Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Ploteczki ze świata zapachów


Świat zapachów jest światem bardzo bogatym i bardzo zróżnicowanym, bardziej bogatym i zróżnicowanym niż np. świat kolorów i kształtów. Jednak, jak się wydaje, mniejszą wagę przywiązujemy do zapachów niż do innych naszych doznań zmysłowych. Rejestrujemy je świadomie, reagujemy na nie, gdy są intensywne i powodują nasze zdecydowane pozytywne lub negatywne reakcje. Przypominamy sobie o tym, że mamy nos, gdy czujemy odór lub zbyt intensywny zapach perfum. Istnienie świata zapachów daje nam o sobie znać, gdy przechodzimy podczas letniego spaceru obok ogródka, w którym posiano maciejkę albo obok... szamba, gdy znajdziemy się blisko kwitnących jaśminów lub akacji albo miejsca, gdzie ktoś porzucił padlinę. Zapach może wywołać ból głowy, zatruć nam życie (gdy mieszkamy np. w pobliżu wielkiej fermy świń), zirytować nas lub przerazić (np. zapach spalenizny czy ulatniającego się gazu), spowodować mdłości i odstraszyć od drugiej osoby (gdy zjadła np. za dużo czosnku). Może też jednak nas zachwycić, wprowadzić w dobry nastrój, spowodować rozmarzenie, przywołać piękne wspomnienia, zaintrygować, wzbudzić ekscytację i pełne pozytywnych odniesień zainteresowanie.
Zapachy mogą, z jednej strony, spowodować agresję i wiele innych negatywnych stanów psychicznych, a nawet fizycznych, wzbudzić podniecenie seksualne, z drugiej zaś uspokoić rozedrgane nerwy, wyciszyć, nakierować uwagę na to, co niematerialne, pobudzić tzw. uczucia wyższe.
W ostatnich latach zintensyfikowano badania, których przedmiotem stała się tzw. komunikacja biochemiczna pomiędzy istotami żywymi, w tym ludźmi i zaczęto mówić o istnieniu feromonów – związków chemicznych działających w sferze zapachu mających znaczny wpływ na nasze zachowania.
Jeden z najstarszych ludzkich wynalazków jest związany ze światem zapachów. To perfumy. Wynaleźli je i udoskonalili (i wciąż udoskonalają) ze zdumiewającą wręcz bezgraniczną inwencją i perfekcjonizmem mężczyźni. Wymyślili je dla kobiet, ale pośrednio również dla siebie.
Perfumy przez całe wieki były na wagę złota, stanowiły najdroższy i najbardziej luksusowy towar. Używały ich tylko kobiety należące do ścisłych elit. Sytuacja ta zaczęła się zmieniać pod koniec XIX w. W pierwszym rzędzie pojawiły się „podróbki” perfum, potem odkryto aldehydy – związki chemiczne będące produktami utlenienia alkoholi, które okazały się nośnikami pięknych zapachów. Co ciekawe aldehydy nie przyniosły nowych interesujących zapachów. Dzięki nim jednak można było komponować związki zapachowe łudząco podobne do tych, które dotąd dostarczała człowiekowi flora i fauna, nadawać szczególną intensywność zapachom, uzyskiwać wpływ na sposób ich uwalniania. Świat zapachów stał się dzięki aldehydom bogatszy i bardziej dostępny dla człowieka. Perfumy dotarły dzięki nim do zwykłych ludzi, wkroczyły w życie codzienne człowieka, pojawiły się w tysiącach nowych wersji.
Pierwszym rozpowszechnionym na masową skalę, czysto aldehydowym specyfikiem były perfumy o nazwie „Chanel nr 5”, które pojawiły się w 1921 r. Wymyślił je na zlecenie Coco Channel rosyjski emigrant. Podobno były dziełem podwójnego przypadku. Perfumiarz produkując pięć różnych próbek perfum użył za dużo aldehydów, a Coco Chanel wybrała „w ciemno” próbkę nr 5, bo „5” była jej „szczęśliwą liczbą”.
