Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Stanisław Krajski
Czy Donald Tusk jest abstynentem ?


W czasopiśmie "Viva" z dnia 29 stycznia 2001 r. ukazał się obszerny wywiad z Donaldem Tuskiem jako współtwórcą nowego wtedy ugrupowania politycznego pod nazwa Platforma Obywatelska. W ramach tego wywiadu polityk mówił o zagrożeniach jakie pojawiały się dla jego rodziny w trakcie jego kariery politycznej. W pewnym momencie przeprowadzający ten wywiad Piotr Najsztub zadał następujące pytanie: "A późniejsze zagrożenia parlamentarne, życie towarzyskie etc? Nie groziła Panu na przykład choroba alkoholowa?"
Pytanie to wywołało żywą reakcję polityka. Zaczął zwierzać się ze swoich przeżyć i niepokojów. Między innymi powiedział: "Była taka groźba. Dużo się tu pije. Tutaj na Wiejskiej to jest problem bardzo wielu ludzi. Nasze życie przypomina trochę życie w akademiku, trochę na biwaku, trochę na nieustannej imprezie. (...) Rozejrzałem się i uznałem, że jestem na pewno w grupie zagrożonej. Zacząłem poważnie myśleć o abstynencji."
Polityk stwierdza, że sam poradził sobie z problemem alkoholowym ale problem ten ma, jego zdaniem, większość posłów: "Na pewno wprowadziłbym badania alkomatem. Ludzie nie mogą przychodzić nietrzeźwi do pracy, nie mogą przebywać na terenie zakładu pracy pod wpływem alkoholu. Nie ma w Polsce ważniejszego zakładu pracy niż sejm, bo praca tych ludzi wpływa na życie milionów ludzi. Gdyby tu wprowadzić alkomat i dyscyplinarne zwolnienie czyli utratę mandatu, to byłaby rzeź straszna. Z całą pewnością ludzi zagrożonych alkoholizmem lub alkoholików jest wśród parlamentarzystów bardzo dużo. Oni muszą zacząć myśleć o tym jako o problemie."
Te dwie wypowiedzi jednego z najpoważniejszych, według sondaży przedwyborczych, kandydatów na Urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej muszą wzbudzać poważny niepokój i rodzić ważne pytania.
Jeżeli elity polityczne, które stanowią w Polsce prawo i decydują o jej losach robią to nierzadko w stanie upojenia alkoholowego to społeczeństwo nie tylko może ale powinno się niepokoić.
Wypowiedzi Donalda Tuska dotyczą co prawda sytuacji z roku 2001, ale jeżeli naprawdę była wtedy taka sytuacja "alkoholowa" w sejmie to może się ona powtarzać i dziś i jutro tym bardziej, że wielu posłów to posłowie "dożywotni". Być może Donald Tusk nieco przesadzał w ocenie rozmiaru problemu. Byłoby to zrozumiałe. Im więcej posłów miałoby taki problem tym łatwiej usprawiedliwiać siebie.
Istotnym pytaniem jest tu pytanie: dlaczego w ogóle Donald Tusk przyznał się publicznie do tego, że ma takie problemy? Czyżby te jego problemy tak bardzo rzucały się wielu osobom w oczy, że nie można już było tego przemilczać i trzeba było uprzedzić sprawę, stępić ostrze ewentualnej krytyki?
Ważne również jest tu pytanie: jaki problem, dokładnie, miał Donald Tusk z alkoholem w 2001 r. Czy było to "tylko" częste sięganie do kieliszka? A może był to już alkoholizm? Jak wiadomo kto zostanie raz alkoholikiem jest nim do końca życia. Nie musi to oznaczać, że będzie pił, ale zagrożenie jest stałe. Zagrożenie takie zwiększa się gwałtownie w momentach szczególnego stresu. Wielu alkoholików potrafiło nie pić przez kilka czy nawet kilkanaście lat, by w momencie jakiejś sytuacji kryzysowej sięgnąć do kieliszka i powrócić do nałogu. Sprawowanie urzędu Prezydenta RP naraża na wiele głębokich i permanentnych stresów. Najłatwiej rozładować je sięgając po alkohol.
