Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Moda i savoir vivre


Moda to zjawisko nie zawsze i nie do końca uchwytne. Jej prądy i trendy mają swe rozmaite i często ukryte źródła, w pewnej mierze niezależne od woli jednostek czy środowisk. Odzwierciedla ona bowiem również, jeżeli nie przede wszystkim, to, co dominuje cywilizacyjnie i kulturowo, w sferze obyczajowej, moralnej, światopoglądowej.
Modzie podają się w pełni najczęściej ludzie o słabych charakterach, bez osobowości, bez znajomości rzeczy i bez tzw. dobrego smaku. Poddają się jej również ci, dla których nie jest ważna elegancja.
Człowiek dojrzały, wyrobiony kulturowo i estetycznie, jak to się mówi światowy dobiera ubranie do swojego „ja” – do swojej sylwetki, typu urody, karnacji, wzrostu, osobowości – predyspozycji psychicznych oraz swojego stosunku do świata, innych i siebie. Taki człowiek będzie zawsze starał się też być elegancki. Jeżeli więc moda będzie nieelegancka odrzuci ją. Przyjmie zaś niektóre jej elementy tylko wtedy, gdy będzie ona jakoś odpowiadać jego preferencjom. Przyjmie je, by podkreślić swą osobowość zaznaczając równocześnie, że nie są mu obce współczesne trendy.
Gdy mówi się o modzie to zaraz wspomina się o tzw. dyktatorach mody. Ludzie ci mają, to prawda, sporo do powiedzenia w kwestii aktualnie noszonych strojów, ale na szczęście nie tak wiele jakby to wiązało się z terminem „dyktator”. Piszę „na szczęście”, bo dyktatorzy mody, to bardzo często „praktykujący” i fanatyczni homoseksualiści, którzy mężczyzn ubrali by jak swoich „partnerów”, a kobiet nie lubią i robią wszystko, by wyglądały jak najgorzej.
Jeśli chcemy śledzić modę musimy zwrócić uwagę na kilka jej źródeł i objawów. Jednym z podstawowych źródeł są jej producenci. Kupujemy przecież takie ubrania jakie znajdziemy w sklepach. Właściwymi dyktatorami mody są zatem ci, którzy ubrania do sklepów dostarczają. Czym się kierują? Tego do końca nie wie nikt. Znaczny jednak wpływ na ich decyzje mają, obok dyktatorów mody, media i wreszcie sami konsumenci czyli mówiąc inaczej ulica.
A co nosi się na ulicy? To, co można dostać w sklepach, ale również to, co znajduje się w tzw. szmateksach (używana odzież z Zachodu, głównie z Niemiec) i co można, tanio, kupić na bazarach. Tam zaś dyktatorami mody są... Chińczycy, którzy jednak często „płyną z prądem” i starają się „być na topie”. Raz im to wychodzi innym razem nie.
Polska ulica hołduje raczej modzie w stylu „pełny luz” lub „ala kanalarz”, ale i tak jest bardziej elegancka i ze smakiem ubrana niż przeciętna ulica europejska (z wyjątkiem włoskiej, która jest zawsze najbardziej elegancka), a już na pewno bardziej niż ulica niemiecka. Widać tu, co prawda, „rączkę” zniewieściałych „panów” dyktatorów mody. Dziewczęta i młode kobiety pokazują zatem to, co powinny ukrywać ( np. swoje tłuste od chipsów brzuchy), a ukrywają pod zgrzebną, wyglądającą często jakby była „robocza”, odzieżą to czym mogłyby się pochwalić (np. ładną figurą). Polscy mężczyźni nierzadko komunikują swym strojem: „właśnie wyszedłem z obory” lub gryzącą w oczy pstrokacizną sugerują, że ich skłonności mogą być takie lub inne. Nie brak jednak kobiet naprawdę eleganckich i mężczyzn ubranych ze smakiem, w tym panów w tradycyjnych garniturach i długich płaszczach.
Jakie są obecnie trendy w modzie? Zacznijmy od mody dla panów. Kończy się definitywnie, na szczęście, moda na wielkie, szerokie, pstrokate krawaty, których monstrualne węzły wyglądały jak wisielczy węzeł. Tego roku mamy, i dobrze, nosić krawaty „normalne” lub bardzo wąskie o dyskretnych, stonowanych kolorach.
Dalej w modzie nie są, i dobrze, dwurzędowe garnitury, które mogą nosić, tak naprawdę, tylko wysocy, szczupli i wysportowani mężczyźni.
Modne są marynarki jednorzędowe, ale przede wszystkim z trzema guzikami. Głównie takie są w sklepach. To niezbyt dobrze.
