Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

Układ

Historia Europy, a od pewnego momentu również i Polski, to w znacznej mierze historia mniej lub bardziej tajnych Układów i spisków. Ci, którzy kwestionują tzw. teorię spiskową są to albo naiwni ignoranci albo zwolennicy jakiegoś wielkiego Układu czy uczestnicy jednego z wielkich spisków, którzy kryją w ten sposób siebie i swoje ciemne interesy.
Jednym z największych spisków owocujących w Polsce wszechogarniającym Układem był, jak twierdzi wybitny polski historyk okresu międzywojennego Kazimierz Morawski, spisek zawiązany już pod koniec XVII w. przez niemiecką lożę o znaczącej szczególnie dziś nazwie "Okrągły Stół", którego celem było doprowadzenie do rozbioru Polski.
Układ stworzony w Jałcie podpisany przez sygnatariuszy, z których tylko jeden - Stalin nie był masonem trwał, tak jak był zaplanowany, przez 50 lat.
W 1953 r. prymas Stefan Wyszyński, jak dowiadujemy się o tym z jego zapisków "Pro memoria" próbował przekonać w Wilanowie sekretarza KC PZPR Franciszka Mazura, że służy pewnemu międzynarodowemu i to wcale nie komunistycznemu Układowi. Stwierdził mianowicie, że komunizm jest "wynajęty" przez masonerię wszechświatową do likwidowania Kościoła. Powiedział też: "Nie bądźcie ich najmitami i nie załatwiajcie sprawy masonerii...".
W 1955 r. powstaje w mieszkaniu Ewy i Juliusza Garzteckich, przy ulicy Krzywe Koło na Starym Mieście w Warszawie Klub Krzywego Koła. "Istnieją poważne powody" - pisze Witold Jedlicki - "żeby przypuszczać, że Klub Krzywego Koła był powołany do życia w roku 1955 nie tylko nie wbrew władzom - i to władzom policyjnym - ale raczej za ich wyraźną zachętą".
Garzteccy byli członkami partii. Ponadto Garztecki był pracownikiem Informacji Wojskowej. Wśród założycieli Klubu były osoby związane z samym Komitetem Centralnym PZPR. Gdy pod koniec działalności Klubu jego członkowie poprosili prof. Stefana Żółkiewskiego o wzięcie udziału w jakiejś inicjowanej przez Klub akcji powiedział on: "Nie będę nawet o słuszne cele jednoczył się z policją".
Aleksander Małachowski przyznaje w swoich wspomnieniach, że wiele osób twierdziło w tamtych latach, iż "sponsorem politycznym Klubu był Komitet Centralny PZPR".
O historii Klubu Krzywego Koła, udziale w nim masonów i przyszłej tzw. demokratycznej opozycji, roli jaką odegrał tam przyszły Wielki Mistrz Jan Józef Lipski (który właśnie w tym Klubie został skaptowany do masonerii), który był zarazem liderem tej opozycji pisałem obszernie w swoich książkach o masonerii. W tym miejscu trzeba by zatem tylko przypomnieć i podkreślić, że Klub Krzywego Koła stał się, jak wszystko na to wskazuje, tym miejscem, w którym kosmopolityczna i pragmatyczna część elit PZPR dogadywała się wstępnie z masonerią na temat Układu sił i podziału władzy w Polsce po, spodziewanym już wtedy, upadku komunizmu. Ten Układ reprezentowały z opozycyjnej strony środowiska tworzące loże obrządku szkockiego, KSS KOR, a potem Unię Wolności. Tkwił w nim i to praktycznie od dziecka Adam Michnik (Lipski przyprowadził go do Klubu Krzywego Koła jako aktywnego społecznie ucznia szkoły podstawowej). Układ ten funkcjonuje do dnia dzisiejszego.