Sprawujący urząd Prezydenta Aleksander Kwaśniewski miał ten problem i rzucało się to w oczy kilkakrotnie, co nie przyczyniło Państwu Polskiemu "punktów" na arenie międzynarodowej i miało zapewne negatywny wpływ w wielu innych ważnych porządkach.
Wszystkim chyba zależy na tym, aby kolejny prezydent nie posiadał takich skłonności i nie powielał (czy nie zwielokrotniał) takich zachowań.
Wydaje się więc oczywiste, że trzeba domagać się od Donalda Tuska wyjaśnienia i uszczegółowienia cytowanej wyżej wypowiedzi z 2001 r. oraz dowodu na to, że takich problemów dziś już nie ma.

Platforma Obywatelska - masońskie sprzysiężenie wilków

Platforma Obywatelska to z założenia formacja liberalna deklarująca zainteresowanie wyłącznie gospodarką i uznająca wolność gospodarczą (i we wszystkich innych porządkach) jako podstawowe panaceum na wszystkie problemy. Stąd mówi o przyspieszeniu procesu prywatyzacji i rychłym jej zakończeniu. Przez prywatyzację rozumie oczywiście przekazanie wszystkiego co się da w ręce wielkich, ponadnarodowych koncernów.
W tym miejscu warto przypomnieć celną uwagę uczynioną przez jednego z myślicieli katolickich XIX w. Powiedział on: "Jeżeli mamy taką sytuację, ze razem żyją wilki i owce to zrozumiałe jest, gdy wilki domagają się nieograniczonej niczym swobody. One chcą, po prostu pożreć owce i zrobią to jak tylko im się na to pozwoli. Niezrozumiałe jest, gdy w takiej sytuacji owce domagają się niczym nieograniczonej swobody. Takie owce tym samym skazują się bowiem na śmierć.
Platforma Obywatelska reprezentuje w sposób wyraźny interesy wyłącznie wilków - zachodnich przedsiębiorstw i rodzimej, najczęściej postkomunistycznej, gospodarczej nomenklatury. Stąd takie poparcie dla niej ze strony wielkich polskojęzycznych mediów, za którymi stoi wielki zagraniczny i postkomunistyczny kapitał. Stąd też zrozumiałe staje się skąd formacja ta ma taj wielkie poparcie ze strony wyborców. Swoje głosy przerzuca na nią ten elektorat SLD, którego interesuje zachowanie swojego status quo (i dalsza bezkarność - PO nie zamierza rozliczać przeszłości).
Zajrzyjmy do programu PO. Dotyczy on głównie spraw gospodarczych. Jest tam jednak też kilka wzmianek dotyczących innych problemów.
W ujęciu PO Państwo to "wspólne przedsiębiorstwo", które jest ponadto instytucją świadczącą pewne "usługi" dla "obywateli", a mianowicie: "pomoc socjalna, edukacja, opieka zdrowotna i zapewnienie bezpieczeństwa". Pomoc socjalna nie może być "lewicowa". Będzie to zatem tylko "zwiększenie niektórych świadczeń socjalnych dla osób w najtrudniejszej sytuacji materialnej".
Szczegóły? Szczegółów już nie możemy poznać. Co prawda mowa o nich w programie PO, ale zarazem podkreśla się tam, ze jest to tylko program tymczasowy, a w życie będzie już wprowadzany nowy program, który "jest w trakcie tworzenia" i "pracuje nad nim Rada Programowa PO pod kierownictwem Andrzeja Olechowskiego".
Czy w programie PO mowa jest o sprawach polskich, o narodzie, Kościele, tradycji i wartościach? Znajdujemy tam tylko krótką i bardzo ogólną oraz mglistą deklarację. Oto ona: "Zobowiązujemy się poprowadzić proces tworzenia nowej reprezentacji parlamentarnej. Z powagą i odpowiedzialnością. W duchu otwarcia i umiaru, szacunku dla tradycji i chrześcijańskich wartości. Dla dobra Rzeczypospolitej".
