Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Arkadiusz Robaczewski
Wobec ataku na Radio Maryja.

Za co Wałęsa dostał Nobla?



W ostatnich dniach pojawiły się w środkach masowego przekazu publikacje dotyczące Radia Maryja. Mają one charakter ataków i to, jak zwykle w takich razach bywa, utrzymanych w wielce niewybrednym tonie. Watahę pohukujących na Radio Maryja prowadzi tym razem nie kto inny, a sam były Prezydent RP, Lech Wałęsa. Pewnie są tacy, dla których fakt, że występuje on w roli sierżanta prowadzącego rodzimych janczarów nowego światowego ładu do boju w ogóle nie dziwi - wcześniej już dojrzeli, kto zacz; są zapewne i tacy, dla których jego frontowa pozycja jest pełnym zaskoczeniem - wierzyli bowiem "w Wałęsę". Najliczniejszą pewnie rzeszę stanowią osoby, dla których wspomniany fakt jest postawieniem kropki nad "i", potwierdzeniem smutnego końca "mitu Wałęsy", mitu burzyciela komunizmu, który jednak już wcześniej z taką lubością masował martwiejącą lewą nogę.
Lech Wałęsa zarzucił Radio Maryja, iż kwestionuje ono osiągnięcia okrągłego stołu. Że podtrzymuje spiskowe teorie o rozkradaniu Polski, o agentach. Cóż, kto ma oczy do patrzenia - widzi. Czyż po okrągłym stole nie rozpoczęła się "prywatyzacja" będąca w istocie grabieżą Polski? Czyż nie poznikały prawie nagle, prawie z dnia na dzień, polskie zakłady przemysłowe, produkcyjne? Czyż nie rozrosła się grupa społeczna ludzi żyjących w przymusowym ubóstwie, czasem nędzy? Polską zaś rządzą byli aparatczykowie PZPR, partii przyniesionej do naszego kraju na bagnetach NKWD. Prezydentem zaś Polski, już drugą kadencję, jest taki właśnie aparatczyk, który przebywając przy grobach zamordowanych przez swoich politycznych protoplastów polskich patriotach tak straszliwie cierpiał na bóle w nogach, że ledwo utrzymywał równowagę. Nie są to jednak wystarczające powody, by wywołać u zatroskanych o dobro państwa "święte oburzenie". Nie wywołały go też u Lecha Wałęsy. Takie święte oburzenie wzbudziła dopiero audycja o lustracji i tajnych współpracownikach bezpieki wyemitowana na falach Radio Maryja. Nie rozstrzygam, czy występujący w tej audycji pan Krzysztof Wyszkowski miał rację, czy też nie. Pewien jestem natomiast, że była to rzetelny głos w dyskusji na ten trudny, dla wielu z pewnością bolesny, temat. I to wypowiedziany w jedynej rozgłośni, w której mówi się głosem zdecydowanie odrębnym od tych, które słychać w innych mediach. W pozostałych wszyscy dmą w tę samą trąbę, dobywając tony nieznacznie tylko różniące się od siebie. Skąd zatem to święte oburzenie? Skąd emocjonalne, agresywne, szerzące nienawiść, sformułowania, obecne w liście L. Wałęsy? Czyżby brakło argumentów, by odeprzeć to, co ewentualnie było nieprawdziwe w "Rozmowach niedokończonych" z 12/13 lutego br.? Wniosek nasuwa się sam. Znamienne tylko, że atak na Radio Maryja odbywa się u progu kampanii wyborczej do parlamentu RP oraz, co może ważniejsze, w nieodległym już czasie przed planowanym referendum w sprawie eurokonstytucji. Gdy się na ten atak patrzy nieodparcie nasuwa się wrażenie, że temu, kto go rozpoczął (bądź jego mocodawcom?) zależy na tym, by osłabić oddziaływanie Radia.
Gdy posłowie z sejmu 1773 roku przeprowadzali rozbiór Polski, okrzyknęli Reytana waryatem (niezorientowanym wyjaśniam, że"waryat" to archaiczne określenie, dziś mówi się psychol lub oszołom), bo tylko taki waryat mógł się opierać woli Stackelberga i carycy Katarzyny. Tym bardziej waryat, bo król Stanisław August przyjął w zamian za udział w rozbiorze cztery ogromne starostwa, a wśród posłów i senatorów rozniesiono po kilkanaście wiader rubli. Tylko Reytan nie przyjął niczego i, jak to oszołom, głodował w pustej sejmowej sali przez 36 godzin i to przeciw czemu? Przeciw, bagatela, takiemu głupstwu, jak rozbiór Polski.
Nie wiem, czy za czasów prezdentury Lecha Wałęsy po Pałacu Namiestnikowskim lub Belwederze biegał ktokolwiek oferując jego lokatorom starostwa lub naczynia pełne dukatów. Wiem jednakże, że Lech Wałęsa jest laureatem pokojowej nagrody Nobla. Dziś każdy, kto śledzi mechanizm jej przyznawania (nie tylko zresztą pokojowej, literackiej także) wie, za co jest przyznawana. I komu. Mianowicie, orędownikom i budowniczym nowego światowego ładu, przedstawicielom nowej lewicy, byłym piewcom komunizmu, generalnie wszelkiej maści lewakom, kosmopolitom, socjalistom. Może zamiast czterech starostw Lechowi Wałesie była przydzielona a'conto nagroda Nobla? A teraz kończy jej odpracowywanie?


26 II 2005