Mirosław Salwowski (Napisz e-mail)
Między strachem a zuchwałością
W "Przewodniku Katolickim" z 16. 10. 2005 ukazał się tekst ks. Jacka Kacprzaka "Między strachem a Miłością". W artykule tym Autor zdecydowanie krytykuje mój wcześniejszy tekst "Między Sodomą a Nowym Orleanem" (opublikowanym na łamach "Przewodnika Katolickiego" oraz "Internetowej Gazety Katolików"), w którym próbowałem wykazać, iż spora część z dotykających ludzkość kataklizmów jest Bożą karą za grzechy. Z pewnymi pobocznymi stwierdzeniami ks. Kacprzaka się zgadzam, na sedno przesłania, jakie promuje on w swym tekście, przystać jednak nie mogę.
Myślą przewodnią rzeczonego artykułu jest odrzucenie koncepcji Boga jako wymierzającego karę za grzechy. Autor pisze wprost: "(...) osobiście uznaję za co najmniej niewłaściwą i prowadzącą do wielu nieporozumień szkolną formułę wyjętą z tradycyjnych katechizmów głoszącą Boga jako sprawiedliwego Sędziego, który za dobro wynagradza, a za zło karze" (podkreślenie moje - MS). Taki obraz Wszechmogącego ma prowadzić do "niezdrowej formalistycznej mentalności", która jest "pogańska i po prostu nieprawdziwa".
Odrzucić Boga Sędziego?
Problem w tym, że tak nie lubiana przez Autora polemiki doktryna o Bogu karzącym ludzki grzech nie jest jakąś tam jedną z koncepcji teologicznych, ale stanowi część niezmiennego nauczania Kościoła świętego. W całej Biblii pełno jest ostrzeżeń przed świętem oraz straszliwym gniewem Wszechmocnego. Na kartach Pisma świętego jest więc, między innymi, mowa o tym, iż Pan Bóg: "wylał na Izraela żar swego gniewu i okropności wojny" (Iz 42, 24 - 25); "przybywa przesiać narody sitem zniszczenia" (Iż 30, 27 - 28); sprowadza zagładę na miejsca, w których czci się fałszywe bożki (2 Król 22, 16 - 17); zniszczy tych, którzy niszczyli ziemię (Ap 11, 18). W tej świętej Księdze przeczytamy też o: "gniewie Bożym, (który) ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdziwe pęta " (Rz 1, 18); "zatwardziałych i nieskłonnych do nawrócenia sercach skarbiących sobie gniew na dzień gniewu i objawienie sądu sprawiedliwego Boga" (Rz 2,5).
W ciągu wieków Ojcowie, Doktorzy, Święci i Papieże także nie mieli wątpliwości co do tego, iż w pewnych wydarzeniach, w sposób jasny i wyraźny, należy dostrzegać Bożą pomstę za nieład moralny. Przykładowo, św. Pius V w bulli "Cum primum" poruszając problem zboczeń seksualnych, synomii, bluźnierstw, zaniedbywania kultu Bożego, deklaruje jednocześnie: "za przewiny te Bóg sprawiedliwie karze ludy i narody zsyłając na nie kataklizmy, wojny, głód i zarazę". Z kolei Leon XIII w encyklice "Sapientiae Christianae" omawiając religijno - moralne położenie współczesnego mu świata, stwierdza: "wiele symptomów wskazuje już na zbliżanie się kar zasłużonych (...) Zaprawdę strasznej tej przyszłości nie zdoła oddalić moc ludzka, zwłaszcza, że owa olbrzymia większość, która odpadła od wiary chrześcijańskiej, odpokutuje słusznie za swą pychę, za namiętne zaślepienie, szukające nadaremnie prawdy, biorące fałsz za rzeczywistość, widzące mądrość w tym, żeby <
> (...)". Katechizm św. Piusa X i Katechizm Kościoła Katolickiego (1867) uczą o "grzechach wołających o pomstę do Nieba". Jak wyjaśnia pierwszy z tych dokumentów: "O grzechach tych mówi się, że wołają o pomstę do nieba, ponieważ tak uczy Duch Święty i ponieważ ich niegodziwość jest tak wielka i tak oczywista, że skłaniają Boga, by wymierzał za nie najsurowsze kary".