Już od 1957 r. dialog z polskimi komunistami podejmuje masoneria z Wielkiego Wschodu Francji. Polskiego ambasadora w Paryżu odwiedza miedzy innymi Paul Blanc będący jej Wielkim Sekretarzem ds. Stosunków z Zagranicą. Tak relacjonuje to spotkanie ambasador PRL w swojej nocie do polskiego MSZ-u: "Pan ten, po długim wstępie, w którym wyjaśnił mi znaczenie i rolę, jaką masoneria odegrała we Francji w walce przeciwko wpływom Watykanu, wyłuszczył swoją propozycję: Masoneria francuska z wielkim zainteresowaniem i sympatią śledzi rozwój wydarzeń w Polsce. Strona socjalna i polityczna tego co się u nas dzieje nie ma dla nich znaczenia (we Francji również komuniści są członkami lóż). Niepokoi ich natomiast perfidna gra kościoła, wobec czego chcieli się dowiedzieć, czy rząd polski nie myśli, że byłoby słuszne aby masoneria również wznowiła swoją działalność w Polsce nawiązując do wielkich, postępowych tradycji tego ruchu. Oczywiście inicjatywa musiałaby wyjść od braci polskich, z którymi nie jest on w żadnym kontakcie. Wręczył mi załączoną broszurkę i biuletyn. Oświadczył, że chciałby sam wygłosić dla braci odczyt o Polsce, prosił o materiały itp. Pragnąłby z nami podtrzymać kontakt".
W efekcie dalszych rozmów pomiędzy komunistami a masonerią rytu francuskiego ta ostatnia zagnieżdża się w Polsce, szczególnie w strukturach partii komunistycznej i wojskowych służb specjalnych.
Okrągły Stół jest w sposób bardzo wyraźny super Układem, w którym biorą udział komuniści, niektóre ("skazane" potem na władzę) środowiska opozycyjne, masoneria rytu szkockiego (po stronie opozycyjnej)i masoneria rytu francuskiego (po stronie komunistycznej), i również obce, polityczne międzynarodowe i narodowe, siły oraz siły gospodarcze i medialne.
Niektórzy więc np. pytają bez skutku co robił obok Jaruzelskiego nic wtedy nie znaczący Andrzej Olechowski, który potem okazuje się być zarazem agentem komunistycznych tajnych służb i członkiem międzynarodówki masońskiej (Klubu Bilderberg i Komisji Trójstronnej).
Nie bez powodu Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski zostaje jeden z ideologów pierwszego szeregu PZPR Andrzej Nowicki, którego specjalnością była walka z Kościołem. Zadziwiające jest tu to, co dzieje się wokół Lecha Wałęsy, którego lansują obce media i który poprzez nie (np. Wolną Europę) wzywa w 1980 r. wszystkich w kraju, by nie strajkowali bo "on załatwi sprawę", który wzywa też, co już nie wielu pamięta, do tego, by nie było jednego ogólnopolskiego związku zawodowego, a wiele małych związków branżowych.
Potem Wałęsa konserwuje Okrągły Stół, umacnia lewą nogę, a Unia Wolności i "Gazeta Wyborcza" lansują grubą kreskę i chronią komunistycznych prominentów i nowych baronów gospodarczych, których komunistyczna proweniencja rzuca się w oczy.
Nowe władze, jeśli spojrzymy na ich działanie z perspektywy, służą nie tylko tym baronom, ale przede wszystkim różnorodnym, w tym gospodarczym siłom zachodnim - stwarzają warunki na budowanie się i umacnianie wszechogarniającego międzynarodowego Układu i w znacznej mierze wtapiają się w ten Układ.
Świetnie to widać w dziedzinie mediów. Zadziwiająca była tu pozycja "Gazety Wyborczej" i jej "guru" Adama Michnika. Przez długie lata był głównym "rozgrywającym" aż do momentu, gdy został skazany na śmierć cywilną i wyrok został wykonany. Popełnił dwa grzechy. Po pierwsze, grzech mniejszy, chciał zająć w Układzie specjalne, dominujące miejsce, a po drugie, grzech niewybaczalny, złamał jego zasady - doniósł na Układ, zaczął rozgrywać wewnętrzną grę w ramach Układu odwołując się do tego, co było poza Układem. Przestał być chroniony. Dotąd nie miał konkurencji. Gdy popełnił grzech zaraz pojawiła się prasa o kapitale niemieckim: - "Fakt" i "Dziennik" i zaczęto go spychać na margines. Wydał książkę. Dotąd jego książki to były wielkie wydarzenia. O tej nikt nie wspomniał, przeszła całkowicie bez echa.
