. Moja refleksja idzie w innym kierunku.
Zastanawiam się, co się z nami stało! Gdy podobne rzeczy zdarzały się za komuny, cała Polska wstrzymywała oddech i wszyscy się solidaryzowali z poszkodowanymi. Cztery lata temu w podobnej sytuacji kilku rolników też poniosło uszczerbki na zdrowiu. Od tego czasu nie słychać, by ktoś specjalnie się domagał osądzenia winnych, ani by ktoś stawał w obronie rolników. Przeciętny mieszkaniec miasta na ogół powtarza frazesy "Wyborczej" o blokowaniu dróg i o tym, że rolnicy się nie interesują, że ktoś się śpieszy, by np. dojechać gdzieś w interesach. Gdy przypominam takim niezadowolonym, że rolnicy zawsze przepuszczali karetki pogotowia, to ludzie kiwają głowami. Własne sprawy zrobiły się teraz tak ważne, że nikt nie chce za nic na świecie dojechać trochę później do miejsca przeznaczenia. Tak samo "święte" oburzenie wykazywali mieszkańcy stolicy po krótkim strajku taksówkarzy. Każdy wiedział tylko jedno - że miał trochę kłopotów. Nikt się nie interesował, dlaczego ci ludzie strajkują i o co im chodzi. Podobnie, gdy strajkował Ożarów, ludzie pozostali obojętni.
Czasami próbuję porozmawiać na te tematy. Szczególnie "ciekawe" i całkiem bezsensowne są rozmowy z "euroentuzjastami". Przypominają one trochę rozmowy z jehowitami. Człowiek daje jakieś argumenty, a "euroentuzjasta" mówi, że w Unii będą dobre drogi i praca wszędzie. A ci, którzy nie mają pracy - rolnicy, hutnicy, górnicy itd. - ci to niech się przekwalifikują. Taka to logika (lub raczej brak logiki).
Co się, więc z nami stało? Gdzie jest poczucie jedności? Gdzie solidarność międzyludzka? Czy każdy myśli tylko o tym jak się urządzić w życiu. Nikt nie chce nawet pomyśleć, co będzie za parę lat, jak nas wepchają do Unii. Co będzie z rolnikami?
Rolnictwo, to prawie jedyna dziedzina gospodarki, która się nam jeszcze ostała. Jeśli pozwolimy na zniszczenie rolnictwa - to koniec z nami. Bo rolnictwo to nie tylko własna żywność, to ziemia, własna ziemia. To też rodzina, która jeszcze nie jest zupełnie zniszczona, rodzina, która przez całe wieki przechowywała wiarę i zwyczaje. Czy ktoś z tych, co powtarza slogany o przestarzałym rolnictwie i o potrzebie modernizacji i doprowadzenia do standardu zachodniego (5% społeczeństwa pracuje w rolnictwie), czy ktoś z nich się zastanawia, co się stanie z dwoma bodajże milionami ludzi, którzy w tej chwili z trudem, ale jeszcze jakoś żyją z pracy na roli? Gdzie mają się ci ludzie udać? Na przekwalifikowanie? Jakie? Jeśli już dziś w kraju nie ma pracy dla wielu młodych i wykwalifikowanych, to co zrobią ludzie, którzy nie mogą się przekwalifikować?
Cały ten system jest chory. Gorzej - wmawia się nam, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów (kolejnym najlepszym po świecie radzieckim), a ustrój jest tak okrutny, że w swoich założeniach nie pozostawia miejsca dla ludzi "nieprzebojowych". Większość ludzi na świecie jednak nie jest przebojowych. Większość ludzi jest normalnych, uczciwych z gruntu, gotowych w pocie czoła zarabiać na własny chleb, ale gdy im się tę możliwość odbiera, to mogą się duchowo wykoleić na różne sposoby. Oprócz tego istnieje w każdym społeczeństwie duża grupa ludzi niesprawnych fizycznie, ale mimo to bardzo wartościowych przez samo swoje człowieczeństwo. Co z nimi? Jeszcze raz jednak zadaję pytanie - co się z nami stało? Czy te lata postkomunizmu starczyło by w nas zanikło wszelkie poczucie solidarności i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Czy już nie potrafimy myśleć jako naród, czy jesteśmy teraz zagubionymi w świecie monadami, ludźmi bez korzeni i bez kontaktów?
Bardzo niepokojące zaczyna być to nasze milczenie. Jeszcze raz powtarzam, gdyby się to wszystko działo w czasach komunistycznych, to cała Polska wstrzymałaby oddech, wystarczyłby sam fakt, że podniesiono rękę na polskiego rolnika. Teraz Polska milczy. Ręka zbrodnicza zostanie nie ukarana, a co gorzej - nikt nie domaga się ukarania winnych.