Jak najbardziej realne istnienie Bożych kar potwierdza również szereg uznanych przez prawowite władze kościelne (a więc stwierdzono, iż w ich treści nie ma niczego przeciwnego katolickiej wierze i moralności) objawień prywatnych. W 1682 r., św. Małgorzacie Marii Alacoque, Chrystus Pan zapowiedział, iż aby ukarać złe życie chrześcijan, na 300 lat podda europejskie narody mahometańskiemu panowaniu (zapowiedź ta została odwołana ze względu na postawę Jana III Sobieskiego, który odnosząc zwycięstwo pod Wiedniem przypisał całą chwałą nie sobie, ale Bogu). W La Salette Niepokalana Dziewica zapowiada: "Ludzkość znajdzie się w przededniu najbardziej przerażających plag i wielkich wydarzeń; musi oczekiwać, że będzie rządzona rózga żelazną i pić kielich Bożego gniewu". W Fatimie Najświętsza Panna Maria ostrzegała z kolei przed II wojną światową, jako karze za zbrodnie świata. Fatimska wizjonerka, bł. Hiacynta powie później: Wojny nie są niczym innym jak karami za grzechy świata. Siostra Łucja w jednym ze swych listów pisała zaś: Pan Bóg będzie karał świat i to w straszny sposób. Kara niebieska jest teraz bliska (...) To będzie bardzo smutne dla wszystkich. Matka Boża Fatimska prorokowała też, iż wiele narodów zostanie unicestwionych. W Akita Bogurodzica mówi zaś: (...) jeśli ludzi nie będą żałować i się nie poprawią, Ojciec w sposób straszliwy ukarze całą ludzkość. To będzie kara gorsza niż potop za Noego, kara, jakiej świat jeszcze nie widział. Ogień spadnie z nieba i zetrze z powierzchni ziemi wielką część ludzkości - dobrych i złych (...) Ci, co przeżyją, będą się czuć tak źle, że zazdrościć będą umarłym.
Kara - Boża wola czy dopust?
Ks. Kacprzak dostrzega wprawdzie zależność pomiędzy moralnie złym postępowaniem, a późniejszymi negatywnymi tego konsekwencjami, jednak wyraźnie sugeruje, iż nie należy postrzegać owych ujemnych skutków w kontekście karzącego działania samego Stwórcy, a jedynie jako coś, co jest niejako wpisane w samą naturę takich działań.
Z takim postawieniem sprawy można zgodzić się jedynie w małej części. Tradycyjna teologia katolicka wyróżnia bowiem dwa rodzaje Bożych kar. Pierwsze są bezpośrednim postanowieniem Wszechmocnego. W takim wypadku jakieś nieszczęście dotykające daną społeczność albo pojedynczego człowieka, jest po prostu Bożą wolą - reakcją Pana Boga na popełniane zło. Tego rodzaju karami może być część kataklizmów, chorób, wypadków, zgonów, itp., czyli coś, co w teologicznym języku zwie się "złem fizycznym". Można wówczas powiedzieć, iż to sam Stwórca wydaje rozkaz siłom przyrody by pokarały występnych. Biblia przytacza szereg zdarzeń, kiedy to ukaranie grzechu było bezpośrednim aktem Boga. Wymieńmy to jedynie kilka z nich: Buntujący się przeciw władzy Mojżesza i Aarona Datan i Abiron zostają żywcem pochłonięci przez wnętrzności ziemi. Złych synów Aarona, Nadaba i Ariva, Pan Bóg wydaje na pastwę ognia (Kapł 10, 1-2). Jahwe zsyła na Egipt szereg plag (Wyj 7, 14 - 10, 23), a następnie zatapia w morzu ścigającą lud wybrany armię Faraona (14, 26 - 28). Ręka Pańska oślepia Elimasa, fałszywego proroka i czarodzieja (Dz 13, 8 - 12). Anioł Pański zabija Heroda "za to, że nie oddał czci Bogu" (Dz 12, 23). Wszechmogący karze natychmiastową śmiercią Ananiasza i Safirę za oszukanie wspólnoty (Dz 5, 1 - 11).
Z drugim rodzajem kar mamy do czynienia wówczas, gdy Wszechmogący wprawdzie nie chce jakiegoś zdarzenia, ale w Swej Opatrzności dozwala na nie, mimo, że mógłby On wykorzystać Swą moc do zapobieżenia jemu. Ewidentnym tego przykładem są różne przejawy zła moralnego, czyli grzechu. Pan Bóg nienawidzi każdego grzechu, ale z różnych przyczyn pozwala mu istnieć. Jedną z takich przyczyn jest chęć ukarania nieprawości. Każde zło owocuje dalszym złem, niegodziwości z biegiem czasu narastają i wydają plon w postaci czegoś jeszcze gorszego. Aby człowiek uświadomił to sobie, Wszechmogący pozwala aby ludzie brnęli w bagnie grzechu, dopuszczając się coraz to nowych niegodziwości. Omawiając te dwa rodzaje Bożych kar należy wspomnieć, że także nieszczęścia będące złem fizycznym mogą być jedynie efektem Bożego przyzwolenia, nie zaś postanowienia.
