Strona główna
Internetowej
Gazety Katolików

O krzyżu wywyższonym i poniżonym

 

Moje rozważania dotyczą wywyższenia i poniżenia Krzyża Świętego. Odnoszą się bezpośrednio do aktualnej sytuacji w Polsce, ale nawiązują do konkretnych zdarzeń z przeszłości. Przyszłość, teraźniejszość i przeszłość są bowiem nierozerwalnie ze sobą związane. Dlatego przypominam niektóre, być może każdemu znane, fakty. Uważam jednak, że warto pokazać ich powiązanie z obecnie istniejącą sytuacją.
Jedno z ważniejszych świąt w Kościele, to Święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Wybór daty (14 września) łączy się bezpośrednio z odnalezieniem Krzyża, a pośrednio ze zwycięstwem bizantyjskiego cesarza Herakliusza nad Persami w roku 628. Warto może przypomnieć w kilku słowach dlaczego to święto otrzymało nazwę Podwyższenia Krzyża Świętego. Podkreślam to, ponieważ spotykam się często z pytaniem – dlaczego Podwyższenia, a nie Wywyższenia?. Pytanie to nie jest bezzasadne, jak dalej zobaczymy – ze świętem wiąże się i Podwyższenie, i Wywyższenie. Wróćmy zatem do historii.
Po odnalezieniu Drzewa Krzyża przez św. Helenę 14 września 320 r., drogocenną Relikwię podzielono na kilka części, w tym trzy wielkie i wiele małych. Jedna z trzech dużych została w Jerozolimie. Ta część Krzyża jest dla nas Polaków bardzo ważna, ale o tym za chwilę.
Relikwia w Jerozolimie przechowywana była w wybudowanej przez cesarza Konstantyna Bazylice Grobu. Tam istniał zwyczaj pokazywania Relikwii pielgrzymom przez ukazanie Jej do adoracji w czterech miejscach w Świątyni. Relikwię podnoszono tak wysoko, by każdy mógł Ją zobaczyć. Stąd właśnie wzięła się nazwa „Podwyższenie Krzyża”, bezpośredni związana z odnalezieniem.
Gdy w roku 614 Persowie, pod wodzą króla Chesroesa II, zdobyli i złupili Jerozolimę, Relikwię Krzyża Świętego wywieźli do swej stolicy w Ktezyfonie. Relikwia była w niewoli do zwycięstwa w 628 roku, kiedy po swoim zwycięstwie, na mocy układów, Herakliusz uzyskał Ją z powrotem i triumfalnie wniósł do Jerozolimy.
Triumf cesarza przebiegł jednak inaczej niż oczekiwano. Na początku wszystko było przygotowane tak, by lud mógł cieszyć się z powrotu Relikwii i jednocześnie podziwiać swego bohaterskiego władcę. Wysłannicy pokonanych Persów mieli przekazać Relikwię cesarzowi. On zaś, uroczyście ubrany, w asyście najlepszych wojowników, miał ruszyć do Bazyliki, zanieść osobiście Drzewo Krzyża i położyć Go na ołtarzu. Gdy jednak Persowie podali mu Relikwię, nie miał sił Jej udźwignąć. Próbował kilkakrotnie, ale nie mógł. Wtedy cesarz zdjął uroczyste szaty, zdjął buty i boso, w zgrzebnej szacie, poniósł Relikwię do Bazyliki. Już nie była ciężka, już dawała się dźwigać. I tak odbył się powrót Relikwii do Jerozolimy. I tak odbyło się Wywyższenie Krzyża Świętego, wywyższenie nad władzą cesarza, nad ziemską pychą.
