Chodnik do Polski
Jedną z najbardziej zapoznanych i zarazem największych powieści
Gustawa Morcinka jest napisane w latach trzydziestych ubiegłego wieku dwutomowe dzieło pt.
„Wyrąbany chodnik”. Książkę tę przeczytałem po raz pierwszy w życiu kilka dni temu i przyznaję się do tego ze wstydem. Jak to się stało, że wcześniej nie dotarłem do tego tak bardzo polskiego i patriotycznego arcydzieła? Ta książka mną wstrząsnęła, zachwyciła i wzruszyła mnie.
Jest to dzieło literackie, ale również swoisty dokument walki mieszkańców Śląska o jego przyłączenie do Polski. Jest to historia Polaków zakochanych w Polsce, tęskniących za nią, poświęcających jej dosłownie wszystko.
Polska jest obecna na kartach tego dzieła wręcz w każdym momencie, w opisach codziennych czynności i uroczystych chwil, opisach dni powszednich i świąt, w marzeniach jej bohaterów.
Prości górnicy spotykają się po całym dniu ciężkiej pracy w mieszkaniu jednego z nich, by czytać na głos polskie książki. Proboszcz trafia do niemieckiego wiezienia, bo przypomina swoim parafianom, że są Polakami i podpowiada im, co, jako Polacy, powinni robić. Wielu bohaterów opowieści ginie w walce o Polskę.
Jeden z górników, gdy Śląsk wraca do Polski, próbując wyjaśnić co czuje opowiada jak zasypało go w kopalni z grupą kolegów i, choć pewni śmierci, wyrąbywali całymi dniami, bez jedzenia i picia, chodnik, by wydostać się z zawału i wreszcie spotkali się z ekipą ratowniczą.
To mnie wtenczas tak było mówi
jakby mnie coś za serce chwyciło, (…)
że mi aż we łbie zakręciło, a to serce to tak prało w piersiach jak zwariowane. (…) A z radości tom porwał pierwszego z brzegu za kark, obłapił i tak zaczął ściskać, żem go o mało nie udusił.
Drugi górnik stwierdza:
Dobrzeście to powiedzieli, Kubienko, z tym wyrąbanym chodnikiem i z tą Polską. (…)
My też tak byli jak zasypani w filarze, a musieliśmy se powoli chodnik wyrębywać.
Polska – mówi Morcinek –
to coś pięknego, wielkiego, wspaniałego, to wprost życie, to wolność.
Książkę kończy opis wkroczenia armii polskiej na Śląsk. Ostatnie jej słowa to słowa księdza proboszcza, który wita żołnierzy:
…idziesz ty, żołnierzu polski, do śląskiej ziemi… cały świat obszedłeś, żeby nareszcie do nas zawitać… czekaliśmy cię, czekaliśmy… po nocach, płakaliśmy za tobą, krwią drogę ci wymościliśmy i zgaszonym życiem twoich braci Ślązaków wykupili… zhardzieliśmy w uporze… żeby ciebie nareszcie w swych progach ujrzeć… żeby nareszcie nasycić nasze oczy widokiem tego orła białego, który śnił się nam przez wszystkie noce i dni… sercem cię witamy… sercem cię witamy.
Sądzę, że dziś, szczególnie po 13 grudnia 2007 roku, gdy Polskę dotknęło coś, co nie da się określić inaczej jak kolejny jej rozbiór, polskie rodziny powinny wieczorami czytać na głos właśnie „
Wyrąbany chodnik”. Potrzeba nam nieustannego polskiego ożywiania serc, byśmy niczego, co polskie nie uronili, byśmy przetrwali do tego momentu, gdy Polska znowu będzie Polską.
Stanisław Krajski
16 grudnia 2007