Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Maria K. Kominek OPs
Kolejny atak na Kościół - tym razem Gdańsk!


Niecałe dwa tygodnie temu (17 lipca 04) napisałam na naszej stronie artykuł na temat ataku na Kościół w Austrii. Wspominałam wtedy, że nie jest to ani pierwszy, ani niestety ostatni atak. Okazało się w bardzo krótkim czasie, że miałam rację. Niestety! Ataki na Kościół wzmagają się z każdym dniem, a że teraz jest modne oskarżanie o molestowanie, oskarżono znowu księdza. Tym razem w Gdańsku.
Po opublikowaniu wspomnianego wyżej artykułu natychmiast dostałam pokaźną ilość anonimowych listów, w których zarzucano mi najróżniejsze rzeczy. Niektóre z nich były wręcz niekulturalne. Trafiły pod mój adres niewybredne wyzwiska, jak również i bardziej umiarkowane obwinienia. Oskarżono mnie o głupotę, jednostronność, hołdowanie spiskowej teorii dziejów itd...! Nie będę podejmować polemiki z tymi listami. Są one pisane przez ludzi, którzy nie mają odwagi przedstawić się i podpisać imieniem i nazwiskiem. A poza tym, uważam, że nie warto polemizować z osobami, których nie stać na kulturalny język.
Dostałam oczywiście i całkiem kulturalnie napisane listy. W niektórych dziękowano mi za treść artykułu. W innych zadawano mi pytanie dlaczego bronię "zboczeńców w sutannach".
Otóż chcę mocno podkreślić, że nie bronię żadnych zboczeńców! Bronię Kościół! I ubolewam nad tym, że tak mało jest ludzi, decydujących się na obronę Jego, gdy atakuje się go w tak niewybredny sposób.
Zacytuję tu tylko wyjątek z pewnego listu, który dotarł do mnie: Słowo "tendencyjny"(chodzi o mój artykuł) byłoby zbyt słabym określeniem. Jest to raczej typowa propaganda usytuowana w nurcie "spiskowej teorii dziejów", która wszędzie szuka spisku, zewnętrznych wrogów i propaguje myślenie "my czyści" i "oni źli". Do tego brak twardych faktów, a jedynie domysły, domysły, budowanie gmachów na domysłach.
Chodzi o "spiskową teorię dziejów". Jest to zarzut bardzo rozpowszechniony i robiący dużą karierę w ostatnich latach. Jeśli ktoś zauważa jakąś prawidłowość w występowaniu takich czy innych zjawisk w życiu społecznym - od razu jest piętnowany jako człowiek nie myślący i wybierający proste rozwiązania. Takim "prostym rozwiązaniem" ma być osławiona "spiskowa teoria dziejów". A sprawa całkiem nie jest taka prosta. Nie chodzi tu o żadne teorie, ale o zwykle fakty, dające się zaobserwować, o fakty, które układają się w pewną regularną mozaikę. Starałam się to ukazać przypominając jak atakowano w ostatnich latach Kościół, jak rozbija się całe diecezje pod pozorem obrony poszkodowanych przez homoseksualistów, pedofilów i lubieżników. Nie chcę twierdzić, że takie przypadki nie mogą mieć miejsce wśród duchownych. Podkreślam jednak, że jestem przekonana, że skala zjawiska nie jest taka jak się ją przedstawia. Podkreślam też, że większość zarzutów robiona jest anonimowo i nie zostaje nigdy udowodniona. Wrogom Kościoła nie chodzi o udowodnienie winy, ani o obronę poszkodowanych, jeśli tacy są. Wrogom Kościoła chodzi o rozbijanie wewnętrzne Kościoła i o rzucanie cienia na duchownych. Wierni są im całkowicie obojętny. Traktują oni wierzących z pogardą i są przekonani, że łatwo wmówią im wszystko. Trzeba tylko obrzucić trochę błotem niewygodnych duchownych i szybko się okaże, że ich autorytet został podkopany. Szybko wierni zaczną tracić zaufanie do swoich pasterzy, potem i do samego Kościoła. W ten sposób cel zostanie osiągnięty.
