Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Stanisław Krajski

Ach ci Żydzi

W „Naszym Dzienniku” z końca września 2002 r. (nr 227) ukazała się na ostatniej stronie krótka notatka autorstwa Dariusza Zalewskiego pt. „Błąd św. Piotra?”, w której czytamy, między innymi:” Grupa amerykańskich teologów, biblistów i innych uczonych wezwała do zmiany chrześcijańskiej nauki na temat Żydów. Z notatki zamieszczonej w serwisie internetowym KAI wynika, że rewizja nauczania miałaby być szeroka. Agencja cytuje nawet jednego z hierarchów, który ponoć już od dawna naucza, że Żydów nie należy nawracać. Swoja drogą gdyby nauczanie niektórych współczesnych teologów znał św. Piotr, prawdopodobnie natychmiast odwołałby wszystko co mówił na temat Jezusa Chrystusa swoim rodakom”.

No właśnie takie stawianie „kwestii żydowskiej” coraz częściej ma miejsce. Ten fakt, a bezpośrednio wydarzenia, które opisał Dariusz Zalewski zmusiły mnie niejako do zredagowania niniejszej rubryczki. Wydawałoby się, że dla normalnego katolika, ba każdego chrześcijanina oczywista jest wymowa ewangelicznego zdania: „Idźcie na cały świat i nauczajcie Ewangelię”. Każdy kto nie poznał czy nie uznał Chrystusa (a więc także każdy ortodoksyjny czy niewierzący Żyd) powinien stać się adresatem nawrócenia. Można by powiedzieć, że Żydzi jako naród wybrany powinni tu być potraktowani w sposób szczególny. Ich powinno się nawracać w pierwszym rzędzie. Świetnie ilustruje to wydarzenie jakie miało miejsce na Soborze Watykańskim II. Opisałem je w sposób następujący w swojej książce o Piusie IX: „W początkach 1870 r. dwaj kapłani pochodzenia żydowskiego zwrócili się do Ojców Soboru o podanie zbawczej dłoni wybranemu niegdyś a teraz odrzuconemu ludowi. Postulat ten podpisało 510 biskupów prosząc Sobór o wezwanie wszystkich Żydów aby co rychlej przyjęli obiecanego im Mesjasza i zaśpiewali hosanna Synowi Dawidowemu, - aby się rzucili w objęcia Niepokalanej dziewicy, która jak jest ich siostrą według ciała, tak chce im być matką wedle ducha. Papież zwracając się do nich powiedział: Istotnie wypada i dobrze będzie wystosować do Izraelitów kilka słów upomnienia i zachęty. Wasz naród ma w Piśmie pewne przepowiednie o nawróceniu się. Jeżeli winobranie nie może być jeszcze całkowite, oby niebiosa użyczyły nam przynajmniej kilku gron.

A oto trzy materiały uzupełniające, każdy na swój sposób, powyższe rozważania.

Św. Maksymilian Maria Kolbe, „Biedni” Żydzi

(jest to tekst wydany pierwotnie w „Rycerzu Niepokalanej nr 5/1926, który został zamieszczony w wydanej przez Wydawnictwo św. Tomasz z Akwinu i zredagowanej przeze mnie książce – św. Maksymilian Maria Kolbe, pt. „Pisma wybrane”. Dla książki tej uzyskałem imprimatur swojej kurii, a więc w diecezji, której ordynariuszem jest Prymas. Ten fakt, jak również sam fakt, że mamy do czynienia z tekstem osoby kanonizowanej, a więc świętego świadczy, iż w tekście tym nie zostało nic złego, z punktu widzenia katolickiego, powiedziane, że nie ma w nim tego, co nazywa się ostatnio w Kościele „grzechem antysemityzmu)

Bóg zawsze jest — w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. W czasie powołał do bytu z niczego istoty duchowe, obdarzone rozumem i wolną wolą. Jako takie, dobrowolnie miały sobie wyznaczyć przyszłość — odbyć próbę wierności. Część, choć stworzenia. nicość sama z siebie, sobie przypisuje to. czym jest i chce się stać równą Bogu własnymi siłami. Grzeszy pychą. W tejże chwili spotyka ją zasłużona kara — odrzucenie. Wiernych zaś. pokornie wyznających prawdę, że od Boga mają to, czy m są i co mogą i przez Niego tylko, jako źródło bytu. mogą coraz bardziej Go poznawać, kochać posiadać i tak coraz bardziej (o ile się tak wyrazić można) się ubóstwiać. Bóg uszczęśliwił w sobie, w niebie.

I stworzył Bóg też istotę cielesną, i jej dal duszę obdarzoną rozumem i wolną wolą. I tej dal czas próby. Duch pyszny, z dopuszczenia Bożego, zazdroszcząc szczęścia tej istocie, podsuwa jej. By „stała się jako Bóg” własnymi siłami. Człowiek daje się zwieść żądza pychy rodzi nieposłuszeństwo. Rozum jednak ludzki, to już nie jasność poznawcza ducha, więc i wina mniejsza. Pan Bóg zatem nie wymierza kary wiecznej, ale skazuje na cierpienia i śmierć.

Któż jednak zdoła zadośćuczynić Bożej sprawiedliwości? Wielkość obrazy mierzy się godnością obrażonego, którym jest nieskończony Bóg. Żadna więc istota skończona, ani wszystkie razem nie są w stanie dać zadośćuczynienia nieskończonego. Bóg. i tylko nieskończony Bóg może nieskończenie zadośćuczynić.

I dzieje się rzecz niepojęta. Bóg zniża się do stworzenia, staje się człowiekiem, by go odkupić i nauczyć pokory, cichości, posłuszeństwa, prawdy. By go zaś ludzie rozpoznać mogli, wybiera człowieka, Abrahama, którego ród szczególną opieką otacza, by nie zatracił wiary w prawdziwego Boga wzbudza w nim proroków, którzy podali czas Jego przyjścia, miejsce i szczegóły z życia, śmierci i zmartwychwstania.

Przyszedł w ubogiej stajence, zamieszkał w ubogim domku, przez lat 30 był posłusznym w pokorze, uczył, jak żyć. Miłościwie przygarniał pokutujących grzeszników, gromił obłudnych faryzeuszów, a wreszcie zawisł na drzewie Krzyża spełniając proroctwa.

Człowiek odkupiony.

Chrystus Pan zmartwychwstaje, zakłada swój Kościół na opoce — Piotrze i obiecuje, że bramy piekielne nie przemogą go.

Część narodu żydowskiego uznała w Nim Mesjasza, inni, a zwłaszcza pyszni faryzeusze, nie chcieli Go uznać, prześladowali Jego wyznawców i potworzyli mnóstwo przepisów nakazujących Żydom prześladowanie chrześcijan. Przepisy te połączone z opowiadaniami poprzednich rabinów zebrał w r. 80 po Chrystusie rabbi Johanan ben Sakai, a ostatecznie wykończył około 200 r. rabbi Jehuda Hannasi i tak powstała Afiszna. Późniejsi rabini znowu wiele dodali do Afiszny. tak że około r. 500 rabbi Achai ben Huna mógł już z tych dodatków sklecić osobną księgę tzw. Gemeira. Miszna i Gemam tworzą razem Talmud. W Talmudzie nazywają owi rabini chrześcijan bałwochwalcami, gorszymi od Turków, mężobójcami, rozpustnikami nieczystymi, gnojem, zwierzętami w ludzkiej postaci, gorszymi od zwierząt, synami diabła itd. Księży nazywają „kamarim” tj. wróżbiarzami. i „galachim” tj. z ogoloną głową, a szczególnie zaś nie cierpią dusz Bogu poświęconych w klasztorze.

Kościół zowią zamiast „Bejs lenia”, tj. dom modlitwy, „bejs tifla” tj. dom głupstwa, paskudztwa.
Obrazki, medaliki, różańce itd. zowią „elyłym” co znaczy „bałwany”.
Niedziele i święta przezywają w Talmudzie „jom ejd” tj. dniami zatracenia.

