Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Maria Katarzyna Kominek OPs
Nowy atak na Kościół w Austrii


W ostatnich dniach austriackie media (opcji zawsze gotowej do atakowania Kościoła) podały sensacyjną wiadomość o znalezieniu zdjęć pornografii dziecięcej w diecezjalnym seminarium w St. Poelten. Oczywiście media polskojęzyczne były zachwycone - jakaś sensacja była potrzebna w sezonie "ogórkowym" i tu dostały niezłą pożywkę - skandal w seminarium.
Sprawę nagłośniono tak, by pokazać jak bardzo potrzebna jest czujność dziennikarzy i jak dobrze, że oni chronią Kościół przed zepsuciem. Jest to znany dobrze nam zabieg socjotechniki - tak manipulować opinią publiczną, by wmówić ludziom wszystko, co się chce.
Atak na seminarium w St. Poelten nie jest ani pierwszym, ani - niestety - ostatnim. Należy się spodziewać kolejnych na starannie dobrane osoby lub instytucje kościelne, oczywiście w również starannie przemyślanych momentach. Jest w tym pewna prawidłowość - atakuje się ludzi lub instytucji niewygodnych dla libertyńskich środowisk, dąży się do usunięcia ich i zastąpienia ludźmi ugodowymi lub co najmniej takimi, którzy nie będą chcieli specjalnie się narażać w obronie Kościoła i wiary. Bogu dzięki, nie zawsze się to udaje!
Powróćmy jednak do ataków na Kościół. Prowadzone są one z iste szatańskim sprytem. Nic zresztą dziwnego. W ostateczności są one dziełem szatana i jego sług - mniej lub bardziej świadomych swej "współpracy" z księciem ciemności. Wszystkie ataki ostatnich lat mają ten sam schemat. Osobę, którą się chce zniszczyć zaczyna się po woli i po cichu obrzucać kalumniami. Taki proceder trwa jakiś czas. W niektórych przypadkach nawet kilka lat. Potem nagle "sprawę się ujawnia" oczywiście "dla dobra Kościoła". Znajduje się świadków (z reguły anonimowych), media przez pewien czas pełne świętego oburzenia rozpisują się i wyjaśniają, potem milkną. Człowiek obrzucony kalumniami nie może się obronić, ale nawet jeśli się obroni, nawet jeśli udowodni swoją niewinność - i tak nikt nie zawiadomi o tym opinii publicznej.
Osoba wybrana do atakowania jest na ogół postawiona wysoko. Najczęściej atakuje się biskupów. Używa się jedną z dwóch metod: atakuje się wprost zarzucając jakieś niemoralne czyny lub pośrednio - pokazuje się osobę jako nieudolną do zarządzania powierzonymi instytucjami. W tym drugim przypadku kalumniami obrzuca się podległych biskupowi instytucji.
Jak na razie obydwie metody okazywały się skuteczne.
Pierwszą zastosowano do austriackiego kardynała H. Groera i naszego arcybiskupa J. Paetza, drugą - do kardynała B. Law. Ataki na wymienionych hierarchów jak wiadomo doprowadziły do zniesławienia i usunięcia ich z funkcji, a w przypadku ataku na kardynała Bernarda Law - dodatkowo do upadku niemalże całej archidiecezji bostońskiej. Jak wiadomo odszkodowania, które diecezja miałaby zapłacić mogły sięgnąć ponad 100 mln dolarów. Kardynał Law zdecydował wtedy na ogłoszenie niewypłacalności, co uchroniło diecezję przed pełnym bankructwem i zajęciem całego jej majątku. Jednak diecezja szarpana jest dalej trudnościami finansowymi, od dwóch lat tam zamyka się i sprzedaje kościoły. Jako ciekawostkę należy podkreślić, że sprzedaje się kościoły pod wezwaniem Matki Bożej. Nie śmiem twierdzić, że jest to całkowicie świadome działanie obecnych władz archidiecezji. Podobno kościoły przeznaczone do sprzedaży i likwidacji wybiera się ze względu na ich "opłacalność", czyli bierze się pod uwagę która parafia może się lepiej utrzymać. Nie mniej jednak katolików w Bostonie zaskakuje prawidłowość likwidowania kościołów pod wezwaniem Matki Boskiej.
Wyżej wspomniałam o dwóch metodach ataku na Kościół. Obraz jednak nie byłby pełen, gdybyśmy nie uświadomili sobie, że w tym schemacie wplecione są jeszcze inne elementy - mianowicie wszystkie ataki na niewinnych ludzi odbywają się na tle podawania prawdziwych wiadomości o niemoralnym zachowaniu niektórych księży lub nawet hierarchów