Po pierwsze, panowie mają kłopoty z bon tonem. Od dzieciństwa uczono ich, że gdy przyjmuje się pozycję stojącą należy zapiąć marynarkę na górny guzik. Ta zasada jednak obowiązuje tylko wobec tych, którzy mają na sobie marynarkę jednorzędową z dwoma guzikami. Marynarkę z trzema guzikami zapina się na dwa górne guziki albo na guzik środkowy (zależy jak się lepiej układa). Panowie w marynarkach trzyguzikowych zapiętych tylko na górny guzik wyglądają co najmniej dziwacznie.
Po drugie, marynarki trzyguzikowe są raczej dla osób szczupłych. Dla bardzo szczupłych są marynarki czteroguzikowe (które, nota bene, można zapiać tylko na wszystkie lub na dwa górne guziki). Nie uważam się za grubasa, ale jednak zdaję sobie sprawę, ze powinien nosić marynarkę dwuguzikową, a takie dzisiaj bardzo trudno dostać.
Jest taka niewzruszona zasada, że w stroju męskim tylko jeden element może być we wzorki (albo marynarka albo koszula albo krawat).Na jej złamanie mogą pozwolić sobie tylko Włosi, których dobry smak graniczy często z geniuszem. Tylko im zdarza się zatem wyglądać dobrze w stroju o kilku elementach we wzorki.
Jesienią 2005 dominowała moda męska pod hasłem: „wszystko we wzorki”. Coraz trudniej dostać więć gładką, szczególnie białą koszulę (takie są już chyba tylko ze starych zapasów). Jeśli koszula nie ma wyraźnych wzorków to ma przynajmniej zróżnicowaną fakturę (wzorek jest wytłoczony lub zaznaczony trochę innym odcieniem). Takiej modzie mogą poddawać się tylko bardzo młodzi, osobnicy słabi kulturowo, mafiozi i osobnicy zatrudnieni w wielkich stacjach telewizyjnych. Wystarczy włączyć telewizor, by się zorientować, ze ci ostatni mają „wzorkomanię”. Jednak i oni czują chyba, ze coś jest nie tak, bo wielu z nich, tak chyba w razie czego, nie zakłada już krawatów i z rozchełstanymi koszulami wyglądają jakby wrócili właśnie z całonocnej hulanki w trzeciorzędnym lokalu.
Na szczęście coraz więcej firm, w tym stara dobra Vistula szyje koszule na miarę i każdy może sobie zamówić koszulę z czego chce i jaką chce. Jest to ważne też z tego powodu, że bardzo trudno znaleźć w sklepach koszule do stroju wizytowego (bez kieszeni na piersi i bez guziczków przy rękawie, a za to z dziurkami do spinek).
Powoli też wychodzą, na szczęście, z mody buty męskie, które ja bym nazwał „pedałówkami” (ze szpicami, różnymi ozdobami, o nieklasycznym fasonie i kolorze).
Modne stają się za to, i można się z tego tylko cieszyć, długie i bardzo długie marynarki. Wskazywałoby to na powolny powrót do łask starego dobrego i eleganckiego żakietu.
Mężczyźni zawsze byli bardziej konserwatywni od kobiet w dziedzinie stroju i to widać również dziś w modzie. Wszelkim nowinkom, „babskiej pstrokaciźnie”, które próbują wprowadzać „kochający inaczej” poddaje się, i to tylko w części, męska młodzież, i to raczej ci, których kiedyś nazywano „bananową młodzieżą”.
A cóż tam w modzie kobiecej?
Moda ta występuje w kilku porządkach. Jest więc moda dla dziewcząt i bardzo młodych kobiet. Do niej przywiązują najwięcej wagi i media i producenci odzieży. Młoda kobieta bowiem nie dośpi i nie doje, a modny ciuch sobie kupi. Ubrań zatem w tym przedziale wiekowym jest najwięcej. Często w sklepach są tylko takie ubrania. Kupują je zatem bezmyślnie kobiety, które już nie powinny ubierać się jak podlotki. Niektóre z dojrzałych kobiet zakładają takie ubrania świadomie i chętnie, by się odmłodzić, nie zwracając uwagi na to, że to niestosowne, a często śmieszne.
Jest też moda dla kobiet dojrzałych. Ma ona różne oblicza. Niekiedy pasuje tylko dla wąskiego grona kobiet. Tak jest właśnie w tym roku. W tym roku ma to być bowiem styl lat siedemdziesiątych, ale „w nowej formie” – masywna biżuteria, mocne kolory, współczesne nity. Moda sezonu 2005/2006 ma sprawiać, ze kobieta będzie radosna, pociągająca, uwodzicielska. Ma śmiało odkrywać szyję, dekolt i nogi, nie ukrywać talii. Ubranie ma „wić się” wokół ciała. Dodatki mają być „pół żartem, pół serio” po to, by „burzyć powagę klasycznego stroju”.