Uczą też, że Żydowi wolno oszukać, okraść chrześcijanina, bo „wszystkie majętności gojów są jako pustynia, kto je pierwszy zajmie, ten jest ich panem”.

Tak więc księgę zawierającą 12 grubych tomów i dyszącą nienawiścią ku Chrystusowi Panu i chrześcijanom wtłacza się w głowy, że to księga święta, ważniejsza od Pisma św., tak że nawet sam Pan Bóg uczy się Talmudu i radzi się uczonych w Talmudzie rabinów.

Nic więc dziwnego. ze ani przeciętny Żyd, ani rabin nic ma zazwyczaj pojęcia o religii Chrystusowej, karmiony jedynie nienawiścią ku swemu Odkupicielowi, zakopany w sprawach doczesnych, goniący za złotem i władzą, nic przypuszcza nawet, ile pokoju i szczęścia daje jeszcze na tej ziemi wierna, gorliwa i wspaniałomyślna miłość Ukrzyżowanego, jak ona przewyższa wszystkie „szczęścia” zmysłowe czy umysłowe, które daje nędzny świat.

Nie dawno temu spotkałem się w pociągu z młodym, może 18-letnim Żydem. Potoczyła się rozmowa o szczęściu. Wyznał szczerze. że pieniądze i bogactwa szczęścia nie dają. ani też nie można go znaleźć w przyjemnościach zmysłowych. Gdy tak żądny poznania prawdziwego źródła szczęścia coraz dalej rozmawiał, nagle dał się słyszeć z drugiego przedziału glos starszego Żyda z upomnieniem, by się tak daleko nie zapuszczał. Rozpalony takim przeszkadzaniem w dojściu do prawdy, zwrócił się do owego Żyda z żądaniem: ..To wy mnie powiedzcie, jak się rzecz ma”. A gdy ten nie miał na to odpowiedzi, nie mógł się powstrzymać od kilku ostrzejszych słów wymówki. — Są więc i między Żydami tacy. którzy szukają prawdy, tak między pospolitym tłumem, jak i między rabinami. Często się też zdarza, że szczere poszukiwania, poparta gorącymi modlitwami, przy życiu czystym doprowadzają do poznania prawdy — do nawrócenia.

Głośne było na cały świat nawrócenie zapalczywego Żyda Ratisbonne'a po otrzymaniu Cudownego Medalika, a zakon który on potem założył, wielu z jego współziomków obmył wodą Chrztu świętego.

Nic zapomnę też nigdy prośby nawróconego Żyda, głośnego muzyka we Włoszech północnych, a potem zakonnika, franciszkanina o. Emilio Norsy. W Rzymie go poznałem. Bardzo kochał Niepokalaną. W ostatniej chorobie trzymał zawsze obrazek Niepokalanej na stoliku i często go całował. Gdy mu mówiono, że teraz w chwilach samotnych będzie mu przychodziło natchnienie muzyczne do pisania utworów, wskazał na obraz Matki Bożej wiszący przed nim na ścianie, mówiąc: „Stąd mi przyjdzie natchnienie’. Otóż ten gorący czciciel Niepokalanej, Żyd, kapłan zakonu 00. Franciszkanów prosił mnie, bym się łączył z jego intencjami przy odprawianiu Mszy św. (czując chwilowe polepszenie myślał, że zdoła jeszcze 3 dni Mszę św. odprawiać). Intencje były następujące: l/ Za Ojca św.. 2/ o pokój światowy i 3/ o nawrócenie Żydów.

Czyniąc zadość życzeniu śp. o. Norsy proszę też i Was, Szanowni Czytelnicy, o modlitwę do Niepokalanej „o nawrócenie Żydów” tego „najnieszczęśliwszego z narodów”, jak zwykł był mawiać o. Norsa, bo zakopanego w rzeczach ziemskich i przemijających. A więc:

1. Niechaj każdy z członków i każda z członkiń Milicji uważnie, a gorąco co dzień odmawia nasz akt strzelisty: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami. którzy się do Ciebie uciekamy... i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają..., a zwłaszcza za masonami”..., bo masoni to nic innego jak tylko zorganizowana klika fanatycznych Żydów, dążących nieopatrznie do zniszczenia Kościoła Katolickiego, któremu nam Bóg — Człowiek zapewnił, że bramy piekielne nie zwyciężą go. Biedni. szaleni uderzają głową o skalę.

2. Gdy kto z nas napotyka Żyda. niechaj westchnie o jego nawrócenie do Niepokalanej, chociażby tylko myślą, np. „Jezus. Maryja”, a gdy się zdarzy napotkać rabina, który ma większą odpowiedzialność, bo za siebie i za tych. których prowadzi, rachunek przed Bogiem zdać musi, wypada więcej modlitwy ofiarować chociażby „Zdrowaś Maryjo”.

3. Pamiętajmy, że za każdego, bez względu na różnice narodowości, umarł Pan Jezus i że każdy, a więc i każdy Żyd. jest niewdzięcznym, ale jednak dzieckiem naszej Matki wspólnej w niebie. Modlitwą (a zwłaszcza odmawianiem różańca św.), umartwieniem (wzroku, słuchu, smaku, woli), dobrym przykładem, a jeżeli roztropność na to pozwala, to i zbawiennymi rozmowami, a przede wszystkim roztropnym szerzeniem Medalika Cudownego, nawet wśród zbłąkanych synów Izraela, starajmy się doprowadzić ich do poznania prawdy i osiągnięcia prawdziwego pokoju i szczęścia przez oddanie się bezgranicznie naszej wspólnej Pani i Królowej, a przez nią Przenajświętszemu, miłością dla każdej duszy pałającemu, Sercu Boga Zbawcy.

4. Niechaj każdy (każda) dla okazania miłości ku Niepokalanej postara się, o ile tylko bystrość umysłu, spryt, silą woli i gorliwość pozwoli, aby „Rycerz Niepokalanej” (...) dotarł wszędzie, chociażby nawet do niekatolików, Żydów, o ile jest nadzieja, że z niego korzystać będą.

Niech każdy (każda) nie opuści ani jednego ze swoich krewnych, przyjaciół znajomych i teraźniejszych, i dawniejszych, i w kraju, i za granicą. Niech wszystkich zachęci albo listownie westchnąwszy przedtem o błogosławieństwo do Niepokalanej, bo od Niej zależy cały owoc usiłowań, by Jej „Rycerza” sobie zaprenumerowali albo przynajmniej prześle ich adresy, byśmy im numerem okazowym służyć mogli.

Nasz cel jest jasny:

Niepokalana, Królowa nieba, musi być i to jak najprędzej uznaną za Królową wszystkich ludzi i każdej duszy z osobna w Polsce i poza jej granicami na obydwu półkulach. Od tego śmiemy twierdzić, zależy pokój i szczęście poszczególnych osób, rodzin, narodów, ludzkości.

Od dziś więc, bez wytchnienia, wszyscy, całą swą ufność położywszy nie w złocie, ani w pysznej zarozumiałości, jak biedni masoni, ale, i to jedynie, w Niepokalanej, wszechmocnej potęgą Boskiego Syna, ofiarujmy czynem (modlitwą, umartwianiem i pracą) samych siebie „bez żadnego zastrzeżenia” Niepokalanej, by stać się narzędziem w Jej ręku do szerzenia w duszach wszystkich Jej królowania. Dołóżmy wszelkich sił, by Ona przez swego „Rycerza” i swój medalik zdobyła świat.

Jak słodko będzie nam w ostatniej godzinie..., gdy wspomnimy na pracę... cierpienie... upokorzenia... poniesione dla Niej i że ich było wiele —jak najwięcej...

P. S. Pewnym uzupełnieniem tego tekstu jest wypowiedź Ojca Jacka Woronieckiego na temat Żydów znajdująca się w tekście na naszej stronie.