Historia powrotu Relikwii do Jerozolimy jest powszechnie znana. Jednak w ostatnich latach, kiedy zaczęto „odbrązawiać” wszystko co zdarzyło się w historii Kościoła. Wywyższenie Krzyża zostało zakwalifikowane jako legenda. Z przykrością można przeczytać w katolickich źródłach, że dorobiono legendę, bo nie byłoby możliwe by silny i zdrowy mężczyzna nie mógł udźwignąć kawałka drzewa. I tak dla przykładu: z portalu brewiarz.pl: Jest to legenda, gdyż ze świadectwa św. Cyryla Jerozolimskiego (+ 387) wiemy, że już za jego czasów czcigodną relikwię podzielono na drobne części i rozesłano je niemal po wszystkich okolicznych kościołach. Przykro czytać taki wpis. Przykro z dwóch powodów: najpierw bo jest niezgodny z prawdą historyczną i, po drugie, dlatego że wiele ludzi korzysta na co dzień z tego portalu i jest „formowanych” w duchu „wszystkie cuda – to legenda”.
Ze źródeł wiemy na pewno, że Relikwię podzielono (o czym wspomniałam wyżej) na trzy wielkie części i wiele małych. Ta, o której mowa ważyła około 15 kg. Oczywiście – dla cesarza ciężar ten nie był za duży, ale z woli Chrystusa nie mógł go udźwignąć. Dlaczego fakt, że Chrystus sprawił taki cud jest nie do przyjęcia dla dzisiejszych historyków i innych autorów katolickich? Trudne pytanie.
Jak wspomniałam „jerozolimska” Relikwia jest dla nas bardzo ważna. Dalszy ciąg jej historii w wielkim skrócie jest taki: Z powodu wojen Relikwia nie była bezpieczna w Jerozolimie, przeniesiono Ją do Konstantynopola, gdzie umieszczono Ją w kościele Hagia Sofia. Przebywała tam do roku 988, roku, w którym wielki książę kijowski Włodzimierz przyjął chrzest i pojął za żonę księżniczkę bizantyjska Annę. Anna wniosła Rusi Kijowskiej jako wiano Relikwię Jerozolimską. Przechowywana była w Kijowie w Soborze Mądrości Bożej, a po roku 1399 została przekazana jako dar księcia Iwana Holszańskiego do katolickiej katedry. W tym czasie wzrastała moc Rusi Czerwonej i Moskwa zaczęła rościć pretensje do bycia „trzecim Rzymem”. Do splendoru brakowało Moskwie posiadanie jakiejś znacznej Relikwii, więc zaplanowano zabranie tej z Kijowa. W tym celu podważano prawo księcia Iwana do darowania Relikwii, dopuszczono się wiele innych matactw. Wtedy, w roku 1420, biskup Andrzej w porozumieniu z Krakowem zabrał Relikwię i trumnę księcia Iwana (który zgodnie ze swoim pragnieniem był pochowany obok Relikwii) i przywiózł do Polski, do Lublina do kościoła oo. dominikanów. Relikwia była tam do 9 lutego 1991 roku, kiedy została skradziona z Bazyliki oo. dominikanów. Była więc to Relikwia związana z Polską nieprzerwanie przez 570 lat. Dalsze losy Relikwii nie są obecnie znane.
Relikwię, czyli Krzyż Święty poniżono w Lublinie przez kradzież. Poniżono jeszcze i przez zapomnienie o Niej, przez zaniechanie pokuty za to świętokradztwo. Przez zaniechanie modlitw i nabożeństw pokutnych i błagalnych w kościołach dominikańskich i w całej Polsce – przecież to nie „szklanka pękła”, tylko targnięto się na Relikwię Krzyża Chrystusowego. Jedynie garstka świeckich dominikanów i dominikanek od prawie dwudziestu lat modli się nieustannie o powrót Relikwii. Na ogół sami, czasami przeganiani z kaplicy Krzyża Bazyliki Lubelskiej (ci z Lublina), najczęściej w salkach w innych kościołach dominikańskich, chyba że przypadkowo znajdzie się jakieś miejsce