Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Maria K. Kominek OPs
Refleksja przed obejrzeniem "Pasji"


Dzisiaj odbyła się w USA premiera “Pasji” i już pojawiły się pierwsze komentarze. Agencja KAI na swojej stronie internetowej zawiadamia, że katoliccy biskupi oraz Światowy Kongres Żydów (WJC) wyrazili pragnienie, aby kontrowersyjny film Mela Gibsona "Pasja" nie doprowadził do podziałów między wyznawcami obu religii.
Robi wrażenie, że film nazwany jest “kontrowersyjnym”. Nic dziwnego zresztą - Chrystus to “znak, któremu sprzeciwiać się będą”
W informacji KAI dalej czytamy:
Duchowni różnych wyznań chrześcijańskich i religii, którzy widzieli film wychodzili po projekcji wstrząśnięci scenami przemocy w filmie Gibsona.
Amerykański dziennik "New York Times" w dzisiejszym wydaniu cytuje opinie ośmiu przedstawicieli różnych religii m. in. katolicyzmu, prawosławia, baptystów, judaizmu, którzy wskazują na "dziwne", ich zdaniem, odejście od tekstu Nowego Testamentu.
Duchowni chrześcijańscy wyrażali swoją dezaprobatę wobec przedstawienia Chrystusa jako tylko ofiary bez wskazania na jej profetyczne znaczenie. Przedstawiciel judaizmu skrytykował obraz żydowskich kapłanów, jako "żądnych krwi intrygantów". Większość duchownych wskazywała na rozwlekłość niektórych scen.
Pierwsze pozytywne opinie w USA i Australii po pokazach przedpremierowych teraz, gdy film wszedł oficjalnie na ekrany kin w Środę Popielcową w tych krajach zostały zrelatywizowane. W Australii wielu widzów wychodziło z kina przed zakończeniem filmu.
Tyle notatka KAI. Jak widać pokazuje film w świetle negatywnym. Chciało by się jednak zapytać tego, kto redagował tekst, co rozumie pod wyrażeniem: Pierwsze pozytywne opinie w USA i Australii po pokazach przedpremierowych teraz, gdy film wszedł oficjalnie na ekrany kin w Środę Popielcową w tych krajach zostały zrelatywizowane.
Nie wiem na czym polega zrelatywizowanie pozytywnych lub negatywnych opinii. Widzę jednak, że KAI-owi wyraźnie zależy na urobienie negatywnego stosunku u przyszłego widza. Agencja ta nie raz pokazywała się jako “politycznie poprawna” i teraz potwierdza to po raz kolejny. Śmiem tak twierdzić, ponieważ nie jestem w stanie uwierzyć, że w całej prasie amerykańskiej nie można było znaleźć pozytywne opinie na temat “Pasji”. Nie zacytowano jednak żadnej z nich. Widać, że polityczna poprawność wymaga sceptycznego odnoszenia się do Pasji i ciągłego podkreślania, że film jest “kontrowersyjny”.
Nie odbiega od politycznej poprawności i cała prasa polskojęzyczna. Komentarze przed obejrzeniem “Pasji” Gibsona z dnia na dzień są coraz bardziej napastliwe. Wydaje się, że każdy tytuł prasy polskojęzycznej jest zobowiązany choć trochę zaatakować, wykazać błędy reżyserskie (podkreślam przed obejrzeniem filmu), krzyczeć o obawach przed antysemityzmem i drastycznymi scenami, które mogą powodować u potencjalnych widzów stres.
Stworzono więc taką sytuację, że wszędzie rozmawia się o “Pasji” i każdy wyraża opinie, zapominając, że jeszcze filmu nie widział. Prowadzi się spory, wygłasza się sądy. W ten sposób, czasami wbrew własnej woli muszę też uczestniczyć w dyskusjach o “Pasji”. Ostatnio właśnie w pewnym środowisku bardzo gorąco dyskutowano na temat czy Mel Gibson miał prawo pokazywać Mękę Chrystusa Pana w sposób dokładny. Stawiano tezę, że jest to niepotrzebne, ponieważ i tak wiemy jak Chrystus umarł.
Słuchałam rozmowy i zastanawiałam się nad racjami tych, którzy twierdzili, że takie dosadne pokazywanie Męki jest niepotrzebne. Rozmowę prowadzili ludzie bardzo katoliccy. W ich argumentacji nie było zarzutów o antysemityzm, nie było sprzeciwu wobec filmu. Była to rozmowa raczej akademicka - wolno czy nie wolno pokazywać sceny drastyczne, nawet jeśli są zgodne z prawdą historyczną. I jaki jest sens “dosłownego” pokazywania przebiegu takich czy innych zdarzeń.
Zastanowiłam się nad tym i nagle zrozumiałam dlaczego w filmie o Męce i Śmierci Chrystusa Pana wolno pokazać wszystko “tak jak było”. Nawet należy. Podkreślam - w filmie o Chrystusie i tylko w filmie o Chrystusie.
Człowiek potrafi myśleć abstrakcyjnie i logicznie. Jeśli więc ogląda film nie musi widzieć wszystkich szczegółów, by móc śledzić akcję. Wystarczy pokazać pana z panią jak wchodzą do pokoju i zamykają drzwi i każdy będzie wiedział, co dzieje się dalej między nimi. O tym jednak zapomnieli obecnie (a zasadniczo nie chcą pamiętać) reżyserzy, którzy raczą nas masowo wszelkimi szczegółami. Podobnie też, gdy pokazują sceny morderstw czy innych okrucieństw. Dlaczego jednak, gdy Gibson pokazuje Mękę Pana we wszystkich jej szczegółach zaczyna się bunt? Odpowiedź jest jasna i prosta - jak zawsze chodzi o walkę z Chrystusem!
Wracam jednak do swojej refleksji - dlaczego uważam, że Gibson nie tylko miał pełne prawo pokazać okrucieństwo Męki, ale nawet, że musiał to zrobić. Otóż film spotyka się z zarzutem o pokazanie Żydów, jako współsprawców Śmierci Pana. Argumenty obrony idą po linii konieczności ukazania prawdy historycznej. Trudno się z nimi nie zgodzić. Jest jednak jeszcze coś. Właśnie to, że Gibson postawił widza w sytuacji świadka cierpień Chrystusa. To, że widz staje w środku wydarzeń jest największym argumentem przeciw zarzutom o antysemityzm. Widz musi obejrzeć wszystko, musi zastanowić się, musi zdobyć się na refleksję. Widz staje się częścią tłumu idącego za Chrystusem na Jego Drodze Krzyżowej i musi w tym tłumie opowiedzieć się - za czy przeciw Chrystusowi. Tak jak ci, co byli obecni wtedy, gdy Bóg szedł na Golgotę.
Prawdopodobnie jest to wielkie teologiczne przesłanie filmu Gibsona: Ci, co ukrzyżowali Chrystusa nie wymówią się od winy, ale i Ty, Ty, który usiądziesz na sali obejrzeć film, Ty też, musisz się opowiedzieć. Gdzie jest Twoje miejsce w tym tłumie? Czy jesteś tylko widzem, obojętnym na to co się dzieje, czy jesteś człowiekiem skłonnym do wzruszeń i szybko zapomnisz, czy jesteś wrogiem, który i dziś krzyczy - “to nie ja, to Rzymianie”, wreszcie - czy jesteś z Chrystusem, czy przeciwko Niemu. Mam nadzieję, że każdy z nas zada sobie to pytanie po obejrzeniu filmu.