Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Stanisław Krajski
Chcą ocenzurować Pismo Święte


Nigdy specjalnie nie interesowałem się światem filmu, a tym bardziej życiem aktorów. Jednak przeglądając w 1998 r. dwutygodnik“Viva” natrafiłem na artykuł, którego tytuł - “Stróż moralności” zwrócił moją uwagę. Był to materiał dotyczący Mela Gibsona aktora, którego nazwisko i twarz znane są chyba wszystkim. Obok artykułu napisano białymi literami na czarnym tle: “Milionom kinomanów kojarzy się z »Szalonym Maxem« i policjantem Martinem Riggsem z komediowej serii »Zabójcza broń«. Tysiącom z Hamletem, bo duńskiego księcia zagrał brawurowo w filmie samego Franco Zeffirellego. Ale mało kto wie, że Mel Gibson jest przede wszystkim... zdeklarowanym katolikiem i obrońcą tradycyjnych wartości, a także mężem, ojcem i hodowcą bydła.”
Artykuł ten zaczyna się od słów: “Przy okazji promocji nowego filmu aktorzy opowiadają zwykle o przygotowaniach do roli, przygodach na planie, dowcipkują na temat kolegów... Ale nie on. Premierę czwartej już części słynnej »Zabójczej broni« 42-letni Gibson wykorzystuje do prywatnej krucjaty w obronie moralności.” Wewnątrz artykułu wśród nic nie znaczących informacji i plotek znalazłem, utrzymane zresztą w tonie sensacji, ale podnoszące na duchu każdego katolika, jak również człowieka dobrej woli, dane dotyczące sławnego aktora oraz jego wypowiedzi. Między innymi przeczytałem: “Gwiazdor kina akcji tej miary co Arnold Schwarzenegger czy Sylwester Stallone, niezmiennie od lat prowadzi w rankingach najprzystojniejszych aktorów. W filmach piękny Mel nie unika gorących romansów, ale w życiu jest zdeklarowanym wrogiem pozamałżeńskiego seksu.”
“Na świecie nie ma nic ważniejszego od rodziny - podkreśla Mel - Jeśli zrujnujesz tę część twojego życia cóż ci pozostanie?", pyta filozoficznie. “Praca, pieniądze czy naprawdę wszystko kręci się wokół tego? Moim podstawowym obowiązkiem jest być dobrym mężem i ojcem. To jedyna rzecz w moim życiu, którą traktuję serio.”
Dziesięć linijek dalej czytamy: “Ale Gibsona zajmuje nie tylko los własnej rodziny. Martwi się, że we współczesnym świecie związki, nawet sakramentalne, tak często się rozpadają, że ludzie nie szanują tradycyjnych wartości oraz to, że wszyscy żyjemy pod dyktando wielkich międzynarodowych korporacji, które wytwarzają konsumpcyjne dobra.”
Autor artykułu stwierdza: “Aktor jest wierny sobie, zawsze przecież słynął z bezkompromisowych opinii. Feministki nienawidzą go od czasu, gdy pierwszy raz wygłosił teorię o naturalnej nierówności mężczyzn i kobiet. “Wszyscy jesteśmy ograniczeni naszymi biologicznymi rolami i zaprzeczanie temu nic nie da. Mężczyźni i kobiety po prostu nie są równi.” Mel Gibson jest przekonany, że to mężczyzna ponosi główną odpowiedzialność za rodzinę i jest jej “duchowym przewodnikiem”. Mówi też: “To nie jest też sprawa seksizmu czy patriarchalności. Wszystko sprowadza się do naturalnego porządku świata, zgodnie z którym powinien istnieć tradycyjny podział ról w rodzinie. To nie przypadek, że mężczyźni mają tendencję do zachowań mniej emocjonalnych i bardziej agresywnych, a kobiety niańczą dzieci i są opiekuńcze. Nie ma takiej możliwości, żeby mężczyzna kiedykolwiek odczuwał ten rodzaj więzi, który łączy matkę z jej dzieckiem (...) Szanuję to, że wszyscy mamy prawo wybierać własny styl życia, ale każda społeczność powinna opierać się na niezmiennych wartościach. Istnieje przecież wyższy porządek, nawet jeśli teraz modny jest moralny relatywizm i życie w chaosie. Nie możemy robić tylko tego, co się nam podoba. Muszą istnieć reguły i odpowiedzialność.”