Zauważmy. Nie ma tu mowy o ochronie czy promocji tradycji i wartości chrześcijańskim. Nie ma mowy o działaniu podyktowanym przez te wartości. Co to znaczy "zachowywać szacunek dla tradycji i chrześcijańskich wartości"? Chyba tylko - otwarcie ich nie atakować. PO nie zamierza jednak ich bronić. Po pierwsze przecież wolność - wolność dla zachodnich koncernów, wielkich mediów godzących w tradycje i wartości chrześcijańskie, w istocie wszystkich tych, dla których katolicyzm i polskość to coś, co trzeba raz na zawsze wymazać z ludzkich umysłów i serc.
Jeżeli mówi się o Platformie Obywatelskiej nie można przemilczeć jej genezy i związków jej liderów z różnymi formacjami ideowymi.
Padło tu nazwisko Olechowski. Już prawie o nim zapomnieliśmy. Okazuje się jednak, że nie usunął się z polityki. Spełnia bardzo ważną funkcję w PO - tworzy jej program.
Jego nazwsiko pierwszy raz polawia się w historii Polski, gdy zasiada przy Okrągłym Stole jako bezpartyjny doradca...gen. Jaruzelskiego. Gdy kandydował w wyborach prezydenckich poparli go, między innymi: Andrzej Zoll, Zbigniew Religa (w tych wyborach swoje głosy oddał Tuskowi), Czesława Miłosz, Józefa Henelowa, senatora Krzysztof Kozlowski. Moje skojarzenie jest tu następujące. Zoll jest, a przynajmniej był, członkiem Rotary Club (por. choćby: A. Socha, Bądź przyjacielem., Polska Zbrojna z 8.11.94). Religa kojarzy mi się z Lions Club (por. choćby: K. Nielaba, Łagodne Lwy, Trybuna Śląska z 13.01.94). Nazwisko Miłosza pojawiło się w mojej książce pt. "Masoneria polska 1993" gdzie czytamy: W 1947 r. Stempowski (który był wtedy Wielkim Mistrzem) informuje za pośrednictwem, jak wszystko na to wskazuje, Czesława Miłosza, wielkiego komandora masonerii w USA J. H. Cowlesa, "że masoneria polska podzieliła los sąsiednich (...) i wyginęła - przestała istnieć." (informacja ta została zaczerpnięta z: L. Hass, Druga wizyta Johna Henrego Cowlesa w Polsce, Ars Regia nr 2(3)93, s. 100). Na uwagę zasługuje też materiał autorstwa noblisty pt. "O historii polskiej literatury, wolnomyślicielach i masonach" ("Kultura" nr 4/70, s. 21). Bardzo ciekawy jest też jeden z rozdziałów w książce Aleksandra Fiuta "Rozmowy z Czesławem Miłoszem", który nosi tytuł "Sekretny zjadacz trucizn manichejskich", w którym poeta mówi o swoich związkach ideowych z manicheizmem i kabałą (do obu doktryn odwołuje się masoneria). Henelowej nie trzeba chyba czytelnikom ND "rekomendować". Jest przecież jednym ze sztandarowych przedstawicieli "Tygodnika Powszechnego". Znane są jej wypowiedzi na temat Radia Maryja (wynikałoby z nich, że jest to największe zagrożenie dla wszystkich i wszystkiego) i w sprawie regulacji prawnej kwestii życia poczętego. No i oczywiście senator Kozlowski z UW (ten, co tak bronił Wielkiego Mistrza Józefa Lipskiego w senacie przed "Naszym Dziennikiem" i odsądzał pismo od czci i wiary)
Kim jest Olechowski? Krótko, treściwie, choć może nie w sposób pełny, ujął to w swoim czasie komentator "Życia" w jednym zdaniu: Trudno też zlekceważyć ostrzeżenie, że wyborcy Akcji nie poprą człowieka z drugiej strony Okrągłego Stołu, który sam bez żenady przyznawał się do współpracy z "wywiadem gospodarczym PRL". ("Życie" z 20.02.br., s. 16).