Przypomnijmy kilka przypadków: W 1992 r. wyszło na jaw, że irlandzki biskup Eamonn Casey ma dziecko. Na dodatek korzystał z pieniędzy Kościoła, by je wychować i utrzymać fakt jego posiadania w tajemnicy. Krótko potem okazało się, że cieszący się ogromną popularnością w radiu i telewizji irlandzkiej ksiądz Michael Cleary przez wiele lat żył w konkubinacie i był ojcem dwojga dzieci.
Jeszcze głośniejszy był przypadek francuskiego biskupa Jacques Gaillot, który zbuntował się przeciwko hierarchii. Po serii wypowiedzi, w których domagał się m.in. demokratyzacji Kościoła, akceptacji homoseksualizmu i środków antykoncepcyjnych, został odwołany przez Watykan z zajmowanego stanowiska. Zbuntowany hierarcha założył wirtualną diecezję w Internecie.
Mieszanie wiadomości prawdziwych z zarzutami nigdy nie udowodnionymi jest bardzo skuteczną metodą socjotechniki. Polega ona na tym, że pokazuje się pewne zjawisko jako negatywne, a na tle tego podaje się wiadomości w ten sposób, jakby były sprawdzone i udowodnione. Dla przykładu - jeśli długo będziemy mówić na temat kradzieży, zdarzających się w mieście X. ludzie uwierzą, że jest to siedlisko złodziei. Gdy w reszcie przyłapiemy na gorącym uczynku jednego złodzieja, nazwijmy go panem Z, i pokażemy go w TV, nie będziemy mieli trudności wmówić widzom później, że nie tylko Z, ale i pan Y, mieszkaniec miasta X jest złodziejem. Nie ważne, że biedny Y nigdy nie kradł. Ważne będzie, że pochodzi z miasta X. Coś podobnego pokutuje w opinii publicznej co do Pruszkowa. Wieloletnie pisanie i mówienie o mafii pruszkowskiej popsuło skutecznie opinię miasta i jego mieszkańców. Na tyle, że ludzie przejeżdżający przypadkiem przez Pruszków zaczynają się bać, czy coś złego ich nie spotka! Sama kilkakrotnie spotkałam się z tym zjawiskiem - przejeżdżając wraz ze znajomymi przez Pruszków słyszałam pytanie: "Czy ty się nie boisz tędy jeździć, przecież to Pruszków?"
Otóż wyrobiono opinię, że wśród ludzi Kościoła szerzy się homoseksualizm, pedofilia i rozwiązłość. A że grzechy bywają wszędzie - można znaleźć i księży czy nawet biskupów, którzy ulegają różnym dewiacjom lub zwykłym seksualnym pokusom. Należało ujawnić kilka prawdziwych przypadków, choć by takich jak osławionego biskupa Gaillota, by wykazać, że Kościół nie jest wolny od problemów. Dalej sprawa idzie łatwo - można zarzucić komuś podobne czyny i opinia publiczna łatwo się da się przekonać.
Należy jednak podkreślić jeszcze jeden element szatańskiego planu. Wszystkie zarzuty o zboczenia seksualne mają miejsce w czasie, gdy prasa, radio, telewizja, instytucje prywatne i państwowe, ba! nawet parlamenty, głoszą pochwałę dewiacji i domagają się "tolerancji" dla zboczeńców. Osławione hasło "tolerancja dla kochających inaczej" zalewa świat, parlamenty pozwalają na zawieranie oficjalnych związków homoseksualnych, demonstracje homoseksualistów nie ustają.
Podkreślam - jest to fragment dobrze przemyślanego planu walki z Kościołem. Nikt poważnie myślący nie uwierzy, że jest to zwykły zbieg okoliczności.
Przyjrzyjmy się dalej obecnej sytuacji. Jeszcze do niedawna zarzuty (prawdziwe lub nie) co do zachowania księży ograniczały się do przekroczeń przeciw celibatowi. Mimo nacisków środowisk libertyńskich i liberalnych na opinię hierarchów i próby wpłynięcia nawet na samego papieża, nic nie wskazuje na to, że Kościół zniesie celibat. Napisano wiele na ten temat. "Życzliwi" ciągle występowali w obronie biednych księży, który poddani niegdysiejszym wymaganiom i rygorom nie mogą prowadzić normalnego życia seksualnego i rodzinnego. Wiele się mówiło na temat sublimacji popędu seksualnego i "tragedii" celibatariuszy. Jednak jeśli zdarzało się, że gdzieś jakiś ksiądz miał kochankę, natychmiast sprawę nagłaśniano i podawano do wiadomości publicznej w "trosce o dobro ludzi i Kościoła". "Zapominano" przy tym podać jak nikły jest procent tych nieszczęsnych księży, którzy przekroczyli celibat. "Zapominano" o tym, że sami oskarżający domagają się "ulżenia doli" celibatariuszy. Po prostu zawsze piętnowano.