Na marginesie warto wspomnieć, ze najstarsze perfumy wyprodukowane na skalę masową powstały w....Polsce w 1682 r. („Prastara”).
Przejdźmy jednak do „plotek”. Jak pachną polskie kobiety? Co wiedzą o perfumach? Jakie gatunki preferują? Czy używają perfum „profesjonalnie”? Czy dokonują ich wyboru w pełni świadomie? Czy przestrzegają dotyczących perfum zasad savoir vivre`u?
Polskie kobiety są niestety w przedpokoju świata zapachów. Uczą się dopiero i to bardzo powoli podstaw. W latach 1939-1989 prawdziwe perfumy były w Polsce w zasadzie niedostępne. W pewnym momencie pojawiły się w śladowych ilościach w tzw. Pewexach. Wiedza na temat perfum wygasła w Polsce wraz ze śmiercią przedwojennych elegantek. Nie sposób było ją przekazać następnym pokoleniom „na sucho” bez odwołania się do jej przedmiotu. Poza tym przez te 50 lat wiele się w świecie perfum zmieniło.
Od 1969 r „hitem” PRL-u stało się wprowadzone na światowy rynek przez firmę Coty w 1967 r. obecne tylko w Pewexach, sklepach Baltony i Mody Polskiej chyprowo-owocowe pachnidło o nazwie „Masumi” należące wbrew powszechnym w naszym kraju opiniom do produktów o nazwie „mass-market”, a więc produktów przeznaczonych dla najmniej wybrednego odbiorcy. Co ciekawe perfumy te, po krótkiej na nie modzie, szybko straciły odbiorców na całym świecie. Obecnie używają je i to dosyć powszechnie, chyba przez jakiś dziwny międzypokoleniowy sentyment, jedynie Polki i tylko dla nich się je produkuje.
Jak wiele Polek używa dziś środki perfumeryjne?
Trudno powiedzieć. Jednak wiele kobiet nie używa ich w ogóle uznając, że dezodoranty wystarczą, traktując je tak jakby to był gatunek perfum. A przecież dezodorant, jak wskazuje zresztą na to sama jego nazwa, to tylko „środek chemiczny do usuwania niepożądanych woni ciała” zawierający w swoim składzie bliżej nieokreślone syntetyczne perfumy i to w śladowych ilościach, stosowany do innych rejonów ciała niż te, na które nanosi się perfumy.
Jakie środki perfumeryjne używają Polki?
Z reguły nie mają świadomości, że są różne środki perfumeryjne i że każdy z nich stosuje się w innych okolicznościach. Tak więc Polka bardzo rzadko sięga po perfumy i prawie nigdy po wodę odświeżającą. Z reguły używa wody toaletowej (bo tańsza) lub wody perfumowanej (bo mocniejsza). Często nasze panie nie wiedzą czy ten środek, który używają jest wodą perfumowaną czy toaletową. Kupują po prostu to, co akurat jest w sprzedaży. Dochodzi do tego, że wiele sprzedawczyń w sklepach perfumeryjnych nie zna nawet takiego pojęcia jak „woda odświeżająca”.
A przecież są tu olbrzymie różnice w koncentracji zapachu, a co za tym idzie różnice w technice używania środka i trwałości zapachu. Perfumy należy używać bardzo oszczędnie, ich zapach jest intensywny i trwały. Woda toaletowa w dużej ilości jest „agresywna”, w małej może być nieodczuwalna. Pierwotnie kobiety myły się wodą z domieszką tego specyfiku. Nie można odświeżać się perfumami czy wodą perfumowaną, bo to grozi „zaczadzeniem” otoczenia. Środki perfumeryjne typu woda toaletowa czy perfumowana należy używać co najmniej na godzinę przed zetknięciem się z odbiorcami naszego zapachu. Odświeżać się można wodą odświeżającą o stężeniu olejków 1-3% (perfumy mają ich do 30%, woda perfumowana do 15%, woda toaletowa do 10%, woda kolońska do 5%).
Jak polska kobieta wybiera sobie perfumy?