Przy okazji, przy sprawie Rywina, okazało się, że Michnik był w stałym kontakcie z prezydentem Kwaśniewskim.
Układ był też bardzo wyraźny w gospodarce. Był poza nim Kluska. Wyeliminowano go. Prawdopodobnie był poza nim (lub mu się naraził) samotny (no może nie do końca) wilk - Stokłosa, bo okazało się, że nie jest nietykalny. Pozostał kapitał zachodni i kilkunastu polskojęzycznych biznesmenów, który zrobili majątki w przedziwny sposób (głównie na zamówieniach państwowych, na zbożu i ropie lub grając na giełdzie) i których powiązania ze światem polityki i konkretnymi politykami widać jak na dłoni.
Spróbujmy określić ten Układ. Jest jak góra lodowa. Można co najwyżej zobaczyć jego drobny czubek, jakieś 5-10%. To co widać to jednak nie jest to, co najważniejsze. Grube ryby, które tu się pojawiają to w istocie płotki, poputczicy, posłańcy, pracownicy, wykonawcy. Ci, którzy rządzą Układem pozostają całkowicie w cieniu. To ludzie bez nazwisk i twarzy.
Czy Układ jest jeden czy jest ich wiele. Sądzę, że to jest jeden system naczyń połączonych złożony z wielu różnych Układów. W tym systemie prym, moim zdaniem, wiedzie masoneria – raz jeden ryt, raz drugi, niekiedy ich koalicja. Poza tym są wywiady: rosyjski, niemiecki, amerykański, francuski i jeszcze kilku państw. Boję się nawet wymieniać.
Obok tego powiązane z masonerią i wywiadami międzynarodowe finansowe koterie, "rodziny", różne gospodarcze lobby.
No i wreszcie lokalne, polskojęzyczne "kółka" i samodzielne grupy, które najlepiej nazwać "trybikami". "Kółka" i "trybiki" mogą się zużyć, jakoś zepsuć, skompromitować. Wtedy Układ je wymienia na nowe.
Co się stało, gdy PiS doszedł do władzy i nie znalazł się w koalicji z PO?
Układ poczuł się w pewnym momencie zagrożony, później wpadł w panikę?
Dlaczego PO nie weszło w koalicję z PiS?
Układ musiał uznać, że zapanuje nad PiS-em lub, jeśli nawet nie, to w pełni zapanuje nad sytuacją, by potem całkowicie przejąć wszystkie stery?
Trzeba powiedzieć, że w znacznej mierze to mu się udało. Cały czas trzymał rękę na pulsie, miał wszystko pod kontrolą. To był dowód jego wielkiej siły i wszechobecności.
Nie dopuścił do lustracji, tam gdzie miało jej nie być. Użył jej jako swoje narzędzie przeciwko Kościołowi i ludziom niewygodnym, pokazał, że w jego ręku to niebezpieczna broń, której należy się bać, że należy bać się Układu.
Nie dopuścił do bardzo niewygodnych dla niego, a nawet niebezpiecznych zmian w konstytucji związanych z obroną życia nienarodzonych.
Nie dopuścił do wymierzenia sprawiedliwości komunistycznym oprawcom i wielkim złodziejom.
Nie dopuścił do tego, by w gospodarce zaczęły obowiązywać normalne i moralne mechanizmy.
Nie wypuścił z rąk rządów dusz - mediów i kultury.
Nie pozwolił na to, by jego ludzie zostali w jakikolwiek sposób skrzywdzeni - przechodzili po prostu na inne stanowiska lub szli na swoisty płatny urlop.
Jak to się stało, że miał takie możliwości, tyle siły i był tak skuteczny?
Po pierwsze, jest obecny wszędzie.
Po drugie, opanował wiele struktur tak dalece, że jego usunięcie było możliwe tylko przez całkowite zniszczenie tych struktur – likwidację całych instytucji, rewolucyjną zmianę prawa.
Po trzecie, panował całkowicie nad mediami i nie bał się tego wykorzystywać do końca - do wyraźnego obnażania swojej medialnej władzy, determinacji, konsekwencji aż do wyraźnego zaprzeczenia wszystkim wartościom typu "obiektywizm" i "wolność słowa", które dotąd sam głośno lansował.