Proszę przyjrzeć się dokładnie wytworzonej atmosferze: z jednej strony głosi się "tak" dla seksizmu i dewiacji, z drugiej obwinia się ludzi Kościoła, jeśli dopuszczają się takich czynów.
Można by zadać w pełni usprawiedliwione pytanie - dlaczego pochwala się u jednych to, co potępia się u innych? Otóż celem takiego działania jest postawić Kościół w sytuacji niewygodnej i bardzo trudnej.
W sposób niejawny stawia się Kościoł przed alternatywą: albo uznacie, że mamy rację i poprzecie nas w spawach "tolerancji dla kochających inaczej" (a wtedy zrezygnujecie z waszej nauki, z zasad moralnych chrześcijaństwa, inaczej rzecz biorąc zdradzicie Chrystusa), albo będziemy was atakować i niszczyć waszych ludzi, zarzucając im to, co wy uważacie za niecne. Rozumując tylko po ludzku sytuacja jest bez wyjścia. Kościół jednak nie jest instytucją tylko li wyłącznie ludzką, wiemy zresztą, że możemy polegać na obietnicy Chrystusa Pana: "i bramy piekielne Go nie przemogą". Niestety tę obietnicę znają też duchy zła i wszelkiej maści masoni, libertyni i liberałowie. Wiedzą oni jednak też, że choć ostatecznie Kościoła nie zniszczą, mogą do czasu szkodzić i liczą na to, że uda im się zaszkodzić wielu duszom.
W tym całym obrazie dokładnie wpisuje się nowy atak na Kościół w Austrii. Przypomnijmy dla porządku kilka faktów z najnowszej historii. Znamienne dla Austrii były późne lata czterdzieste i lata pięćdziesiąte, gdy ważyła się przyszłość kraju. Wojska radzieckie stacjonowały tam i nic nie wskazywało na to, że odejdą. Przypomnijmy, że Austria ma złoża ropy naftowej i jednocześnie bardzo dobre położenie geograficzno strategiczne. Stalinowi zależało na utrzymaniu wpływów w tej części Europy, gdyż dawało by mu to wygodną pozycję przeciwko Zachodowi. Wtedy właśnie, w roku 1948 zainicjowano słynną Krucjatę Różańcową o wyzwolenie Austrii. Trwała ona siedem lat i wzięło w niej udział około 700 000 osób ( około 10% ludności kraju) Modlitwy odmawiano codziennie. Najwierniejsza była katolicka społeczność Wiednia, która w tej nieustającej modlitwie od 15tej do 20tej każdego dnia odmawiała jeden różaniec za drugim. I oto w rocznicę objawień Matki Bożej Fatimskiej, dokładnie 13 maja 1955 roku ZSRR zgodził się na niezależność Austrii. 15 maja 1995 we Wiedniu podpisano porozumienie o wycofaniu wojsk radzieckich. Ostatni radziecki żołnierz wyjechał w październiku tego samego roku, w miesiącu poświęconym Maryi Różańcowej.
Przypominam ten Cud Różańcowy z dwóch powodów. Najpierw jest on trochę zapomniany, a po drugie - wskazuje na wielką wiarę i pobożność Austriaków lat czterdziestych i pięćdziesiątych.
Czasy się jednak zmieniły i w późnych latach sześćdziesiątych, a szczególnie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wielu ludzi odeszło od Kościoła. Wywołane to odejście było (podobnie jak w innych zachodnich krajach) najpierw zmianami posoborowymi. Powołania kapłańskie i zakonne niemalże zanikły, dzieła dokończyły długie rządy kardynała F. Koeniga, który otwarty na wszelkie modernistyczne nowinki, doprowadził do jeszcze większego zniechęcenia i odejścia kolejnych wiernych od Kościoła.
Po kardynale F. Koenigu urząd arcypasterza Austrii objął kardynał H. Groer. Wydawało się, że pod jego rządami Kościół przywróci trochę swej dawnej świetności, wierni po woli powracali doKościoła. Taka sytuacja była nie do zniesienia dla lewicowych sił. Należało coś zrobić. I zrobiono. W roku 1995 zaatakowano w sposób podły i bardzo przebiegły sędziwego już kardynała. Zarzucono mu molestowanie seksualne! Atak przypuszczono w bardzo perfidny sposób. Dokładnie w Wielki Piątek wszystkie media ogłosiły Austrii i światu, że kardynał jest zboczeńcem. Należy wspomnieć, że kardynałowi brakowało wtedy około pół roku do ukończenia 75 lat. (Każdy biskup po ukończeniu 75 roku życia zdaje swój urząd papieżowi. Papież zaś może rezygnację przyjąć lub nie, w tym drugim wypadku z reguły przedłuża mandat na dwa lata.)