Często otrzymuje perfumy w prezencie i gdy się do nich przyzwyczai kupuje je przez lata. W takim wypadku z reguły nie ma pojęcia jakie są składniki zapachowe tego specyfiku, czy zawiera on afrodyzjaki czy nie, w jakich porach roku i dnia można go stosować itp.
Najczęściej jednak polska kobieta wchodzi do perfumerii szukając perfum „na całe życie” (w praktyce na kilka lat) – całodziennych i całorocznych „na każdą okazję” i wącha kilka buteleczek wybierając jedną z nich. Stosując tę technikę można „przewąchać” skutecznie tylko kilka buteleczek (potem nos jest już „sparaliżowany”).
Technika ta jest poza tym całkowicie bez sensu z kilku powodów.
Po pierwsze, 90% perfum wydziela zapachy w 4 fazach: 1) pierwsze uderzenie alkoholu, które trwa kilkanaście sekund i całkowicie dezorientuje; 2) głowa – zapachy, które wydzielają się przez kilka minut i potem ślad po nich ginie (służy w praktyce tylko do wprowadzenia w dobry nastrój kobiety, która się uperfumowała); 3) serce – zapachy, które wydzielają się przez kilka godzin; 4) głębia – zapachy, które wydzielają się przez wiele godzin po ustaniu zapachów serca (trzeba więc znać zapachy serca i głębi).
Po drugie, wąchanie perfum z buteleczki, na testerze czy nawet na skórze ręki to wąchanie ich zapachu „czystego”, „laboratoryjnego”. W praktyce zapach ten łącząc się z potem i innymi wydzielinami skóry kobiety modyfikuje się niekiedy tak znacznie, ze jest już praktycznie zupełnie innym zapachem. Jeżeli kobieta chce poznać „swój” zapach danych perfum musi nosić pod pachą przez 24 godziny kawałek flaneli, pociąć go i w sklepie skropić perfumami, a następnie wąchać co jakiś czas przez jakieś 10 godzin.
Po trzecie, dane perfumy pachną różnie w zależności od pory roku, pory dnia, temperatury otoczenia, wilgotności powietrza i czynników występujących w organizmie kobiety (miesiączka; używane właśnie lekarstwa – szczególnie antybiotyki, zmieniona temperatura ciała, czy choćby zawartość talku w naszej skórze; gdy skóra zawiera np. nadmiar talku odrzuca zapach każdych perfum).
Po czwarte, trzeba wiedzieć jakie składniki zawierają dane perfumy i jakie skutki wywołują te składniki. Tego nie poznamy po zapachu. Tu trzeba zdobyć odpowiednią wiedzę na temat danych perfum i perfum jako takich (oddziaływania ich poszczególnych składników takich choćby jak ambra, piżmo, cybet, strój bobrowy, paczula, tuberoza, vetiveria, drzewo samdałowe, bergamota).
Po piąte, trzeba wiedzieć czego dokładnie chcemy, czemu mają służyć nasze perfumy. Czy mają pociągać mężczyzn czy nakazywać im dystans, czy mają służyć podkreśleniu osobowości czy tylko tworzyć romantyczny nastrój, czy mają budzić wspomnienia czy tworzyć aurę tajemniczości, czy mają podkreślać szyk i elegancję czy informować „ona jest kokietką”, czy mają tworzyć image dojrzałej poważnej kobiety czy beztroskiego podlotka. Gdy określiliśmy cel dla siebie musimy poznać cel jaki został nadany określonym perfumom, by wybrać odpowiednie. Musimy się też dowiedzieć czy są one przeznaczone dla bardzo młodych kobiet, dla tych które mają około trzydziestki czy dla starszych, dla brunetek czy blondynek, czy z założenia mają kobietę sprowadzać do sfery fizyczności czy powodować jej uduchowienie.
Po szóste, musimy wiedzieć w jakich okolicznościach mają być używane nasze perfumy. Czy mają być przeznaczone do pracy czy do odpoczynku, na zimę czy na lato, na dzień czy na wieczór, do teatru czy do restauracji. Gdy wybieramy jakieś perfumy musimy zatem dowiedzieć się czy odpowiadają one naszym wymaganiom. Rozwiązywanie takich problemów przez zakup perfum „uniwersalnych” prowadzi donikąd. Po prostu tak naprawdę nie ma takich perfum.