Stanisław Krajski, Przypadek Edgara Mortary

(fragment książki pt. „Pius IX – pogromca liberalizmu”. Wydawnictwo św. Tomasza z Akwinu, Warszawa 2000)

Ta historia tak wtedy jak i do dzisiaj służy wrogom Kościoła do ataków na Piusa IX i cały Kościół. Wstrząsnęła ona też Żydami powodując ich ostre reakcje i negatywną, aż do dziś, ocenę papieża. Po jego beatyfikacji większość gazet zachodnich poświeciło jej wiele miejsca. Przytoczmy tą historię za Pelczarem:

„Mieszkający w Bolonii Żyd Salomon Lewi Mortata, znany pod nazwą Sor Momel, trzymał w domu służącą chrześcijankę, chociaż prawo cywilne państwa kościelnego wyraźnie tego wzbraniało. Zdarzyło się, że jednoroczny syn tegoż Edgar ciężko zachorował i był już bliskim śmierci; co widząc owa służąca, nazwiskiem Anna Morisi, potajemnie go ochrzciła (1852). Tymczasem chłopiec wyzdrowiał, ku wielkiemu Anny zmartwieniu, która dopiero w r. 1858, kiedy drugie dziecko zachorowało, Mariannie Bajesi rzecz całą opowiedziała. Skoro to doszło do wiadomości kard. arcybiskupa Viale-Prela, zasięgnął tenże informacji w Rzymie i polecił najprzód zbadać, czy Anna Morisi zasługuje na wiarę i czy chrzest był ważnie udzielony, a kiedy to sprawdzono, kazał umieścić chłopca w rzymskim domu katachumenów. Wykonał to dominikanin, Piotr Kajetan Faletti 24 czerwca 1858 r., jako pełniący tamże urząd inkwizytora, przy pomocy policji. Wprawdzie prawo kościelne nie pozwala chrzcić dzieci niewiernych wbrew woli rodziców, z wyjątkiem, gdy są porzucone, lub gdy śmierć pewna im grozi; jeżeli jednak dziecię już jest ochrzczone, tedy według prawa Boskiego i kościelnego winno być wychowane w religii chrześcijańskiej, choćby się na to rodzice nie zgadzali. Określił to bliżej papież Benedykt XIV w instrukcji z 28 lutego 1747. Otóż tu właśnie ten wypadek zachodził, dlatego trzeba było dziecię odebrać rodzicom.

Mały Edgar, przywieziony 3 lipca do Rzymu (w przypisie znajdującym się w tym miejscu czytamy: „Czas krótki trzymano go w Alatri, u rodziny tamtejszego proboszcza, ale kiedy rodzice jego tam przybyli, a lud począł się przeciw nim burzyć, zawieziono go do Rzymu” – dop. S. K.) nie znał wcale wiary chrześcijańskiej i rwał się do rodziców; skoro atoli opowiedziano mu o Chrystusie i Najświętszej Pannie, zaraz się uspokoił i oświadczył, że dopiero wtenczas do nich wróci, gdy zostaną chrześcijanami, tymczasem zaś będzie się modlił o ich nawrócenie. Niemało utwierdziło go w tym postanowieniu błogosławieństwo Ojca św., który go przycisnął z czułością do serca i znak krzyża na jego czole położył. Niebawem przybył do Rzymu własny jego ojciec. Zobaczywszy syna, płakał rzewnie, ściskał go i zapewniał, że cała rodzina nie będzie szczęśliwą, dopóki on nie wróci do domu. Chłopiec zbladł, łzy pociekły mu z oczu, ale się nie zachwiał. Czemu płaczesz - rzekł po chwili - przecieżem nie zginął, a tu mi bardzo dobrze. Ojciec mówił dużo, Edgar już się nie odezwał. Po odejściu ojca był bardzo smutny. Myślał on, że ojciec się uraduje, widząc go zdrowym i otoczonym wszelką opieką, spodziewał się nawet, że ojca nawróci; tymczasem inaczej się stało. Ojciec przychodził często i zawsze powtarzał Edgarowi, że on musi wrócić do rodziny, a kiedy to nie pomogło, przywiózł z Bolonii swą żonę Mariannę z Padovanich. Matka ze łzami namawiała syna, aby oświadczył, że nie chce być chrześcijaninem, lecz on na to nic jej nie odpowiedział. Innego dnia powiedziała mu, że jest Żydem i umrze Żydem, i że nie powinien chodzić na Mszę, zdjęła mu przy tym z szyi medaliki. Chłopak nie bronił jej tego, ale był mocno wzruszony. Mówił potem, że podczas tej przykrej chwili ciągle w duszy powtarzał: Jestem chrześcijaninem i chcę umrzeć chrześcijaninem. Rodzice skarżyli się przed rektorem, że Edgar nie dość im okazuje przywiązania; rektor tedy zapytał go w ich obecności: Azali cię nie uczymy, że po Bogu masz najbardziej kochać rodziców? Ja myślę że po Bogu najprzód papieża, a potem rodziców — odpowiedział sam ze siebie chłopiec. Inną razą, słysząc narzekania ojca, iż chyba umrze z żalu, zawołał: Jakże nie mądrze mówisz, ojcze. Nie umrzesz, ale zostań chrześcijaninem, a ja pójdę z tobą. Z początku umieszczono go w domu katachumenów, następnie powierzono pieczę nad nim kanonikom regularnym (Rochettini), mającym szkołę przy kościele św. Piotra in Vincoli. Pius IX przyjął łaskawie ojca Edgara; ale zarządzenia tego nie zmienił.

Tymczasem w Europie, a nawet i w Ameryce, powstała stąd straszna wrzawa. Na znak dany przez synagogę aleksandryjską w Piemoncie i przez rabinów we Francji i Niemczech, wszystkie dzienniki żydowskie, masońskie, protestanckie, a nawet i schizmatyckie, które milczały wtenczas, kiedy car Mikołaj tysiące dzieci katolickich wydzierał z rąk matek, by je wychować w prawosławiu, rzuciły się teraz z zajadłością na papieża i Kościół, piorunując na nietolerancję, fanatyzm, pogwałcenie praw przyrodzonych i władzy ojcowskiej. Czyli słusznie? Przede wszystkim rząd papieski nie kazał sam ochrzcić Edgara wbrew woli rodziców, ale po dokonaniu faktu, zastosował prawa, obowiązujące w państwie kościelnym. Otóż wedle zasad chrześcijańskich, uznanych w tym państwie w całej rozciągłości, dziecię, otrzymawszy chrzest, ma święte i nienaruszalne prawo, by było wychowane w tejże religii, choćby miało być na chwilę wyjęte z pod władzy ojcowskiej; gdyż władza ta nie jest tak bezwzględną, iżby miała przeszkadzać dziecku do osiągnięcia zbawienia wiecznego. Jeżeli prawodawstwo cywilne każe dziecię odebrać ojcu, w razie, gdy tenże godzi na jego życie doczesne: o ileż słuszniej władza ojcowska może być zawieszona, gdy idzie o życie nadprzyrodzone i wieczne. Zasadę tę uznano nawet w protestanckiej Anglii, bo wszakże tam prawo cywilne pozwala oddalać dzieci z domu rodzicielskiego, w razie, gdyby rodzice chcieli je wychować w niedowiarstwie. Na tejże podstawie za wyrokiem sądu odebrano dziecię niejakiemu Manneville, iż tenże uchodził za jakobina (1804), - poecie Shelley, iż w swoich utworach wychwalał panteizm grecki, - pani Darniey, iż przeszła do sekty Irwingianów, - co więcej, lordowi Stourten i pani North, za to tylko, iż dzieci swe, uważane przez państwo za protestanckie, chcieli wychować po katolicku. Co do Edgara Mortary, władza papieska, łagodniejsza i sprawiedliwsza stokroć niż angielska, byłaby go zostawiła pod opieką rodziców, gdyby była nadzieja, że tenże otrzyma wychowanie chrześcijańskie, jak to uczyniła w podobnym wypadku w r. 1840; ponieważ jednak tej nadziei nie było, przeto kazała go, aż do wieku dojrzałego, umieścić w zakładzie duchownym, gdzie by mógł poznać naukę chrześcijańską.