Cóż można jeszcze powiedzieć o Olechowskim? Bardzo wiele. Trzeba by na to kilku czy kilkunastu artykułów. Zacytuję tu tylko swój materiał na temat Fundacji Batorego publikowany w ND: "W tym miejscu warto wspomnieć, że Soros jest, co sygnalizuje również Osęka, członkiem nazywanego przez wielu masońskim rządem światowym, Klubu Bilderberg. (każdy może to sobie sprawdzić w internecie). O Klubie tym i o Sorosu pisało wielu badaczy masonerii. (por. choćby: J. A. Cervera, Pajęczyna władzy, Wrocław 1997, s. 225-229 i P. Virrion, Rząd światowy. Globalizm, Antykościół i Superkościół, Komorów 1999, s. 83-90). Obszerny artykuł poświęcił mu w "Naszej Polsce" (nr 50/99) Paweł Siergiejczyk (który pisał też zresztą sporo o Fundacji Batorego). Przypomina on tam, że inicjatorem tej organizacji był Józef Retinger jeden z najbardziej znanych i wpływowych masonów w historii (oddzielną książkę poświęcił mu Henryk Pająk), członek loży B`nei B`rith skupiającej wyłącznie Żydów. Członkami tego Klubu byli lub są między innymi: Bill Clinton, Gerald Ford, Henry Kissinger, ambasador USA przy ONZ Richard Hollbrook, Al Gore (wiceprezydent USA, kandydat na prezydenta), amerykańscy sekretarze skarbu Nicholas Brady, Robert Rubin, Lawrence Summers (jest nim obecnie), prezes Chase Manhattan Bank, Dawid Rockefeller, Zbigniew Brzeziński i Andrzej Olechowski (także członek Rady Fundacji Batorego) itd. W spotkaniach Klubu uczestniczą członkowie władz Unii Europejskiej, w tym między innymi Komisji Europejskiej - Jacques Santer, Leon Brittan, Emma Bonino, Mario Monti, Erkki Leekanen, kolejni sekretarze generalni NATO Lord Carrington, Manfred Worner, Willi Claes, Javier Solana i George Robertson i szefowie europejskich rządów: Franz Vranitzky (Austria), Wilfried Martens Belgia), Esko Aho (Finlandia), Laurent Fabius (Francja), Rud Lubbers (Holandia) czy choćby Margaret Thatcher.
Stałymi gośćmi Klubu są też prezesi Banku Światowego, prezesi banków centralnych poszczególnych państw, także europejskich, szefowie banków prywatnych, w tym np. Alessandro Profumo, prezes Credito Italiano, który kilka miesięcy temu kupił 52% udziałów w PEKAO SA."
Olechowski wielokrotnie wypowiadał się w prasie. Zacytujmy tu tylko jedną jego wypowiedź, którą wydrukowała Gazeta Wyborcza (z 2-3.01.99): "Trzeba przypominać, że państwo jednego tylko narodu zubaża ten naród duchowo, prymitywizuje moralnie i prowadzi do nacjonalistycznych ekscesów.(...) Krucjata przeciwko globalizacji ma niewiele wspólnego z chrześcijaństwem. To totalitarne państwo narodowe jest niechrześcijańskie.(...) Każdy uważny i szczery obserwator musi przyznać, że ksenofobia przybiera w Polsce na znaczeniu. Winę za to ponoszą przede wszystkim elity katolickie, które najpierw nie widziały potrzeby, a potem nie znalazły siły, by na to zjawisko zareagować. Najwyższy czas to zrobić. Dekomunizacja i ksenofobia mają te same źródła i ten sam skutek - kreują wroga. Jest to stary, dobrze w Europie znany sposób budowania jedności, pokonywania wewnętrznych podziałów. Ale używanie go jest samobójczą głupotą, gdy wróg jest wewnętrzny i tak szeroko i niejasno zdefiniowany jak komuniści czy Żydzi. Ilu z tych, którzy przeżyli PRL może z ręka na sercu powiedzieć, że nic złego nie zrobili? Ilu z nas w Europie Środkowej może, z ręką na ustawach norymberskich, udowodnić, że nie ma w sobie śladu krwi żydowskiej?"
W swojej książce pt. "Wygrać przyszłość" (TWIGGER SA, Warszawa 1999) Olechowski twierdza, że integracja w ramach Unii Europejskiej powinna być jak najgłębsza i najszersza i to jest "jedną z podstawowych dyrektyw patriotyzmu". Inaczej gdyby ta integracja była "płytka", "fakultatywna" to Europa "szybko by się rozwarstwiła na mniejsze, konkurujące ze sobą grupy". Zyskamy za to "podstawy do odegrania roli regionalnej". (s. 26 i 27).