Bojaźń czy Miłość?
"«Synu mój nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje». Trwajcie w karności. Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi (...) Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości" (Hbr 12, 5 - 11). Tymi słowami Pismo św. odpiera zarzuty tych, którzy twierdzą, iż kara sprzeciwia się miłości. Kary Boże ostrzegają przed zgubnymi skutkami grzechu oraz obrazują ohydę nieprawości. Poza tym w Bożym karaniu ujawnia się też cierpliwość Stwórcy. Ową cierpliwość, w jednym ze swych kazań objaśnia ks. Piotr Skarga, wybitny polski kaznodzieja. Otóż najpierw ludziom zostaje dany czas "łaskawego upominania dla bojaźni Bożej i do pokajania, a powstania z grzechów". Gdy narody pozostają głuche na takie napomnienia, nadchodzi drugi okres, w którym Bóg karze inne ludy, choć mają one mniejsze grzechy. Ks. Skarga ów czas komentuje: "Szczęśliwy lud, który się cudzą stratą karze, a zapamiętały, który się srogości Bożej, na którą drugich patrzy, mając większe obrazy przeciw Panu Bogu, nie boi". Kiedy jednak i to nie pomaga, nadchodzą coraz większe i gwałtowniejsze kary.
Wszechmogący chętnie cofa swą pomstę, jeżeli tylko dana społeczność odwraca się od grzechu i zaczyna pokutować: "Gdy zamknę niebiosa i nie będzie deszczu, i gdy nakażę szarańczy, by zniszczyła pola, lub gdy ześlę na mój lud zarazę, jeśli upokorzy się mój lud, nad którym zostało wezwane moje Imię, i będą błagać, i będą szukać mego oblicza, a odwrócą się od swoich złych dróg, Ja z nieba wysłucham i przebaczę im grzechy, a kraj ich ocalę" (2 Krn 7, 13 - 14).
Dlaczego jednak w skutek różnych Bożych kar giną też niewinni ludzie? Odpowiedź na to pytanie jest prosta. To, co dla jednych jest karą, dla drugich może być wybawieniem od życia pod tyranią niemoralności, bałwochwalstwa, etc. To prawda, że w przypadku Sodomy i Gomory, Bóg był gotowy odstąpić od wymierzenia kary ze względu na dziesięciu sprawiedliwych. Nie wolno jednak zapominać, iż Najwyższy jest suwerennym władcą naszego życia i śmierci, dlatego ma On prawo powołać każdego przed Swój sąd, kiedy tylko zechce i w jaki sposób zechce. Zresztą również względem grzeszników kara może być aktem wielkiego miłosierdzia. Jest to bowiem dla nich, niekiedy ostatnia, szansa na żal i pokutę. Co więcej nawet, jeżeli grzesznik nie przyjmie doczesnej kary, jako okazji dla zadośćuczynienia za własne winy, to wówczas zabranie go z tego świata również jest przejawem wielkiego miłosierdzia. Tym sposobem odbiera mu się bowiem możność dalszego deptania Bożych przykazań, a tym samym nie ściąga on na siebie jeszcze sroższego potępienia.
Ks. Jacek Kacprzak porusza bardzo ważną kwestię motywacji, jaka powinna przyświecać naszemu życiu religijnemu. Dla Autora polemiki koncepcja Boga karzącego, winna być odrzucona, albowiem ma ona zakłócać prawdziwą relację ze Zbawicielem, która zamiast oprzeć się na "dziecięcej ufności w to, że jest się przez niego bezgranicznie kochanym", zasadza się wówczas na strachu przed karą. Oczywiście praktykowanie cnót i unikanie zła jedynie (albo przede wszystkim) z obawy przed gniewem Boga nie jest ideałem i nie stanowi modelu godnego polecenia. Tym nie mniej nie można takiej postawy odrzucić i potępić. Jak uczy Kościół może być ona wstępem do prawdziwie chrześcijańskiego życia: Co się zaś tyczy owego żalu mniej doskonałego, to ponieważ zwykle rodzi się on albo z rozważania szkarady grzechu, albo z bojaźni piekła i kar za grzechy, oświadcza święty ten Sobór, że jeżeli ten żal mniej doskonały wyklucza wolę grzeszenia i jest połączony z nadzieją przebaczenia, nie tylko nie czyni on człowieka obłudnikiem i jeszcze większym grzesznikiem, lecz nawet jest darem Boga i podnietą od Ducha Świętego, który wprawdzie jeszcze nie mieszka w takim człowieku, ale go tylko pobudza, tak iż penitent przy Jego pomocy gotuje sobie drogę do sprawiedliwości. (...) Tą bowiem bojaźnią zbawiennie wstrząśnięci Niniwici na skutek kazania Jonasza czynili pełną surowości pokutę i uzyskali od Pana miłosierdzie (Sobór Trydencki, sesja XIV, "O Sakramencie Pokuty", rozdz. 4). Grzesznicy przygotowują się do usprawiedliwienia, kiedy pobudzeni i wspomagani łaską Bożą, przyjmując wiarę ze słuchania, dobrowolnie zwracają się do Boga (...) i gdy wiedząc, że są grzesznikami, przerażają się zbawienną bojaźnią sprawiedliwości Bożej, nabierają nadziei, że im Bóg przebaczy dla zasług Jezusa (...) (Sobór Trydencki, sesja VI, "Dekret o usprawiedliwieniu").