Nie jest to propozycja stroju eleganckiego i dla poważnej kobiety. Raczej dla kokietek i pań, które pragną upolować męża czy zrobić na mężczyznach szczególne wrażenie poprzez zwrócenie ich uwagi na swoją fizyczność.
Masywna biżuteria nazywana w podręcznikach savoir vivre`u „biżuterią wakacyjną” jest stosowną tylko w trakcie wypraw weekendowych i urlopowych. W „poważnym świecie” nosi się biżuterii niewiele i taką, która nie rzuca się w oczy.
„Śmiałe” odsłanianie dekoltu i nóg może być stosowne tylko dla młodych kobiet i tylko na wieczornych balach. W ciągu dnia – na ulicy, w pracy zaczyna zbytnio zbliżać się do wulgarności, a co za tym idzie i prostactwa.
„Burzenie powagi klasycznego stroju” jest bardzo często równoznaczne z obniżaniem przez kobietę swojego społecznego i zawodowego autorytetu, a może również prowadzić do estetycznych i obyczajowych gaf.
Tak więc moda nadchodzącego sezonu musi być traktowana przez większość kobiet z dużym dystansem. Z takim dystansem podchodzi do mody np. znana prezenterka Katarzyna Dowbor, która, niezależnie od tego jaka jest moda, pozostaje godna i elegancka.
Z dystansem do mody podchodzi też, co prawda, Monika Olejnik. Jest to jednak zupełnie inny typ dystansu i podejścia. Dla niej po prostu, jak wszystko na to wskazuje, wygląd nie ma znaczenia. W swoim telewizyjnym programie przyjmuje zatem często pozycję dojarki (szeroko rozstawione nogi), włosami „potarganymi przez wiosenną burzę” zasłania oczy (żeby, zapewne, goście programu ich nie widzieli – stara technika służb specjalnych i ochroniarzy) i ubiera się w byle co i byle jak. Być może pozuje w ten sposób na lewicową intelektualistkę.
Drugą podobnie ubraną kobietą wśród „telewizyjnych twarzy” jest Hanna Gronkiewicz-Waltz epatująca dziennikarzy i telewidzów opiętymi, ściśle przylegającymi, jak z młodszej siostry, spodniami, co przy jej tuszy sprawia niezbyt estetyczne wrażenie. Jednak jej strój staje się coraz bardziej modny, przynajmniej ze względu na kolory, które są, w jej wypadku często bardzo „mocne” – krzykliwie żółty czy niebieściutki, różowy itp.
Jeżeli mówimy o paniach powiedzmy i słowo o panach. Z dystansem do mody podchodzi większość polskich polityków nosząc klasyczne garnitury z klasycznymi dodatkami (a więc, oczywiście, są zawsze „pod krawatem”). Wyjątek stanowią niektórzy politycy Platformy Obywatelskiej, którzy poprzez swe stroje manifestują zapewne liberalny luz i liberalną anarchię, arogancję i lekceważenie dla innych oraz dla tradycyjnych wartości, w tym zasad savoir vivre`u. Przykładem świeci tu ich lider Donald Tusk, który na zdjęciu umieszczonym na oficjalnej stronie tej formacji politycznej występuje bez krawata, w rozchełstanej koszuli i rozpiętej marynarce.
Podkreślmy, że brak krawata, rozpięty kołnierzyk od koszuli i rozpięta marynarka w całej Europie odbierane są jako lekceważące dla innych i prostackie.
W rozpiętej marynarce pojawia się też, na tej samej stronie internetowej, Bronisław Komorowski. Rekordy luzu biją kandydat PO na prezydenta Sopotu Jacek Karnowski, który jest w koszulce polo i kandydujący z Krakowa do sejmu Tomasz Szczypiński (w koszuli).
Można więc, na marginesie, powiedzieć, że w dziedzinie stroju najmniej europejscy są politycy PO. W tej dziedzinie mogliby się uczyć europejskości choćby od polityków Samoobrony (sic).
Powracając do dziennikarzy, którzy cierpią na „wzorkomanię” i zapomnieli, że jest coś takiego jak krawat, to wśród nich przodują, jak łatwo się domyśleć, dziennikarze i prezenterzy TVN i TVN 24 godziny. Każdy może to codziennie sprawdzić.
Kończąc. Pamiętajmy o tym, że nie szata zdobi człowieka. Pamiętajmy jednak również, że stanowi ona najczęściej manifestację wnętrza i postawy wobec innych ludzi, ale również wobec wartości. Europa to europejskie ludzkie wnętrza i europejskie wartości.


26 I 2006