Warto uważnie przyjrzeć się wybranemu terminowi. Fakt, że takie kalumnie ogłasza się w Wielki Piątek jest sam z siebie wymowny. Ale zostaje jeszcze zaledwie pół roku do momentu, gdy Kardynał ma zdać swój urząd papieżowi. Można zapytać dlaczego środowiska libertyńsko - masońskie nie mogły poczekać spokojnie na zakończenie urzędowania. Być może obawiały się, że papież powierzy mu urząd na kolejne dwa lata. Ale nawet jeśli miałby odejść po skończeniu 75 roku życia, to nie zadowoliłoby wrogów. Należało zemścić się na kardynale za to, że był wierny papieżowi i za to, że ratował Kościół przed liberalizmem. Również za to, że za jego sprawą ujawniono jak potężny jest proceder zabijania dzieci nienarodzonych, za jego sprzeciw wobec liberalnej polityki rządu itd., itd.
Kardynał Groer został zniesławiony i z punktu widzenia libertynów unieszkodliwiony. Choć prawda jest taka, że nic mu nie udowodniono, mało tego - wspomniano nieśmiało, że nie był niczemu winien, jednak media nie raczyły ani przeprosić, ani nagłośnić prawdy o niewinności kardynała. W opinii publicznej zakodował się jako "winien".
Zwycięstwo wrogów Kościoła jest oczywiście tylko pozorne. Prawdziwym zwycięzcą jest kardynał H. Groer - wierny Kościołowi od początku do końca zachował się z wielką godnością i nigdy nie poddał się intrygom.
Kardynała Groera wyeliminowano, ale został jeszcze biskup K. Krenn. Młodszy zdecydowanie od H. Groera (obecnie ma 68 lat) stanowi ciągle zagrożenie dla kół libertyńskich. Na początku obawiano się czy nie zostanie przypadkiem arcybiskupem Wiednia. Gdy jednak urząd ten objął kardynał Schoenborg, odetchnięto z ulgą. Biskup K. Krenn objął diecezję St. Poelten, która siłą rzeczy odgrywa mniejszą rolę w życiu Kościoła w Austrii. Jednak jest on solą w oku kół libertyńskich. Z jednej strony głosi niezmordowanie swą wierność papieżowi, w sposób bezkompromisowy wyraża się o nadużyciach w środowiskach kościelnych, jest przeciwny modernistycznym nowinkom, nie popiera liberalnych polityków (wręcz przeciwnie - stanął po stronie Haidera). Jakby i tego było mało stara się, by seminarium diecezjalne było prowadzone w sposób odpowiedzialny i by formacja przyszłych księży była zgodna ze zdrową nauką Kościoła. (Diecezja i seminarium posiadają własne strony internetowe - warto przeczytać i przekonać się samemu jaki jest kierunek formacji; adres dla zainteresowanych: http://www.kirche.at/stpoelten/ i podstrony)
W Austrii, jak już wspomnieliśmy obserwuje się olbrzymi brak kapłanów i powołań kapłańskich. Skłania to biskupa K. Krenna do przyjmowania cudzoziemców (również Polaków). Ciekawe, że jest to jeden z "poważnych" zarzutów, postawionych obecnie biskupowi. Ciekawe, bo piewcy Unii zawsze podkreślali, że Unia zniesie nie tylko granice, ale i różnice narodowościowe, a to dlatego by był lepszy przepływ ludzi, myśli i umiejętności i to wszystko ku ubogaceniu całej Europy. Cóż - powtarza się schemat - co propagujemy jako dobre dla ogółu nie jest dozwolone Kościołowi.
Prasa świecka w ostatnich latach pisała dość obficie na temat biskupa K. Krenna. Nazywano go biskupem "kontrowersyjnym", "fundamentalistą," "tradycjonalistą". Wytykano mu jako błąd wszystko, co tylko można było pokazać jako wstecznictwo. Jest przeciwnikiem aborcji i homoseksualizmu, obrońcą rodziny, przeciwnikiem święceń dla kobiet, między innymi warto podkreślić, że bardzo ostro zareagował na wiadomość o "wyświęceniu" siedmiu kobiet, co miało miejsce niedawno. Na marginesie trzeba przypomnieć, że reakcja Papieża była tak samo ostra i kobiety zostały ekskomunikowane. I tak od dawna, co najmniej od dziesięciu lat, biskup Krenn jest ukazywany przez media jako ktoś, kto chce hamować postęp, nie potrafi zobaczyć potrzeb współczesnego świata, nie rozumie, że dla dobra ludzi powinien zmienić poglądy. Należało spodziewać się jakiegoś ataku i oczywiście do takiego ataku doszło.
