Maria Kominek OPs
Nagroda literacka NIKE
Ogłoszono tegoroczną nagrodę literacką Nike. Przypadła ona tym razem Dorocie Masłowskiej.
Nagroda Nike ma być prestiżowym wyróżnieniem dla najlepszej polskiej książki roku. Zadaniem tej nagrody jest promowanie literatury polskiej, szczególnie powieści. Autor nagrodzonej książki otrzymuje statuetkę Nike i nagrodę pieniężną (100 000 zł.) Fundatorami nagrody są „Gazeta Wyborcza” i firma NICOM Consulting, która należy do p. Henryki Bochniarz i wsławiła się w dziele „prywatyzacji”. W tym roku zamiast firmy NICOM fundatorem jest Fundacja Agora.
Wiedząc kim są fundatorzy nagrody Nike, można bardzo łatwo sobie wytłumaczyć dlaczego ci, a nie inni autorzy są nagradzani w kolejnych edycjach konkursu. Zresztą – jest to prawo fundatora – promować to, co on wybiera i uważa za dobre i warte promocji. A jeśli jest mocny medialnie, łatwo wypromuje sam siebie na mecenasa kultury. W tym przypadku jest to kultura wyraźnie lewicowa i kosmopolityczna.
Nie byłoby o czym mówić, gdyby nagrodę Nike w tym roku dostała typowana między siedmioma finalistami Wisława Szymborska. I chociaż Szymborskiej nie lubię za jej antypolskość, nie można jej odmówić talentu i kultury pisarskiej. Wyróżnienie W. Szymborskiej mieściłoby się w całości światopoglądu i ideologii politycznej lansowanej przez środowisko „Gazety Wyborczej”. Jednak chyba to środowisko odsłania już zupełnie jawnie inną twarz.
Wśród finalistów typowanych do nagrody znaleźli się Michał Witkowski i Dorota Masłowska. Powieść Witkowskiego „Lubiewo” poświęcona jest środowisku homoseksualistów i w ostatnich miesiącach była dość głośna. Sam fakt pojawienia się takiej książki świadczy o ostatecznym upadku obyczajowości. Wśród krytyków byli nawet tacy, którzy nazwali ją „ciotowskim Decameronem”. Oczywiście – w obecnych czasach każdy może pisać i wydawać na własną rękę co tylko zechce. Ale jeśli Fundacja Nike promuje taką „literaturę” to o czymś świadczy.
Ostatecznie jednak nagrodę Nike dostała D. Masłowska za swoją drugą powieść „Paw królowej”. To też o czymś świadczy.
Zrobiłam nadludzki wysiłek i przeczytałam pierwszą książkę Masłowskiej „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną”. I choć dość długo na tym świecie żyję, nigdy nie spotkałam czegoś tak obrzydliwego. Nikomu nie polecam tej lektury. Jest ona nie tylko głupia, ale niezmiernie szkodliwa. Język używany przez autorkę, wulgaryzmy, brzydkie opisy – to jeszcze nic. Książka ta jest po prostu obrzydliwa! I podkreślam – szkodliwa, bo promuje zło. W trakcie czytania słyszy się rechot złego ducha. A tę książkę czyta młodzież, której się wmawia, że jest to dobra literatura. Na domiar złego książka została przetłumaczona na kilka języków. Wydano ją we Francji, Włoszech, Niemczech, Czechach i Holandii. Kto zatem promuje taką literaturę?
Przypomnijmy zresztą, że Masłowska jest cały czas promowana przez środowiska liberalne. Była laureatką konkursu miesięcznika Twój Styl, pisała dla Przekroju i Wysokich Obcasów, na podstawie jej książki wystawiono sztukę, pisze w miesięczniku Lampa. Masłowska jest bardzo młodą osobą (ma obecnie zaledwie 23 lata). Młodość oczywiście nie jest przeszkodą dla geniuszu. Lecz tu mamy do czynienia nie z genialną młodą pisarką, lecz z biedną zmanipulowaną kobietą, której ktoś wmówił, że to co pisze warte jest publikacji. Lansował ją zresztą Paweł Dunin-Wąsowicz, publicysta i krytyk literacki, związany z TVP 1. Sam przyznaje, że dzięki wylansowaniu Maslowskiej postawił na nogi swoje pismo Lampa.