Dla zachowania praw rodzicielskich stare prawo kościelne wzbroniło udzielania chrztu dzieciom żydowskim wbrew woli rodziców, krom dwóch wypadków, to jest, w razie porzucenia dzieci przez rodziców, lub w chwili śmierci; aby zaś ostatni wypadek nie sprowadził takiej kolizji, jaka zaszła w r. 1858, postanowiło stare również prawo, aby Żydzi nie trzymali u siebie sług chrześcijańskich, co też przez wzgląd na dobro tychże sług było usprawiedliwione. Wiedział o tym Salomon Mortara; mimo to przekroczył prawo, a stąd naraził się dobrowolnie na wszystkie następstwa, z których jednym było oddalenie Edgara. Że zaś akt ten nie był wynikiem nietolerancji lub niechęci do Żydów, zbyteczna dowodzić, gdyż za, rządów Piusa IX używali Żydzi zupełnej swobody, mieli w Rzymie własną synagogę i mogli mieszkać, gdzie chcieli; co też uznali rabini niemieccy w liście do papieża z 21 września 1858; My dla imienia Piusa IX mamy tylko cześć i miłość, wiemy bowiem, jakie dobrodziejstwa braciom naszym od początku swoich rządów świadczyłeś.

List ten, jak i inne memoriały, nie zmieniły postanowień Piusa IX, bo szło tu o sumienie i zasadę. Nie pomogła też misja, jakiej w marcu 1859 podjął się bogaty Żyd z Londynu, sir Moses Mentefiore, w towarzystwie Gerszom'a Kurscheedfa z Nowego Orleanu, a przy pomocy Odona Russella, reprezentanta Wielkiej Brytanii przy Watykanie. Ojciec, św. nie dał posłuchania ambasadorom monarchii żydowskiej; za to kardynał Antonelli przyjął ich grzecznie i oświadczył, że skoro Edgar. Mortara pozna naukę chrześcijańską i dojdzie do 17 - 18 lat wieku, wolno mu będzie wrócić do rodziców, tymczasem zaś przystęp do niego nie będzie im wzbroniony. To stanowcze non possumus oburzyło opinię antykatolicką, jakoż w Anglii 22 biskupów anglikańskich, 26 parów, 34 członków parlamentu i wiele innych osób wystąpiło z protestem przeciw tyranii papieskiej i nie tylko tę deklarację wydrukowali w dzienniku Times, ale złożyli na ręce ministra Johna Russella, chcąc wywołać dyplomatyczną interwencję. Snadź ci szlachetni obrońcy praw ojcowskich zapomnieli, że w Anglii i Irlandii prozelityzm protestancki zabiera mnóstwo dzieci ubogich rodziców katolickich, by je wbrew ich woli wychować w religii anglikańskiej w t. zw. workhouses i poor schools, na co katolicy użalali się, acz daremnie, przed ministrem Palmerstonem, Co gorsza, do agitacji dał się także wciągnąć Napoleon III, i przez posła swego, ks. Grammont, robił w Watykanie poufne przedstawienia; ale. otrzymał taką samą odpowiedź. Nie smucił się z tego wcale mefistofel turyński, hr. Cavour, bo mógł znowu zaprotestować przeciw „okrutnym” rządom papieskim. Pius IX niemało wówczas cierpiał, jak to sam wyrzekł później do Edgara Mortary: Synu, wieleś mię ty boleści kosztował. Hart i wzniosłość jego ducha maluje najlepiej rozmowa z dzielnym obrońcą zasad Kościoła, Ludwikiem Veuillot'em: Gdyby potężny jaki władca odezwał się do papieża: Zapłać mi kilka milionów ; papież dla uniknięcia większych nieszczęść dałby się złupić, prosząc przy tym Boga, aby później nie żądał od napastnika zbyt surowego rachunku. Ale skoro żądają od papieża: Wydaj mi jedną duszę, żadna siła na świecie nie wymusi jego zezwolenia i żadne niebezpieczeństwo. nie skłoni go do ustępstwa, bo dla Namiestnika Chrystusowego nic nie ma droższego nad dusze, należące do Jezusa Chrystusa, Widzę niebezpieczeństwo, widzę działa wymierzone, widzę zaślepienie ludzi opłakańsze jeszcze, niż złośliwość niektórych, którzy nie wiedzą, co czynią, i to mię przejmuje boleścią. Ale równocześnie spostrzegam, jak Bóg rozlewa obficie w Kościele ducha modlitwy ; a jakiż może być jej skutek, jeżeli nie świetność Kościoła.

Młody Mortara, któremu przy uzupełnieniu ceremonii chrztu dano imię Pius, nie tylko wytrwał w swoich uczuciach, ale z własnej woli wstąpił do klasztoru Kanoników regularnych laterańskich. 12 kwietnia 1867 miał Dom Pius imieniem swoich braci zakonnych przemowę do Piusa IX, na którą tenże odpowiedział w te słowa: Jesteś mi bardzo drogi, mój synu, bo cię nabyłem dla Chrystusa za wielką cenę. Tak jest, znaczny okup za ciebie dałem. Twoja to sprawa wywołała powszechną burzę przeciwko mnie i tej Stolicy apostolskiej. Rządy i ludy, możni tego świata i dziennikarze, ci mocarze tegocześni, wydali mi wojnę. Nawet monarchowie wyruszyli do boju i przez swoich, ambasadorów nasłali mi noty dyplomatyczne, a wszystko z przyczyny ciebie... Żalono się na krzywdę wyrządzoną twoim rodzicom, iż zostałeś odrodzony łaską chrztu świętego i otrzymałeś naukę wedle woli Bożej. Tymczasem nikt nie ubolewa nade mną, ojcem wszystkich wiernych, gdy odszczepieństwo wyrywa mi tysiące dzieci w Polsce, by je zepsuć zgubnymi naukami. Ludy i rządy milczą, podczas gdy ja wołam i jęczę nad dolą tej części mojej owczarni, którą pustoszą opryszki wśród białego dnia. Nikt się nawet nie ruszy, by nieść pomoc ojcu i dzieciom.

Przyjąwszy święcenia kapłańskie, pozostał O. Mortara czas jakiś w Rzymie; kiedy zaś Piemontczycy w r. 1870 zbliżali się do bram, wyjechał na życzenie Piusa IX najprzód do Austrii, a następnie do Francji, gdzie znakomity biskup z Poitiers, Pie, dla Kanoników regularnych klasztor Notre-Dame de Beauchene zbudował. Później bawił w Hiszpanii jako kaznodzieja i nauczyciel. Obóz antykatolicki nie mógł długo zapomnieć klęski wówczas poniesionej i jeszcze w roku 1879 musiał Dom Pius w liście do deputowanego Madier de Montjan zbijać obelgi przez tegoż radykała i masona publicznie na ś. p. papieża Piusa IX miotane.”

P.S. Powyższą historię opowiedziałem podczas swojego wykładu na temat liberalizmu, który miał miejsce w Berlinie w 2001 r. Po wykładzie posypały się pytania. Jednak nie wszystkie z tych, które zrodziły się w umysłach słuchaczy zostały wyartykułowane. Okazało się potem, jak ktoś mi powiedział, że pewne poważne wątpliwości miało młode małżeństwo siedzące na końcu sali. Jedno z nich powiedziało do drugiego: „Ciekawe co by Krajski powiedział gdyby to chodziło o jego syna. Żałowałem, że pytanie to nie padło głośno. Wypadek Mortary jest dobrym papierkiem lakmusowym dla naszego katolicyzmu.

Jeśli myślimy i czujemy w płaszczyznach tego świata potępimy za „Gazetą Wyborczą” Piusa IX i nazwiemy go, za nią, człowiekiem, „który dopuścił się okropności”, który „z całą przewrotnością podeptał prawa obywatelskie jednostki, prawa mniejszości i naturalne prawo rodziny”.