Wyciągnięto wnioski po sprawie kardynała H. Groera. Nie dało by się powtórzyć tego w sposób prosty. Raz już zastosowano zabieg bezpośredniego oskarżenia o niemoralne zachowanie (powtórzono go w Polsce), ale na gruncie austriackim wypadało wypróbować coś nowego.
Kulisy sprawy nie są w tej chwili zupełnie jasne - można jednak na podstawie docierających przez prasę i Internet wiadomości z poprzednich lat i z ostatnich dni wyciągnąć pewne wnioski. Zaznaczam jednak, że są to moje wnioski, wyprowadzone, powtarzam, na podstawie ogólnie dostępnych informacji i myślenia zdroworozsądkowego.
Otóż prawdopodobnie jeszcze kilka lat temu zdecydowano zniszczyć biskupa Krenna przez atak na seminarium. Prawdopodobnie skierowano tam swojego człowieka lub kilku swoich ludzi i kazano im być klerykami. Proceder ten znany jest nam bardzo dobrze - infiltracja wszystkich instytucji przez agentów to nie tylko sprawa minionych lat komunizmu. Nigdy nie były wolne od tego seminaria i zakony. By nie być gołosłowną przytoczę tu cytowaną przez K. Kąkolewskiego w jego wspaniałej książce "Ksiądz Jerzy w rękach oprawców" rozmowę z dwoma oficerami UB. Otóż oficerowie wspominają, że spotkało ich wielkie szczęście w życiu: nie musieli zostać w seminarium i uczyć się na księży. "Bylibyśmy teraz biskupami lub prałatami", mówi jeden z nich, " ale nie bylibyśmy sobą"!
Wracając do sprawy seminarium w St. Poelten - prawdopodobnie wprowadzono tam swoich ludzi i kazano im starać się o demoralizację kleryków lub jeśli się nie uda - chociaż o tworzenie pozorów. Nic w tym aż tak trudnego. Przy okazji taki ktoś mógł bez przeszkód wypełnić komputery zdjęciami pornograficznymi.
Należy tu podkreślić, że w Austrii oglądanie i rozpowszechnianie pornografii nie jest ścigane, chyba że chodzi o pornografię dziecięcą. Tak stanowi tam prawo państwowe. Dlatego też do komputera wprowadzano zdjęcia i filmy pornografii dziecięcej. Zabezpieczano się przed ewentualną obroną prawną. Zawsze mógłby się znaleźć prawnik, który bronił by seminarium na podstawie praw państwowych. Oczywiście cień rzucony na seminarium by został, ale prawnie mogłoby się ono obronić. Podrzucając pornografię dziecięcą chciano upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu - zniesławić i osądzić - kto wie czy nie podobnie jak w Bostonie - domagać się jakiś odszkodować i móc również finansowo uderzyć w biskupa. Przy okazji można było rzucić cień i na Polskę - wiadomo Polska jest pierwszoplanowym celem do ataku - tu jeszcze katolicyzm ma moc, tu zawsze króluje Maryja Królowa Polski. W moim przekonaniu - absolutnie prywatnym - właśnie próba uderzenia w Polskę była powodem nieudanej akcji. Królowa Polski nie zapomina o swoich dzieciach!
Uderzenie (pośrednie) w Polskę polegało na ściąganiu wszystkich kompromitujących zdjęć z polskiego Internetu. Dobrze wymyślone - można obwinić Polaków (wszystkich lub któregoś z nich) - to też kolejne "dwie pieczenie przy jednym ogniu".
Jednak misternie układany plan zawiódł, biskup i jego współpracownicy zorientowali się i zaczęli jeszcze rok temu na własną rękę oczyszczać seminarium z podejrzanych kleryków i sami poprosili policję o współpracę. Oczywiście wywołało to wściekłość u libertynów. Prawdopodobnie w tym właśnie okresie sfingowano zdjęcia, które miały później być "dowodami" homoseksualnych kontaktów. Prawdopodobnie też w tym czasie zdecydowano się uderzyć i w rektora seminarium ks. Ulricha Küchla. Obwiniono go o homoseksualizm - według przeanalizowanego przez nas schematu.
Można zapytać dlaczego obwiniono Rektora, a nie biskupa? Prawdopodobnie dlatego, że powtarzanie schematu "biskup homoseksualista" może być nieskutecznym zabiegiem, gdy go się używa za często. Posłużono się tu schematem bostońskim: "biskup toleruje dewiacje".
Do obwinionych dodano też ks. W. Rothe, subrektora seminarium i jednocześnie sekretarza biskupa Krenna. W ten sposób dopełniono "obrazek" - "nieudolny i kontrowersyjny" biskup nie wie kogo ma w swojej diecezji i kim są jego współpracownicy.