niepotrzebne chwilowo dla duszpasterstwa młodzieżowego. Rzadko kiedy któryś ze starszych ojców dołączy do modlitwy. Pamiętam słowa, który powiedział jeden z ojców po kradzieży: Pan Jezus nas zostawił, ma już dość naszych nieporządków, grzechów, bałaganów. Módlcie się, módlcie się zawsze, może Go przebłagamy. Jeśli dopuścił do tego, że Relikwia zniknęła, to oznacza, że daje nam znak, musimy się nawrócić, wszyscy, razem cały Zakon, cała Polska, która nawet nie zdaje sobie sprawę, że straciliśmy ogromne bogactwo.
Teraz Pan Jezus pozwolił na aresztowanie Krzyża Smoleńskiego. Być może daje nam kolejny znak, pozwalając na to, by Krzyż Jego został poniżony. Znak dla całej Polski.
Może ktoś zapyta – dlaczego łączę poniżenie Krzyża w Relikwii Lubelskiej z poniżeniem w Krzyżu Smoleńskim? Otóż tak, jak po kradzieży w Lublinie tylko garstka została, by trwać na modlitwie, tak i po aresztowaniu Krzyża Smoleńskiego tylko garstka trwa na modlitwie i czuwaniu. Podobnie też tej modlitwie niechętnych jest wielu duchownych i tylko kilku wspomaga czynnie modlących się. W roku 1991 znak dany Zakonowi Dominikańskiemu nie został odczytany. Ojcowie kaznodzieje (oczywiście nie wszyscy) nie wrócili do głoszenia Prawdy, woleli spokojnie i „radośnie” urządzać jarmarki i własne happeningi, głosić swoje przemyślenia często dalekie od nauki Kościoła, jednym słowem przestali być prawdziwymi głosicielami Prawdy. W roku 2010 otrzymujemy nowy znak – Krzyż najpierw został wzgardzony przez polityków (oczywiście nie wszystkich), a potem zaaresztowany. Dzieje się to na oczach całej Polski. Dzieje się to w Stolicy – czy nie jest to czytelny znak dla Polski i dla Narodu. Czy odczytamy ten znak? Czy rządzący go odczytają,? Czy będą w stanie „boso i w szatach zgrzebnych” pójść do Kaplicy Pałacu Namiestnikowskiego i wynieść Krzyż, podwyższyć go na Placu przed Pałacem i tak dokonać wywyższenia Krzyża?
Jeśli oni tego nie zrobią, powinien zrobić to za nich Naród. Powinien wywyższyć Krzyż w każdym mieście, na każdym placu, w każdej wiosce, na każdym zaułku.
Głęboko wierzę w to, że Polska jest i będzie krajem, w którym góruje Krzyż. Od Giewontu po Bałtyk. Modlitwa Obrońców spod Pałacu jest tego rękojmią. Tak jak modlitwa świeckich dominikanów i dominikanek jest rękojmią odnalezienia Relikwii. Wcześniej czy później Chrystus znowu zakróluje w Zakonie Dominikańskim. Wcześniej czy później Krzyż znowu stanie na Placu przed Pałacem.
Nie upadniemy na duchu, nie damy się złym mocom. Z nami jest Królowa Polski, czuwa nad swoim Narodem, czuwa nad Polską. Póki będziemy odmawiać pokornie Różaniec, póki nie ustaniemy w modlitwach, Ona będzie z nami i nie dopuści, by Polska stała się krajem laickim, spustoszonym przez satanistów, ateistów i innych wrogów Krzyża.
Dziś Krzyż jest publicznie poniżony. Podnosimy go jednak w naszych sercach i modlitwach, podnosimy go w naszych dłoniach, czuwamy przy Nim. Stoimy pod Nim wraz z Maryją. I niech nikt w to nie wątpi – w Polsce znowu dokona się wywyższenie Krzyża.

Maria Kominek OPs

dominikanka świecka

19 wrzesień 2010