Maria K. Kominek OPs
Pani profesor Maria Braun- Gałkowska i Fundacja BBBS (SBSS).
Czytelnik, który zwrócił nam uwagę na opinię pani Profesor na temat Pasji napisał w swoim liście, że powinniśmy odnieść się poważnie do osoby pani M. Braun - Gałkowskiej, jest ona bowiem autorytetem w dziedzinie wychowania.
Potraktowałam słowa naszego Czytelnika poważnie i zainteresowałam się osobą p. M. Braun- Gałkowskiej. Rozpoczęłam poszukiwania internetowe. I trafiłam ( jak to często bywa, gdy "żegluje się po Internecie") na ciekawą informację. Otóż okazuje się pani profesor jest członkiem
Rady Fundacji Starszy Brat Starsza Siostra (pisownia dokładnie jak na oficjalnej stronie internetowej, bez żadnych przecinków!) Pierwsze moje skojarzenie ze "starszym bratem" było bardzo niemiłe - "starszy brat" brzmi zupełnie jak "wielki brat". Wczytałam się więc w informację umieszczone na stronie internetowej, no i okazało się, że moje skojarzenie nie jest całkiem pozbawione podstaw.
Fundacja
Starszy Brat Starsza Siostra, okazuje się, jest związana z olbrzymią siecią bliźniaczych fundacji, znajdujących się na całym świecie w 32 krajach od Australię przez Nową Zelandię, Izrael, Japonię, Kirgizję, Bułgarię, Irlandię aż do Ukrainy i USA. W kilku z nich Fundacja ma po kilka przedstawicielstw. Angielski skrót wspólny da wszystkich lokalnych fundacji jest
BBBS (Big Brothers Big Sisters). Polski skrót SBSS może być trochę mylący, jednak w międzynarodowym wykazie placówek polska fundacja jest wpisana jako
Big Brothers Big Sisters of Poland. Można wyczytać tam niezmiernie istotną informację koordynatorem wprowadzenia programu jest
Stefan Batory Foundation!
Warto też odnotować, że pierwszy skład Rady Fundacji ustanawia Fundator - w tym przypadku Fundacja Stefan Batory. W skład tej rady weszli: Anna Strumińska, Fundacja Hipoterapia - Warszawa; Jolanta Fajkowska, Telewizja Polska S.A. - Warszawa; o.dr Maciej Zięba OP - Kraków;
Maria Pia Braun-Gałkowska, KUL - Lublin; Grażyna Goslings, Commercial Union Polska - Warszawa; Magdalena Stużyńska - Warszawa; Anna Maria Achmatowicz Schwendimann, miesięcznik "Twój Styl" - Warszawa; Noa Livne, Beer Sheva - Israel; Aleksandra Ewa Gała, KUL - Lublin.
Zestawienie to jest ciekawe samo w sobie. Ciekawe jest co mają do powiedzenia na temat wychowania dzieci i młodzieży polskiej na przykład takie osoby jak Jolanta Fajkowska, prezenterka telewizyjna, aktorka Magdalena Stużyńska, p. Goslings, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Grupy CU Polska, (Commercial Union Polska) czy pani Achmatowicz Schwendimann redaktor naczelna miesięcznika "Twój Styl", pisma, które dobrze by było wycofać z obiegu, naszpikowane jest bowiem takimi propozycjami jak ta, którą cytuję poniżej:
"Lekarstwo bez skutków ubocznych Seks leczy. Jest dobry na nerwy i serce. Odchudza, wzmacnia organizm, chroni przed grypą i depresją. I nie sposób go przedawkować. Mówią o tym nie tylko mistrzowie staroindyjskiej tantry, którzy stworzyli cały system uzdrawiających praktyk erotycznych. Dziś seks jak lekarstwo zalecają także lekarze."
Wątpię, by ktoś, kto promuje takie "lekarstwo" miał coś dobrego do powiedzenia w sprawach wychowawczych.
Fundacja Hipoterapia, której prezeska p. Strumińska zasiada też w Radzie BBBS (SBSS), ma na celu rehabilitację dzieci niepełnosprawnych. Cel bardzo dobry, jednak pojawiają się wątpliwości co do metod pracy. Fundacja ta współpracuje z londyńską YMCA oraz International Halliwick Associacion. W tekście prezentacji "metody Halliwick", nazwanej "rewelacyjną", znajduje się ciekawy akapit nazwany Filozofia! Pod nazwą "filozofia" wymieniono kilkanaście założeń sposobu pracy z niepełnosprawnymi. Tekst jest za długi by go cytować w całości, dlatego wybieram tylko kilka punktów "filozofii":
uczymy początkowo dobrego samopoczucia w wodzie; używamy imion - wszyscy jesteśmy równi w wodzie; myślimy pozytywnie - wszyscy jesteśmy pływakami; każdy jest zobowiązany do szerokiego stosowania metody Halliwick.
