Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski
Czy grozi nam nowy antyklerykalizm ?


Antyklerykalizm to, jak czytamy w „Encyklopedii katolickiej", „wrogość, niechęć lub silny krytycyzm wobec kleru. Z tej samej encyklopedii dowiadujemy się również, że : „Ruchy i tendencje antyklerykalne, występujące w dziejach Kościoła, stanowiły przede wszystkim reakcję na powiązania kleru z panującymi strukturami społecznymi, aparatem władzy i warstwami uprzywilejowanymi..."
Zdecydowane powiedzenie się części biskupów (w tym Prymasa) i kapłanów za integracją Polski z UE jest zjawiskiem zdumiewającym. Patrząc bowiem na nie z punktu widzenia zdrowego rozsądku jest to wyraźne działanie przeciwko własnym interesom i w znacznej mierze działanie przeciwko Kościołowi.
Czy Kościół może coś na prawdę zyskać na integracji Polski z UE? Absolutnie nie. Będzie tylko na tym, i to w wielu porządkach, tracił. Mogą jednak pojawić się bardzo krótkotrwałe materialne i polityczne korzyści. To one chyba skusiły niektórych hierarchów. Pozostali zwolennicy integracji w Kościele opowiedzieli się „za", bo, mówiąc delikatnie, zabrakło im mądrości i dali się zmanipulować. Nie można też, oczywiście, wykluczyć świadomego działania przeciwko Kościołowi i Polsce.
Jakie są korzyści Kościoła z tego faktu, że wielu jego przedstawicieli głośno popiera proces integracji?
Po pierwsze, wielkie media nie atakują i nie krytykują Kościoła, a tym samym nie nastawiają przeciwko niemu letnich katolików będących obecnie zwolennikami integracji i nie pogłębiają antyklerykalizmu w tej części polskiego społeczeństwa, która była do niego skłonna.
Po drugie, Kościół, jak można sądzić, uzyskał pewne wymierne korzyści materialne i polityczne już dzisiaj, załatwił jakieś sprawy po swojej myśli.
Po trzecie otrzymał zapewne wiele obietnic dwojakiego rodzaju, a więc obietnice dotyczące zawarcia w przyszłości z lewicą i UE swego rodzaju „paktu o nieagresji" („Nie będziemy w przyszłości starali się Kościołowi zaszkodzić") oraz obietnice uzyskania jakiś korzyści i przywilejów. Można założyć, że te obietnice nie zostaną spełnione albo będą spełnione tylko w części lub tylko formalnie.
Co Kościół może stracić?
Nie będziemy tu analizowali strat Kościoła wynikających z faktu samej integracji. Zwróćmy uwagi na te straty, które pojawią się tylko jako skutek podejmowanych przez jego przedstawicieli działań prounijnych.
Sytuacja jest, wydawałoby się, jasna. Wejście Polski w struktury UE jest wydarzeniem, które, jak wskazuje na to wiele znaków, musi owocować negatywnie tak w porządku duchowym, moralnym, jak również we wszystkich innych porządkach. Jest to przede wszystkim wydarzenie godzące w suwerenność i niepodległość Polski. Wspieranie tego procesu przez niektórych biskupów i duchownych położy się, prędzej czy później cieniem na Kościele osłabiając jego pozycję w Polsce i autorytet co będzie niekorzystne tak dla samego Kościoła jak i dla Polski.
Po drugie, patrząc z punktu widzenia zwykłego ludzkiego zdrowego rozsądku, znaczna część polskiego społeczeństwa (jak znaczna to się okaże w referendum) jest już teraz przeciwko integracji. Biskupi i kapłani opowiadający się zdecydowanie „za" opowiadają się tym samym przeciwko tym ludziom, negują ich poglądy, postawy, a co za tym idzie jakoś ich samych. Jest to jakiś grzech i błąd z duszpasterskiego punktu widzenia. Kościół jest dla wszystkich katolików. Może (i powinien) negować tylko te postawy i działania katolików, które są ewidentnie w sprzeczności z wiarą i moralnością. Taki wypadek zaś tu, oczywiście, nie zachodzi.
Można, z bardzo dużym prawdopodobieństwem, założyć, że wielu dzisiejszych zwolenników integracji oraz tych niezdecydowanych, których przekonały wypowiedzi prounijnych biskupów i kapłanów będzie rozczarowana integracją, odczuje negatywnie na własnej skórze jej skutki, poczuje się skrzywdzona i oszukana. Ci ludzie będą mieli pretensje do tych konkretnych biskupów i kapłanów i zapewne do całego Kościoła. Zrodzi to zupełnie nowy, być może masowy, antyklerykalizm.
Prawdopodobieństwo jego pojawienia się i to w najbliższej przyszłości zwiększają następujące pojawiające się dziś fakty:

  • wypowiedzi prounijnych biskupów i księży są tak nagłaśnianie przez media, że może to sprawiać wrażenie, że ich głoś jest silniejszy w Kościele niż ma to miejsce w rzeczywistości;
  • brak zdecydowanego odcięcia się od tych głosów ze strony większości pozostałych biskupów i księży;
  • zdecydowana, głośna i powtarzająca się prounijna „akcja" samego Prymasa;
  • nie do końca czytelna dla społeczeństwa postawa Episkopatu.
