Stanisław Krajski
Dzisiaj Jankowski, jutro Prymas, pojutrze ty... Księże Proboszczu
Była jesień 1980 r. Aresztowano i osadzono w więzieniu Leszka Moczulskiego, przywódcę Konfederacji Polski Niepodległej, jedynej wówczas bezkompromisowej organizacji antykomunistycznej i jedynej organizacji niepodległościowej. Nikt na to nie zareagował. Liderzy Solidarności, doradcy, zwykli członkowie zbagatelizowali ten fakt, stwierdzili, że nie warto w tym momencie jeszcze zadrażniać stosunków z komunistyczną władzą. Członkowie KPN rozrzucali ulotki o treści następującej: "Dzisiaj Moczulski, jutro Wałęsa, pojutrze ty". Prognoza zawarta w tych ulotkach spełniła się bardzo szybko i co do joty.
Dziś sytuacja w pewnych perspektywach jest bardzo podobna. To, co wyczyniają wokół ks. Henryka Jankowskiego woła o pomstę do nieba - stanowi naruszenie wszelkich możliwych zasad. Zasady te łamie prokuratura (wszystkie zebrane przez nią dane, te które dotyczą sprawy i te, które jej nie dotyczą trafiają do mediów), prasa (ujawniając nazwisko księdza i inne dane) i wielu, wielu innych. Jedni łamią je wprost, inni się temu biernie przyglądają choć ich obowiązkiem jest niedopuszczanie do pojawiania się takich faktów lub zdecydowane reagowanie na łamanie prawa i podstawowych norm obyczajowych. Najbardziej jednak zaskakujący jest brak zdecydowanej reakcji ze strony Kościoła, kapłanów, elit katolickich i poszczególnych katolickich środowisk (zanotowałem tylko sprzeciw Radia Maryja i "Naszego Dziennika"). Jakie jest tego wytłumaczenie? Ktoś powie: "Mamy wakacje". Jeśli przyjąć by takie wytłumaczenie należałoby stwierdzić, że w wakacje mogą z nami zrobić wszystko.
Wyobraźmy sobie, że nasz rodzony brat zostaje tak potraktowany. Stajemy, co wydaje się być oczywiste, zdecydowanie w jego obronie. Wyobraźmy sobie, że tak traktuje się naszego przyjaciela, choćby kolegę z pracy. Reakcja taka sama. W tym wypadku mamy do czynienia z kapłanem, osobą publiczną i ewidentnie zasłużoną dla Polski, Kościoła i, choćby Solidarności (temu nie przeczą nawet nakręcające kampanię przeciwko "Henrykowi J." media takie jak "Newsweek") I co? I nic. Cisza.
Gdzie jest zwykła ludzka czy społeczna solidarność? Gdzie jest solidarność kapłanów? Gdzie jest solidarność Solidarności? Gdzie reakcja na ewidentne zło, reakcja charakterystyczna dla każdego człowieka dobrej woli, reakcja tych, których głos byłby słyszany, musiałby być zanotowany przez media? Jedni "wielcy" ludzie reagowali, gdy "krzywdzono" zboczeńców. Inni reagowali, gdy "krzywdzono" dziennikarza, który obrzucił błotem urzędnika. Dlaczego nie reagują, gdy krzywdzi się kapłana. Ktoś powie - oni mogą myśleć - "ta sprawa śmierdzi, może coś jest tam z prawdy". Mogą sobie myśleć co chcą nawet najbardziej głupio. To nie ma nic do rzeczy. Liczą się tylko fakty i wartości. Faktów brak, wartości zostały zdeptane. Oto podstawowy fakt. Jakaś kobieta oskarża księdza o molestowanie jej syna, który ma 16 lat. Syn zaprzecza. Nie ma żadnych danych potwierdzających słowa kobiety. Księdza poddaje się procedurze takiej jakiej poddaje się najgroźniejszych przestępców. Media upowszechniają opinię, że jest zboczeńcem i wydają wyrok. Przy okazji upowszechnia się wszystkie informacje jakie zdobyła prokuratura, także te, które nie mają żadnego związku ze sprawą (mówi się np. o tym, że w komputerze ks. Jankowskiego są dane o księżach Pomorza i zadaje pytanie: "A po co mu to?") Co się z nami dzieje, z naszymi elitami, z naszymi kapłanami, z naszym Kościołem, z naszym społeczeństwem? Co nas czeka?
Dzisiaj Jankowski, jutro Prymas, pojutrze ty Księże Proboszczu, a za tydzień ...
13.08.2004