Pamiętajmy, że w perfumy kobieta się „ubiera”. Nie może być zatem mowy o jednych „moich” perfumach. Nie można chodzić wciąż cały rok, cały dzień od rana do wieczora i przy każdej okazji w tych samych perfumach tak jak nie można chodzić przez cały rok, cały dzień od rana do wieczora przy każdej okazji w tej samej spódnicy i bluzce. Perfumy kwiatowe są na te pory roku kiedy kwitną kwiaty. Perfumy świeżo-kwiatowe i zielone są na letni poranek. Perfumy drzewne raczej do pracy. Ambrowe tylko na wieczór. Te z piżmem i cybetem raczej tylko na randkę. Gdy „ubieramy się” w perfumy na proszony obiad muszą być bardzo delikatne i dyskretne, by nie zakłócały aromatów potraw itp., itd.
Polskie kobiety błądząc po omacku w świecie zapachów wybierają swoje pachnidła spośród najbardziej znanych perfum renomowanych firm. Najczęściej używają zatem takie perfumy jak: „Dune” (Dior), „5th avenue” (Elizabeth Arden), „Envy” (Gucci) „nr 5” i „Allure” (Channel). Ten wybór jest znamienny. Polki kupujące perfumy nie chcą wyraźnie być postrzegane jak kociaki czy kokoty. Chcą, może podświadomie, być poważnymi eleganckimi kobietami, którym należy się szacunek i specjalne względy, które mają bogatą i silną osobowość i zmierzają do sukcesu.
Dior wyprodukował „Dune” dla kobiet subtelnych, delikatnych, „świadomych jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą zdominowany przez materializm styl życia”.
Elizabeth Arden stworzyła „5th Avenue” jako wyrafinowany i stylowy zapach „dla kobiet sukcesu”.
Gucci nadał swoim perfumom nazwę „Zazdrość” („Envy”) i przeznaczył je dla kobiet, które nie tracąc swojej kobiecości maja wpływ na ważne wydarzenia przez co budzą zazdrość innych kobiet.
Channel powołała do życia „nr 5” przeznaczając ten specyfik dla kobiet w średnim wieku łagodnych, zrównoważonych, powściągliwych, chłodnych.
Perfumy Allure wykreowała dla kobiet, które ukończyły 30 lat, mają silną osobowość i które ponadto są „niezwykle eleganckie, bywałe w świecie, potrafią w towarzystwie błysnąć niebanalną refleksją, a na spotkaniu z mężczyzną roztoczyć wokół siebie zmysłowy, kobiecy urok”.
Wymienione wyżej perfumy mają swoją klasę. Jednak sprzedawane są w takich ilościach, że niektórzy kwalifikują je już jako „mass-market”. Kobieta, która uda się „ubrana” w jedne z nich do pracy czy na przyjęcie ma dużą szansę, że spotka tam kilka kobiet „ubranych” tak samo. To tak jakby założyła niebanalny (wydawałoby się) kostium i znalazła się w towarzystwie kobiet ubranych identycznie.
Cóż tu Paniom doradzić?
Po pierwsze, potraktujmy perfumy tak jak ubrania. Jeżeli mają panie w szafie kilka ubiorów na różne okazje, to powinniście mieć również tyle samo zestawów perfumeryjnych, które będą im odpowiadały. Piszę tu o zestawach perfumeryjnych, bo Polki często nie mają świadomości, że tak jak muszą się komponować (przede wszystkim kolorystycznie) poszczególne elementy ich ubrania tak muszą również komponować się ich zapachy. Nie można używać szamponu konwaliowego, mydła „zielone jabłuszko”, kremu o zapachu drzewa sandałowego, dezodorantu chyprowego i perfum o dominującej nucie jaśminu. Zrobi się z tego „przenośna” perfumeria, bomba zapachowa, która będzie wszystkich odstręczać (pamiętajmy, ze kobieta po pewnym czasie już nie czuje własnego zapachu). Najlepiej więc używać wszystkich wymienionych specyfików jednej firmy, posiadających tę samą dominującą nutę zapachową.