Po czwarte, PiS nie miał tyle władzy, by móc mu naprawdę zaszkodzić.
Po piąte, PiS okazał się słaby.
Skupmy się na tym ostatnim.
Na czym polegała słabość PiS-u?
PiS nie ośmielił się pójść na otwartą wojnę z Układem zmierzającą do jego zniszczenia w jednej walnej bitwie.
Chciał go tylko powoli, ale konsekwentnie osłabiać i odsuwać i pozostawić w jakiejś ograniczonej formie uznając, że otwarta walka aż do zwycięstwa może doprowadzić do "krwawej jatki", bo szczur zapędzony do kąta staje się bardzo niebezpieczny.
W ten sposób PiS zaczął walczyć z hydrą. Urwał jej jedną głowę, wyrastała druga i Układ dalej miał tyle głów ile potrzebował.
W ten sposób PiS jakby z góry zrezygnował z usunięcia wpływów Układu z mediów i sfery kultury. W ten sposób miał jednak cały czas przeciwko sobie "opinię publiczną" i "elity" i wsłuchując się w ich głos spełnił, faktycznie, wiele żądań Układu.
Ponadto PiS dał się podpuszczać i wmanewrowywać, pozwolił na to, by zaczęła go przenikać piąta kolumna, pozwolił na to, by Układ odizolował go od sił, które go wspierały.
To Układ chciał, od samego początku, by PiS nie szedł ramię w ramię z LPR i Samoobroną. Co spowodowało tę słabość PiS, abstrahując od postawy mediów i zbyt małej liczby posłów pisowskich, w sejmie?
Jednym, jak się wydaje, z podstawowych tu czynników było różnorodne, choć może nie koniecznie bezpośrednie, uwikłanie PiS-u w Układ.
Jego liderzy tkwili w nim na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Byli przy Okrągłym Stole i przy Wałęsie, także w początkach jego prezydentury. To przecież oni, trzeba o tym pamiętać w największym chyba stopniu przyczynili się do tego, że zaszedł tak wysoko. Potem ich związki z Układem coraz bardziej malały, ale nigdy chyba do końca. Jak wytłumaczyć bowiem fakt, że Lech Kaczyński został ministrem w rządzie AWS-u, co było początkiem jego drogi do prezydentury?
Przez cały czas aż do dziś, jak można sądzić, łączą ich z Układem różne nitki – zobowiązania, w tym osobiste, przyjaźnie, związki towarzyskie, sentymenty i Bóg wie jedne co jeszcze.
Dlaczego PiS chciało tak bardzo wejść w koalicję z PO?
Najgorsze jest jednak chyba to, że PiS jest uwikłani w Układ mentalnie - "nadaje" w znacznej mierze na tych samych "falach" w perspektywach światopoglądowej i aksjologicznej. Kaczyńscy chcieliby być poprawni politycznie i to tak w perspektywie polskiej jak i europejskiej, chcieliby być lubiani, a przynajmniej akceptowani przez wielkich tego świata, „intelektualistów” i tzw. autorytety.
Liderzy PiS w wielu porządkach myślą w taki sposób jak liderzy PO, są przede wszystkim w prawie taki sam sposób "światowi" i "europejscy". Bliscy są też PO w swoim odniesieniu do Kościoła i świata wartości chrześcijańskich. Świadczy o tym choćby stosunek do kwestii życia dzieci nienarodzonych czy lustracji w Kościele, który był tu traktowany często tak jakby był zwykłą ziemską instytucją publiczną. Dało temu wyraz zachowanie liderów PiS w sprawie abp. Stanisława Wielgusa. Świadczy o tym, i już nie tylko symbolicznie, dobranie sobie przez Prezydenta na kapelana kapłana, o którym można powiedzieć, że reprezentuje tzw. Kościół otwarty, katolewicę, wprost modernizm.
W sprawach polskich jednak Kaczyńscy wydają się być bliżsi LPR niż PO.