W tym miejscu Jan Janson, autor artykułu, dodaje: “Jako katolik, Gibson zdecydowanie potępia homoseksualistów i lesbijki oraz aborcję i środki antykoncepcyjne. Te sprawy nie podlegają żadnej dyskusji.”
Omawiany artykuł spowodował, że zainteresowałem się Melem Gibsonem, obejrzałem wszystkie jego filmy, przeczytałem wszystko to, co napisała o nim polskojęzyczna prasa. Byłem zdziwiony i zachwycony. Gdzieś tam na samej górze tego pogańskiego i liberalnego piekiełka żyje i działa człowiek, który jest katolikiem.
Mel Gibson założył własną wytwórnię filmową ICON, w której logo był początkowo św. Michał Archanioł, a potem Matka Boża. Powstają w niej filmy promujące chrześcijańskie i narodowe wartości. W filmie “Maverick” jedna z jego bohaterek mówi: ”Pan Bóg się cieszy, że rodzą się dzieci.” Po premierze “Wiecznie młody” (“Forever young”) ktoś pisze: “Wierzy święcie w 10 przykazań bo są to najwspanialsze zasady, według których może ułożyć swoje życie. (...) Forever young to gest Mela Gibsona dla popularyzacji katolicyzmu, to film o miłości, która przetrwała 50 lat.” Warto dodać, że jest to również opowieść o tym jaka powinna być rodzina, opowieść o ojcostwie i synostwie, o tym, co ojciec może i powinien dać synowi, o prawdziwej przyjaźni.
Temat rodziny powraca w filmie, który jest debiutem reżyserskim aktora “Człowiek bez twarzy”. Jest to z jednej strony historia rozbitej rodziny, rodziny spatologizowanej przez liberalizm i lewicowość rodziców dwunastoletniego chłopca. Ulubionym słowem jego matki jest słowo “faszyzm”, którym określa wszystko to, co chrześcijańskie, prawicowe, konserwatywne, normalne. Chłopak widzi nie tylko sprzeczności w tym, co matka mówi ale spostrzega również negatywne owoce wprowadzania w życie światopoglądu, który ona reprezentuje. Zaczyna więc kształtować swój światopogląd niejako w opozycji do światopoglądu matki. Tak więc np. gdy promuje ona pacyfizm i wypowiada się przeciwko wojnie w Wietnamie on mówi: “Ja bym przeciwko nim używał głownie napalmu” i gdy tylko dorasta wstępuje do wojska.
“Człowiek bez twarzy” to również promocja autorytetu, przyjaźni, prawdziwej normalnej rodziny. Chłopak ma korepetytora, który przekazuje mu nie tylko wiedzę szkolna, ale również zasady uczciwości, prawdomówności, wierności, szlachetności. Ten człowiek zostaje nie tylko jego przyjacielem, ale zastępuje mu również ojca. Tej relacji miedzy nimi nie rozumie całkowicie liberalne środowisko. Mężczyzna zostaje oskarżony o homoseksualizm i pedofilię. Przy okazji film prezentuje też etos nauczyciela. Gdy jeden z członków specjalnej, przesłuchującej mężczyznę komisji pyta: “Czemu po 10 latach znalazł pan sobie ucznia?” ten mówi: “Jestem nauczycielem. Nie przestałem nim być. Nie mówię o papierku. Mówię o stanie łaski.”
Mel Gibson jest też apostołem rodziny poza ekranem. Wykorzystuje każdą okazję by podkreślić jej wagę. W jednym z wywiadów mówi: “Zaliczam się do najszczęśliwszych mężczyzn na świecie. Ożeniłem się z ukochaną kobietą. Mój świat jest tam gdzie rodzina i przyjaciele.” W innym stwierdza: “Moja żona może mi ufać. Wierność to dla mnie najważniejsza rzecz.” Gibson ma ośmioro dzieci. Wszędzie zabiera ze sobą, także na plan filmowy całą rodzinę. Każdą wolną chwilę poświęca dzieciom i żonie. Nie ucieka też od codziennych prozaicznych, domowych czynności takich jak: gotowanie, zmywanie, wyrzucanie śmieci. Często powtarza: “Przyjaźnię się ze swoją żona. Z upływem lat coraz bardziej kocham jej czarne oczy.”
