Maria Kominek OPs
O pewnym "katolickim" komentarzu Na stronie internetowej „Christianitas”, ukazał się w 27 listopada 2002 komentarz
p. Konrada Szymańskiego pod tytułem: Porozmawiajmy o Radiu Maryja. Umieszczenie
tego komentarza przez Redakcję strony jest co najmniej zadziwiające. Najpierw krótka informacja dla tych z naszych czytelników, którzy nie znają strony „Christianitas”, informacja wyjaśniająca, dlaczego po stronie „Christianitas” nie spodziewałabym się takiego komentarza. Otóż strona redagowana jest przez ludzi, związanych ze środowiskiem „tradycjonalistów”, zwolenników liturgii w rycie trydenckim i deklarujących swoje przywiązanie do Kościoła. Na stronie publikowane są materiały, związane z ruchem „tradycjonalistów”, jak również i informacje o życiu Kościoła. Śledzę tę stronę od dłuższego czasu i choć doceniam staranność publikacji i fachowe prowadzenie strony, zawsze brakowało mi odniesienia do spraw polskich. Nie oznacza to, że Redakcja nie publikowała wieści z życia Kościoła w Polsce, brakowało jednak tam wiele ważnych wydarzeń. Rozumiejąc, że Redakcja wybrała taką formę informacji i publikacji, w której się mieszczą tylko wybitnie nabrzmiałe wydarzenia z życia Kościoła w Polsce, rozszerzając je o dobrane według rozeznania osoby odpowiedzialnej wydarzeniami z innych krajów, czytałam tę stronę, przyjmując ją taką jaką jest. Czasami żałowałam, że Redakcja nie zauważa żadnych dat, oprócz świąt ściśle religijnych (nigdy nie było wspomnienia czy to Rocznicy Powstania Warszawskiego, czy zabójstwa ks. J. Popiełuszki itd.) Jednak jakiś miesiąc temu Redakcja wprowadziła nowy dział: komentarz dnia. Zmieniło to stanowczo charakter strony. I jak wspomniałam wyżej – spodziewałabym się po stronie katolickiej, a szczególnie po takiej, która deklaruje przywiązanie do tradycji, że będzie bronić Kościoła, a nie przyłączać się do głosów ataku. Dlatego komentarz pana Szymańskiego przyjęłam nie tylko z zaskoczeniem, ale i z wielkim niesmakiem. Pan Szymański co prawda zastrzega się w swym artykule, że pokazano Radio w oderwaniu od kontekstu jego działalności, ale natychmiast dodaje: nie można tym kontekstem wszystkiego usprawiedliwiać. Używając takich zwrotów jak „jeśli to prawda”, zostawia sobie otwartą furtkę na przyszłość, tak, by zawsze móc powiedzieć: nie napisałem, że to prawda, a jeśli to prawda. Jest to znany sposób zabezpieczenia się, kiedy jeszcze się nie jest pewnym w którą stronę zawieje wiatr. By nie być gołosłowną, zacytuję kilka tych „jeśli”: Jeżeli jest prawdą, że cały proceder służył temu, by bez podatków i ceł sprowadzać sprzęt radiowy, to również trudno tu o w pełni poważne zarzuty. Pieniądze,
bowiem mają pochodzić ze zbiórek na rzecz Radia, a sprzęt służy jego rozwojowi. Słowa powyższe wydają się zapowiadać obronę Radia. Jednak nie – natychmiast następuje
dawka trucizny: Słowa godne „Gazety Wyborczej”! W sposób delikatny podsuwana jest myśl, że przy tylu
nieuczciwościach, to nic dziwnego, że i w Radiu są jakieś ciemne sprawki. Autor natychmiast sugeruje, że nie można się temu dziwić – Polacy oszukiwali i oszukują Urząd Podatkowy. Sugestia ta jest bardzo obraźliwa i na dodatek w znanym nam z lat realnego socjalizmu stylu, gdy wmawiało się społeczeństwu, że Polak to pijak i oszust. Zobaczmy jednak, co dalej pisze pan Szymański: To już jest atak wprost i bezpośrednio. Na dodatek okraszony pomówieniami i inwektywami. Ton wypowiedzi niczym nie różni się od tego, którym posługuje się „Wyborcza”. Ale proszę przyjrzeć się następnemu zdaniu: Ciekawe, co pan Szymański rozumie pod prawem katolików do „czucia się poszturchiwanymi”?