Nauczanie o Bożej pomście wcale też nie musi rodzić owoców w postaci formowania się niewolniczej bojaźni. Każda kara, obok swej funkcji odstraszającej, spełnia też rolę wychowawczą, to znaczy obrazuje powagę przestępstwa. Przykładowo surowe kary za morderstwo służyć mają nie tylko odstraszeniu potencjalnych sprawców, ale również mocniejszemu uwidocznieniu, iż czyn taki stanowi ogromną zbrodnię. Tym sposobem kary pomagają przejść od bojaźni niewolniczej do bojaźni synowskiej, to znaczy do lęku, już nie tyle przed Bożym Gniewem, ale przed zranieniem miłości Stwórcy i Zbawiciela. Tak pojmowana postawa w doktrynie katolickiej zawsze uważana była za szlachetną cnotę. Pismo święte w wielu miejscach chwali Bożą bojaźń: Służcie Panu w bojaźni, a radujcie się Mu ze drżeniem (Ps 2, 11); (...) ze drżeniem i bojaźnią o zbawienie wasze się troszczcie (Flp 2, 12); Bójcie się Tego, który może duszę, i ciało zatracić w piekle (Mt 10, 28).
O ile słuszna jest troska o to, by formacja chrześcijan nie zatrzymywała się na poziomie strachu przed Bożą karą, o tyle czymś niedopuszczalnym jest czynienie tego, poprzez negowanie bądź poddawanie w wątpliwość nauczania o Bożej sprawiedliwości, Sądzie i karze. Coś takiego, poza tym, że jest istotnym okaleczeniem i zafałszowaniem Ewangelii, to jeszcze znacznie osłabia w duszach prawdziwe poczucie grzechu. Ostatecznie zaś jest to prosta droga do kształtowania serc zuchwałych, które będą śmiało grzeszyć w nadziei otrzymania Bożego miłosierdzia bez okazania prawdziwej skruchy i woli pokuty.
Nadużyciem jest wreszcie powoływanie się na ustęp katechizmowy: "Chociaż możemy sądzić, że jakiś czyn jest w sobie ciężką winą, powinniśmy sąd nad osobami powierzyć sprawiedliwości i miłosierdziu Bożemu" (KKK, 1861), jako argumentu przeciw odczytywaniu w pewnych wydarzeniach znaku Bożej kary. Prawdą jest, że nie nam jest sądzić stan dusz poszczególnych ludzi. Nie możemy powiedzieć, że Pan X, czy Pani Y trafili do piekła. Potrafimy jednak odróżnić dobro od zła, nieprawość od prawości. Jeżeli dodatkowo, Pismo święte, Tradycja Kościoła oraz wielkie objawienia Maryjne jasno pouczają, że pewne wydarzenia są niczym innym jak karą za grzechy, to niby dlaczego nie mielibyśmy prawa odczytywać w konkretnych zdarzeniach uderzenia Bożego Gniewu? Nie znamy wprawdzie stopnia indywidualnej odpowiedzialności za nieład moralny poszczególnych, dotkniętych nieszczęściem, ludzi, jednak trudno przypuszczać, że dokładnie 100 proc. danej społeczności w ogóle nie wiedziało co czyni. Równie dobrze moglibyśmy wówczas w ogóle twierdzić, że człowiek nie ponosi odpowiedzialności za swe czyny, i że nie Pan Bóg nie obdarował go rozumem i wolną wolą. Nieprawdziwe jest też stwierdzenie, że dostrzeganie w jakiejś katastrofie kary za grzechy danej społeczności prowadzi do znieczulenia na ból oraz cierpienie. Wszyscy jesteśmy bowiem grzesznikami i musimy być świadomi, że podobna kara może spotkać również nas, a różnorodne kataklizmy, poza tym że mogą być znakiem Bożego gniewu, dla nas jako ludzi są wezwaniem do praktykowania miłości bliźniego.
12 XI 2005