Maria K. Kominek OPs
Prosta reguła
Na ulicach pojawiła się nowa reklama. Tym razem chodzi o telefonię komórkową. Kilku młodych mężczyzn, ubranych w płaszcze przypominające stroje szacownych starych zakonów, trzyma w rękach komórki i wpatruje się w nie radośnie. Na głowach mają naciągnięte kaptury, tak jak mnisi dawniej zwykli je nakładać w czasie medytacji. Skojarzenie z zakonem ma dopełniać nazwa - prosta reguła. Prosta - w tym wypadku oznacza łatwa do wykonania. Chyba dlatego i twarze mężczyzn są tak radosne. Żadne komplikacje, żadne problemy - reguła jest prosta - należy mieć komórkę odpowiedniej sieci i życie ułoży się samo. A ubranie zakonne prawdopodobnie ma sugerować to, że życie "z komórką" jest życiem godziwym, nawet może świętym, tak jak święte ma być życie zakonne.
Ta sama reklama ma zresztą swoją wersję internetową i telewizyjną. W telewizyjnej jeden z "mnichów", zachwycony propozycjami sieci komórkowej nawet wykrzykuje: "nie wierzę". Co prawda, nie wierzy on w tak korzystne propozycje sieci komórkowej, ale jednak widzowi wbija się w wyobraźnię to "nie wierzę" i gdzieś tam w podświadomości będzie działać.
Na pewno ktoś powie, że jestem przeczulona i wszędzie dopatruje się tego samego. Ale nie ja wymyślam reklamy uliczne i telewizyjne, ja tylko obserwuje. I widzę, że symbole i skojarzenia religijne są używane ciągle i to w sposób bezwzględny. Nie ma protestów, nikt specjalnie już się nie przejmuje tym, że wszystko jest w jakiś sposób plugawione.
Jaka reguła rządzi tym postępowaniem? Chciało by się powiedzieć - prosta! Wszystko jest dość jasne i przejrzyste. Wprowadza się różne sugestie - skojarzenia, raz z życiem zakonnym, innym razem z symbolami religijnymi (niedawno pisałam o użyciu różańca w reklamie). Służyć ma to na pierwszy rzut oka lepszemu sprzedawaniu towarów. Wszelkich towarów. Ale nie tylko taki jest cel - chodzi prawdopodobnie jeszcze o dwie rzeczy. Pierwsza - to umniejszenie wagi symboliki religijnej. Druga - wypróbowanie jak bardzo już się udało obniżyć próg wyczulenia na obrazę uczyć religijnych.
Można bez obawy o pomyłkę stwierdzić, że chyba udało się już bardzo znieczulić ludzi na wszelkie naigrywanie się z religii. Przypomnijmy sobie początek lat dziewięćdziesiątych, kiedy dopiero co pojawiały się reklamy na ulicach. Weszła wtedy reklama firmy Benetton - ksiądz całujący się z zakonnicą. Oburzenie ludzie było wielkie. Warszawa mówiła tylko o tej reklamie. Domagano się jej usunięcia. Najmniej oburzali się jednak na tę reklamę księża. Ogólnie mówiono, że nie powinno się za bardzo tym przejmować, ponieważ stroje księdza i zakonnicy były "przedsoborowe". Ta reklama zresztą w tym samym czasie była powodem do oburzenia również i na Zachodzie. Rozpisywano się tam o firmie Benetton, która lubi szokować. W końcu zniknęła i u nas, i na Zachodzie. Minęło parę lat i teraz już mało kto się oburza. A z tych małych prób naszej wytrzymałości rodzi się kolejny atak. Może to będzie nowa reklama albo jakiś "marsz tolerancji". Może to być fałszywe oskarżenie kogoś (najlepiej duchownego) o niepopełnione przestępstwa, może to być nagłe ujawnienie niemoralnego zachowania innego duchownego. Na przykład takiego, który natychmiast przyzna się do zarzucanego mu procederu i doda, że z ulgą odchodzi ze stanowiska. Kto wie, może naprawdę odczuwa ulgę, jeśli przez tyle lat musiał udawać gorliwego duchownego i na reszcie ci, którzy wysłali go do pełnienia służby pozwalają mu odejść. Dostał swoje srebrniki i może odpocząć.
Atak może przybierać różne formy. Mamy do czynienia z propozycjami nowych regulacji prawnych, uderzających wprost w rodzinę i w moralność. Związki homoseksualne, aborcja na życzenie, to wszystko jest jakoś przygotowywane przez znieczulenie naszych sumień i wprowadzanie zamętu w duszach i umysłach. Z jednej strony są niby drobiazgi - reklamy, marsze, koncerty, a z drugiej strony - próby prawnego wprowadzenia wszelkiej demoralizacji.
Czy to przeczulenie? A może tu działa taka "prosta reguła"! Łatwo ją rozszyfrować - należy na wszelkie możliwe sposoby wprowadzać zamęt i wykorzystywać wszystkie możliwe do tego środki. W końcu społeczeństwo zostanie doprowadzone do tego, że najpierw zobojętnieje, a potem przyjmie wszystko za dobrą monetę. Jednak ci, co ułożyli tę "prostą regułę" zapomnieli o czymś istotnym. Zapomnieli, że budują na piasku, a nie na Skale, i że żadna reguła nie uda się bez Boga.
5 XII 2004