Nie wiem czy autorzy metody kpią z czytelników strony internetowej czy są zwykłymi ignorantami - jednak ich rozumienie terminu "filozofia" jest bardzo specyficzne.
Jeszcze pani Noa Livne z Izraela. Dlaczego ona zasiada w Radzie Fundacji? Jest to Żydówka, która jako dziecko ocalała z wojennej zawieruchy dzięki pomocy Polki. Po kilkudziesięciu latach postanowiła ją odszukać. Odnalazła panią, która ją uratowała i jako podziękowanie dla tej Polki sprowadziła ideę BBBS do Polski. Nie udało mi się dowiedzieć, dlaczego szukała ją dopiero po kilkudziesięciu latach. W każdym bądź razie czas poszukiwań okazał się dogodnym momentem do wprowadzania różnych nowości z zagranicy. Program BBBS jest bowiem amerykański.
Oprócz wymienionych pań w Radzie zasiadają dwie pracownice KUL i jeden duchowny - o. M. Zięba. Ten ostatni jest specjalistą w dziedzinie nauk społecznych, tylko panie M. Braun-Gałkowska i A. Gała są specjalistkami w dziedzinie psychologii wychowawczej i rodziny. Być może oni właśnie mają zapewnić katolicki kierunek działania Fundacji BBBS.
Ale znowu powstają wątpliwości. Wprowadzający tekst do programu jest następujący:
Mały chłopiec podnosi jakieś przedmioty wyrzucane na plażę na brzeg morza i wrzuca do morza. Jakiś człowiek zbliżył się do niego i zobaczył, że tymi przedmiotami które wrzucał do morza były rozgwiazdy.
- Dlaczego wrzucasz te rozgwiazdy do wody? - zapytał.
- Jeżeli rozgwiazdy zostaną na plaży kiedy woda odpłynie, a słońce będzie świeciło wysoko na niebie, wszystkie poumierają. - odpowiedział młody chłopiec.
- To jest bzdura. Jest tysiące kilometrów plaży i miliony rozgwiazd morskich. Nie myślisz chyba że przez to co robisz możesz cokolwiek zmienić, że to ma jakiekolwiek znaczenie ?
Młody człowiek podniósł następną gwiazdę, milczał głęboko przez chwilę i powiedział wrzucając gwiazdę w fale morskie: "To ma znaczenie dla tej jednej, którą teraz wrzucam."
Brzmi to pięknie i zachęcająco, tylko że jest to tekst typowy dla New Age! Zacytowany tekst bardzo dokładnie ukazuje kierunek programu wychowawczego - niestety nie jest to program katolicki. O tym można się przekonać czytając dokładniej materiały szkoleniowe, umieszczone w Internecie.
Program zakłada, że do każdego dziecka z rodziny "zagrożonej społecznie" należy przyporządkować jednego wolontariusza, który będzie starszym (większym) bratem lub siostrą. Wolontariuszy nabiera wśród młodzieży. Przeanalizowanie tego założenia w świetle materiałów szkoleniowych prowadzi do wniosku, że wolontariusza trzeba najpierw przygotować tak, by mógł wpływać na dziecko w odpowiedni sposób. Mamy do czynienia z dwoma niepokojącymi sprawami: Pierwsza - to zlekceważenie rodziny dziecka, nawet jeśli jest ona patologiczna, powinno się pomóc rodzinie jako całość, a nie uzupełniać "brakującą miłość" narzuconą z zewnątrz osobą. Druga - program jednoznacznie kojarzy się z "dobrowolcami leninowskimi". W czasach leninowsko-stalinowskich w ZSSR kierowano młodzież z komsomołu, tych właśnie "dobrowolców", czyli wolontariuszy, do dzieci, które miały trudności w nauce. Dobrowolcy mieli pomagać im uzupełniać braki, a przy okazji sami uprzednio indoktrynowani, indoktrynowali dzieci i przyczyniali się do oderwania ich od rodziny.
Analogia programu BBBS z programem leninowskim jest uderzająca - najpierw szkoli się młodzież, łatwo podatną na szczytne hasła, potem wykorzystuje się ją do szkolenia dzieci. W jakim kierunku prowadzone jest szkolenie - łatwo się zorientować - mówi o tym sama pani M. Braun-Gałkowska, która przez wychowanie rozumie ,,pomoc w rozwoju, czyli zbliżeniu się do wartości najważniejszych, takich jak dobro, prawda, miłość. Wychowawca pomaga w rozwoju wychowankowi, a przez to sam się rozwija i wzrasta." Zabrakło jakoś wśród wymienianych wartości odniesienia do Chrystusa Pana. Pod pojęciami dobro, prawda, miłość podstawić można różne treści.