Ostatni atak jest szczególnie podły. Jak już zaznaczyłam - wszystkie media podały wiadomość o kolejnym wykryciu molestowania dzieci przez duchownych.
Zacytuję tu informację podaną w serwisie Opoki, ponieważ warta jest ona analizy:
Gdańska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie molestowania nieletniego chłopca. Jak dowiedziało się nieoficjalnie Radio Gdańsk - ze źródeł zbliżonych do śledztwa - zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa dotyczy znanego duchownego, księdza Henryka J.
Prokuratorzy nie chcą tego komentować, ani ujawniać żadnych szczegółów śledztwa. Doniesienie o popełnieniu przestępstwa dwa dni temu trafiło do śledczych, a wczoraj formalnie wszczęli oni postępowanie w tej sprawie. Za przestępstwo grozi do 10-ciu lat więzienia.
Zastępca prokuratora Okręgowego w Gdańsku Ryszard Paszkiewicz powiedział, że nikomu nie postawiono zarzutów i nie wiadomo, kiedy to nastąpi. "Ze względu na dobro prowadzonego postępowania, a w szczególności na dobro małoletnich pokrzywdzonych nie komentuję tej sprawy" - powiedział prokurator Paszkiewicz. Podkreślił, że wszczęte postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie.
Śledztwo prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, o sprawie powiadomiona została także Prokuratura Krajowa.


Proszę zwrócić uwagę - Radio Gdańsk dowiaduje się od źródeł "zbliżonych do śledztwa", że chodzi o znanego duchownego. I choć śledztwo rozpoczęto zaledwie dwa temu i dla dobra śledztwa "nikomu nie przedstawiono zarzutów" już cała Polska jest zawiadomiona, że znany duchowny jest obwiniony w molestowanie. Nie ma tak wielu znanych duchownych w Gdańsku o imieniu Henryk i nazwisku J., by nie było wiadomo dla przeciętnego Polaka kogo się oskarża. Oczywiście jutro może się pojawić sprostowanie, jednak dziś zostało ogłoszone wszem i wobec, że znany i szanowany duchowny jest winien. Ledwie "doniesienie o popełnieniu przestępstwa" trafiło do prokuratury i od razu zawiadomiono radio i inne media.
Nikt jeszcze nie zbadał czy było przestępstwo czy nie. Ważne, że jest "doniesienie". Nie jest ważne jaka jest prawda - liczy się "doniesienie".
Mogłoby się wydawać, że co najmniej w naszym kręgu kulturowym czasy gdy doniesienia, donosy i donosiki były wystarczające do skazania obwinionego na wszelkie kary już od dawna minęły. Jednak nie - te czasy nie tylko że trwają, ale donosy mają się coraz lepiej i są w coraz to lepszej cenie.
Na podstawie donosu (jak w przypadku donosu o posiadaniu broni przez Irak) można było rozpocząć całą wyniszczającą wojnę. Na podstawie innego donosu można było przez trzy lata przetrzymywać w nieludzkich warunkach w bazach Guantanamo obwinionych o terroryzm.
Przypominam sobie wspomnienia pewnego więźnia jednego z łagrów sowieckich - złożono na niego donos, że hołduje modzie zachodniej - przesiedział na podstawie tego donosu dziesięć lat.
Teraz jak już podkreślam modne jest donoszenie dotyczące seksualnego molestowania nieletnich. Nie ważne jest czy ktoś kogoś molestuje, ważne jest mieć zarzut, a zarzut może być oparty na donosach.