Przyjrzyjmy się teraz na chwilę doniesieniom prasowym w sprawie seminarium:

Austria: ustąpił rektor oskarżany o skandal seksualny w seminarium. Oskarżony o skandal pornograficzny rektor seminarium diecezjalnego w St. Pölten, Ulrich Küchl, podał się do dymisji. Podnoszony jest wobec niego również zarzut, że na terenie seminarium utrzymywał kontakty homoseksualne z klerykami.
Jego rezygnację przyjął biskup tej austriackiej diecezji Kurt Krenn. W sprawie, o której donoszą wszystkie media austriackie, zebrała się 12 lipca kapituła katedralna. (kai. 12 lipca 04)


Jak poinformował w najnowszym wydaniu austriacki tygodnik "Profil", w komputerze seminarium duchownego diecezji St. Poelten (Dolna Austria) znaleziono 40 tysięcy zdjęć pornograficznych oraz pornograficzne filmy
Według prowadzących śledztwo policjantów, na których powołuje się "Profil", materiały te rejestrują także przypadki obcowania intymnego przełożonych seminarium z wychowankami. Rektor seminarium od ubiegłego tygodnia jest urlopowany. O urlop poprosił także jego zastępca. (onet.pl, 12 lipca 04)


Nowy skandal w austriackim Kościele katolickim: Zdjęcia z seksualnych zabaw miejscowych duchownych i dziecięca pornografia z polskiego internetu wykryte na komputerze w seminarium. Episkopat domaga się wyjaśnienia afery, ale miejscowy biskup wypiera się odpowiedzialności Kilka spośród rzekomo 40 tys. zdjęć zarekwirowanych w seminarium publikuje austriacki tygodnik "Profil". Przedstawiają dotychczasowego rektora seminarium sięgającego ręką do rozporka studenta i sekretarza biskupa w objęciach z innym seminarzystą. Obaj wykładowcy podali się już do dymisji. Według informacji tygodnika większość zdjęć z dziecięcą pornografią pochodzi z polskich stron internetowych. (gazeta wyborcza, 12 lipca 04)

Można by zacytować jeszcze notatki z innych gazet, ale wszystkie brzmią podobnie. Wybrałam specjalnie notatkę KAI (jednak to agencja nazywająca siebie katolicką), bardzo poczytnego ONETu i jeszcze bardziej poczytnej Wyborczej.
Czytając te notatki odnosi się wrażenie, że dzięki interwencji prasy, a szczególnie niesławnego "Profilu", który jako pierwszy rzucił kalumnie na kardynała Groera, w seminarium wykryto aferę i doprowadzono do urlopowania lub podania się do dymisji wykładowców. Przeciętny czytelnik zadowoli się taką informacją i wyciągnie pożądane wnioski: "gdyby prasa nie wykryła tego procederu, dalej by się działo w tym seminarium źle; dobrze, że prasa działa." Przeciętny czytelnik nie będzie szperał po Internecie i nie będzie czytał dawnej prasy. Po prostu łyknie to co mu podano "do wierzenia".
Otóż sytuacja jest na pewno inna. Jeszcze 5 lipca 2004 biskup Krenn specjalnym dekretem wyznaczył nowego rektora dla swego diecezjalnego seminarium. Sam biskup wyraźnie zaznaczył, że nie ma żadnych podstaw do oskarżania ani Rektora, ani Subrektora. Jednak zdecydował się na ten krok, ponieważ chciał, przewidując reakcję ubiec ataki na seminarium.