Kolejna sprawa, która wywołuje niepokój to fakt, że tekst "materiałów szkoleniowych" programu BBBS podpisany jest przez Dagmar McGill, Ausra Kuriene, Erna Petkute, Instytut Otwartego Społeczeństwa i Program Rozwoju Wolontariatu. Pierwsze to nazwiska osób raczej nie mających wiele wspólnego z Polską, dwa ostatnie to instytucje. Jak tekst może pochodzić od instytucji - trudno powiedzieć, ale tak jest podane. Otóż mnie zaniepokoił Instytut Otwartego Społeczeństwa. Instytut ów został założony przez G. Sorosa (właściciela Fundacji Batorego) i to w celu zmiany praw o walce z narkotykami. Jak podają media Soros popiera i finansuje liczne organizacje międzynarodowe, które domagają się legalizacji handlu narkotykami. W czerwcu 1994 r. Soros ogłosił, że jego Instytut Otwartego Społeczeństwa (IOS) przeznaczy ponad 10 mln dolarów na pomoc dla Fundacji Polityki Narkotykowej (Drug Policy Foundation), półoficjalne lobby propagujące legalizację narkotyków w Stanach Zjednoczonych.
Warto dodać, że Soros wprowadza w życie, za pomocą swojej fortuny, myśl Karla Poppera, twórcy pojęcia "otwartego społeczeństwa". Popperowskie "otwarte społeczeństwo" charakteryzuje się relatywizmem moralnym i indyferentyzmem religijnym.
Jeśli Fundacja BBBS związana jest z takimi protektorami, trudno się spodziewać, że będzie realizować wychowanie chrześcijańskie. Nic więc dziwnego, że obecność pracowników KUL w tej organizacji daje wiele do myślenia. Szczególnie jeśli chodzi o pracownice katedry Psychologii Wychowawczej i Rodziny. Wszak po nich spodziewać się można, że będą dbać o Rodzinę i to o Rodzinę Katolicką.
Jednak pewne wypowiedzi p. prof. M. Braun- Gałkowskiej wydaje się mogą wyjaśnić czy jej rozumienie pojęcia "rodzina" jest katolickie. Na przykład wypowiedź na temat związków homoseksualnych, udzielona 14 września 2000 Życiu (z kropką). Na zadane przez dziennikarza pytanie:
Parlament holenderski przyjął projekt ustawy zrównującej pod względem prawnym związki homoseksualistów z małżeństwami. Ustawa zapewnia im prawo do adopcji dzieci. Jak Pani ocenia tę propozycję? Pani Profesor odpowiada:
Ustawodawcy holenderscy w ogóle nie biorą pod uwagę dobra dziecka. A przecież bardzo ważne jest, by miało ono kontakt z matką i z ojcem. Dziecko przystosowuje się w rodzinie do życia w społeczeństwie, które składa się zarówno z kobiet, jak z mężczyzn. Nie ma przecież społeczeństw jednopłciowych, tak jak przedstawiał to popularny przed laty film "Seksmisja".
Zezwalając parom homoseksualnym na adopcję, uwzględnia się jedynie prawa osób żyjących w tych związkach. Dziecko jest traktowane przedmiotowo. Jest ono jeszcze jedną rzeczą, którą chciałoby się mieć.
Z przytoczonej powyżej opinii wynika, że pary homoseksualne mają prawa, ale niestety są one sprzeczne z prawami dziecka. I to nie dlatego, że homoseksualizm jest zwykłym wynaturzeniem, gorzej potwornym grzechem i dewiacją, ale dlatego, że społeczeństwo nie jest jednopłciowe i dziecko się nie przystosuje do życia w dwupłciowym. Ani jednego słowa o tym, że to Pan Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, i powierzył im zadanie przekazywania życia. Ani o tym, że z prawa naturalnego wynika, że dziecko potrzebuje ojca i matki. Nie ma najmniejszej wzmianki o nauce Kościoła na temat małżeństwa.
Byłam do dziś mocno przekonana, że pracownik KUL, a szczególnie kierownik Instytutu uczelni katolickiej będzie zawsze i wszędzie korzystał z okazji by głosić naukę Kościoła. Okazuje się jednak, że jest inaczej. Można być pracownikiem KUL i głosić popperowsko- sorosowskie "otwarte społeczeństwo".
20 V 2004