Jednym z najważniejszych filmów Gibsona jest “Teoria spisku”. Jest to film, który ukazuje negatywną rolę masonerii we współczesnym świecie. Jest to również film o tym jak głęboko utrwaliły się w świadomości społecznej narzucone przez lewicę i samą masonerię schematy myślowe, według których, między innymi, ci, którzy oskarżają o cokolwiek masonerię są oszołomami. Główny bohater filmu (którego oczywiście gra sam Mel Gibson) gada takie “głupoty” jak: “Bush to mason 33 stopnia wtajemniczenia”; “CIA jest w rękach masonerii”, “Masoneria szykuje to a to.”. Wydaje pismo, które ma tylko kilku odbiorców. Wszyscy się z niego śmieją. Przestają się jednak śmiać wtedy gdy okazuje się, ze to, co mówi się sprawdza, gdy zostają zamordowani wszyscy czytelnicy jego pisma, gdy masoneria próbuje pozbawić go życia, a nawet zamordować prokuratora, który jest zbyt blisko prawdy. Po tym filmie siły ciemności dały Gibsonowi szansę. Jeden z dziennikarzy próbował wymóc na nim stwierdzenie, że “Teoria spisku” to film o szaleńcu. Mel Gibson zdecydowanie temu przeczy. Zaczyna też mówić w wywiadach o masońskim zagrożeniu. Między innymi stwierdza, że Clinton to człowiek przygotowywany przez nią na prezydenta USA przez 30 lat. Gdy dziennikarze próbują to wyśmiać Gibson mówi do jednego z nich: “Tak. Był stypendystą Rhodesa, prawda? Tak samo jak Bob Hawke (premier Australii - dop. S. K.). A wiesz, co to jest stypendium Rhodesa? Cecil Rhodes ustanowił je w Rodezji dla młodych mężczyzn i kobiet, którzy chcą walczyć o nowy porządek świata. Z niczym to ci się nie kojarzy? George Bush? CIA? (...) Stypendyści Rhodesa będą politykami na całym świecie.” Dla niewtajemniczonych warto dopowiedzieć, że Rhodes był masonem, który marzył o tym aby Rząd Światowy, o czym pisze wielu historyków, został zdominowany przez anglosasów.
Wreszcie film “Waleczne serce”, film, który zdobył 5 oscarów, wyprodukowany i wyreżyserowany przez Gibsona. Aktor zagrał w nim też główną rolę. Jego mottem jest: “Bóg, Honor, Ojczyzna”. Jest to film o człowieczeństwie i wolności, prawdziwej wolności, którą można zrealizować tylko w ramach narodu, narodu, który posiada własne suwerenne, niepodległe państwo, narodu wiernego Chrystusowi, prawdzie i dobru - narodu chrześcijańskiego. Mel Gibson jest Irlandczykiem. Akcję “Walecznego serca” umieścił jednak w Szkocji. Myślę, że chodziło mu o to, by nie mówić tylko o swoim narodzie ale przekazać pewne zarazem uniwersalne i narodowe przesłanie: “Bez narodu człowiek nie może do końca być sobą, korzystać z wszystkiego tego, co potrzebne jest mu do wszechstronnego rozwoju i szczęścia.
Film ten, wydaje się, jest szczególnie bliski nam Polakom. Gdy główny bohater - przywódca narodowego powstania poddawany jest torturom przez tych, którzy chcą zniszczyć jego naród słyszy: “Złóż hołd naszemu królowi. Powiedz tylko jedno słowo, a nie będziesz cierpiał.” Umierający chce coś powiedzieć. Oprawcy nakazują tłumom przyglądającym się kaźni ciszę. Wtedy bohater krzyczy z całego serca: “Wolność”.
Mel Gibson w “Walecznym sercu” mówi też o zdradzie elit, o tym, że to one przeważnie wpędzają naród w nieszczęście. Jeden z ich przedstawicieli mówi w fi8lmie swojemu synowi, który złamał publicznie dane słowo, naraził na śmierć tysiące ludzi i zdradził swoja Ojczyznę: “Najważniejsze, że uratowałeś rodzinę i pomnożyłeś posiadane majątki.” Jeden z przedstawiciel elit mówi: “My mamy wiele do stracenia, tytuły majątki, pozycję.” Słyszy na to: “A czy prosty, biedny chłop, który staje do walki i naraża swoje życie ryzykuje mniej?”