Powróćmy na chwilę do informacji KAI, oddając sprawiedliwość tej agencji:

Z komunikatu ogłoszonego 5 lipca przez biuro prasowe diecezji St. Pölten wynika, że zdaniem ks. Küchla zarzuty wobec niego są bezpodstawne i oświadczył, że skieruje sprawę na drogę sądową - czytamy w komunikacie. Podkreślił, że ustąpił ze swojej funkcji aby "uspokoić napiętą sytuację", a kierowane wobec niego zarzuty są "całkowicie bezpodstawne i absurdalne" i stanowią "akt odwetu jednego z byłych seminarzystów".

Ks. Küchl przyznał, że kilka tygodni wcześniej musieli zostać usunięci z seminarium dwaj seminarzyści, których "z powodu silnych zaburzeń psychicznych", uznano za niezdolnych do stanu kapłańskiego. O sprawie stało się głośno, gdy jeden z tych niedoszłych seminarzystów w telewizyjnym programie "Zeit im Bild" opowiedział ze swojego punktu widzenia o sytuacji panującej w seminarium

Jak widać KAI wspomina o wcześniejszym niż rozpoczęcie ataku prasowego działaniu władz diecezji. Dobre i to. Nie jest jednak ta Agencja wolna od manipulowania opinią. Styl notatki jest taki, że trudno się zorientować co dokładnie się działo i jaka była kolejność zdarzeń. Na dodatek użycie zwrotu: Ks. Küchl przyznał, że kilka tygodni wcześniej musieli zostać usunięci z seminarium dwaj seminarzyści... sugeruje jakoby ks. Küchl chciał ukryć prawdę. Słowo "przyznał" użyte w powyższym kontekście ma jednoznaczne brzmienie "przyznania się do winy" lub co najmniej do tego, że istnieją fakty, które chciałby ukryć.

Wróćmy jeszcze na chwilę do doniesień prasowych:

Jak pisze "Profil", wyjawienie skandalu stało się możliwe dzięki powstaniu "szerokiego frontu wyższych i najwyższych duchownych diecezji St. Poelten". Grupa ta ma wobec biskupa poważne zarzuty i dąży do pozbawienia go urzędu W austriackich mediach ten 68-letni biskup określany jest jako konserwatysta, skłócony ze znaczną częścią swych wiernych, ale jednoznacznie popierany przez Watykan (onet.pl)

68-letni Krenn jest od lat jednym z najbardziej kontrowersyjnych austriackich duchownych. Należy do skrajnie konserwatywnego skrzydła w Kościele, znany jest też z niewyparzonego języka, uporu i samowoli. Jego nonszalancja w obecnej aferze wzbudziła protesty także w kręgach świeckich. (gazeta wyborcza)

Konferencja Biskupów Austriackich zażądała natychmiastowego sprawdzenia sytuacji i wyciągnięcia wobec winnych surowych konsekwencji, poinformował 12 lipca dziennik "Die Presse". (kai)

