Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Stanisław Krajski
Zaczyna się kolejna fala ataku na Radio Maryja


Tym razem rozpoczęło atak "Wprost". W numerze 5 z 1 lutego 2004 pojawił się artykuł pt. "Gdzie jest dwużydzian Polaków" autorstwa Cezarego Gmyza. W normalnym państwie za takie "artykuły" staje się wpierw przed komisją ds. etyki mediów, a potem przed sądem. W stalinowskim państwie byłaby to "perełka" nagrodzona przez samo KC.
W materiale żadnego faktu, żadnego zarzutu, z którym można by polemizować. Autor powołuje się na anonimowych pracowników RM lub TRWAM, którzy powiedzieli mu, że Ojciec Rydzyk przeklinał i wzywał ich do nienawiści. Można by na to odpowiedzieć tylko: "Ojciec Dyrektor nic z tego nie powiedział".
Artykuł będący swoistym seansem nienawiści zaczyna się od słów: "Podczas seansów nienawiści ojciec Rydzyk zagrzewa do walki ekipę Radia Maryja".
W jednym tylko miejscu Gmyz odwołuje się do pewnych faktów, by zaraz zacząć nimi manipulować tak, by przedstawić RM i O. Rydzyka w jak najgorszym świetle. Gmyz stwierdza, ze w Radiu są opóźniacze (powodujące, że np. głos radiosłuchaczy dzwoniących do studia pojawia się na antenie z kilkusekundowym opóźnieniem). Gmyz pisze, że to stalinowska cenzura. Wygląda to na świadome kłamstwo. Chyba, ze to totalna ignoracja i nieprofesjonalizm. Gmyz powinien doskonale wiedzieć, że opóźniacze pojawiły się w RM po fali telefonów prowokacji, w ramach których przeklinano i głoszono antysemickie poglądy. Gdy te głosy było słychać na antenie zaraz oskarżano Radio o antysemityzm. Opóźniacze wprowadzono, więc w Radiu po to, by takie antysemickie "spontaniczne" głosy nie szły na antenę spełniając tym samym postulaty wszystkich krytyków RM. Teraz Gmyz mówi, że opóźniacze to cenzura, dowód na to, ze RM to "folwark zwierzęcy".
Psy szczekają, karawana jedzie dalej.