Zbliżają się wybory. Dobry Polak i dobry katolik wie jedno: trzeba pójść na wybory, by uniemożliwić przejęcie władzy w Polsce przez liberalne i lewicowe siły - PO i LiD, nie dopuścić do tego, by Polskę niszczono bezkarnie i bez ograniczeń, by spychano katolików na margines marginesu, by stwarzano warunki dla niszczenia życia nienarodzonych, eutanazji, promocji zboczeń, podważania, marginalizacji wartości chrześcijańskich.
Przed samymi wyborami jednak ten Polak i katolik dowiaduje się, że Samoobrona wystawia na swoich listach wyborczych jednego z przywódców postkomunistycznej lewicy.
Dowiaduje się, że LPR promuje Korwina-Mikke znanego przedstawiciela klasycznego liberalizmu publikującego bez żadnych zahamowań w magazynie erotycznym „Playboy” felietony, w których zdarza mu się krytykować a nawet wyśmiewać Kościół katolicki i głoszone przez niego prawdy moralne.
Dowiaduje się, że PiS przyjmuje w swoje szeregi Nelly Rokitę, która głosi apoteozę aborcji na życzenie.
Wszystko to przedwyborcza gra.
Czy jednak w ramach tej gry można przekraczać pewne granice, granice, które wyznaczone są przez podstawowe wartości, za którymi rodzi się konflikt sumienia wyborcy, w których te wartości są narażane w taki czy inny sposób, w takim czy innym, nawet najmniejszym stopniu?
Bóg, Honor i Ojczyzna – kiedy te drogowskazy będą określać w polityce szerokie i proste, pozbawione wybojów drogi?
Stanisław Krajski
4.10.2007