Jeśli myślimy i czujemy jak przeciętny, współczesny Europejczyk zgodzimy się z następującą wypowiedzią bpa Tadeusza Pieronka, która znalazła się w wywiadzie, udzielonym przez niego „Życiu” w dniu 19 września 2000 r. Mówiąc tam o „zastrzeżeniach” wobec beatyfikacji Piusa IX bp Pieronek stwierdził: „Niektórzy chcą mieć takie świętego, który od kołyski po śmierć nie zrobił niczego złego. Ale to są lukrowane typy świętości z czasów średniowiecza. Dzisiaj potrzebujemy świętego, który jest z krwi i kości człowiekiem. Ale człowiek z krwi i kości to człowiek słaby i podlegający grzechowi, różnego rodzaju błędom. Jeżeli takiego człowieka wynosi się na ołtarze, to nie dlatego, że popełniał błędy, tylko dlatego, że umiał z nich wyjść. Że oprócz tej swojej ciemnej strony miał też jasną, piękną, którą warto naśladować.”

Myślę, że powinniśmy nauczyć się rozumować tak jak Kościół, jak Pius IX i Jan Paweł II, który podczas jego beatyfikacji powiedział: ”Pius IX był przykładem bezgranicznej wierności Prawdzie Objawionej”.

Rozumowanie to zasadza się, między innymi na przeświadczeniu, że najważniejsze dla człowieka jest zbawienie i żadne prawa i protesty tego świata nie powinny powstrzymać nas od działań, które ewidentnie do niego prowadzą lub uniemożliwiają zjawiska i fakty godzące w zbawienie.

Stanisław Krajski, Jankiel - wzór polskiego Żyda

(fragment książki pt.„Pan Tadeusz” na nowo odczytany, Agencja SKG, Warszawa 1999)

Jak pisze Odyniec w swoich wydanych w 1875 r. Listach z podróży Mickiewicz jadąc po raz pierwszy z Nowogródka na uniwersytet podróżował kupiecką bryką żydowską - zwykłym wtedy ekwipażem wraz z trzema Żydami. Poeta był przerażony. Posiadał przy sobie jedenaście dukatów w złocie, a głowę nabitą miał bajkami o zbójach. Towarzystwo wydawało mu się podejrzane. Wydobył więc z tobołka stary pistolet, który przed wyjazdem oczyścił i nabił śrutem, i położył sobie na kolanach. Przestraszyło to, z kolei, towarzyszących mu Żydów. Zaczęli go namawiać, by schował broń. Ich zachowanie wzmogło jeszcze jego podejrzenia. Zauważył to jeden Żyd i powiedział: Nu, wieleż panicz masz pieniędzy? Mickiewicz przestraszył się jeszcze bardziej. Żyd wyciągnął spod opończy ogromną sakwę i pokazał jej zawartość poecie (była pełna złota, srebra i asygnat) i stwierdził:

Nu, widzisz panicz, że ja mam więcej. A gdybym ja panicza chciał zarżnąć, to by mnie to wszystko zabrano i ja bym sam poszedł na Sybir.

Mickiewicz zawstydził się, zdmuchnął proch z panewki i schował pistolet. Ujęło to starego Żyda i zaczął się opiekować poetą jak ojciec. Częstował go kawą i jedzeniem, prowadził z nim długie rozmowy aż do końca podróży. Podczas tych rozmów udzielił Mickiewiczowi wielu życiowych rad, które poeta określił jako bardzo mądre. Stwierdził kiedyś, że stosował się do nich z powodzeniem przez całe życie. W pewnym memencie Żyd ten przedstawił się poecie. Nazywał się Jankiel.1

Z kolei Januszkiewicz opisuje w swoich Notatkach wspomnień z życia Adama Mickiewicza wydrukowanych w 1859 roku w numerach 117-120 Czasu swoją rozmowę z Mickiewiczem, w ramach której wspomniał on, mówiąc o Wereszczakowej, o jakimś Żydzie z sąsiedztwa i stwierdził: Nieraz słuchałem jej rozmowy z rabinem, uczonym i poważnym Żydem, którego pamięć zachować chciałem w figurze Jankiela.

Pigoń w jednym z przypisów do Pana Tadeusza wydanego przez Ossolineum mówi zaś:

Talent muzyczny Jankiela dałby się oprzeć o inne znów przypomnienie Mickiewicza: w Petersburgu poznał poeta doskonałego cymbalistę, Jankiela Libermana, słuchał jego gry, a na jego prośbę wpisał mu się podobnoć w książkę na pamiątkę. 2

Bardzo dużo było tych Jankieli. Tak wielkie dzieła obrastają legendą, którą dosłownie każdy kto tylko ma na to jakąkolwiek szansę, chce współtworzyć.

Jankiel jest, ewidentnie, postacią niezwykle pozytywną (nie ma takich wielu w poemacie). Zwróciło na to szczególną uwagę wielu krytyków. Mówił o tym nawet w swym przemówieniu Armand Levy, który wygłosił je w Rzymie w 1877 r. na uroczystościach poświęconych pamięci Mickiewicza. Powiedział on tam:

Spojrzenia zatrzymują się z przyjemnością na typie polskiego Żyda, dobrego Jankiela, uczciwego, usłużnego, patrioty, lubianego przez wszystkich, zarówno przez szlachtę, jak i chłopów.3

Być może, że to właśnie pojawienie się w Panu Tadeuszu postaci Jankiela spowodowało, że niektórzy zaczęli uznawać Mickiewicza za filosemitę. Opowieści o filosemityzmie poety krążyły później przez całe pokolenia. Zaczęła im też towarzyszyć legenda o żydowskim pochodzeniu poety. Jego matka, w innych zaś przekazach babka ze strony matki, jakoby miała być Żydówką. Według Jana Ciechanowicza plotkę o żydowskim pochodzeniu matki poety miał puścić znany powszechnie jako filosemita hrabia Ksawery Branicki, który w 1879 r. opublikował relację ze swojej rozmowy z Mickiewiczem, podczas której poeta miał mu powiedzieć: Mój ojciec z Mazurów, matka Majewska z wychrztów.4 Sam Ciechanowicz włożył dużo wysiłku w zebranie dokumentów dowodzących, że matka Adama Mickiewicza, Barbara Majewska, z neofitami nie miała nic wspólnego.5

Dowód ten, który oparty jest na wykazaniu, że rodzina Majewskich była od wielu pokoleń polską, katolicką, szlachecką rodziną nie jest jednak do końca przekonywujący. Wystarczy bowiem przejrzeć choćby polską literaturę piękną XIX w., w której podaje się dziesiątki przykładów wżeniania się Żydów w najstarsze rody polskie. Takim przykładem może tu być choćby powieść Józefa Ignacego Kraszewskiego Pałac i folwark - obrazy naszych czasów, w której polska rodzina arystokratyczna doprowadzona przez swoją lekkomyślność do bankructwa, przyjmuje propozycję Żyda, który obiecuje im wyciągnąć ich z opresji jeśli wydadzą swego syna za jego córkę. Polacy ci wyrażają zgodę na ten interes gdy dowiadują się, że młoda Żydówka była wychowaną tak mądrze, iż do tej pory żadnej wiary nie miała, jak czystą białą kartę zachowano ją, by na niej przyszły mąż wyznanie swoje zapisał.6

Tak na marginesie. Ciekawie historię tę komentuje sam Kraszewski, który stwierdza:

Ks. Kanonikowi wydało się to żartem, wyda się to może powieściopisarskim konceptem niejednemu z czytelników, ale - niestety - historyczny to fakt, XIX wieku indyferentyzm malujący najlepiej. Co więcej nie jest on może jedynym, a w rodzinach praktycznych powtórzy się pewnie i przejdzie we zwyczaj.