Pisze tam również: "Nie bójmy się perspektywy wspólnoty wielu narodów". Będzie to, bowiem "ponadnarodowa demokracja". (s. 31). "Trzeba udawać, że jesteśmy suwerenni" - naucza Olechowski, a więc: "udajemy, że jest ono suwerenne i powierzamy mu zadania oraz stosowne uprawnienia. Państwo wchodzi w porozumienie z innymi państwami, tworzy z nimi stosowną instytucje ponadpaństwową i przekazuje jej zadanie oraz związane z nim uprawnienia. W konsekwencji, w tej sprawie, państwo przechodzi na pozycję władzy lokalnej, która działa w ramach wytycznych instancji wyższego szczebla, a obywatel - na pozycję członka lokalnej wspólnoty." (s. 34)
Wreszcie pisze: "Nie mam wątpliwości - globalizacja jest nieuchronna" (s. 81) Musi więc, po pierwsze, zaniknąć rolnictwo. (s. 84) Trzeba więc "wyzwolić chłopów z przywiązania do ziemi." (s. 86). Globalizacja, mówi Olechowski, da nam "szansę, na szybsze pokonanie dystansu do bardziej zaawansowanych narodów, zrobienia czegoś pożytecznego, wybitnego".(s. 127) "Chodzi o to, aby Polacy nie znaleźli się wśród tych, którzy uciekli w skansen." (s. 127) - naucza Olechowski. Co jeszcze powoduje globalizacja? Przede wszystkim "zmniejszenie możliwości praktykowania wartości i idei nacjonalistycznych" wzbogacenie duchowe i moralne. (s. 128) Kto się boi globalizacji? "Ludzie, którzy osłabienie więzów i obyczajów natury plemiennej odbierają jako osobiste zagrożenie". (s. 128)
Oto więc zasady, które leżą u podstaw nowego programu PO, który zostanie ogłoszony po wyborch.
A co z resztą liderów PO? Skąd się wziął Donald Tusk? Czy wszyscy to pamiętają? PO to Unia Wolności-bis "wzbogacona" o liberalne skrzydło AWS, trochę bardziej pragmatyczna i liberalna od UW, o nieco odmiennych międzynarodowych i krajowych powiązaniach.
Jeśli ze sfery faktów przejdziemy w sferę domysłów możemy sformułować następującą hipotezę (której bardziej szczegółowe uzasadnienie byłoby możliwe w tekście liczącym przynajmniej kilkadziesiąt stron) - w Polsce od początku lat dziewięćdziesiątych toczyła się ostra walka o wpływy pomiędzy masoneria rytu szkockiego i masonerią rytu francuskiego. Początkowo dominowali "szkoci". Po klęsce politycznej Unii Wolności - "francuzi", zarówno ci, którzy byli związani z układem postkomunistycznym jak ci związani z "Solidarnością" jak również ci, którzy powiązani są z siłami zagranicznymi skupili się powoli w PO.
Jakie zmiany wprowadzą w politykę wewnętrzną i zagraniczną?
Szkoci wiązali się z Wielką Brytanią i USA (tam rządzą "szkoci"). Centrala "francuzów" jest w Paryżu. Będą więc stawiać na Unię Europejską przeciwko USA i wspierać taki jej model jaki proponuje rządząca Francją elita masońska - model jednolitego ponadnarodowego, "laickiego" (antychrześcijańskiego) państwa realizującego ideologię Rewolucji Francuskiej.
Program PO to zatem, tak by wszystko na to wskazywało, program ubezwłasnowolnienia narodu polskiego, jego wynarodowienia i dechrystianizaji, ostatecznej likwidacji państwa polskiego, przejęcia gospodarki i wszystkich pozostałych struktur społecznych przez międzynarodowe siły negujące chrześcijaństwo i budujące pogański "nowy wspaniały świat", w którym jedynym bogiem jest Człowiek, a w istocie tylko masońscy wybrańcy.

Czy Platformie Obywatelskiej potrzebny jest psychiatra?