Znajoma spędziła kilka miesięcy w Stanach, gdzie pracowała na znanej uczelni. Ciekawa wszystkiego co się dzieje zadawała pytania, próbowała nawiązać kontakty. Po pewnym czasie zauważyła, że wszyscy panowie stanowczo jej unikają. Zdziwiło ją to i wprowadziło w lekki stres. Dopiero po czasie zauważyła, że panowie unikają rozmów ze wszystkimi kobietami. Okazało się, że panicznie boją się posądzenia o molestowanie. Tak jest w "wolnych" Stanach Zjednoczonych. U nas niestety nie jest lepiej. Zwierzał mi się znajomy katecheta Archidiecezji Warszawskiej, że na jednej z odpraw katechetów wszystkich pouczono co wolno i czego nie wolno. Nie wolno dzieci głaskać po głowie, nie wolno poklepywać, a w ogóle radzono, by katecheci tak stali i poruszali się w klasie, by nie mieli żadnej możliwości fizycznej styczności z uczniami - niezależnie od ich wieku. To wszystko po woli zaczyna przyjmować formy groteskowe i byłoby komiczne, gdyby nie to, że wiąże się z takimi a nie innymi faktami.
Dziś rzucono cień na szanowanego duchownego, jutro ktoś inny będzie napiętnowany. Może "z powodu" molestowania, pedofilii albo homoseksualizmu. Potem nikt nikomu nic nie udowodni, ale pozostanie niesmak i wątpliwość. Wielu ludzi pomyśli sobie, że jeśli publikatory podają, że molestował, to chyba "coś w tym było".
Z naszej strony długo trzeba czekać na obronę. Przypomnę znowu sprawę austriacką. Media z upodobaniem powtarzają wieści o znalezieniu zdjęć pornograficznych i o homoseksualnych praktykach w seminarium Poczytny brukowiec "Fakty" publikuje zwykłą pornografię, ale nikt za to nie będzie ani ścigał, ani sądził redakcji. Przecięty czytelnik łyknie wszystko. Mało tego, będzie się powoływał na prasę. Nie pomyśli ani na chwilę, że gdyby choć jedna dziesiąta zarzutów byłaby prawdziwa, nie byłoby żadnych zdjęć. Przeciętny czytelnik się cieszy, gdy może czytać o skandalach. I nie pozwie do sądu żadnego dziennikarza, który pozwala sobie na obraźliwe słowa w stosunku do ludzi, którym żadnej winy nie udowodniono. Skrzywdzono w sposób jawny i okrutny konkretnych ludzi, ale mało kto staje w ich obronie. Wszyscy rozczulają się nad domniemanymi poszkodowanymi i wylewają krokodyle łzy w trosce o Kościół.
W całej prasie katolickiej spotkałam tylko jeden artykuł w obronie Kościoła ( S. Karczewskiego "Uderzą w pasterza, a rozproszą się owce", opublikowany w niedzielnym wydaniu Naszego Dziennika z 24-25 lipca 2004). Cieszy mnie to bardzo. Jest jednak ktoś, kto odważy się pisać na ten temat i kto do sprawy ma podejście podobne jak ja. Niestety nie znalazłam nic więcej na ten temat - mogłam jednak coś przeoczyć. Nie mniej jednak tą drogą wyrażam swoje uznanie dla Sebastiana Karczewskiego, Redakcji Naszego Dziennika i Radia Maryja, które nadało rozgłos artykułowi. Atak na Ojca Dyrektora wpisuje się doskonale w tę prawidłowość. Celem jest rzucać cienie na szanowanych i lubianych kapłanów - zawsze jakaś tam wątpliwość zostanie zasiana. Nawet jak zostanie udowodnione, że nie było ani winy, ani samochodu, ani helikoptera.
Mam nadzieję, że ci, którzy po moim pierwszym artykule zarzucali mi stronniczość i tworzenie spiskowej teorii dziejów teraz, po obrzuceniu kalumniami księdza H.J., zrozumieją, że atak na Kościół trwa i atakowani są i będą ci, którzy nie poddają się politycznej poprawności i w związku z tym są solą w oku możnych tego świata.

P.S. Dzień po napisaniu artykułu podano już publicznie do wiadomości całej Polski była zawiadomiona o nazwisku księdza. W ten sposób starania o "dobro śledztwa" zostały uwieńczone sukcesem!


30.07.2004