Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Stanisław Krajski
Co się stało w Brukseli?

Leszek Miller i pozostali członkowie delegacji rządowej biorącej udział w szczycie unijnym w Brukseli zostali obwołani bohaterami narodowymi. Sprzeciwili się UE i broniąc polskiego interesu narodowego nie dopuścili do takich jej przemian, które sprowadziłyby Polskę do roli, jak to powiedział jeden z braci Kaczyńskich, kolonii.
Czy należy się z tego cieszyć?
Dlaczego eseldowcy zachowali się w ten sposób?
Wydarzenia 13 grudnia 2003 r. jak i tygodni poprzedzających tę datę powinny otworzyć oczy wszystkim euroentuzjastom. Wyraźnie UE łamie swoje własne ustalenia, obietnice dane nowym państwom członkowskim, zasady według których miała “po wieki wieków” funkcjonować. Wyraźnie działa wyłącznie w interesie swoich starych członków, przede wszystkim Niemiec i Francji. UE w sposób jednoznaczny pokazuje swoją prawdziwą twarz. Sypie się cała retoryka stosowana przez wszystkich, również tych w Kościele, promotorów UE. Pozłota została zdarta. Ukazała się świńska skóra.
Trzeba cieszyć się z tego, że stało się w Brukseli to, co się stało. Z czego jednak ta radość? Czy nie jest to radość człowieka, któremu obcięto ręce i który cieszy się, że opóźnieniu uległo obcięcie nóg?
Cieszmy się więc, że ostateczny rozbiór Polski został odsunięty w czasie. Pamiętajmy jednak, ze sytuacja naszego kraju jest taka sama jaka była bezpośrednio po II rozbiorze, że III rozbiór nas nie ominie. To tylko kwestia czasu. Chyba, ze do tego czasu UE pęknie ja bańka mydlana, co jest prawdopodobne.
Znowu powtarza się sytuacja z końca XVIII w. Politycy, którzy wtedy wielokrotnie Polskę zdradzili oddając ją w ręce zaborców, wykonując ich polecenia za judaszowe srebrniki, doprowadzając do sytuacji, że stała się całkowicie bezbronna i w pełni od obcych zależna na ostatnim sejmie krzyczeli głośno w jej obronie, a potem milczeli nie wyrażając zgody na II rozbiór Polski. Rozbiór ten jednak się dokonał, bo obcy, którzy go dokonywali otrzymali od polskich polityków wszystkie instrumenty pozwalające im na pełną swobodę działania w odniesieniu do Polski.
Dlaczego eseldowcy postąpili w taki właśnie sposób?
Czy obudziło się w nich, zresztą trochę za późno, polskie sumienie?
Czy boją się, gdy już powiedzieli A, podjąć odpowiedzialności za powiedzenie B?
Czy sami czują się oszukani i upokorzeni i dlatego postąpili w taki, a nie inny sposób?
Może znowu chodzi tylko o stołki i pieniądze? Może to zwykłe cwaniactwo, targ o to, by się lepiej sprzedać, by więcej się nachapać?
A może oni, lub przynajmniej niektórzy z nich, wierzyli w UE i teraz przeżywają koszmar spostrzegając prawdę o niej? Przecież za PRL-u wielu z nich naprawdę wierzyło w komunizm.
Jedno jest tu pocieszające. Polska nie zdąrzyła jeszcze na dobre wejść do UE, a już pojawiają się fakty, które dziesiątkują euroentuzjastów i zmniejszają społeczne do nich zaufanie. Poza tym UE wyraźnie już się chwieje.
Za rok, za dwa nie będzie już zapewne w Polsce jej zwolenników i nikt się nie będzie przyznawał, że głosował “za”. Za rok, za dwa może już nie być samej UE.
Musimy tylko zrobić wszystko żebyśmy byli gotowi, jak najszybciej, wziąć sprawy w swoje ręce, żeby Polska znowu nie trafiła we władanie tych, którzy ani nie są jej synami, ani nie zamierzają w jakikolwiek sposób jej służyć.