Jedną z głównych szarych eminencji Platformy Obywatelskiej, o którym mówi się teraz jako o kandydacie na przyszłego ministra spraw zagranicznych, jest eurodeputowany, członek władz krajowych i regionalnych Platformy Obywatelskiej Bogdan Klich, wcześniej jeden z założycieli Unii Demokratycznej i działacz Unii Wolności.
Kim jest Bogdan Klich? Z jego strony internetowej dowiadujemy się, że jest to: "Specjalista w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa międzynarodowego. Współtwórca polskiego stanowiska negocjacyjnego, doradca głównego negocjatora Polski z Unią Europejską (1998-1999). Wiceminister Obrony Narodowej (1999-2000) odpowiedzialny za współpracę Polski z NATO. Inicjator rozszerzenia współpracy wojskowej RP z Litwą, Słowacją, Łotwą, Estonią i Ukrainą. Założyciel i prezes Instytutu Studiów Strategicznych w Krakowie. Członek Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych w Londynie".
Warto zwrócić uwagę na Instytut Studiów Strategicznych w Krakowie. O jego strategii decydują między innymi Zbigniew Brzeziński i Andrzej Olechowski członkowie Klubu Bilderberg nazywanego przez wielu masońskim rządem światowym. Olechowski jest również członkiem Rady Fundacji Batorego oraz związanej z masońską organizacją "Czaszka i Piszczele" Komisji Trójstronnej. George Franklin stwierdza, że "Komisja Trójstronna była pomysłem Dawida Rockeffelera, ale prawdziwym architektem tej idei był Zbigniew Brzeziński".
Instytut Studiów Strategicznych w Krakowie, którego dyrektorem jest Anna Szymańska-Klich (żona Bogdana Klicha) jest sponsorowany przede wszystkim przez Fundację Batorego, instytucję amerykańską - German Marshall Fund of the United States oraz trzy fundacje niemieckie, których celem jest w istocie promocja interesów Niemiec - Fundację im. F. Naumanna, Fundację Konrada Adenauera oraz Fundację im. F. Eberta.
Formalnie Instytut "prowadzi interdyscyplinarne badania podejmujące najważniejsze problemy Polski i współczesnego świata". Obszarem jego działalności "są stosunki międzynarodowe ze szczególnym uwzględnieniem integracji Polski z Unią Europejską, problematyki bezpieczeństwa europejskiego, polskiej polityki wschodniej oraz polityki regionalnej w Europie Środkowej". Podejmuje on również "problemy polskiego sektora bankowego, międzynarodowych rynków finansowych oraz przemian gospodarczych". Ma także szkolić polityków, naukowców, dziennikarzy oraz kadry zarządzające przedsiębiorstwami i bankami.
Bogdan Klich jest więc specjalistą zaprogramowanym przez takie środowiska i w takich dziedzinach. Trochę to schizofreniczny pomysł, aby tacy ludzie rządzili Polską w najbliższym czasie. Może zatem potrzebny tu jest psychiatra? Władze Platformy Obywatelskiej są samokrytyczne i uznały, że psychiatra jest konieczny. Tym psychiatrą jest... sam Bogdan Klich. Tak. Nie ma tu żadnej pomyłki drukarskiej. Bogdan Klich jest z wykształcenia psychiatrą. W latach 1987-90 i 1992-95 pracował jako lekarz psychiatra w Szpitalu Neuropsychiatrycznym im. J. Babińskiego w Krakowie. W międzyczasie był specjalistą od... spraw informacji w Ośrodku Telewizji Polskiej w Krakowie, potem posłem na sejm RP, by wreszcie zostać specjalistą "w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa międzynarodowego". Bardzo, jak można się domyśleć, zdolny człowiek, który błyskawicznie się uczy.
Dość jednak żartów. Mieliśmy już ministra spraw zagranicznych, który był specjalistą od warunków życia prostytutek w średniowiecznym Paryżu (Bronisław Geremek - to temat jego habilitacji). Teraz możemy się spodziewać na tym stanowisku psychiatry. To horror.
Cóż pozostaje? Tylko czarny humor: kto powinien mieć pieczę w Polsce nad kwestiami, które i tak rozstrzyga Unia Europejska? - wyłącznie psychiatra. A może przyda się on też za parę lat tym, którzy głosowali na Platformę Obywatelską.


27 IX 2005