Po drugie, pamiętajmy, ze zdecydowana większość środków perfumeryjnych posiada w składzie albo jaśmin albo drzewo sandałowe albo jedno i drugie. Jeśli chcemy „ubrać się” zapachowo naprawdę oryginalnie szukajmy środków, które nie zawierają tych zapachów.
Po trzecie, dobrze „ubrana” zapachowo kobieta powinna mieć w swojej zapachowej „szafie” przynajmniej 7-10 różnych perfum: na lato, na zimę, do pracy, poza pracą, na wieczór, na przedpołudnie, na szczególne okazje (uroczyste i eleganckie, romantyczne, poważne, radosne itd.). Szukajmy zatem perfum „specjalistycznych”, które pasują tylko w określonych porach i przy określonych okazjach.
Po czwarte, pamiętajmy, że dobre perfumy przypominają trochę lekarstwa, do których dołączona jest obszerna ulotka-legenda. Trzeba znać skład swoich perfum, sposób działania, przeznaczenie, sposób użycia. Bądźcie panie szczególnie wyczulone na perfumy, które określa się jako pudrowe czy orientalne (są ciężkie, raczej tylko na wieczór i nigdy na upały), na te, które zawierają ambrę, piżmo, cybet czy strój bobrowy, które przy pewnym stężeniu będą działać jako afrodyzjaki. Do niktórych perfum używa się też w znacznych ilościach moczu i kału zwierząt będących w czasie rui. Tych poważna kobieta publicznie nie używa. Zwracajcie uwagę na to czy dane perfumy nie należą do kategorii „na romantyczny wieczór”. Mają one ściśle określone zastosowanie („uduchowiona”, pozbawiona podtekstów erotycznych randka). Warto jednak „ubrać się w nie” na pierwszą randkę (w wypadku panien) czy letni, wieczorny spacer z mężem, by przypomnieć mu okres narzeczeństwa.
Po piąte, kompozycje zapachowe przypominają kompozycje muzyczne. Używa się nawet tych samych terminów („nuta”, „akord”, „organy” itp.). „Utwory” zapachowe to może być „muzyka poważna”, „ballady”, „poezja śpiewana” „country”, a nawet „disco polo”. Tak jak jest wiele modnych dziś zespołów i piosenkarzy, o których za kilka lat nikt nie będzie pamiętał (dziś ich płyty są najdroższe), tak jest wiele powstałych w ostatnich lata modnych perfum, o których za kilka lat nikt nie będzie pamiętał (takie perfumy są najczęściej najdroższe). Polecam „muzykę poważną”, jakiegoś „Bacha” czy „Mozarta” wśród perfum – perfumy, które powstały kilkadziesiąt lat temu (albo nawet w XIX w.), które się sprawdziły, które są już klasyczne, o których specjaliści („krytycy”) mówią – „to arcydzieło”. Co ciekawe Polki płyną z modą i rzadko używają klasyki. (wśród najczęściej używanych w Polsce perfum przed 1990 powstały tylko „Chanel nr 5”, ale to jest coś w rodzaju popularnej w okresie międzywojennym piosenki „Ada to nie wypada”).
Po szóste, pamiętajmy zawsze o temperaturze powietrza na dworze i w pomieszczeniu, w którym mamy przebywać oraz o tym czy będziemy aktywne fizycznie czy nie (np. szybki marsz czy taniec). Na chłodne dni i pomieszczenia oraz brak aktywności fizycznej wybierajmy perfumy cięższe i skrapiajmy nimi ukrwione części ciała (szyja, uszy, nad górną wargą, dekolt). Im cieplej, im więcej ruchu i potu tym perfumy powinny być lżejsze (kwiatowe, zielone). W takich wypadkach pokrywajmy też nimi te miejsca, w których wystają kości.
