Stanisław Krajski
8 grudnia - dzień radości, ale i wielkiego smutku
Ponad rok temu napisałem: "Jednego jednak nie mogę, nie potrafię przemilczeć - to kwestie związane z odczytanym dziś w Kościołach dokumentem polskiego Episkopatu w sprawie świąt nakazanych i postu.
Wszystko wskazuje na to, że nasz Episkopat poddaje się presji tego świata i coraz bardziej zlaicyzowanej większości polskich katolików. W wielu miejscowościach jak np. w Warszawie do Kościoła uczęszcza w niedzielę do 20% wiernych. W święta nakazane, które miały miejsce w dni pracy w na Mszach św. pojawia się o wiele mniej wiernych, może 5, a może 2 %.
Cóż jednak z tego? Czy, gdy np. za 10 lat w niedzielę będzie chodzić do kościoła np. już tylko 5 % wiernych to Kościół zacznie się zastanawiać nad tym czy znieść i ten niedzielny obowiązek?
Nie widzę tu też i konfliktu sumienia, a raczej brak doinformowania. Problem uczestnictwa we Mszy św. mają i ci ludzie, których praca przypada w niedzielę. Jeżeli naprawdę nie mogą, nie ma moralnego i religijnego problemu. Jeśli ich obecność w Kościele jest w poważny sposób utrudniona i nie potrafią potem np. przełamać swojego zmęczenia to jest grzech i już. Nie takie ofiary można złożyć Panu Bogu jeśli naprawdę się Go kocha.
Zniesienie przez Kościół wielu świąt nakazanych to ewidentnie, jakby go nie tłumaczyć akt liberalizacji i znak słabości.
Najbardziej mnie boli to, że 8 grudnia praktycznie nie będzie już świętem kościelnym, że Niepokalane Poczęcie ma odejść w niepamięć, co bardzo ucieszy głównego przeciwnika tego święta - Lucyfera.
Dzisiaj 8 grudnia 2004 poszliśmy całą rodziną na Mszę Świętą, aby dzielić radość Matki Bożej i, oczywiście, radość Jej Syna, radość, że jest dogmat i święto Niepokalanego Poczęcia, ze Niepokalana jest z nami i że, w związku z tym, nic, tak naprawdę złego nam nie grozi.
Kościół był prawie pusty, nawet ministranci nie dopisali (bo to już nie święto nakazane). To było smutne. W Polsce - kraju, którego Królową jest Matka Boża w Jej wielkie Święto katolicy, przynajmniej w naszej parafii, zostali w domach.
Czy tylko ci, którzy podążają za Radiem Maryja tak naprawdę kochają Matkę Bożą?
8 XII 2004