Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików
Stanisław Krajski
Kontra Krajski – mijanie się z prawdą na prawy.pl


Na witrynie internetowej prawy.pl znaleźć można obszerny materiał, podpisany przez Sebastiana Pasławskiego, w którym są dwa fragmenty, odnoszące się do moich tekstów.
W pierwszym z nich zatytułowanym „Terlikowski kontra Krajski” (2007-01-16) czytamy: „Najbardziej chyba skrajne stanowisko w tym środowisku przedstawia dr Stanislaw Krajski. Prezentuje je na własnej stronie internetowej. Najpierw był gorącym zwolennikiem przeprowadzenia ingresu abp. Stanislawa Wielgusa, a później uznał, ze go "media ukamienowały". Jakkolwiek się one zachowywały, to jednak arcybiskup cieszy się zdrowiem i daleko mu do św. Szczepana, który był realnie ukamienowany, a nie jedynie w nieadekwatnej przenośni”
Dwie uwagi:
Pierwsza
Stwierdzenie: „był gorącym zwolennikiem przeprowadzenia ingresu” nie jest prawdą. Pisałem tylko o tym, że należy się podporządkować decyzji Kościoła i w żaden sposób nie występować przeciwko niej, że należy się podporządkować nowemu arcybiskupowi, że przeciwstawianie się decyzji Kościoła stanowi działanie wymierzone w Kościół będące naruszaniem jego autonomii.
Druga
Stwierdzenie, że Arcybiskup nie został ukamienowany, bo cieszy się dobrym zdrowiem zadziwia. Czyżby autor tego teksu nic nie rozumiał? Pozbawianie człowieka czci, uderzanie w jego godność, zabieranie mu dobrego imienia to coś gorszego niż ranienie go fizyczne. To „ukamieniowanie” moralne.
W tym samym tekście czytamy też:
„Stanisław Krajski solidaryzuje się z wrzaskami podnoszonymi w katedrze, nie bacząc na miejsce. Uważa, że to zachowanie było słuszne. Wychwala program duszpasterski, jaki dla arcydiecezji (podkreślenie – S. K.) warszawskiej miał realizować abp Wielgus. Nawołuje do wierności i wsparcia. Zapomina, że najlepsze programy realizują ludzie, którzy obok tego, że pełnią swoją powinność, musza dysponować autorytetem i prestiżem. Gdyby założyć abstrakcyjną sytuację, że na miejscu Benedykta XVI zasiada Stanisław Krajski, to dzisiaj duszpasterzem arcydiecezji (podkreślenie – S. K.) warszawskiej byłby abp Wielgus. Bogu dziękować, że mamy mądrego papieża”.
Tym razem pięć uwag:
Pierwsza
Autor tekstu używając słowa „wrzaski” wystawia sobie sam negatywne świadectwo. Takie słowo nacechowane negatywnymi emocjami i pogardą nie przystoi chrześcijaninowi czy ateiście będącym człowiekiem kultury i honoru.
Druga.
Autor tekstu zapewne nie wie, że te „wrzaski” potraktowane zostały publicznie przez kilku biskupów jako znaki pozytywne, wskazujące na miłość i siłę Kościoła.
Tak więc np. ks. bp Stanisław Stefanek, ordynariusz łomżyński napisał:
„Niezwykła była także bardzo spontaniczna i bardzo serdeczna reakcja wiernych. Ludzie wyczuwają, gdzie jest uczciwość, a gdzie nieuczciwość. Wierni potraktowali księdza arcybiskupa jako pokrzywdzonego, nie boję się w tym miejscu użyć nawet mocnych słów - jako ukrzyżowanego, i wyrazili wobec niego pewną aprobatę, niezależnie od jego decyzji, do której odnosimy się z szacunkiem. Ta reakcja wiernych jest w pewnym sensie fundamentem, na którym możemy oprzeć myślenie o przyszłości. Ważne jest bowiem to, że w niezbyt dalekiej przyszłości czeka nas spektakularne wejście na tereny Kościoła rozmaitych sił, które będą chciały przebudować strukturę Kościoła z sakramentalno-hierarchicznej na populistyczno-dziennikarską”.
A oto słowa ks. bp. Antoniego Dydycza, ordynariusza drohiczyńskiego:
„To właśnie Naród, to ludzie Warszawy, to mieszkańcy archidiecezji dali świadectwo, że chcieliby, aby ten arcybiskup, nowo mianowany Stanisław Wielgus był ich pasterzem. To widzieliśmy i słyszeliśmy w momencie, kiedy zaczął czytać swoją deklarację, swoje oświadczenie i kiedy powiedział, że rezygnuje w związku z różnymi atakami, z agresją, zwłaszcza mediów. Protest ludzi był bardzo czytelny. Ludzie wołali jak nigdy chyba w Polsce, prosząc: "Nie rezygnuj!". Dawali świadectwo, że są razem z nim. Podobnie zresztą i później. Oklaski pojawiały się wtedy, kiedy trzeba było, kiedy ludzie mieli okazję wyrazić swoją sympatię i chyba też pewne nadzieje na przyszłość z osobą mianowanego dopiero co arcybiskupa warszawskiego”.
