Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Ludwik Skurzak
Profesjonalni krytycy


Długie dziesięciolecia, za czasów kardynała Stefana Wyszyńskiego polski Kościół był fundamentem Wiary, ale również wszystkich innych duchowych aspektów bytu narodu. Czasy były takie, że napędzająca mechanizm państwowy ideologia nie zagrażała tylko religijności, ale w ogóle intelektualnym i moralnym uwarunkowaniom bytu ludzkiego. Walka to była ciężka, tym bardziej, że Kościół prawie pozbawiony był dostępu do jakichkolwiek mediów.
Kardynał Stefan Wyszyński doświadczenia walki z lewicą zdobywał w praktyce. Odebrał bardzo srogą lekcję w postaci podpisania raczej wątpliwej umowy w roku 1950, po czym nigdy nie dał się już oszukać komunistom, przynajmniej w sprawach strategicznych. Kiedy Prymasa zabrakło, sprawy zaczęły się komplikować. Na naszych oczach kona układ okrągłego stołu. Agonia to długa, bo nie ma kto go dobić. Niestety, układ okrągłego stołu został zawarty za przyzwoleniem dzierżących duchowe przywództwo narodu ludzi Kościoła.
Po roku 1989 zagrożenia się zmieniły, ale nie można powiedzieć, że duchowa atmosfera w Polsce nie była zagrożeniem dla Wiary i moralności. Wróg się nieco zmienił, ale prądy laicystyczne występujące wcześniej w kostiumie marksistowskim, teraz po prostu przebrały się w szatki liberalne. Wielu Papieży nauczało, że katolicy są zobowiązani do tworzenia katolickich mediów, by dbać o propagowanie Wiary i zdrowej duchowości.
W latach 90-tych polski Kościół uzyskał taką możliwość. Była to nawet konieczność, bo walka z religią nie toczyła się już przy użyciu karabinów i przez zamykanie w więzieniu, ale właśnie przez propagowanie myśli sprzecznej z nauczaniem katolickim. Często zresztą w sposób bardzo perfidny, bo przez podmienianie znaczenia pojęć, które miały jeszcze przed chwilą swoje zupełnie inną treść.
Tak się jednak stało, że pomimo licznych podejmowanych inicjatyw, żadna poważna katolicka instytucja medialna nie powstała. Różne były tego przyczyny. Zwykłe nieudacznictwo, niekiedy działania sprzeczne z zasadami moralności, czy wręcz wątpliwe prawnie. Trzeba powołać te wszystkie uwarunkowania by pokazać, jaki jest pełen kontekst obecnej nagonki na inicjatywy, które powołał do życia o.Tadeusz Rydzyk. Bowiem gdy dziś ks. prof. Sobański mówi, że np. telewizja Trwam nie ma prawa nazywać się katolicką, powinien zdaje się najpierw wytłumaczyć, czemu nie ma innej dużej, ogólnopolskiej i wpływowej stacji, która mogłaby zasługiwać na to miano.
Jeżeli tylko Pan Bóg dopuści, siłami wielu hierarchów Kościoła, bogatych mediów świeckich i innych sił tego świata można zapewne zaszczuć o. Tadeusza Rydzyka i zniszczyć wszystko to, co stworzył. Pozostanie tylko proste pytanie. Czemu o. Tadeuszowi Rydzykowi udało się powołać radio, telewizję, ogólnopolską gazetę, zaś wszystkim tym hierarchom, którzy dziś w ciężkich zbrojach stają na polu, by roznieść je kopytami - jakoś nie bardzo.
Nim jedynie słusznym, mogącym posiadać określenie "katolickie" pismem stanie się Tygodnik Powszechny, ludzie tacy, jak ks. prof. Sobański, powinni wyjaśnić jedną rzecz. Czy zamierzają zbudować naprawdę silne katolickie media w Polsce i czemu tego dotychczas nie zrobili. Póki nie odpowiedzą przekonująco na to pytanie, lepiej byłoby, żeby zostawili o. Tadeusza Rydzyka w spokoju. Pewnie nie robi wszystkiego bezbłędnie, ale ma jedną niewątpliwą zaletę. W ogóle coś robi. Czego nie można powiedzieć o jego krytykach, których największe osiągnięcie polegało na powołaniu nieszczęsnej sieci Radia Plus. Gdy ktoś zrobił coś, co tak naprawdę było obowiązkiem innych, (zresztą mieli znacznie większe środki i możliwości) ci, którzy nie stanęli na wysokości zadania powinni zachować minimum przyzwoitości i po prostu milczeć..
19 II 2006