Stanisław Krajski
Nowi "inkwizytorzy"
Wrogowie Kościoła wytworzyli, i to chyba już setki lat temu, czarną legendę Świętej Inkwizycji. Legendę tę upowszechniali, ci którzy mordowali księży w czasie Rewolucji Francuskiej. Upowszechniali ją masoni w XIX niszcząc jednocześnie Kościoły na półwyspie Apenińskim i mordując kapłanów. Upowszechniano ją w Meksyku dokonując eksterminacji kleru. Upowszechniano ją w stalinowskiej Rosji zamykając kościoły, zabijając duchownych, osadzając katolików w łagrach. Upowszechniała ją propaganda hitlerowska, a Hitler krzyczał: "Rozdepczę Kościół katolicki jak ropuchę". Legendę tę powtarzała na tysiąc sposobów komunistyczna prasa w PRL-u. Powtarzają ją dziś polskojęzyczne gazety oraz lewicowe i liberalne media w całej Unii Europejskiej.
W ramach tej legendy przedstawiano Świętą Inkwizycję jako instytucję, której przedstawiciele na podstawie donosów (pochodzących najczęściej od zazdrosnych sąsiadów, tych, którym obwinieni w jakiś sposób "podpadli" lub osób, które mogły osiągnąć z tego jakieś materialne korzyści) bez żadnego rzetelnego procesu skazywali niewinnych ludzi na śmierć.
Ostatnio ukazał się liczący kilkaset stron dokument Stolicy Apostolskiej ujawniający wyniki wieloletnich, gruntownych badań naukowych dotyczących działalności Świętej Inkwizycji. Dokument ten dowodzi, że to ta instytucja wytworzyła i zastosowała po raz pierwszy europejskie standardy właściwego postępowania wobec oskarżonych, w tym, przede wszystkim, postępowania sądowego. Dokument ten udowadnia, że orzeczeń stwierdzających winę oskarżonych było w istocie niewiele (wyroki orzekały sądy świeckie niezależne od kościelnych; herezję ówczesne państwa traktowały jako zjawisko godzące w porządek społeczny; ich pojawianie się doprowadzało bowiem często do zaburzeń społecznych i masakr).
Wrogowie Kościoła tworzyli swoją wizję Świętej Inkwizycji w taki a nie inny sposób nie tylko dlatego, by ugodzić w Kościół. Oni, po prostu, dokonywali tego, co w ramach psychologii nazywa się zjawiskiem projekcji. Przypisywali więc Świętej Inkwizycji takie intencje, motywy i zachowania jakie pojawiłyby się w ich wypadku, gdyby mieli takie możliwości jak ta instytucja. Swoją "inkwizycję" wytworzyła Rewolucja Francuska posyłając na szafot setki tysięcy niewinnych ludzi. Swoja "inkwizycję" wytworzyli komuniści mordując na podstawie donosów bez uczciwych procesów miliony ludzi. Swoją "inkwizycję" posiadali hitlerowcy.
I dzisiaj taka "inkwizycja" istnieje. Stworzyły ją neopogańskie, antykatolickie środowiska. Jej "instytucjami" są współczesne media. Przykładem niech będzie wiele "procesów" o pedofilię, w której oskarżonymi zostali katoliccy biskupi lub kapłani. Schemat jest prosty. Pojawia się donos. Media stwierdzają (często już na drugi dzień): "Winien" i skazują daną osobę na....śmierć. Ma to być śmierć cywilna. Etykieta - "zboczeniec", "ten, który krzywdzi dzieci" itp. ma zakończyć aktywność oskarżonego w Kościele i świecie, spowodować, że zaszczuty i skompromitowany schroni się na całe życie w jakiejś "mysiej dziurze".
Ostatnio taki proceder wszczęto wobec "znanego gdańskiego duchownego Henryka J." Rozmawiałem kilka dni temu z dziennikarka z jednego z najbardziej poczytnych wielkonakładowych, polskojęzycznych tygodników. Zapytałem ją dlaczego jej pismo zamierza łamać prawo pisząc o tej sprawie i ujawniając dane pomówionego. Dziennikarka stwierdziła: "Przecież nie podajemy nazwiska". Na to ja: "Ale wszyscy czytelnicy będą wiedzieli o kogo chodzi". Dziennikarka: "Ale prawa nie łamiemy". Moją uwagę dotyczącą ducha i litery prawa i niezgodności postępowania gazety z tym duchem dziennikarka zbyła milczeniem. Po prostu, jak wszystko na to wskazuje, zupełnie nie zrozumiała problemu. Z dalszej naszej rozmowy wynikało, że jest głęboko przekonana o winie "ks. Henryka J." i zdziwiona, że jestem odmiennego zdania. Odniosłem wrażenie, ze bierze mnie za fanatyka, który przeczy oczywistej prawdzie. Ona już orzekła winę, już odsądziła go od czci i wiary i już wydała wyrok - skazała "ks. Henryka J." na śmierć cywilną.
Jakimi danymi dysponowała w tym momencie? Tymi, które podał, między innymi ONET: "O sprawie Prokuraturę Okręgową w Gdańsku zawiadomił miejscowy sąd rodzinny, przed którym jeden ze świadków złożył zeznania informujące o molestowaniu przez księdza kilkunastoletniego Sławomira R. W połowie tygodnia prokuratura wszczęła dochodzenie i odmawia wszelkich informacji na jego temat. Prowadzone jest ono w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. Według gazet, to matka chłopca zeznała w prokuraturze, że podejrzewa znanego gdańskiego księdza Henryka J. o molestowanie jej syna. Według źródeł zbliżonych do organów ścigania, nastolatek miał wielokrotnie bywać na plebani Henryka J. Do wykorzystania go przez duchownego miało dochodzić od 2001 r. Chłopiec dostawał od księdza drobne pieniądze, buty, ubrania. Następnie opuścił się w nauce, sprawiał kłopoty wychowawcze. Jego matka pracowała w parafii księdza J. jako sprzątaczka". (wytłuszczenia - S. K.)
Cóż z tych informacji wynika? Na razie nic. Nie ma aktu oskarżenia. Nie ma nawet dochodzenia przeciwko "Henrykowi J." Są tylko słowa jednej osoby.
Tak więc mamy nową "inkwizycję", "inkwizycję", która nie ma nic wspólnego ze Świętą Inkwizycją, "inkwizycję" która realizuje treść czarnej legendy tej instytucji. Nowi "inkwizytorzy" godzą bezpośrednio (nie mówię tylko o tym jednym wypadku) w te osoby w Kościele, które reprezentują jego tradycyjny, wierny nauce nurt, które upominają się o to, by ta nauka była realizowana i którzy stają w obronie wartości, stanowiących dla nowej "inkwizycji" obrzydliwą herezję. Nowa "inkwizycja" godzi również w sam Kościół, w jego dobre imię i autorytet, w jego misję. Potwierdzą to dobitnie, jestem tego pewny, dalsze jej działania, które łatwo jest przewidzieć.
02.08.2004