Wkłada też w usta jednego z bohaterów powieści następującą kwestię: Idziemy więc szybkimi kroki do tego stanu obojętności religijnej, która poprzedziła u pogan upadek ich społeczeństwa. Religia staje się formą, imieniem, rzeczą podrzędną. Bierze się ją dla wygody i rzuca, gdy zawadza jak tłumoczek podróżnemu... I to czyni ludzkość nie z błędną wiarą instynktami stworzoną, ale z objawioną, co przyniosła światu - prawdę, co stworzyła społeczność nową, stosunki nowe, co wyzwoliła człowieka - co go połączyła z Bogiem. A nie! - zawołał, podnosząc ręce do góry - nie jest to, dzięki Bogu, religii Chrystusowej zgon, bo ona nigdy skończyć się nie może, ale znak odrodzenia jej... Powstaną apostołowie nowi, przyjdą mężowie świątobliwi i dziać się będą cuda, a wiara Boża, którą ludzie zepsuli, z nowym blaskiem zaświeci nad ich upokorzonymi głowami w niebiosach... Nim przyjdzie wszakże ta godzina, sprawiedliwym kielich goryczy należy wypić aż do dna.7

Na zakończenie marginesowego tu przecież wątku warto przytoczyć wypowiedź na ten temat Haliny Witkowskiej:

Do najbardziej zagmatwanych okoliczności związanych z rodziną Mickiewiczów należy sprawa matki poety Barbary z Majewskich. Ściślej mówiąc jej ewentualnego rodowodu neofickiego, co wówczas oznaczało zazwyczaj pochodzenie z frankistów polskich. Z punktu widzenia "czystości rasowej" nazwisko Majewskich mogło budzić podejrzenia. Nie tylko figuruje ono w spisie neofitów polskich Teodora Jeske-Choińskiego, ale potwierdza ogólniejszą zasadę, wedle której tworzono nazwiska dla nowo ochrzczonych Żydów. Jednym z pomysłów było nadawanie nazwiska od miesiąca, w którym miał miejsce akt chrztu. Jeśli w maju to Majewski. I rzeczywiście w spisach neofitów dość często powtarzają się Majewscy, Kwietniewscy, Grudzińscy itp. Ale nie ulega również wątpliwości, że istniały stare rody szlacheckie o nazwisku Majewski. Ostateczne rozstrzygnięcie, z którego pnia Majewskich - polskiego czy neofickiego - pochodziła matka poety, jest prawie niemożliwe. Dowodów poszukiwano bowiem wytrwale, a niekiedy z fanatycznym zapamiętaniem (nacjonaliści polscy i żydowscy), z żadnym jednak skutkiem.8

Zdaniem Witkowskiej cytowany tu już fragment publikacji Branickiego ma wiele cech charakterystycznych prowokacji i zarazem manifestu filosemityzmu.

Pochwała Żydów - stwierdza - gloryfikacja ich wkładu w bieg dziejów posunięta aż do poczucia się zaszczyconym (wywyższonym?) przez związek z Izrealitami, to również jest tonacja uczuciowa i mentalna wypowiedzi Branickiego.9

Podsumowując swoje rozważania na ten temat Witkowska stwierdza: Obserwujemy antysemityzm w kraju o szczątkowej liczbie Żydów i filosemityzm, który Janusz Odrowąż-Pieniążek nie bez racji nazywa koniunkturalnym. Bez żadnych roztrzygających dowodów wmawia się Mickiewiczowi pochodzenie żydowskie i traktuje się je niejednokrotnie jako czynnik nobilitujący poetę. Także uczeni żydowscy ochoczo zawłaszczają Mickiewicza, a osoby o poglądach bardziej wstrzemięźliwych pomawiane są o antysemityzm. Sytuacja bolesna i chora.10

Czy wystarczy podać przykład Jankiela, by stwierdzić, że Mickiewicz prezentował Żydów nad wyraz pozytywnie, że był, jednym słowem, filosemitą? Oczywiście, że nie. Takie podejście byłoby fałszywe i bałamutne. Pokażmy tu tylko kilka przykładów.

W wierszu do Franciszka Grzymały Mickiewicz pisze o postawie Żydów warszawskich, którzy współpracowali z zaborcą przeciwko Polsce:

Spotkałem wroga: weź mię do twego korabiu,
Schowaj mię z łódką w twoje szerokie zanadrze
Przeciw starozakonnej wojennej eskadrze!

Stwierdza tam też:

Jest wsławiony w kantyczkach rabin z Świętogrodu,
Najmężniejszy przed wieki z Hebreów narodu,
Który, kiedy Chrystusa związali Rzymianie
I wystawili na śmiech i na biczowanie,
Śmiał w synagodze, zbrojną wdziawszy rękawicę
Uderzyć bezbronnego Zbawiciela w lice.
Tego męża był praprawnukiem naturalnym
Żyd, który za mych czasów był w Mirze kahalnym;
Sławili go z niezwykłej odwagi niechrzczeni,
Iż śmiał Radziwiłłowi dać figę w kieszeni.
Od tego żyda idzie mąż sławny w tułactwie,
Który, stanąwszy śmiało w paryskim opactwie,
Związanej od Moskali Polsce dał policzek
I związał na nią zdjęty ze swej szyi stryczek

Warto tu również przytoczyć wiersz Pchła i rabin:

Pewny rabin w talmudzie kąpiąc się po uszy,
Cierpiał, że go pchła gryzła; w końcu się obruszy,
Dalej czatować... Złowił. Siedzi, przyciśnięta,
Kręci się wyciągając główkę i nożęta:
"Daruj, rabbi! Mądremu nie godzi się gniewać!
Potomkowi Lewitów możnaż krew przelewać?"
Krew za krew - wrzasnął rabin - Belilaja płodzie!
Filistynko, na cudzej wytuczona szkodzie!
Mrówki mają swój spichlerz - pracowite roje
Znoszą miody i woski, a trucień napoje -
Ty się jedna wśród ludzi z liwerem uwijasz.
Zakończył, i gdy więźnia bez litości dłabi,
Pchła, konając pisnęła:"A czem żyje rabi?"

W wierszu Nocleg pojawia się, i jest to wyraźnie symboliczne, Żyd jako zdrajca:

On pod drzewem coś duma w pomroce;
Drzewo suche - lecz miało owoce;
Najgłodniejszych ten owoc odstrasza:
Wiszą na nim dwie gruszki Judasza.
W górę szpiegi! Cesarskie to sługi:
Jeden, Prusak, z nogami długiemi
W białych [wisi] pończochach; a drugi,
Żyd, pejsami zamiata po ziemi.
11

Zresztą w samym Panu Tadeuszu pojawia się wiele wzmianek o Żydach, które odwołują się do ich negatywnego obrazu w świadomości polskiego społeczeństwa i które umacniają taki obraz.

Tak więc np. w księdze I Mickiewicz krytykując szlachtę, która zatraciła tradycję stwierdza: Więc szanują przyjaciół jak pieniądze Żydzi (w. 385). W tej samej księdze opisując powrót legionistów do Ojczyzny sugeruje, że Żydom nie można ufać bo kolaborują z zaborcą:

Gdy nie widział we dworze rosyjskich żołnierzy
Ani jarmułek ani czerwonych kołnierzy,
Wtenczas, kim był, wyznawał: był legijonistą
(w. 910-912).

W księdze IV czytamy zaś:

Mospanie - rzekł bernardyn - babska rzecz narzekać,
A żydowska rzecz ręce założywszy czekać
(w. 433-434).

W księdze VIII znajdujemy następujący kwiatek:

"Widzę - rzekł Sędzia - że się na rozbój zanosi".
Jęknęli wszyscy; wszystkich zagłuszył wrzask Zosi,
Która krzyczała, Sędzię objąwszy rękami,
Jako dziecko od Żydów kłute igiełkami.
(w. 667-670).

Z księgi XII dowiadujemy się, między innymi:

Niejeden panicz krzyczy, że nie cierpi zbytków,
Je jak Żyd, skąpi gościom potraw i napitków
(w. 201-202).

Jankiel jest więc nietypową, wyjątkową żydowską postacią tak w całej twórczości Mickiewicza jak i w kontekście jego wypowiedzi na temat natury Żydów w Panu Tadeuszu. Na czym polega ta wyjątkowość Jankiela? Jakie czynniki powodują, że jest on bohaterem pozytywnym?