Trzecia.
Nieprawdziwe jest stwierdzenie Sebastiana Pasławskiego, że wychwalam program abp. Stanisława Wielgusa. On tylko został zaprezentowany na naszej stronie. Teraz dopiero dodam, dla jasności: to dobry program. Czyż nie? Kto ma wątpliwości niech zajrzy do niego.
Czwarta.
Wiedza S. Pasławskiego na temat Kościoła jest, jak wszystko wskazuje, niewielka. Pewnym drobnym znakiem tego jest to, że pisze o czymś takim jak „arcydiecezja”. Nie ma czegoś takiego. Jest archidiecezja.
S. Pasławski ewidentnie nie rozumie też Kościoła. Autorytet biskupa czy papieża nie zasadza się na jego osobistych zasługach czy zaletach, ale na autorytecie Chrystusa. Przed biskupem katolik klęka ze względu na jego godność biskupią i całuje pierścień na jego palcu, który jest znakiem jego władzy nadanej mu przez Chrystusa i sprawowanej w jego imieniu.
Piąta.
Założenie sytuacji, że na miejscu Papieża zasiada Krajski i nie odwołuje Arcybiskupa jest znakiem braku rozumienia moich tekstów i jest, ponadto w sposób nieuprawniony niczym wielce obraźliwe.
Moje intencje były jasne i czytelne to Papież i tylko Papież ma podjąć autonomiczną decyzję.
Następny fragment materiału:
„Tomasz Terlikowski i Stanislaw Krajski, notabene obaj doktorzy filozofii, absolwenci tej samej katolickiej uczelni, stoją na przeciwległych biegunach. Obydwaj ubrani w końskie okulary gnają przed siebie w bezmyślnym szale, nie bacząc, dokąd zmierzają. Obydwie postawy świadczą nie dość, że o emocjach zaciemniających rozum, ale też o ogromnym zacietrzewieniu. Wszystkim, których ponoszą nadmierne emocje, doradzić należy odrobinę spokoju”.
Chciałoby się powiedzieć: „lekarzu lecz się sam”. Słowa „gnają” „:bezmyślny szał”, „emocje zaciemniające rozum”, „zacietrzewienie”, „nadmierne emocje” to słowa rzucone na wiatr bez żadnego poparcia racjonalnego, w znacznej mierze obraźliwe obelgi wystawiające świadectwo temu, kto ich użył. Poprzez te słowa przebijają tylko negatywne, irracjonalne emocje. W jakim moim tekście można by znaleźć takie znaki zacietrzewienia?
W omawianym materiale czytamy dalej:
„Kościół nie z takimi problemami sobie radził. Słusznie przypomniał w tych dniach o. Jacek Salij OP, znakomity kaznodzieja, ze nie można nawet mówić o kryzysie w Kościele. "Kościół nie może przeżywać kryzysu choćby dlatego, że Kościół w całym słowa tego znaczeniu to Jezus Chrystus. Jeśli się mówi, że Kościół przeżywa kryzys, to pewnie chce się wyrazić, że to my ludzie, przezywamy kryzys" - mówił o. prof. Jacek Salij. Dzisiejszy kryzys objawił jedynie poważny kryzys publicystów Tomasza Terlikowskiego i Stanislawa Krajskiego”.
Jasne i oczywiste jest dla mnie to, że „bramy piekielne nie przemogą Go” i dawałem temu wyraz w swoich tekstach. To nie oznacza jednak, że można go ranić, obrażać, podważać Jego autorytet. Negatywne tego skutki pojawiają się w umysłach i sercach ludzkich. Pojawia się kryzys w duszach pojedynczych katolików. Wywołanie takiego kryzysu jest zaś złem i grzechem.
I ostatnia uwaga. Tekst Sebastiana Pasławskiego jest tekstem obraźliwym, wręcz obelżywym, napisanym, według mnie, w duchu i stylu TVN i „Gazety Wyborczej”, rzetelnym w takim stopniu, w jakim rzetelne są informacje i komentarze zamieszczane w tych mediach. Dla mnie osobiście najbardziej obraźliwe i niesprawiedliwe było porównanie mnie z Terlikowskim, który dołączył się do chóru tych, którzy próbowali zranić i osłabić Kościół, który tak bardzo kocham.


19 I 2007