Wspomniałam, że pisarstwo Masłowskiej promuje zło. Żeby nie być gołosłowną zacytuję krótki fragment z jej Wojny polsko-ruskiej... Wybrałam taki fragment, w którym nie ma wulgaryzmów, natomiast jest zło. Zło w całej swej obrzydliwości:
Magda wchodzi, ale bez Irka. Wygląda tak, jak gdyby coś się stało, jak gdyby rozsypała się na czynniki pierwsze, włosy gdzie indziej, torebka gdzie indziej, kiecka na lewo, kolczyki na prawo. Rajstopy całe w błocie na lewo. Twarz na prawo, z jej oczu płyną czarne łzy. Jak gdyby walczyła na wojnie polsko-ruskiej, jakby podeptało ją całe wojsko polsko-ruskie, idąc przez park. Odżywają we mnie wszystkie moje uczucia. Cała sytuacja. Społeczna i ekonomiczna w kraju. To cała ona, to wszystko jej. Jest pijana, jest zniszczona. Jest naspidowana, jest upalona. Jest brzydka jak nigdy. Ciekną jej po brodzie czarne łzy, ponieważ jej serce jest czarne równie jak węgiel. Jej łono jest czarne, podarte. Przez całe łono idzie oczko. Z tego łona ona urodzi dziecko murzyńskie, czarne. Andżelę o zgnitej twarzy, z ogonem. Z tym dzieckiem to ona daleko nie zajedzie. Nie wpuszczą jej do taksówki, nie sprzedadzą jej białego mleka. Będzie leżeć na czarnej ziemi na działkach. Będzie mieszkać na szklarniach. Jedzona przez glizdy, jedzona przez robaki. Będzie karmić to dziecko czarnym mlekiem z czarnych piersi. Będzie je karmić ziemią ogrodową. Ale ono i tak umrze prędzej czy później.
Nowej książki Masłowskiej nie czytałam, przejrzałam tylko. Niczym nie różni się od poprzedniej. Styl nie zmienił się, a treść jest tak samo obrzydliwa. Pozostaje pytanie – jak mogło dojść do tego, ze jury w ogóle wzięło pod uwagę Masłowską i Witkowskiego. Wszak nagrodzenie Masłowskiej (i wytypowanie Witkowskiego) zakrawa na kpinę. Jeśli w poprzednich latach nagrodzono St. Barańczaka, Cz. Miłosza i T. Różewicza (jakie by nie mieć osobiste zdanie o ich twórczości, to jednak prawdziwi pisarze) to postawienie ich nazwisk w tym samym rzędzie co Masłowskiej i Witkowicza jest co najmniej obraźliwe dla tych autorów, kreowanych kiedyś na koryfeuszy kultury polskiej.
Nagrodzenie powieści, której styl i treść sięgają daleko poniżej dna rynsztoku jest obraźliwe i poniżające dla kultury polskiej i dla każdego normalnego czytelnika. Jest na dodatek podłością w stosunku do tych młodych, którzy zaczytują się w brzydkich i plugawych utworach Masłowskiej. Podłe, dlatego że co innego jest czytać nawet najgorszą książkę, wiedząc jednak, że to co się wzięło do ręki jest złe, a co innego, jeśli zło nazywane jest dobrem. To tak, jak by się dało czytelnikom „Biblię szatana” La Veya i im się powiedziało: „czytajcie, to dobra lektura”.
Kto promuje taką literaturę? Z jakich powodów? Czy to tylko braki w wykształceniu członków jury? Patrząc na nazwiska członków jury (Henryk Bereza, Izabella Cywińska, Tadeusz Drewnowski, Andrzej Makowiecki, Tadeusz Sobolewski, Marian Stala, Małgorzata Szpakowska, Piotr Wierzbicki, Marek Zaleski) nie można ich podejrzewać o brak wykształcenia. Pozostaje zła wola. I nie chodzi o promowanie tylko i wyłącznie miernoty. Chodzi o świadome lansowanie szkodliwej dla młodych umysłów literatury, o świadome wprowadzenie zamieszania w duszach ludzkich, o niszczenie wzorców moralnych. Kto zatem kieruje tym działaniem? Czy ci, którzy rozdają te nagrody świadomi są komu służą?
4.10.2006
DATA