Na pierwszy rzut oka Jankiel to wręcz standartowy Żyd - karczmarz ubrany w długi aż do ziemi sarafan z srebrnymi haftkami, przepasany czarnym jedwabnym pasem, z długą siwą brodą zbijający majątek na sprzedaży wódki chłopom i szlachcie (por. Ks. IV w. 223-226), obrotny, można by nawet powiedzieć, cwany, co Mickiewicz opisuje z pewnym, gorzkim może humorem:

On pierwszy zgodził kłótnie, często nawet krwawe,
Między dwiema karczmami: obie wziął w dzierżawę
(Ks. IV, w. 265-266).

Żydzi-karczmarze posiadali w dawnej Polsce, także w XIX w. złą reputację, nie byli lubiani. Mówiono, że rozpijają Polaków, oszukują, są lichwiarzami doprowadzającymi wielu ludzi do bankructwa. Znajduje to odzwierciedlenie w polskiej literaturze pięknej. Przykładem niech tu będą choćby postacie Szlomy i Mortka z powieści Józefa Korzeniowskiego pt. Kollokacja.

Jankiel jest wyraźnie inny:

Rzucając wkoło okiem, rozkazy wydawał,
Witał wchodzących gości, przy siedzących stawał
Zagajając rozmowę, kłótliwych zagadzał,
lecz nie służył nikomu, tylko się przechadzał.
Żyd stary i powszechnie znany z poczciwości,
Od lat wielu dzierżawił karczmę, a nikt z włości,
Nikt ze szlachty nie zaniósł nań skargi do dworu;
O cóż skarżyć? Miał trunki dobre, do wyboru,
Rachował się ostrożnie, lecz bez oszukaństwa,
Ochoty nie zabraniał, nie cierpiał pijaństwa,
Zabaw wielki miłośnik; u niego wesele
I chrzciny obchodzono; on w każdą niedzielę
Kazał do siebie ze wsi przychodzić muzyce
( Ks. IV, w. 227-239).

Ponadto był:

....miłym wszędzie gościem i domowym
Doradcą; znał się dobrze na handlu zbożowym,
Na wicinnym: potrzebna jest znajomość taka
Na wsi...
(Ks. IV, w. 261-264)

Jankiel jest nie tylko uczciwy i poczciwy, towarzyski i uczynny. Do jego zasług zaliczyć można nie tylko to, że tworzy towarzyskie i rozrywkowe centrum okolicy. On również jest promotorem polskiej, narodowej kultury:

Chociaż Żyd, dosyć czystą miał polską wymowę,
szczególniej zaś polubił pieśni narodowe;
Przywoził mnóstwo z każdej za Niemen wyprawy
Kołomyjek z Halicza, mazurów z Warszawy
(Ks. IV, w. 245-248).

To on, jak wieść głosiła przywiózł z zagranicy i upowszechnił na Litwie pieśni Legijonów (Ks. IV, w. 250-254).

Jankiel jest ortodoksyjnym Żydem zaangażowanym w życie swojej gminy wyznaniowej - ...w pobliskim mieście był też podrabinkiem (Ks. IV, w. 260). Obok tego jednak - Miał także sławę dobrego Polaka (Ks. IV, w. 264).

Jankiel przyjaźni się z ks. Robakiem, szanuje go (Ks. IV, w. 280-284). Pozwala na to by Bernardyn prowadził w jego karczmie działalność, którą Rosjanie muszą uznać za wywrotową (por. choćby Ks, IV, w. 289-470). Tym samym Jankiel świadomie ryzykuje swój majątek, wolność, przyszłość swojej rodziny. Robi to właśnie jako dobry Polak. Mało tego. Jankiel spiskuje razem z ks. Robakiem. Jest, jak wszystko na wskazuje, jednym z jego najbliższych współpracowników (por. choćby Ks. IV, w. 286-289 - ... Robak często chadzał/Nocą do karczmy, tajnie z Żydem się naradzał/O ważnych rzeczach..).

Żydowski karczmarz ma duży autorytet wśród Polaków. W księdze IV Pana Tadeusza czytamy:

Szanowali go równie i starzy stronnicy
Horeszkowscy, i słudzy Sędziego Soplicy.
On sam powagę umiał utrzymać nad groźnym
Klucznikiem horeszkowskim i kłotliwym Woźnym;
Przed Jankielem tłumili dawne swe urazy:
Gerwazy groźny ręką, językiem Protazy
(w. 267-272).

Gdy szlachta prowadzi publiczną dysputę dotyczącą tego czy zrobić i jeżeli tak to kiedy zajazd na Soplicę Jankiel zabiera głos. Wszyscy słuchają w skupieniu jego długiego przemówienia, w którym odwołuje się do zdrowego rozsądku i proponuje odwołać zajazd na czas nieokreślony.(Ks. VII, w. 356-393). Co ciekawe, tak na marginesie, w przemówieniu tym karczmarz nie tylko powołuje się na swoje żydostwo i żydowskie koneksje ale również wyraża się o nim w przyjęty w ówczesnej Polsce pogardliwy sposób. (ja sobie żydzisko - w. 363; ...widziałem tam żydków od samej granicy - w. 377;...pan Sędzia to nie jest żydek na arędzie - w. 384) Większość uznaje jego racje:

Wymowa lubianego powszechnie Jankiela
trafiła do serc; powstał krzyk, oklask wesela,
Szmer przyzwolenia nawet za domem się szerzył
(w. 394-396).

Jednak tłum idzie za Gerwazym i Klucznikiem, którzy nie posiadają żadnych kontrargumentów, a tylko przypominają kim jest Jankiel:

...Gerwazy w Jankiela Scyzorykiem zmierzył.
Żyd skoczył, wpadł w tłum;
Klucznik wołał: "Precz stąd, Żydzie!
Nie tkaj palców między drzwi, nie o ciebie idzie!"
(w. 397-399).

Nikt nie staje w obronie Jankiela. Jankiel jednak się nie obraża.

Dalej jest pełnoprawnym, otoczonym szacunkiem, członkiem polskiej społeczności. Szczególnym, wręcz symbolicznym tego znakiem jest słynny jego koncert, który ma miejsce, na prośbę Zosi, na jej weselu. Nietypowe to wesele prostej szlachcianki bo uświęcone obecnością sztabu polskiego wojska towarzyszącego Napoleonowi w jego wyprawie na Moskwę, wojska, które ma przynieść Polsce niepodległość. Wesele to nabiera specjalnego wymiaru - przekształca się w wielkie, patriotyczne, narodowe święto. Głównym jego akcentem staje się właśnie koncert Jankiela.

Jankiel wyraźnie kocha i rozumie Polskę. Potrafi to wyrazić w swojej muzyce. Przypomnijmy. Jest tam radość Poloneza Trzeciego Maja. Jest tam zdrada Targowicy i boleść związana z rzezią Pragi. Jest tam nadzieja jaką wielu Polaków wiąże z Napoleonem i polskimi legionami (Ks. XII, w. 680-745).

Po koncercie to również właśnie Jankiel, Jankiel-wzruszony polski patriota przemawia do gen. Dąbrowskiego:

Na jagodach miał kręgi dziwnego rumieńca,
We wzroku ducha pełnym, błyszczał żar młodzieńca,
Aż gdy na Dąbrowskiego starzec oczy zwrócił,
Zakrył rękami, spod rąk potok łez się rzucił:
"Jenerale! - rzekł - ciebie długo Litwa nasza
Czekała...dlugo, jak my Żydzi Mesyjasza.
Ciebie prorokowali dawno między ludem
Śpiewaki, ciebie niebo obwieściło cudem.
Żyj i wojuj, o ty, nasz..."
Mówiąc, ciągle szlochał.
Żyd poczciwy Ojczyznę jako Polak kochał !
Dąbrowski mu podawał rękę i dziękował,
On, czapkę zdjąwszy, wodza rękę ucałował
(Ks. XII, w. 750-761).