    Kościół funkcjonuje w dwóch płaszczyznach: nadprzyrodzonej i ziemskiej - społecznej. Dla prawdziwych katolików podstawowa jest ta pierwsza płaszczyzna i żadne fakty z tej drugiej płaszczyzny nie zmienią ich zasadniczej postawy wobec samego Kościoła. Jest tu jednak pewne „ale". „Ale" to związane jest ze stosunkiem katolików do biskupów i kapłanów jako ludzi. Kościół najpełniej wydaje swoje owoce gdy jego przedstawiciele cieszą się szacunkiem i autorytetem, nazwijmy go, ludzkim i społecznym.
    Ten szacunek i autorytet Kościół dziś w coraz większym stopniu (co jest bardzo bolesne) traci. Jeszcze rok temu specyfika polskiego katolicyzmu była taka, że społeczna krytyka biskupów i kapłanów była w zasadzie niemożliwa, od razu negowana. Oczywiście były pewne wyjątki takie jak bp Pieronek, ale traktowano je właśnie jako wyjątki. Dziś wielu ortodoksyjnych katolików nie tylko dopuszcza taką krytykę, ale wręcz się jej domaga. Pojawia się coraz więcej kapłanów, którzy na taką krytykę dokonywaną na terenie Kościoła (wprost na terenie kościelnym) nie tylko nie reagują, ale również starają się ją wywołać, a nawet sami ją przeprowadzają.
    Prymas i prounijni biskupi poprzez swe działania za integracją ewidentnie nie zyskują szacunku i autorytetu w Kościele, ewidentnie też w wielu środowiskach je tracą.
    Można powiedzieć, że już dziś rodzi się nowy typ antyklerykalizmu. Wielu polskich katolików czuje się zdradzonych przez Kościół, opuszczonych, zanegowanych. Ci bardziej refleksyjni wiążą swoje negatywne odniesienia z Prymasem i wybranymi biskupami i kapłanami. Jest jednak, co sam obserwuje, coraz więcej takich, którzy tracą zaufanie do całego Kościoła polskiego i oskarżają hierarchię o tchórzostwo, egoizm, jakąś zdradę.
    To bardzo niepokojące zjawisko. Niepokój zwiększa się gdy uświadomimy sobie, że liczba takich osób, po integracji (jeżeli nastąpi) i pojawieniu się jej kolejnych negatywnych skutków dla całego społeczeństwa może gwałtownie wzrosnąć.
    Nowy antyklerykalizm będący zjawiskiem bardzo na rękę wszelkim wrogom Kościoła może doprowadzić do przyspieszenia procesu dechrystianizacji polskiego społeczeństwa.
    A przecież wystarczyłoby tak niewiele. Wystarczyłoby tylko pewne minimum. Wystarczyłoby gdyby Kościół w sposób jednoznaczny, zdecydowany i głośny zdystansował się od procesu integracji nie mówiąc ani „tak ani „nie" i podając ogólne zasady mające kształtować katolickie wybory w tej perspektywie. Taka postawa Kościoła musiałaby pociągać jednak za sobą dystansowanie się również od wszelkich prounijnych wystąpień niektórych biskupów gdyby one wbrew zaleceniom Episkopatu się pojawiły.
    Wydaje się więc, że należy już dziś podjąć w Kościele takie działania duszpasterskie inicjowane tak przez duchownych jak i świeckich, które zmierzałyby do tego, aby:
  • wśród katolików panowała świadomość, że to tylko niektórzy, konkretni biskupi i kapłani stali się „kapelanami Unii";
  • katolicy polscy zdawali sobie do końca sprawę z tego, że takie, a nie inne zachowanie ich biskupa czy duszpasterza nie powinno mieć żadnego wpływu na funkcjonowanie Kościoła i zakres oraz stopień praktyk religijnych (niezależnie od wszystkiego powinienem wypełniać wszystkie swoje obowiązki katolickie);
  • wszelkie wypowiedzi i działania wymierzone w biskupów i kapłanów będących „kapelanami Unii" nie siały zgorszenia w Kościele i nie powodowały innych negatywnych skutków w porządku wiary i moralności oraz dla samego Kościoła.
    Podjęcie powyższych działań, któremu muszą towarzyszyć działania pogłębiające miłość do Chrystusa, wierność nauce Kościoła, miłość do Kościoła oraz działania składające się na nową ewangelizację oraz misje ad intra (nawracanie niechrześcijan w swoim środowisku) oraz misje ad extra (przede wszystkim na terenie UE) powinni doprowadzić do maksymalnego ograniczenia negatywnych skutków nowego antyklerykalizmu w Polsce.
    Warto pamiętać tu o pewnej zasadzie, zasadzie, która głosi: mamy wypełniać nie tylko swoje obowiązki, ale również przejmować realizacje obowiązków tych naszych braci w Kościele, którzy je zaniedbali albo o nich zapomnieli.
    Czeka nas więc wytężona praca. Módlmy się o to byśmy jej podołali i by jej wyniki przerosły nasze nadzieje stwarzając fundament pod nową Europę i nową Polskę stanowiące w coraz większym stopniu Królestwo Chrystusowe na ziemi.