Czy to oznacza, że katolicy się czują, ale poszturchiwani oni nie są? A może Autor uważa, że obrażanie katolików nie jest niczym innym jak tylko zwykłym poszturchiwaniem! I chce nas przekonać, że w warunkach wolności można każdego bezkarnie obrażać. Pan Szymański jest też zainteresowany niczym sędzia śledczy różnymi wątkami działania Radia. Znajduje pewne poszlaki i chyba chętnie widziałby taki proces poszlakowy wytoczony przeciw Radiu: Do tych bardziej poważnych poszlak zaliczam i wątek rosyjski działalności Radia, i wątek Instytutu Schillera, a przede wszystkim brak jawności finansowania Radia nawet wobec Episkopatu i
władz Zakonu Redemptorystów.
Na koniec swego artykułu Autor, zwyczajem „dobroczyńców Kościoła”, wchodzi w rolę
autorytetu moralnego: Radio utrzymujące się z dobrowolnych składek o taką klarowność powinno zabiegać, a nie okazywać arogancję nawet wobec Biskupów. Zawsze mnie zadziwia, gdy ktoś, kto otwarcie atakuje Kościół, bez żadnych skrupułów udaje obrońcy. Widać jest to teraz taka nowoczesna metoda ataku. Na koniec chcę podkreślić, że artykuł pana Szymańskiego nie byłby wart komentarza, gdyby nie to, że został umieszczony na stronie „Christianitas”. Gdyby był w którejkolwiek z polskojęzycznych gazet – sprawa była by zrozumiała. W tym przypadku pozostaje zdziwienie.
Jeżeli bowiem jest prawdą, że Radio dopuściło się
przestępstw dewizowych, to musimy wziąć również i to pod uwagę, że polegały one
na rozporządzaniu swoimi własnymi pieniędzmi bez zezwolenia NBP, które jest
wymagane restrykcyjnym prawem dewizowym.
Ekonomiczni eksperci Radia nie byliby zadowoleni z tego
typu obrony – sami są wszak entuzjastami ceł i podatków. Trzeba jednak
powiedzieć, że za tego typu nadużycia odpowiedzialne jest tu także restrykcyjne
i niespójne polskie prawo. Od czasu masowych fikcyjnych darowizn, służących
obniżaniu zobowiązań w zakresie podatku dochodowego, rejestrowania Cinquecento
jako samochodów ciężarowych w celu obniżenia VAT, tworzenia fikcyjnych firm, by
ominąć ZUS, takie nadużycia prawa są niestety udziałem bardzo wielu Polaków.
Wobec miałkości dowodów przedstawionych w artykułach,
łatwo dziś bronić Radia i o. Ryzyka.
Mi jednak tej łatwości, z którą np. wraz z Marcinem
Libickim walczyłem 3 lata temu o dobre imię Radia w Radzie Europy, dziś
brakuje.
Ciężko przychodzi mi dziś odpieranie tej kampanii,
ponieważ ze strony Radia słyszę znowu ten sam ostry, wpadający w histerię ton
komentarzy i telefonów. Łatwe sięganie po najcięższe argumenty, niszczące w
Polsce przestrzeń dyskusji zamiast rzeczowej odpowiedzi na mniej lub bardziej
poważne zarzuty i poszlaki.
Zdaję sobie sprawę, że katolicy w Polsce mają prawo czuć się poszturchiwani. W warunkach wolności do głosu dochodzą często głosy laickiej, czy wręcz anty-chrzescijańskiej ekstremy. Wiem, ze ton konfrontacji był narzucany przez liberalnych publicystów rozprawiających o iranizacji Polski w latach 90-tych. Ale to tylko kontekst, nie usprawiedliwienie.