W swoim Składzie zasad stanowiącym swego rodzaju projekt konstytucji przyszłej, odrodzonej Polski (Polski, w której duch polski będzie Ewangelii sługą, Polski, która będzie polem życia słowu Bożem na ziemi, Polski, w której Kościół będzie stróżem słowa) Mickiewicz domaga się, między innymi, równouprawnienia Żydów.13 Dla Wieszcza jest, jak się wydaje, oczywiste, czemu daje wyraz również w figurze Jankiela, że warunkiem tego równouprawnienia jest przyjęcie przez polskich Żydów nie tylko praw towarzyszących posiadaniu obywatelstwa polskiego ale również obowiązków.

Jeśli Żyd mieszka w Polsce, wiąże z nią swój los, zdaje się mówić Mickiewicz, to powinien, wręcz musi, na swój, oczywiście, sposób wtopić się w polskie społeczeństwo, zaangażować się w jego życie na tyle na ile jest to dla niego możliwe bez zaprzeczenia swojej tożsamości narodowej i religijnej.

Mickiewicz uznaje, że polski Żyd może być zarazem ortodoksyjnym wyznawcą judaizmu przywiązanym do swojej, także kulturowej i narodowej tradycji i dobrym Polakiem-patriotą nie tylko żyjącym bez konfliktów z katolikami i Kościołem ale również współpracującym z nimi jako obywatel Polski i Polak.

Podkreślmy. Jankiel jest postacią pozytywną bo jest Polakiem, polskim patriotą, który autentycznie kocha Polskę i wszystko to, co polskie (a więc również i katolickie), który szanuje Polaków, ich wartości i uczucia, który nie obraża się za byle co (nie obraża się nawet za to, za co miałby prawo się obrazić), który walczy o Polskę i w obronie jej interesów ze wszystkimi tymi, którzy w jakikolwiek sposób jej zagrażają.

Mickiewicz mówi - akceptujcie i kochajcie jankielów. Gdyby jednak zetknął się z taką postawą jaką reprezentuje choćby naczelny rabin Polski Pinkas Menachem Joskowicz (piję tu do jego skandalicznej wypowiedzi w gmachu sejmu 11.06.1999 r: Proszę, aby pan Papież dał wezwanie do swoich ludzi, aby także ten ostatni krzyż wyprowadzili z tego obozu) powiedziałby z pewnością coś, co dzisiaj głośno nie dałoby się już powtórzyć.

Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Tworząc postać Jankiela Mickiewicz wyraźnie nie zamierzał wykreować jakiegoś ideału bez skazy. Gdzieś, między wierszami słychać szept poety: Bądźcie zawsze ostrożni.

W księdze IX czytamy bowiem:

Kto z wiosek batalijon Moskalów sprowadził?
kto tak prędko sąsiedztwo z zaścianków zgromadził?
Asesor-li, czy Jankiel? Różnie słychać o tem,
Lecz nikt pewnie nie wiedział ni wtenczas ni potem
( w. 72-75).

Fragmentowi temu dużo miejsca poświęca w swoim komentarzu do Pana Tadeusza Pigoń. Stwierdza on między innymi:

Sprawa istotnie trudna do rozwikłania. W rozwiązaniu wyłączyć trzeba jedno: żeby ich sprowadził Jankiel, jako zaufany Moskali.

Następnie przeprowadza dowód mający uzasadnić tę tezę, w którym powołuje się na poprzednią działalność patriotyczną Jankiela, na opinię Płuta, który reprezentując Rosję mówi, że Jankiel jest szpiegiem drugiej strony. Pigoń próbuje też dowieść, że Jankiel mógł sprowadzić Moskali w porozumieniu z ks. Robakiem po to, by zwykłą rozróbę przekształcić w narodowe powstanie. Pigoń zdaje sobie sprawę z tego, że nie da się wybielić Jankiela do końca, że pozostaje tu wciąż pewne niedomówienie, jakaś tajemnica. Stwierdza, że jest to charakterystyczne dla literatury romantycznej ale przyznaje w końcu:

...tutaj jednak niedomówienie to, ponieważ tyczy sprawy naczelnej, toku przygotowującej się potrzeby narodowej, odczuwamy raczej jako brak.14

To położenie cienia na postaci Jankiela jest być może u Mickiewicza podświadome bowiem tak przed nim jak i po nim w literaturze polskiej utrwalano schemat Żyda-zdrajcy. Pisze o tym obszernie w swojej książce Zdrada - córka nocy Magdalena Micińska. Stwierdza tam, między innymi: W korowodzie zdradzieckich przybyszów pierwsze miejsce zawsze zajmował Żyd. Powieści i opowiastki z dziejów ojczystych obfitują w przykłady żydowskich karczmarzy i sklepikarzy, którzy donoszą Moskalom na powstańców i za obce pieniądze szykują zgubę polskiemu wojsku.15

Za podsumowanie tego rozdziału niech posłuży cytat z artykułu Aristide Astruca, dziewiętnastowiecznego francuskiego komentatora dorobku Mickiewicza, artykułu pt. Żydzi i Polacy według Adama Mickiewicza: Widzieliśmy jak kilku wybitnych Żydów i liberalnych Słowian zjednoczyło się po raz pierwszy w naszym stuleciu, w roku 1831, dla polskiej ojczyzny, która żądała wolności; w 1861 ponownie powstają i kierowani najszlachetniejszym duchem poświęcenia potrafią umrzeć...(...) Księża i rabini giną razem w Warszawie; księża i rabini odnajdują się wspólnie w Paryżu, na grobie Lelewela, "by błogosławić chrześcijan i Żydów z rodzimej ziemi, przez tak długi czas rozdzielonych waśniami, a połączonych odtąd braterskim i patriotycznym uściskiem".16

Mickiewicz wyraźnie domaga się w Panu Tadeuszu takiego właśnie uścisku. Czy nie powinniśmy tu go naśladować?

Przypisy:

  1. Por. W. Bełza, Kronika potoczna i anegdotyczna z życia Adama Mickiewicza na podstawie wiarygodnych świadków zestawił W. Bełza. Wydanie drugie w dwusetną rocznicę urodzin poety opracował i uzupełnił P. Mysłakowski, Studio Wydawnicze FAMILIA, Warszawa 1998, s. 30-32.
  2. Przypis do wiersza 223 księgi IV, w: A. Mickiewicz, Pan Tadeusz. Opracował S. Pigoń. Wrocław1980, s. 211.
  3. Armand Lewy, Adam Mickiewicz, w: Adam Mickiewicz w oczach Francuzów. Wybór, opracowanie i wstęp Z. Mitosek. Przełożył R. Forycki, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 203.
  4. 4
  5. J. Ciechanowicz, Droga geniusza (o Adamie Mickiewiczu), Wydawnictwo "NORTOM", Wrocław 1998, s. 24.
  6. Tamże, s. 21.
  7. J. J. Kraszewski, Pałac i folwark. Obrazy naszych czasów, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1962, s. 165.
  8. Tamże, s. 165-166.
  9. H. Witkowska, Mickiewicz, słowo i czyn, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998, s. 293.
  10. Tamże, s. 294.
  11. Tamże, s. 295.
  12. Cytaty za: A. Mickiewicz, Wiersze, Czytelnik, Warszawa 1976.
  13. Por. choćby: S. Pigoń, Studia literackie, Wydawnictwo M. Kot, Kraków 1951, s. 173, 175 i 181.
  14. przypis do wierszy 74-75 księgi IX, w: A. Mickiewicz, Pan Tadeusz......, s. 419-420.
  15. M. Micińska, Zdrada-córka nocy. Pojęcie zdrady narodowej w świadomości Polaków w latach 1861-1914, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 1998, s. 47; por. też: tamże, s. 48-50.
  16. A. Astruc, Żydzi i Polacy według Adama Mickiewicza, w: Adam Mickiewicz w oczach Francuzów, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 405.