Jakie perfumy, konkretnie, bym doradzał? To trochę tak, jakby doradzać nieznajomym paniom w co się mają ubrać. Można mówić w takich wypadkach o klasycznych strojach i pewnych klasycznych sytuacjach – uroczysty posiłek w ciągu dnia, wypad za miasto, wieczorne eleganckie przyjęcie, praca na „poważnym” stanowisku, premiera w operze itp. Można tu mówić o kanonach elegancji, o kostiumach, żakietach, sukienkach koktajlowych, sukniach wieczorowych. Podobnie z perfumami. Tak „w ciemno” zalecałbym jednak:
- na sylwestra i podobne okazje – „Jicky” – półorientalne-aromatyczne perfumy powstałe w 1889 r. (Aime Guerlain), wesołe i płomienne w nucie głowy i serca (lawenda, bergamota, rozmaryn, jaśmin, róża), pełne słodyczy i łagodności w nucie głębi (bób tonka, drzewo, wanilia, opoponaks).

- na wiosenny i letni dzień – Quelques Fleurs L`Oryginal – kwiatowe perfumy powstałe w 1912 (Houbigant), zmodyfikowane w 1987 r. stanowiące „cud uchwycenia wiosny w jednym oślepiającym momencie, kiedy kwiaty przejmują władzę nad światem upajając zmysły odurzającą wonią i niepowtarzalnym pięknem”. Są to bardo nietypowe perfumy. Nie mają głowy, serca i głębi. Stanowią zapachowy bukiet dziesiątek kwiatów.
- na zimę – Aqua Allegoria Winter Delice – szyprowe perfumy wykreowane w 2000 r. (Guerlain), dobre do pracy i na „oficjalny wieczór”, aseksualne. Dominujące nuty zapachowe: jodła i szkocka sosna.
- Na romantyczną randkę – Amour Amour – stworzone przez Jeana Patou w 1925 r. dla „zmysłowych brunetek”, które umieją utrzymać dystans (podział na zapachy dla brunetek i blondynek uznaje się dziś za bezzasadny). W początkach randki epatujące bergamotą, cytryną, truskawką, różą, lilakiem, ylang-ylang, goździkiem i irysem florenckim, a potem nasycające spotkanie wetiverem, miodem i heliotropem z delikatnymi, ledwo odczuwalnymi nutami piżma i cybetu.
- Na uroczyste wieczory – Joy – wykreowane w 1930 r. przez Jeana Patou najdroższe perfumy w historii (dziś nie są takie drogie; można kupić 25 ml wody toaletowej już za 130 zł), niezwykle eleganckie, lekko zmysłowe, ale zarazem „królewskie”. Ich dominujące nuty zapachowe to orris, tuberoza, orchidea, brzoskiwnia, ylang-ylang konwalia, drzewo sandałowe, róża bułgarska, jaśmin, wreszcie piżmo.
- Na uroczyste spotkania w ciągu dnia – Vol de Nuit wyprodukowane w 1933 r przez Guerlaina orientalno-drzewwno-korzenne perfumy będące hołdem dla bohaterskich francuskich lotników I wojny światowej (Vol de Nuit – „Nocny Lot” odwołanie się do utworu Antoine de Saint-Exupéry) – klasyczne, tradycyjne, eleganckie, ponadczasowe przeznaczone dla zdecydowanych i pewnych siebie kobiet. Ich główne nuty zapachowe to: pomarańcza, mandarynka, cytryna, bergamotka, kwiat pomarańczy, żonkil, wanilia, mech dębu, jaśmin, irys, amber, piżmo, orris, drzewo sandałowe.
Świat perfum to wielki i piękny świat. Otworzyliśmy tu tylko do niego drzwi. Warto w niego wkraczać. Kobiety zyskują w nim dobre samopoczucie i pewność siebie, stają się w nim piękniejsze, bardziej eleganckie, romantyczne i tajemnicze. Mężczyźni wprowadzani w ten świat przez kobiety stają się bardziej rycerscy, szarmanccy – stają się bardziej mężczyznami – takimi, o jakich marzą kobiety.



25 IV 2006