Co prawda, pamiętajmy o tym, byli za wejściem Polski do Unii Europejskiej. Walczą jednak, w jakiejś przynajmniej mierze, o pewną, może ograniczoną, suwerenność Polski, czego PO nigdy by nawet, i to programowo, nie spróbowała. Dbają, w jakiejś, chyba ograniczonej, mierze (ale jednak), o patriotyczną tradycję i narodową pamięć.
Ich ukłony w stronę Układu, pragnienie poruszania się w ramach politycznej poprawności zaowocowało choćby stanowiskami dla takich ludzi jak Ujazdowski czy Wildstein, manifestowaną (i to już niejako z góry) niechęcią do LPR i Samoobrony oraz do wielu kroków Romana Giertycha jako ministra oraz ingerencją samego premiera w kształtowanie listy lektur szkolnych.
PiS jednak w całej tej trudnej sytuacji był, jak się wydaje, bliski wielu sukcesów na drodze osłabiania Układu. Gdzie? Jakie to byłyby sukcesy? Nie wiem tego ja i nie wie tego, być może, nawet PiS. Wie to tylko Układ. Jego histeryczne reakcje, jego przerażenie, jego determinacja, gotowość w pewnych momentach na wszystko wskazywały, że był faktycznie zagrożony i to być może nawet w swej egzystencji.
Dlaczego Blida nie żyje?
Tacy ludzie nie tracą życia tak bez powodu?
Ktoś, kto o tym zapewne nawet nie wiedział, musiał być bardzo blisko jakiegoś newralgicznego punktu Układu.
Co się stało w czerwcu czy lipcu 2007 r.
Sądzę, że ktoś zbliżył się do czegoś, co mogło zagrozić poważnie Układowi.
Pokaż mi twoich wrogów, a będę wiedział, kim jesteś. Ta zasada pozwala żywić pewne nadzieje w związku z PiS.
Układ jest przerażony. Spieszy się bardzo. I jest coraz bardziej skuteczny. I wszystko wskazuje na to, że niedługo może być już bardzo spokojny, a jego ludzie zaczną poklepywać się po plecach i mówić: "Niebezpieczeństwo minęło i nic i nikt już nam przez wiele lat nie będzie zagrażać".
I co tu zrobić?
Nie można się poddawać.
Układ choć niewyobrażalnie silny nie jest tak silny, by go nie można było zniszczyć. Ma masę słabych punktów i achillesowych pięt. Tylko je odnaleźć i uderzyć.
Nie wolno przede wszystkim zrobić tego, co chce Układ.
Nie wolno dopuścić do tego, by w następnej kadencji sejm został zdominowany przez PO oraz Lewicę i Demokratów.
Sytuacja polityczna jest w tej chwili taka (i będzie taka, jak wszystko wskazuje, w najbliższych latach), że nikt poza PiS-em nie jest w stanie przeciwstawić się Układowi. PiS nie może jednak tego robić sam. Nie tylko, że jest (i raczej będzie) do tego liczebnie za słaby (bardzo mało prawdopodobne by zyskał konstytucyjna większość w przyszłym parlamencie), ale również jest za słaby psychicznie i intelektualnie – ma ciągoty prowadzące go w stronę Układu, poddające go w niektórych perspektywach Układowi. Ktoś musi go zatem uzupełniać, kontrolować, korygować. Robiły to LPR i Samoobrona. Czy mogłyby to robić nadal? W polityce nie ma nic niemożliwego. Bez nich PiS może, lub nawet będzie musiał, wejść w jakiś układ z Układem, a to oznacza prędzej czy później zwycięstwo, a jeśli nawet nie, to na pewno umocnienie Układu.
Trzeba tu więc, taka wydaje się być polityczna logika, to podpowiada polska racja stanu, odrzucić lub odsunąć wszelkie emocje, niechęci, żale i bóle, zacisnąć zęby i współpracować dla dobra Polski.
Gdy uda się rozbić Układ przyjdzie czas na przetasowania i przebudowę sceny politycznej. Układ, i o tym trzeba wciąż pamiętać, zagraża Polsce i Kościołowi w taki sposób, że nie wolno zaniedbać niczego, co mogłoby w jakikolwiek sposób przyczynić się do jego zniszczenia, osłabienia czy choćby paraliżu.

Stanisław Krajski
5.09.2007