Stając wobec upadłych na duchu żołnierzy przywódca walki o niepodległość mówi: “Przyszliście tu walczyć z tyranią. Przyszliście tu walczyć jako wolni ludzie i jesteście wolnymi ludźmi. Co zrobicie bez wolności? (...) Jeżeli będziecie walczyć możecie zginąć. Jeżeli uciekniecie będziecie żyć. Umierając w łóżkach za wiele lat na pewno będziecie gotowi oddać te wszystkie dni za jedna szansę powrotu na to pole bitwy, by powiedzieć wrogom, że mogą zabrać nam życie, ale nigdy nie odbiorą nam wolności.”
Wreszcie antyglobalistyczny film “Patriota”, który pokazuje, że za ojczyznę warto i trzeba walczyć i ginąć, poświęcać dla niej wszystko - majątek, rodzinę, osobiste szczęście. Film każdą prawie swoją sceną mówi o miłości do ojczyzny, o szacunku dla niej, przywiązaniu, o wielkości ludzi, którzy potrafią uczynić z siebie ofiarę dla kraju.
Ktoś może zadać pytanie - Jak to się stało, że Mel Gibson ze swoim przesłaniem pojawił się w świecie filmu opanowanym przecież wyraźnie przez lewicę i promotorów Nowego Wspaniałego Świata? Myślę, że spowodowało to kilka czynników.
Aktor wszedł, przede wszystkim, bocznymi drzwiami w tzw. wielki świat. Jego kariera była przypadkowa i nagła. Zadebiutował przecież w zrobionym przez amatora, niskonakładowym filmie “Mad max”, który odniósł niespodziewany, światowy sukces. Po tym filmie Gibson stał się, jak napisała prasa, bardziej znany od Kaczora Donalda, został kurą znoszącą złote jajka i nikt w tym świecie czczącym przecież złotego cielca nie chciał ukręcić jej łba.
Ponadto Gibson umie lawirować na krawędzi choć przychodzi mu to z coraz większym trudem na co dowodem jest najnowszy jego film “Pasja” - opowieść o ostatnich godzinach życia Chrystusa. Informacje o tej produkcji dochodzą do nas od kilku lat. I od kilku lat Gibson jest w związku z tym filmem przedmiotem nieustannego, zmasowanego, bezpardonowego i brutalnego ataku. Tym razem wytoczono przeciwko niemu zarzuty najcięższego kalibru. Oskarża się go o antysemityzm. Zrobiono wszystko, by “Pasja” nie weszła nigdy na ekrany. Gibson broni się jak może. Założył specjalną stronę internetową we wszystkich prawie językach (również polskim), na której broni filmu. Zmienił i wyciął z niego wiele scen wytrącając z rąk przeciwników najsilniejsze argumenty.
Ostatnio wyeliminował z filmu okrzyk żydowskiego tłumu: “Krew jego na nas i na nasze dzieci”. Atak jednak nadal trwaja. Nawet się potęgują. Przeciwnicy filmu wyraźnie szukają “dziury w całym”.
Tak więc np. “La Repubblica” pisze: “Jakie są powody, które kazały Gibsonowi wydać 25 mln dolarów na film o ostatnich godzinach Jezusa, w którym przedstawia on je z wrażliwością boksera wagi ciężkiej, zdecydowanego na zniszczenie twarzy przeciwnika na ringu religii”.
“Corriere della Sera” stwierdza: “Szok wśród widzów z powodu gwałtowności filmu”.
Oba dzienniki starają się wykazać błędy historyczne w filmie.
Amerykańską Ligę Przeciwko Zniesławieniu (ADL) wciąż oskarża Gibsona o antysemityzm twierdząć, że film “obarcza naród żydowski winą za śmierć Jezusa”.
Piotra Kadlcik, przewodniczący Zarządu Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce stwierdza, że zarówno Żydzi jak i rzymianie są przez Gibsona “przedstawieni w sposób bardzo negatywny i wyraźnie sugerujący, po której stronie jest wina. - A to nie do końca jest zgodne z tym, do czego Kościół doszedł”. Kadlcikowi nie podoba się również jedna z końcowych scen filmu, bo ukazując rzęsienie ziemi po ukrzyżowaniu, rozpad świątyni prszedstawia przerażenie Żydów, “do których wreszcie dotarło, że popełnili taki straszny błąd...”