W ten sposób powróciliśmy do początku naszych rozważań. Atak skierowany jest na biskupa Kurta Krenna. Robiono wszystko, by móc obwinić go w nieudolność i zarzucić mu tolerowanie seksualnych dewiacji. Jednak czujność księży Rektora i Subrektora seminarium pozwoliła "rozbić" ustalony schemat. Wrogowie jednak nie zrezygnują z ataku i będą dążyć za wszelką cenę do zniszczenia biskupa. Atak będzie trwał dalej. Należy spodziewać się w niedługim czasie kolejnych "rewelacji" prasowych. Podejrzewam, że będą też ataki skierowane na Kościół w Polsce.
Jeszcze na chwilę zostańmy przy doniesieniach rasowych. ONET podaje za "Profilem", że biskupa Krenna chce usunąć szeroki front wyższych i najwyższych duchownych diecezji St. Poelten. Ciekawe stwierdzenie! Warto go przeanalizować, ponieważ jest majstersztykiem manipulacji. Otóż wyrażenie "wyższych i najwyższych duchownych diecezji St. Poelten" ma stworzyć pozory, że biskup Krenn wyczerpał cierpliwość swoich zwierzchników. Tylko że najwyższym hierarchą diecezji jest sam biskup Krenn! Więc... Ale pamiętajmy, że informacje prasowe czytają ludzie w większości nie zastanawiający się nad faktami i nie koniecznie obeznani ze stopniami hierarchii kościelnej.
Jeszcze "lepiej" podejmuje ten sam temat Wyborcza. Dla niej biskup jest znany z niewyparzonego języka, uporu i samowoli. Podawanie niewybrednych słów jedno po drugim w stosunku do hierarchy, któremu należy się szacunek nawet od dziennikarzy Wyborczej, zawsze udających zatroskanie o sprawy Kościoła, samo w sobie jest impertynencją. Ale dodanie do tego określenia "samowola" jest jakby delikatnym potwierdzeniem tego, że biskup jest nieposłuszny. Komu? Przecież on jest najwyższym zarządcą diecezji. Ale po co o tym mówić i przypominać tego czytelnikom?
I na koniec KAI. Tu wyczuto lepiej sytuację i nie odważono się na powiedzenie, że wyższe władze są nie zadowolone. Bądź co bądź dziennikarze KAI znają się hierarchii kościelnej. Użyto jednak inny zwrot: Konferencja Biskupów Austriackich zażądała natychmiastowego sprawdzenia sytuacji i wyciągnięcia wobec winnych surowych konsekwencji. Znowu ma to stworzyć wrażenie, że jakieś wyższe władze (konferencja) muszą interweniować i naprawiać. Znowu zapomniano o tym, że biskup jest zarządcą diecezji i że tylko papież ma prawo go rozliczyć. Takie niby niewinne zatruwanie atmosfery około biskupa.
Kończąc ten artykuł chciałabym zapytać tych, którym leży na sercu prawdziwe dobro Kościoła: Dlaczego nikt nie występuje w obronie biskupa Krenna i jego współpracowników? Czyżby wszyscy uwierzyli w kalumnie rzucane po raz kolejny na Kościół? Mało tego - nasze strony internetowe (takie jak christianitas czy fidelitas) i nasza prasa milczą. Zamieszczają informacje, które nie są pierwszorzędnej wagi, a prawdziwy problem im unika. Jak by nie zauważyły ataku. Ani jednego słowa! Nic się nie dzieje? Czego mamy się bać?
Nasze milczenie może być złym dla nas świadectwem. Odczytane zostanie przez wrogów Kościoła jako zgodę na wątpliwości, jako przytakiwanie zarzutom. Przecież sprawa jest jasna. Jeśli nawet ultra libertyński "Profil" przyznaje, że chodzi o usunięcie biskupa, niewygodnego dla modernistów, to jak można mieć wątpliwości, co do niewinności biskupa, księży wykładowców i kleryków. Powtarzam - sprawa jest szyta białymi nićmi - zawsze można posłużyć się osobami podstawionymi - najlepiej dwoma czy trzema pseudoklerykami, by nadać pozory prawdziwości. Nie wiem jeszcze co wyjdzie w dalszych rewelacji prasowych. Nie zdziwiłabym się jednak jeśli się okaże, że znaleziono również i Polaka, który będąc na usługi odpowiednich służb czy ludzi jest w tym zamieszany. A może być również tak, że znajdzie się Polak, który od początku został przeznaczony na kozła ofiarnego. Powtarzam jeszcze raz - w tym jest pewna metoda - atak jest pośrednio skierowany i na Polskę!
Zachęcam naszych publicystów do zajęcia stanowiska. Nie zamykajcie oczu przed atakami! Jak długo będziemy milczeć, tak długo będziemy łatwym łupem dla wrogów Kościoła. Baliście się stanąć w obronie biskupa J. Paetza. Nawet gdy Internet obiegł list ks. Stępczaka, który wycofał swój podpis z kalumnii na arcybiskupa, mało kto odważył się stanąć po stronie obwinionego. Czyżby w naszym środowisku zaczęto hołdować zasadzie "lepiej skazać niewinnego"? Czy pamiętamy kto tę zasadę wprowadził?
I jeszcze jedno na koniec. Codziennie modlę się za ks. biskupa Kurta Krenna i Jego diecezję. Polecam go Matce Fatimskiej, Tej, która swego czasu uratowała Austrię od dominacji sowieckiej. Niech więc Matka Boża chroni nas wszystkich od ataków szatana i czuwa nad Kościołem. Niewiasta, która podeptała głowę smoka na pewno zwycięży!

17.07.2004