Wszystko to jednak nic w porównaniu z tym , co zaprezentował najnowszy numer “Newsweeka” (7/2004), pisma, przypomnijmy, wsławionego atakami na Radio Maryja. Czytamy w nim: “Pismo Święte wcale nie jest bez wad. To tylko dzieło ludzi. Śmiertelników, którzy pisali je w określonych czasach i miejscach, a w dodatku z pewnymi z pewnymi intencjami i wizjami. (...) Biblia nie zstąpiła z niebios w pełni ukształtowana i z pozłoconymi kartkami. Ci, którzy spisali Ewangelie Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, ukształtowali je kilka dziesięcioleci po śmierci Chrystusa tak, by przyciągnąć nowych wiernych i sprawić, by ich młoda religia - przez wielu chrześcijan uznawana za odmianę judaizmu - znalazła jak najliczniejszą publiczność. (...) Czy Ewangelia jest antysemicka? Na pewno nie w tym znaczeniu, jakiego nabrało to słowo dziś, na początku XXI wieku. Pierwsi chrześcijanie byli w większości Żydami i postrzegali siebie jako Żydów”.
Według “Newsweeka” bardziej niż Gibson winna jest więc Ewangelia, która jest antysemicka w “nieco innym znaczeniu”. “Newsweek” ma jednak pretensje również do Gibsona. Większość artykułu poświęcone jest wykazaniu, ze Ewangelie sprzeczne są z faktami historycznymi. Gibson mógł przecież oprzeć się na prawdzie historycznej (żaden Żyd nie przyczynił się do śmierci Chrystusa), a nie powielać kłamstwa chrześcijaństwa.
Prawdę powiedziawszy tego się spodziewałem od momentu, gdy Polskę zaczęto oskarżać o antysemityzm, gdy nasze władze żądały wydania jednego ze zbrodniarzy stalinowskich. Kto mówi “a” mówi też “b”. Jest to pierwszy znany mi osobiście głos żądający pośrednio ocenzurowania Pisma Świętego i dokonania w nim takich zmian aby było “poprawne politycznie”. Cała ta kampania przeciwko Gibsonowi jest faktycznie kampanią przeciwko chrześcijaństwu, a w szczególności Kościołowi katolickiemu
Filmu broniła, między innymi, żydowska aktorka Maia Morgenstern, która zagrała w nim Maryję. Powiedziała ona w wywiadzie dla “The Jewish Journal”: “Aczkolwiek żydowski najwyższy kapłan Kajfasz był nikczemnikiem, to reprezentował on reżim, a nie naród żydowski”. W Polsce filmu broni ks. Waldemar Chrostowski, który zresztą przetłumaczył dialogi do niego.
Prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa kard. Dario Castrillón Hoyos powiedział, że powinni go obejrzeć wszyscy kapłani świata. Stwierdził, ze jest to “triumf sztuki i wiary”, który “zbliży ludzi do Boga”. Odrzucił on zarzuty, że film jest antysemicki: “Cały film wyraża coś wręcz odwrotnego, podkreślając, że jeśli będziemy uczyć się od Chrystusa, nigdy nie będzie przemocy wobec jakiegokolwiek bytu ludzkiego”.
Aktor grający w nim rolę Chrystusa powiedział: Wierzę, że kiedy wszyscy moi żydowscy bracia zobaczą ten film, uświadomią sobie, że nikogo on nie oskarża. To film o miłości”.
Poganie gryzą palce ze złości. Najbardziej irytuje ich to, że powszechnie wiadomo, bez żadnych wątpliwości, że ten film będzie cieszył się największą w historii oglądalnością. W wielu miejscach, choć film ukaże się na ekranach kin za prawie dwa miesiące wykupiono już bilety na wiele seansów naprzód.
Trzeba ten film obejrzeć i zrobić wszystko, by wydał jak najwięcej ewangelizacyjnych owoców. Na Chrystusa czekają nie tylko poganie, ateiści, agnostycy, ale również wielu chrześcijan, w tym katolików, którzy zagubili Go w wyścigu o dobra tego świata.